Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

środa, 20 listopada 2013

Nienawidzę dzieci - 19

Ten rozdział jest tak słodki, że dostanę cukrzycy c: cóż, zbliżamy się do końca tego opowiadania, ale spokojnie - mamy wszyściutko zaplanowane c: nie wiem co pisać, więc życzę miłego czytania~!!

Cicho, on jest po prostu uroczy! I tyle! No bo... no bo tak! Huh, opowiadanie się kończy, ale wszyściuteńko jest zaplanowane :3 tak do końca listopada to na bank. A potem? Nie wiem XD Się zobaczy. Miłego czytania~! Wgl to przepraszam, że dopiero dziś, miałam opublikować wczoraj, ale... atmosfera w domu zrobiła się gęsta i nie miałam jak. No ale już się dopisałam i wgl. Tak więc miłego czytania~! 

 Zadrżał czując łaskotanie po czym bardziej wtulił się w źródło ciepła. Dzisiejszy dzień był naprawdę wesoły i ciekawy. Można by powiedzieć, że był wyjątkowy. Izaya cieszył się, przypominając sobie bitwę liśćmi czy pójście na sushi. Nawet nie wiedział o tym, że przez sen urósł do swojego normalnego wieku. Nie czuł tego. Po prostu spał z myślą, że jest naprawdę szczęśliwy.
Rano nie miał ochoty się podnosić. Czuł, że wolałby zostać w łóżku, wtulony w to duże źródło ciepła. Rozleniwił się ostatnio.. Ale to chyba nie jest źle, bo odpoczynek dobrze mu robił. Gdy wyczuł jakiś ruch, skrzywił się.
- Shizu - chan, jeśli zamierzasz wstać to rób to tak by się nie ruszać - mruknął wzdychając.

Blondyn obudził się rano, gdy promienie słońca leniwie wędrowały po jego ramieniu. Ramieniu, którym znowu obejmował Izayę. Dziwił się sobie. Dlaczego? Robił to pewnie przez sen, ale... skąd u niego taki odruch? Dziwne...
Zabrał rękę. Usłyszał głos Izayi. Shizuo usiadł na łóżku i przetarł twarz.
- Gdybyś słyszał, jak nielogicznie się wypowiadasz... - mruknął sennie. Spuścił nogi z łóżka i wstał, przeciągając się. Przecierając zaspane oczy dotarł do kuchni, gdzie dorwał się do butelki wody. Spać... tak bardzo chciało mu się spać, ale... już wstał. W dodatku Izaya się obudził. To było takie... krępujące trochę. Shizuo był trochę zawstydzony przez swoje odruchy i nie wiedział, co może myśleć o tym Izaya. Nie wiedział, czy chce wiedzieć.

Mruknął coś nie wyraźnie przytulając się do poduszki.
- Kawę zrób! - mruknął jeszcze otulając się kołdrą. Nie miał zamiaru wstawać, ale.. Musiał. Shizuo już wstał, a to oznaczało, że musi być późno. Podniósł się leniwie, drapiąf po głowie po czym wstał. Koszulka była jakaś taka... Mniejsza? Dziwne. Zbierając swój płaszczyk z podłogi powędrował do łazienki. Jakie przeżył zdziwienie gdy okazało się, że nie dosyć, że urósł to jeszcze jest już w swoim 23letnim ciele! Z jednej strony był zadowolony, ale z drugiej... Oparł się dłońmi o umywalkę patrząc w swoje odbicie. Nie podobało mu się to. Teraz musi wrócić do domu. Zdziwiło go to, że nadal czuł to łaskotanie w brzuchu na wspomnienie o tych chwilah spędzonych z blondynem. Myślał, że po prostu przejdzie mu, ale.. To zostało. Zaśmiał się słabo. To i tak bez znaczenia skoro to już nieuchronny koniec. Przemył twarz po czym poszedł do kuchni w swoich spodenkach do spania i koszlce, która już na nim tak nie zwisała.

- To twoja działka! - zawołał głośno, jednak posłusznie nastawił wodę na kawę. Podrapał się po klatce piersiowej, a jego krótkie paznokcie natrafiły na jakiś materiał. Zerknął w dół. Zapomniał, że ma na sobie bandaż... w sumie nie bolało go już za bardzo, więc może go chyba zdjąć, no nie? Nie wiedział. Zegarek w kuchni pokazywał późną godzinę. Shizuo westchnął i zabrał się za robienie śniadania. W międzyczasie zalał też kawę. To co, dziś kolejny, taki sam dzień? Ciekawe, czy dziś też Izaya gdzieś go wyciągnie na dwór? Znowu wylądują w parku, rzucając się liśćmi? Miłe to było wspomnienie...
Westchnął. Te jego rozmyślania sprowadzały się do dziwnych rzeczy... Po prostu... nieprawdopodobne​... jakby uznawał Izayę za kogoś więcej niż tylko... znajomego... Bo jego wrogiem już nie był.

Zagryzł wargę siadając przy stole. Nic nie mówił. Shizuo i tak zauważy zmianę i koniec tego przedstawienia. Już nie jest odpowiedzialny za zmniejszenie Izayi, więc będzie musiał wrócić do siebie. Położył się na stole, czekając na reakcje, śniadanie czy cokolwiek. Smutno mu się jakoś zrobiło. Tak jakoś inaczej.. Spojrzał mimowolnie na swoje nadgarstki. Przez nie będzie pamiętał. To nawet dobrze, choć Izaya nie był jakoś szczególnie sentymentalny. Patrzył się w ścianę zagryzając lekko dolną wargę.

Zdziwiło go milczenie ze strony Izayi. Słyszał, jak brunet odsuwa krzesło, siada przy stole i kładzie policzek na blacie. Ale tylko tyle. Nic więcej. Żadnego słowa. To było dość dziwne dla blondyna, bo... Izaya zawsze miał coś do powiedzenia, a teraz raptownie zamilkł. Shizuo obrócił się i odstawił talerze na stół, obserwując uważnie Izayę. Jego ramiona wciąż były drobne, jednak... zdawały się być szersze. Shizuo nie spuszczał wzroku z Orihary, gdy ten unosił głowę. Zmrużył oczy.
- Czyżby... znowu urosłeś? - zapytał dziwnym tonem. Nie poznawał własnego głosu. Ten fakt... wywołał w nim mieszane uczucia. I baaardzo dziwne.

Wyprostował się nie patrząc na niego.
- Taa - zaśmiał się drapiąc po głowie. - Wypije kawę, zbiore się i masz mnie z głowy - oznajmił łapiąc swój kubek w dłonie. Wszystko wróci do normy i będzie okej. Odrzuci wszystko co się zdarzyło, na powrót będąc Bogiem świata. Pocieszające. Pomieszał kawę i napił się jej. Podobno pożegnania są zawsze najtrudniejsze. Chociaż oni się tak naprawdę nie żegnali. Zobaczą się jutro, pojutrze.. I tak ciągle. Jednak to było dosyć trudne. Wyjść stąd wiedząc, że ten rozdział się zamyka.

Shizuo poczuł się dziwnie, gdy Izaya powiedział te słowa. Na początku, gdy Orihara był jeszcze małym bachorkiem strasznie irytował Shizuo. Z czasem... przyzwyczajał się. I choć wiedział, że Izaya nie zniknie, tylko już jutro zacznie go prowokować i ganiać się po mieście... To Shizuo czuł, jakby to był właśnie koniec. Jakby Izaya miał zniknąć już na zawsze.
Każde słowo wypowiedziane przez Izayę było niczym mały sztylet wbijany w serce Shizuo, jednak sam blondyn o tym nie wiedział.
Heiwajima nie potrafił skonstruować żadnej wypowiedzi. Gapił się bezmyślnie w przestrzeń, myśląc... Znowu myślał. Przez ostatnie dni zmieniło się mnóstwo. Przejście nad tym do porządku sprzed tych wszystkich wydarzeń wydawało się niemożliwe.

Czuł się strasznie głupio z tę myślą, że jeszcze chwila.. I właśnie w tej chwili milczeli. Westchnął podnosząc się.
- Ubiore się już lepiej - oznajmił po czym wyszedł z kuchni. Zabrał kilka ciuchów i orzebral się szybko w czarne spodnie, szarawą koszulkę i swój płaszczyk. Pochował wszystkie swoje rzeczy i niedługo potem wrócił do kuchni by dopić kawę. Ta cisza była dla niego zbyt dobijająca. Usiadł na krześle. Shizuo znowu myślał o czymś. Ciekawe o czym? Sam Izaya nie mógł odgadnąć gdyż nawet wyraz twarzy blondyna na nic nie wskazywał. Napil się kawy. Izaya wpatrzył się w kubek, który był już pusty.. Koniec.

Shizuo mimowolnie odprowadził Izayę wzrokiem, gdy ten opuszczał kuchnię. Patrzył jeszcze trochę na próg kuchni. Parsknął gorzkim śmiechem. Czyli co, czyli to już koniec? Wszystko się skończyło? Tak po prostu? Dziwne... bardzo dziwne... Cała ta zwariowana przygoda była tak intensywna, że myśl, iż właśnie dobiegła końca... To było dość nietypowe. Dziwne. Inne...
Shizuo patrzył się bezmyślnie przed siebie. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić, jak się zachować. Co powinien powiedzieć Izayi? A może bez słowa zamknąć za nim drzwi mieszkania? W końcu jego rola jako opiekunki skończyła się. Ale... sam nie wiedział, co ma robić.
Izaya wrócił do kuchni. Znowu nastała cisza. Atmosfera była dość gęsta... Shizuo nie mógł jasno sprecyzować swoich uczuć. Na myśl, że Izayi tu nie będzie... robiło mu się dziwnie smutno. Ale nie potrafił tego zaakceptować... Albo nie chciał? Choć podświadomie...

Izaya siedział wpatrując się w pusty kubek. Może nie powinien pokazywać, że jednak go to dotknęło? Że smuci sie z powodu końca? Westchnął i uśmiechnął się. Powinien wrócić do dawnej postawy. Podniósł się o odłożył kubek do zlewu, tak jak to robił niemal codziennie ostatnimi czasy. Zastanowił się jeszcze. Zrobić coś czego będzie żałował? Czy zostawić to dla siebie? Chyba lepiej, żeby to zrobił. Orihara dobrze wiedział, że tłumione emocje z czasem wybuchają w ludziach i tworzą niepotrzebne problemy. Spojrzał na Shizuo, który wpatrywał się w jakiś bliżej nie określony punkt. Nawet nie zauważy, gdy... Izaya podszedł do Heiwajimy z mocno bijącym sercem i nachylając się, pocałował go.
- No to pa, Shizuś - oznajmił cicho i chwilę potem wyszedł z mieszkania wraz że swoją torbą z ciuchami. Był cały czerwony na twarzy, ale odczuwał niejakie szczęście z tego co zrobił. Uśmiechnął się do siebie.

Oczy Shizuo otworzyły się szerzej, a ręką podpierająca twarz odsunęła się i opadła na blat. Shizuo był zszokowany. Nie był w stanie nawet popatrzeć za Izayą. Wciąż siedział i gapił się przed siebie. Rumieniec wkradł się na jego twarz, serce biło znacznie szybciej, niż zazwyczaj. Tłukło się w piersi, obijało się boleśnie o żebra. Głupie serce...
Shizuo nie rozumiał. Co kierowało Izayą? Po co to zrobił? Dlaczego? I dlaczego ciało Shizuo tak zareagowało?
To naprawdę już koniec? Koniec tej przygody? Tego szalonego czasu? Tych wszystkich wspólnych posiłków, wracania do domu, nawet tego spania razem? A nawet tych dość agresywnych rozmów o cięciach Izayi na nadgarstkach? To wszystko... znika? Właśnie się skończyło? Już nie wróci?
Shizuo nie chciał, żeby tego zabrakło. Dotknął dłonią swój policzek. Zdawało mu się, że wciąż czuje miękkie wargi Izayi, które składają delikatny pocałunek na jego rozgrzanej twarzy...
Shizuo uderzył dłonią w stół. Co się dzieje? Czyż nie tego pragnął? Czyż nie chciał, żeby Izaya odszedł i wszystko wróciło do normy? Na początku tego pragnął. Im większy Izaya się stawał, tym bardziej Shizuo go znosił, aż w końcu...
Dopiero dopuścił do siebie myśl, że zwyczajnie nie chce być sam. Tak. Shizuo Heiwajima miał dość samotności.

Wrócił do domu dosyć wcześnie i nie miał na nic ochoty. Odłożył torbę do sypialni i rozejrzał się po mieszkaniu. Pusto i cicho. Namie ma wolne dzisiaj... Izaya poszedł do salonu i spojrzał na planszę z pionkami. Przestawił kilka, natomiast Króla zdjął z planszy. Tymczasowo nie wchodzi w grę. Dobrze zrobił odchodząc stamtąd? Ale w sumie.. Jaką to była różnica? Shizuo się go pozbył i pewnie świętuje, że nareszcie się go pozbył. Izaya westchnął stojąc przed wielkim oknem w salonie. Włączył komputer i zajął się pracą. Odpuści sobie na dziś myślenie o tym co było. Poza tym zobaczy go jutro. Pewnie znowu będą się wyzywać. Zaśmiał się lekko. Jak wczoraj. Albo będą się gonić. Izaya podparł brodę na nadgarstku, uśmiechając się do ekranu. Pokręcił głową i zajął się pracą. Bezsens.

Shizuo zagryzł wargę i wstawił kubek do zlewu. Stanął w drzwiach kuchni i spojrzał na salon. Oczami wyobraźni widział małego Izayę, który biegał po mieszkaniu i zbijał wazony oraz doniczki. Albo jak spał na kanapie i wyglądał bardziej jak wrak człowieka, nie jak człowiek. Poszedł na balkon, gdzie przypomniał sobie, jak Orihara patrzył na miasto. Shizuo wypalił papierosa, gapiąc się przed siebie. W oddali szumiało miasto. Blondyn patrzył i starał się nie myśleć. Wrócić do tego stanu rzeczy, gdy nie myślał o niczym. Wtedy było w porządku. Nie czuł tego dziwnego kołotania w klatce piersiowej i nie miał rumieńców na policzkach. Nie myślał o niczym. I nie prześladował go obraz Izayi.
Stanął w drzwiach sypialni. Przypomniał sobie te wszystkie poranki, gdy budził się obejmując Izayę... To przyjemnie ciepło... Ten spokój...
Shizuo nie wiedział, co się z nim dzieje. Położył się na łóżku, kuląc się w sobie. Pościel wciąż była ciepła... Poduszka wciąż pachniała Izayą...
Po policzku Shizuo spłynęła łza.

Izaya nie mógł się jakoś szczególnie skupić na pracy. Ciągle myślał o Shizuo i o tym, że wolałby siedzieć z nim w mieszkaniu.. Ściskało go coś w sercu na myśl o tym, że jego szczęście zniknęło. Westchnął ciężko kładąc się na biurku. I całą niedziela spędzona na rozmyślaniu, które nawet nie miało sensu, bo i tak nic się nie zmieni. Brunet przetarł oczy patrząc się w sufit. Takie to nudne.. Podniósł się i poszedł zrobić sobie kawę. Mimowolnie spojrzał na nadgarstek, który pokazywał ślady jego załamania. Uśmiechnął się. Shizuo mówił, że będą mu ciągle przypominały o tym jaki był głupi. Był głupi z zakochania. Przynajmniej teraz nie zapomni. Zrobił kawę i już po chwili siedział w salonie opierając się o oparcie kanapy, trzymając w reku gorący kubek. Zinorowal jego wysoką temperaturę patrząc się w wielkie okno zajmujące całą ścianę. Nuda. Cisza. Nic innego nie przychodziło mu na myśl.

Blondyn drżącą dłonią dotknął swojego policzka. Nie rozumiał... Co to miało być? Dlaczego... dlaczego ta łza...? Shizuo nie pamiętał, kiedy ostatni raz płakał. A czy on w ogóle kiedykolwiek płakał? Więc... dlaczego teraz? Co wzbudzało w nim takie emocje
Izaya.
To Izaya tak działał.
A właściwie jego brak. Bo Shizuo nie wiedział nic. Nie miał pojęcia, co teraz. Jak ma przejść obojętnie nad tym wszystkim, co było i wrócić do poprzedniego porządku? Nie chciał się przyznawać, ale przywiązał się do Izayi. Przywiązał...?
Zakochał się w Izayi.
Kolejna nieprawdopodobna​ rzecz. Shizuo zakochał się w Izayi. Dziwne. Ale jeśli spojrzeć na wszystko przez ten pryzmat, to by się zgadzało.
To, jak Shizuo troszczył się o Izayę. Choć niechętnie.
To, jak przejął się jego cięciami na nadgarstkach.
To, jak miło czuł się, gdy wiedział, że wieczorem nie będzie sam.
To dziwne uczucie szczęścia czy ciepła, gdy chodził z Izayą po mieście albo rzucał w niego liśćmi. Zachowując się jak chory psychicznie.
To, jak nie był w stanie zareagować, gdy Izaya odchodził.
To, jak teraz boli go przytłaczająca cisza i pustka...
Wszystko składało się w jedną, logiczną całość, gdyby spojrzeć na to z respektywy czasu i przez pryzmat miłości.
Shizuo wstał z łóżka. Wciąż chodził w piżamię. Złapał pierwsze ciuchy: jak się później okazało, czarne dżinsy i szarą koszulkę, i szybko się ubrał. W biegu ogarnął włosy, zabrał telefon, papierosy i klucze. Wyleciał z domu. Zamknął tylko drzwi i zaczął biec. Gdzie? Prosto do mieszkania Izayi. Bo Shizuo uznał, że tamta łza to wina Izayi. Bo Orihara odszedł. Bo zostawił zakochanego blondyna samemu sobie. Więc teraz...
Shizuo poczuł, że musi tam być. Musi zobaczyć Izayę. Żeby mieć pewność, że nic sobie nie zrobił. Że wciąż żyje i jest świadom tego, co robi.
Shizuo wyszukiwał różne powody. Tak naprawdę, po prostu chciał poczuć się, jak jeszcze rano. Zobaczyć Izayę...

Izaya odłożył kubek i podkulił nogi.
Smutno.
Zagryzł wargę kładąc wyprostowane ręce na kolanach. Przecież nie zrobi sobie nic, co nie? To tylko jeden głupi problem o brązowych wpadających w złoto oczach i blond włosach. To tylko jeden problem, z którym brunet ma do czynienia od przeszło 7 lat! Więc czemu ogarnia go takie przygnębienie, że chcę mu się płakać? Izaya odetchnął i zaczął mimowolnie rozdrapywać strupy na nadgarstku. Piekły trochę, ale skupiając się na tym, próbował zapomnieć.

Nie mógł uwierzyć w to, że tak łatwo się zakochał w największym wrogu. W Bestii Ikebukuro, której nie potrafił przewidzieć. Bestii, która chciała go zabić. To niedorzeczne. Ale jednak Shizuo nie zareagował gdy Izaya go pocałował. Dlaczego? Za dużo pytań, a zbyt mało odpowiedzi. Nie chciał tak się czuć.. Sfrustrowany, przygnębiony.. Chciał być Bogiem, ale jak? Zaprzestał rozdrapywania ran i przetarł nadgarstek. Krew nie leciała, ale za to trochę piekło. Napił się kawy.

Shizuo biegł. Powietrze było chłodne. Smagało go po odsłoniętych rękach. Oddychał ciężko. Ale nie mógł zaprzestać biegu. Czuł, że musi być tam jak najszybciej... Miał dziwne przeczucie, że Izaya robi coś przy nadgarstkach. Blondyna kuło w sercu na samą myśl o tym. No bo... w końcu osoba, którą kochał, prawdopodobnie robiła sobie krzywdę. Przerażająca myśl, prawda?
Shizuo nie myślał zbyt wiele. Biegł jedynie przed siebie, a w głowie brzęczało mu, że musi zobaczyć Izayę. Po prostu musi. Miał złe przeczucia. A do tego... samotność i cisza go dobijały...
Nie wiedząc kiedy, znalazł się przed drzwiami Izayi. Zaczął w nie walić pięścią. Nie myślał, co robił. Nic nie wiedział. Nawet nie myślał, co powie Izayi, gdy ten prawdopodobnie zacznie z niego szydzić.
Choć z drugiej strony... To Izaya pocałował Shizuo w policzek. Więc... czyżby Orihara też...?
Za dużo pytań, za mało odpowiedzi... a drzwi jeszcze się nie otworzyły...

Gdy usłyszał walenie do drzwi przestraszył się. Podszedł do biurka i zabierając nóż z szuflady, schował go do kieszeni spodni. Płaszcz zdjął już jakiś czas.. Przetarł twarz i podszedł do drzwi. Otworzył je obserwując uważnie osobę, która się do niego dobijała. W jakim był szoku gdy ujrzał tę blond czuprynę.
- Shizu - chan? - zapytał cicho. Chciał go zabić? Bo wyglądało na to, że tak. Zagryzł wargę trzymając dłoń na klamce od drzwi. - Co tu robisz? - zapytał cicho. Nie był wstanie wykrzesać z siebie więcej energii. Serce go bolało. Czyli już wrócili do nienawiści? Izaya nie miał zamiaru do tego wracać, ale.. Nic mu innego nie pozostało.

Shizuo spojrzał w dół, na Izayę. Orihara wydawał się być trochę smutny i zdezorientowany.​ Ale żył... nic sobie nie zrobił...
Shizuo nie wiedział, dlaczego tak pomyślał. Ale ważne, że wszystko było dobrze...
Blondyn zrobił krok. Przekroczył próg mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Objął Izayę i przygarnął go mocno do siebie. Oparł czoło na jego ramieniu. Nie wiedział, dlaczego to zrobił. Albo raczej wiedział. Tylko nie dopuszczał jeszcze do siebie, że jest zakochany w Izayi. Nie chciał mówić tego głośno, bo inaczej będzie musiał zaakceptować ten fakt jako prawdę. Gdy powie to głośno, klamka zapadnie. To uczucie stanie się prawdą.
Shizuo znowu poczuł, że zaraz będzie płakać.
- Jesteś taki... aghr! Ktoś cię wyganiał?! - mruknął zduszonym głosem. Był strasznie zakłopotany, a na twarzy czuł rumieńce. Miał nadzieję, że Izaya zrozumie po części, o co chodzi Shizuo. Bo... blondyn jeszcze nie umiał powiedzieć tego wszystkiego na głos. Był strasznie zakłopotany... i dawno nie czuł się tak dziwnie. Zapomniał, co to miłość. Zapomniał, co to zakochanie...

Izaya przestraszył się, ale był też zdziwiony jego zachowaniem. Nie miał pojęcia czy.. Jaki to miało sens? Jaki cel? O czym Shizuo myślał robiąc to? Izaya westchnął próbując sie uspokoić i przytulił blondyna.
- Shizu - chan? - zapytał cicho. Przecież nie będzie płakał, nie będzie.. Zamknął oczy, uspokajając się. - Miło, że wpadłeś - szepnął nieco zachrypniętym głosem. Odkaszlnął. Jego serce biło, a sam był już nieco zaróżowiony na polikach. Czuł się szczęśliwy w dziwny pokręcony sposób.
Miał go tu teraz przy sobie, całego. Przytulał go, zadowolony z tego. Tylko co dalej? Nie chciał o tym myśleć, ale.. Ale miał coś powiedzieć czy..? Lepiej chyba jakby siedział cicho. Shizuo niech się trudzi i powie co mu leży na sercu.

Shizuo tulił do siebie to drobne ciało i myślał, że mógłby tak już zawsze. Teraz czuł, jakby wszystkie jego zmartwienia powoli uciekały. Był tu, tuż przy Izayi. Wiedział, że wszystko jest w porządku. Miał go przy sobie. Powoli akceptował fakt, że Orihara stał się dla niego taki ważny. Nie próbował walczyć sam z sobą. Już nie. Miał dość ciszy, samotności...
Blondyn uspokoił oddech, wciąż rozszalały po biegu i odsunął od siebie Izayę. Spojrzał mu w oczy, jednak szybko odwrócił wzrok. Izaya miał lekko załzawione oczy i dziwne spojrzenie. Shizuo zacisnął rękę w pięść. Nie wiedział, co powiedzieć. Tyle myśli biegało po jego głowie, a teraz nagle pustka. Nic.
- N-nie musiałeś iść... nikt cię nie wyganiał... i... ech... - Blondyn przeczesał swoje blond włosy, wciąż usilnie gapiąc się w dywan. - Zmieniło się za dużo... żebyś tak po prostu sobie poszedł, zniknął! - wyrzucił z siebie. Bał się spojrzeć na Izayę, choć ten pewnie widział jego oczy... albo przynajmniej te rumieńce, jakie wkradły się na twarz Shizuo...

Uśmiechnął się lekko pod nosem. To takie urocze jak Shizuo się jąkał i nie mógł znaleźć słów. Izaya przyglądał się blondynowi z zaciekawieniem. To było dosyć niezwykłe, widzieć Shizuo w takim stanie. Izaya zaśmiał sie.
- Ale jestem. Nie zniknąłem - oznajmił śmiejąc się lekko. Wiedział, że nie o to chodzi, ale lubił go drażnić. A Shizuo cacka się z tym wszystkim. Ujął jego twarz w dłonie odwracając w swoją stronę. - Wiesz, że jesteś czerwony? - zapytał uśmiechając się mimowolnie. Patrzył mu prosto w oczy, czując to ciepło w sercu. Czuł się tak lekko i miło.
Potarł kciukiem poliki blondyna wzdychając.
- No - mruknął. - Nudziło Ci się beze mnie? - zapytał szczerząc się. No Shizuś, dawaj. Powiedz to, pomyślał. Zagryzł wargę przyglądając się mu.

Shizuo nie zdążył zareagować. Już po chwili patrzył w oczy Izayi. W te szkarłatne oczy, które teraz wydawały się jaśniejsze. I zdawały się zagadkowo błyszczeć.
-Z-zamknij się, wiem... - burknął. Chciał się odsunąć, ale z drugiej strony chciał być blisko Izayi. Irytowało go jednak strasznie, że jest w takim stanie. Czuł się tak tylko raz, ale nikt go nie widział, gdy nie mógł znaleźć słowa i się rumienił. To było takie żenujące...!
- Domyśl się, skoro jestem tu po... godzinie? Dwóch? - mruknął, uciekając spojrzeniem. Znowu. Izaya gapił się na niego tak intensywnie... - Po prostu zbyt pusto było, okej?! - zawołał totalnie zakłopotany i czerwony na twarzy. Tylko czekał na jakieś szydercze komentarze ze strony Izayi. Bo w sumie... brunet może nie wiedzieć, dlaczego on taki jest.
Wyminął Izayę i przysiadł na kanapie. Teraz dostrzegł, co on najlepszego zrobił. Przyleciał tu pod wpływem emocji. A powinien to w sobie zdusić... zwalczyć... bo to nie jest dobre... to dziwne zakochanie... a Izaya tego buziaka dał mu na pewno, żeby się podroczyć! Przecież to niemożliwe, żeby i Orihara czuł coś do niego. Niemożliwe. W końcu wiele razy mógł zginąć przez uderzenie automatem, czy coś. Niemożliwe, żeby pokochał Shizuo...
Choć... blondyna nawiedziła myśl, że Izaya się uśmiechał, gdy ogarnął już sytuację. Więc... może...?

Zaśmiał się perliście. Podrapał się po głowie po czym potarł oczy i usiadł koło Shizuo. Wiedział, że blondyn tak po prostu się do niczego nie przyzna, więc trzeba było mu trochę pomóc.
- Ne, Shizu - chan, a prawdziwy powód Twojego przyjścia to..? - zapytał uśmiechając się. Podparł polik na nadgarstku. Chciał mieć 100% pewność, że nie wymyślił sobie tego wszystkiego. Chociaż to przytulenie mówiło samo za siebie.. - Chcesz kawkę? - zapytał wstając. Zabrał swój kubek z zimną już kawą i podchodząc do biurka, odłożył nóż i powędrował do kuchni wstawić wodę na herbatę. Czuł niepewność. Jakby trochę się bał? Bo jeśli on robi to tylko, żeby go wyśmiać? Nie, to nie w stylu Shizuo. Chociaż.. Nie, bo po co miałby odstawiać tę całą szopkę z tym wszystkim? Izaya westchnął wyglądając przez okno. Szaro było..

Shizuo nic nie odpowiedział, spojrzał jedynie za brunetem, który zniknął w kuchni. Shizuo czuł, że jego policzki są naprawdę gorące. Musiał mieć naprawdę niezłego buraka... Wstał i podszedł do okna. Oparł rozgrzane czoło o chłodną szybę i odetchnął cicho. Przymknął oczy. Musiał się uspokoić... pomyśleć racjonalnie. Chociaż przez chwilę. Swoje uczucia już znał, zaakceptował fakt, że... Izaya znaczy dla niego więcej, niż kiedyś... Teraz musiał tylko dowiedzieć się, co czuje Orihara. Tylko tyle? Aż tyle. Blondyn niemal nigdy nie wiedział, co kieruje informatorem. Z jednej strony, tamten buziak mógł być, żeby się podroczyć i żeby sprawdzić, czy Shizuo jakkolwiek zareaguje, ale z drugiej... może faktycznie zmieniło się aż tyle...?
Shizuo syknął i zacisnął dłoń w pięść. Po chwili ją rozluźnił. Sam nie wiedział, kiedy jego nogi skierowały go do kuchni. Stanął na jej progu i oparł się ramieniem o futrynę. Spojrzał na Izayę.
- Co się zmieniło...? Kim teraz dla ciebie jestem...? - zapytał cicho, obserwując bruneta.

Izaya zalał dwie kawy po czym zdziwiony spojrzał na blondyna. Położył kawy na stole i usiadł, obserwując.
- Na pewno to, że nie wyzywamy się tyle - zaśmiał się lekko. Zmieniło się wiele. Właściwie to prawie wszystko. Objął kubek dłońmi. - Ne, Shizu - chan. To nie jest proste, bo nigdy nie zakochiwałem się - zaśmiał się lekko. Podrapał się po głowie. Zorientował się, że nieumyślnie już wydał całą prawdę. No trudno. Uśmiechnął się lekko patrząc na niego. Skoro już powiedział to teraz kolej Shizuo. On też najpewniej się zakochał, bo w innym przypadku nie odstawiałby takich scen. Izaya domyślał się, że Shizuo poczuł coś do niego, ale musi mieć te pewność.

Shizuo obserwował uważnie Izayę i rejestrował każde słowo, które padło z jego ust. Włącznie z tymi ostatnimi. Oczy blondyna otworzyły się szerzej. Potrzebował chwili bo... nie mógł uwierzyć... że Izaya...
...że on powiedział. Że rozwiał wszystkie wątpliwości... I to pozytywnie...
Shizuo nie mógł się nadziwić. Dlaczego? Dlaczego Izaya się w nim zakochał? Przecież tyle razy mógł ucierpieć... Chociaż... Od tamtego pamiętnego wieczoru Shizuo ani raz nie zamachnął się, żeby uderzyć Izayę. Pracował nad sobą, choć nieświadomie. Uczył się kontrolować samego siebie. Bo... jak miał uderzyć dziecko, którym Izaya przecież był? Za bardzo się przywiązał. Przyzwyczaił się za mocno. Efektem było to uczucie... ta miłość. Jak się okazało: odwzajemniona...​
Shizuo nie wiedział, co czuł. Nie był w stanie ubrać swoich myśli w słowa, a widział po Izayi, że ten oczekuje odpowiedzi. Choć chyba ją znał. Wobec tego blondyn podszedł do stołu i położył dłoń dłoni Izayi. Nachylił się i musnął jego usta swoimi. Delikatnie, jak nie on... Rozkoszował się ciepłem i miękkością warg Izayi.


5 komentarzy:

  1. Czytam twoje opowiadania już od dłuższego czasu i jestem po prostu zakochana *^* Jak można tak dobrze pisać?? Cudo, cudo i jeszcze raz cudo!! A co do rozdziału to jest taki mega uroczy <3 Najlepszy moment jak Izaya pocałował Shizuo na pożegnanie *-* Tak mi się zrobiło ich szkoda.. :c Na szczęście wszystko zaczynają sobie wyjaśniać i zapowiada się happy endzik <33 Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D Pozdrawiam i życzę miłego pisania :3
    ~ Nala

    OdpowiedzUsuń
  2. *.* Fajnie, że już wiedzą *q*

    Ne, ne~? Z jakiego DJ jest ten obrazek?

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo....to było prze, prze, prze urocze~! Wyznali sobie uczucia~! Przynajmniej Iza-Iza to zrobił, bo Shizu nic nie powiedział... Ale zrobił... A to też się liczy~! Wii~! Myślałam, że Izaya soę popłacze ; - ; Sama ryczałam przez pierwszą połowę, jak Izaya odszedł ; ~ ; Ale już jest good~! Happy End rozdziału~! Cieszmy się i czekajmy na następny rozdział~!
    Mam też pytanie, takie, jak ma Casjel: Z jakiego DJ jest obrazek~?

    Pozdrawiam obie autorki~!

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam to zrobić wczoraj, ale zasnęłam z telefonem no... ;_; w każdym razie art to strona z doujina "Ore no dakara kuu" (Gryzę, bo jesteś mój *~*)

    Nala, cieszę się, że się ujawniłaś, jednak wiedz jedno: jest nas dwie c:

    Pozdrawiam~!
    ~Ayami

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ja paczę! Kolejny krok w stronę porno!
    ... Tak, a Kise dalej tylko o jednym ;_;

    Do teraz mam ochotę turlać się ze szczęścia po dywanie i wykrzyczeć całemu światu, że przez waszego bloga powinnam dostać żółte papierki.
    Kontrolowałyście moje uczucia! Najpierw byłam przygnębiona, w końcu całe to pożegnanie wyszło wam tak tragicznie, że płakać się chciało.
    Ale potem, gdy już Shizuś przybiegł do Izayi, nie mogłam usiedzieć ze szczęścia w miejscu xD

    W każdym bądź razie czekam na następny rozdział. A jednocześnie nie chcę, żeby to opowiadanie się kończyło ;_;

    OdpowiedzUsuń