Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

sobota, 16 listopada 2013

Nienawidzę dzieci - 18


Kuźwa no, znowu wyjebało akapity. Panie Boże, co ja Ci takiego robię? Q.Q Ech... czyli skończyły się zaplanowane na blogerze posty, trzeba popisać przedmowy XD Chciałam zwrócić uwagę na jedną rzecz. Już chyba przy 16 czy 15 rozdziale stuknęła nam pewna okrągła liczba... za każdym razem mówiłam sobie: dopiszę to w przedmowie do tego rozdziału, dopiszę! i zapominałam T.T W każdym razie: mamy już ponad 10.000 wejść na bloga~! Ach, to takie piękne, zważywszy na fakt, że istnieje tylko od... marca tego roku? chyba tak. A nie chce mi się sprawdzać XD W każdym razie dziękujemy za tak liczne odwiedziny ♥ komentarzy mogłoby przybyć, ale... to chyba płonne nadzieję ^ ^" 
Rozdział jest zajebiście słodki, uwielbiam go *~* No po prostu uwielbiam ♥ I art jest cudowny, mojej ukochanej autorki ♥ Boże, jestem w niebie ♥ Miłego czytania~! 

Ayami znowu przeklina :C To takie niedobre dziecko jest.. Ale wracając - jestem padnięta i powstrzymuję się od tego by nie walnąć głową o biurko. oczy mi się same zamykają ;/ Ale na szczęście mamy piątek, a jutro [ czyli dzisiaj] sobota C: No więc, miłego czytania wam życzę kochani ;3



Spojrzał na niego dziwnie. Nie uszło mu uwadze, że zająknął się. To było.. Co najmniej nietypowe. Wzruszył ramionami i poszedł do salonu. Musiał się ubrać. Potarl poliki czując, że rumieniec zalał jego twarz. Odetchnął kilka razy po czym zdjął koszulkę. Dzisiaj sobota, więc Shizuo będzie w domu. Obaj będą w domu. I Izaya będzie musiał przestać myśleć o tym wszystkim, bo zwariuje. Przebrał się szybko, a potem poszedł wstawić wodę na kawę.

Shizuo odstawił apteczkę na jej miejsce w kuchni i westchnął ciężko. Nie miał pojęcia, co nim kierowało, że podziękował Izayi, ale... stało się. Miał jedynie nadzieję, że Orihara nie będzie się z niego wyśmiewał z tego powodu.
Minął się z brunetem w drzwiach kuchni. Shizuo poszedł do sypialni. Założył jakiś luźny T-Shirt i spodnie pod dresu. Wrócił do kuchni i zabrał się za robienie śniadania. Dziś jest sobota, obaj są w domu... to będzie dziwny dzień...
...bo Shizuo wciąż czuł dotyk palców Izayi na swoich plecach i klatce piersiowej.

Zrobił kawę i usiadł przy stole. Wciąż czuł ciepłą skórę blondyna i jego wzrok na sobie. Westchnął. Warga go już bolała. Oblizał ją po czym napił się kawy. Syknął czując, że poparzył sobie rankę na ustach. Odłożył kawę i przeczesał włosy. Musi poczekać aż ostygnie trochę..

Shizuo zajął się śniadaniem. Czuł, że atmosfera między nim, a Izayą zaczęła robić się dziwna... Nawet bardzo. Obejrzał się przez ramię, słysząc syknięcie. Izaya krzywił się trochę i odstawiał właśnie kubek na stół. Pewnie się poparzył... ech. Shizuo natomiast był strasznie głodny. Wczoraj zjadł tylko śniadanie, więc... teraz mógłby pochłonąć wszystko. Nie wiedział, jak to jest z Izayą. Blondyn skończył robić kanapki, po czym postawił talerze na stole i wziął jeszcze swoją kawę. Dziś normalny dzień, w ogóle nie czuje się dziwnie, w ogóle...
Kogo on oszukuje? Nie chciał zaakceptować tej myśli, jednak chyba... chyba się zakochał...

Spojrzał na Shizuo po czym oparł brodę na nadgarstku. Nie chciało mu się jeść jakoś specjalnie. Spojrzał na kawę po czym położył głowę na stole przymykając powieki.
- Co będziemy robić? - zapytał cicho. Nie chciał siedzieć w domu i oglądać telewizji. Chciał wyjść gdzieś. Spojrzał na niego po czym westchnął.

- Masz jakieś propozycje? - mruknął, popijając kawę. Shizuo było obojętne, czy wyjdą z domu, czy w nim zostaną. I tak jego głowę zajmowały myśli. Myśli o Izayi. Shizuo dziwił się sobie. No bo... dobra, załóżmy, że się zakochał. Ale... dlaczego właśnie teraz? Dlaczego właśnie w Izayi? Co powinien zrobić? Powiedzieć mu? Phie, niewykonalne. Musi to po prostu przemilczeć... może przejdzie.
Jadł w ciszy, czekając na odpowiedź Izayi. Pewnie zarządzi, że wyjdą z domu. Shizuo zdążył już zauważyć, że Izaya preferował spędzanie dnia na mieście.

- Na pewno nie w domu. - zaśmiał się. - Shinry dawno nie widziałem. - oznajmił prostując się. Napił się kawy po czym odetchnął. - To jak? - zapytał wstając. Przeczesał swoje włosy idąc do salonu. Musiał ubrać bluzę, bo na zewnątrz pewnie jest zimno.

- Spoko, możemy iść do Shinry – mruknął, odprowadzając Izayę wzrokiem. Westchnął, wypił do końca kawę i pozmywał. Przeszedł do sypialni, aby się przebrać. Zamyślił się. Zmienić tylko dresy na jakieś dżinsowe spodnie, czy ogólnie się przebrać? Hmmm… Nie wiedział. Stwierdził, że chyba będzie leniwy. Choć będzie dziwacznie wyglądał. Zresztą, od kiedy on się nad tym w ogóle zastanawia?

Ubrał bluzę Shizuo i buty po czym oparł się o drzwi.
- Shizu - chan! No chodź, no! - krzyknął. Co on robił tyle czasu tam? Na pewno się nie malował czy coś, no ale.. Ile można? Westchnął ciężko bawiąc się światłem w przedpokoju. Było jeszcze wcześnie, dlatego Shinra możliwe, że śpi. Chociaż.. Przyda mu się pobudka.

Shizuo przewrócił ostentacyjnie oczami, założył dżinsy, zgarnął swoje okulary oraz paczkę papierosów i wyszedł z sypialni. Wziął jeszcze tylko telefon, a okulary założył na nos. Cała ta scenka, to, jak Izaya go popędzał wydało mu się… dziwnie rodzinne. Potrząsnął głową mocno, zabrał klucze i spojrzał na Oriharę, który z uśmiechem dziecka bawił się światłem w przedpokoju. Pokręcił głową z politowaniem.
- To chodź już a nie się bawisz – mruknął, ale jakby z uśmieszkiem.

Spojrzał na niego po czym wyszedł na zewnątrz.
- Nie bawiłbym się, gdybyś się pospieszył. - oznajmił skacząc ze schodów co trzy schodki. Cieszył się, że wychodzi na zewnątrz i to jeszcze z Shizuo. W końcu to nie pierwszy raz, ale każdy się liczy. Uśmiechnął się wychodząc z bloku po czym rozejrzał się i ruszył w stronę mieszkania Shinry. - Shizu - chan, jak będziesz tak wolno szedł to za miesiąc dojdziemy. - rzucił, patrząc na niego przez ramię.

- Idę normalnie, nie rozumiem o co ci chodzi – burknął, zapalając papierosa i obserwując, jak Izaya tanecznym krokiem zmierza do mieszkania Shinry. Brunet znowu był w jego bluzie, śmiał się wesoło i kręcił wokół własnej osi. Shizuo uśmiechnął się kącikiem ust. Stanowili swoje zupełne przeciwieństwa, jednak… Shizuo niechętnie, ale przyznawał, że nawet lubił obserwować Izayę takiego. Z szerokim uśmiechem i w ogóle. Bo wydawał się być wtedy taki pogodny, a to był… dość miły widok.
Westchnął ciężko i ruszył za Izayą. Naprawdę jego myśli go zadziwiały…

Wzruszył ramionami po czym poczekał chwilę aż Shiuzo go dogoni i ruszył z nim ramię w ramię.- Shinra będzie znowu paplał o tym. - mruknął pokazując nadgarstek. Będzie paplał o tym, że co on sobie myśli, jaka jest tego przyczyna i tak dalej.. Izaya westchnął. Pewnie i tak niczego nie powie, więc najlepiej jakby Shinra już na starcie odpuścił.

Shizuo zaciągnął się papierosem i spojrzał na nadgarstek Izayi. Brunet zdjął już bandaże. Shizuo mógł teraz zobaczyć wszystkie nacięcia. Wzdrygnął się niezauważalnie.
- Sam sobie nagrabiłeś... - burknął. Po minie Izayi wywnioskował, że nic nie powie Shinrze. Nie wiedział, czy to dobrze, czy to źle...

Zaśmiał się lekko.
- No niestety. - oznajmił naciągając rękawy na dłonie. Zawiał silniejszy wiatr przez co Izaya objął się ramionami. Niedługo potem dotarli do mieszkania Shinry. Izaya zaczął bawić się dzwonkiem do drzwi, pociągając co jakiś czas, nosem. Po 10 minutach dzwonienia nadal nikt nie otworzył.. Izayi się znudziło dzwonienie, więc zaczął pukać.
- Nie ma ich. - westchnął obracając się przodem do blondyna. - To co robimy? - spytał przekrzywiając lekko głowę.

- Idziemy stąd? - zapytał retorycznie i skierował się w stronę wyjścia z bloku Shinry. Możliwe, że ich nie było albo zwyczajnie spali... w końcu dziś sobota. W normalnych warunkach też spałby tak długo...
Wyszedł z bloku i rozejrzał się wokół siebie. Zapalił kolejnego papierosa i jakoś tak machinalnie skierował się w stronę parku. Skoro już wyszli z domu to nie będą po chwili do niego wracać! Izaya był chyba zadowolony z tego faktu, bo wesoło dreptał obok.

Rozglądał się obserwując ludzi. W sumie ciekawszym było bu patrzenie na Shizuo, ale domyśliłby się, że coś jest nie tak. Chciał zagryźć wargę, ale przypomniało mu się, że przecież miał tam rankę. Westchnął wkładając dłonie do kieszeni bluzy. Złote i brązowe liście opadały na ścieżkę, ławki, trawę tworząc jesienny dywan. Izaya uśmiechnął się.
- Ładnie, nie, Shizu - chan? - zapytał patrząc na niego.

Shizuo westchnął cicho, poza dymem papierosowym dopuszczając do siebie także i zapach jesieni. Liście szeleściły mu pod butami, wirowały wokół. Nadawały nieco jeszcze opustoszałym ulicom jesienny klimat.
- Masz rację... - mruknął. Sam się sobie dziwił, ale... naprawdę było ładnie. Czerwone i pomarańczowe liście fruwały w powietrzu. Ładnie to wyglądało... jesień potrafiła być naprawdę ładną porą roku.
Dotarli do parku. Shizuo machinalnie zwolnił kroku i powolnie spacerował alejką.

Usiadł na jednej z ławek i wpatrywał się w spadające liście.
- Ne Shizu - chan? To chyba lepsze niż ganianie się po mieście, co? - zapytał obserwując go. - Nie karm raczka, bo jak trafisz do szpitala to nudno mi będzie. - mruknął mrużąc oczy. Shizuo miał taki głupi nawyk palenia. Przecież to było ohydne.. Zatruwanie organizmu dymem, który nas powoli po kawałku zabija. Izaya rozejrzał się w okół. Było tak kolorowo, że on że swoimi czarnymi rurkami się wyróżniał. Chociaż duża, zielona bluza Shiuzo dodawała mu koloru.

Shizuo westchnął, wypuszczając dym z ust. Patrzył na szarą chmurę, aż nie odgonił jej lekki, jesienny wiatr. Liście zawirowały w powietrzu.
- Od czegoś trzeba umrzeć, a do śmierci mi nie spieszno. Jeszcze długo będziemy się ganiać - rzekł, patrząc się w niebo. Liście szumiały na wietrze i wirowały wokół nich. Jeden, czerwony listek kręcił się chwilę w przestrzeni między nimi, aż w końcu wplątał się w czarne włosy Izayi. Shizuo westchnął niemal niedosłyszalnie i wyjął liść spomiędzy ciemnych kosmyków. Zaciągnął się dymem i wrócił do obserwowania szarej chmury. Zaraz zniknęła. Jak wszystko...

- Shizu - chan, słyszę od Ciebie ten tekst już chyba setny raz. - westchnął. Mógł przewidzieć, że tak powie. Chociaż kto go tam wie. Spojrzał na Shizuo, który zdjął mu liść po czym uśmiechnął się i odwrócił wzrok. - Będziesz tak stał? - zapytał wzdychając. Nie lubił jak ktoś patrzył na niego z góry. Zwykle to on tak patrzył.

Shizuo przewrócił oczami.
- Czyżby jakiś kompleks? - zakpił, wciąż patrząc na Izayę z góry. Po chwili jednak stwierdził, że... jakoś nie jest w stanie dłużej robić Izayi na złość. Usiadł na ławce obok niego i wyciągnął nogi przed siebie. Westchnął i spokojnie dokończył palić papierosa. Nie zaczął kolejnego - zamiast tego oparł kark o ławkę. Odetchnął mocno świeżym powietrzem. Chmury leniwie przewijały się po niebie. Izaya siedział obok niego. Nie widział, co robił. Shizuo gapił się w niebo. Całkiem przyjemny był dziś dzień... wiatr lekko kołysał jego włosami.

- Sam masz kompleks. - parsknął. Zaśmiał się pod nosem gdy Shizuo mimo wszystko usiadł. Izaya pochylił się do przodu gdy wpadł na pomysł. Uśmiechnął się nieco wrednie spoglądając na Shizuo po czym wziął pełne garści liści i rzucił na blondyna, odsuwając się od niego. - Ne, Shizu - chan, nabrałeś kolorów. - zaśmiał się obserwując uważnie jego reakcje.

Shizuo gapił się w niebo, gdy nagle coś w niego poleciało. Zmarszczył brwi i spojrzał na roześmianego Izayę. Dotknął swojej głowy. We włosach i na ubraniu miał liście...
- IZAAAAAYAAAAA!!!! - wydarł się i zerwał z ławki. Schował okulary do kieszeni bluzy i złapał wielką garść liści. Rzucił nimi w roześmianego Oriharę.
Już po chwili liście fruwały wszędzie. Dosłownie wszędzie.

Śmiał się rzucając kolorowymi liśćmi w Shizuo.
- Oya, oya.. - westchnął odsuwając się na bezpieczną odległość. - Brzuch mnie boli. - zaśmiał się, obejmując brzuch. Cofnął się do tylu po czym spojrzał na Shizuo. To wydawało mu się być takie zabawne. Taka miła odmiana wcześniejszych ciągłych bójek.

Rzucali się tymi liśćmi i rzucali, a przechodzący obok ludzie patrzyli na nich dziwnym wzrokiem. Dziwili się, że Izaya i Shizuo mogą się tak zachowywać. Jak przyjaciele. Swobodnie i radośnie rzucać się liśćmi. Jak małe dzieci.
Shizuo prychnął głośno i zaczął otrzepywać głowę z liści. Wyplątał kawałki ze swoich włosów i spojrzał na Izayę, który z radosnym uśmiechem trzymał się za brzuch. Miły to był widok.
- Sam zacząłeś! - zawołał, strzepując kolejne liście z ramion.

- No wiem. - odparł prostując się. Uśmiechnął się asymetrycznie po czym spojrzał na Shiuzo. - Zabawnie było. - oznajmił strzepując z siebie wszystkie liście. Ludzie pewnie pomyśleli, że on i blondyn wzięli jakieś narkotyki. Izaya odetchnął po czym przeciągnął się. Pewnie nie ma jeszcze południa.. - Ne, Shizu - chan? - zapytał podchodząc do niego. - Idziemy na sushi?

- Zaraz pójdziemy, dopiero co jadłeś śniadanie! - zawołał blondyn, wyciągając liście z kaptura bluzy, którą miał na sobie. We włosy Izayi znów wplątał się liść, którego ten nie mógł wyjąć. Shizuo pokręcił głową z politowaniem i wyplątał liść. Znowu. Poczuł się przy tym dziwnie, ale cóż... Parsknął cichym śmiechem. Ruszył w drogę do Rosyjskiego Sushi, a Izaya dreptał obok niego z uśmiechem. Poszli okrężną drogą. Gdy stanęli przed drzwiami baru, było już południe.

Zaśmiał się po czym kolejny raz czuł się nieco zakłopotany gdy Shizuo zaczął robić coś w jego włosach.
- No to co, że już jadłem? - zapytał patrząc na niego. Włożył dłonie do kieszeni, uśmiechając się lekko. Podobało mu się to wszystko. Przyjemnie się wygłupiało. I pomyśleć, że kiedyś to się skończy.. Westchnął i nawet nie zauważył kiedy znaleźli się w barze. - Ne, Shizu - chan, chodź tam. - mruknął idąc w stronę stolika w kącie sali. Usiadł po turecku na poduszce z lekkim uśmiechem.

Shizuo uśmiechnął się niezauważalnie do siebie. Dawno się nie wygłupiał. Kiedy ostatni raz mógł pozwolić sobie na chwilę zapomnienia? Trochę luzu? Nie pamiętał, kiedy ostatnio zachowywał się tak beztrosko, niemal jak dziecko. Podobało mu się to. Miał jednak świadomość, że to może się skończyć w każdej chwili...
Skinął głową i poszedł za Izayą. Usiadł na krześle, jednak w przeciwieństwie do Orihary - w normalny sposób. Na nosie znowu miał okulary. Podpierał policzek na dłoni i patrzył w bliżej nieokreślony sposób. Po chwili przy ich stoliku zjawił się Rosjanin, którego nie było przy wejściu.
- Izaya -kun, Shizuo - kun, znowu razem? - zapytał ze swoim akcentem.

Uśmiechnął się pod nosem.
- Jak widać. - oznajmił przyglądając się Rosjanowi. - Zamawiam ootoro, Simon. - powiedział przenosząc wzrok na Shizuo. "Znowu razem" brzmiało nawet fajnie i ciekawie. Znowu razem.. Razem.. Chciałby, ale mógł tylko myśleć o tym. Westchnął cicho po czym oparł polik o nadgarstek.

- Daj cokolwiek, byleby dobre - mruknął Shizuo, zerkając na Rosjanina. Westchnął cicho, gdy ten się oddalił. Przechwycił spojrzenie Izayi. Przytrzymał je trochę przy sobie, dopóki Orihara nie oparł policzka na nadgarstku. Westchnął i poprawił okulary, po czym oparł się plecami o krzesełko. Czuł pod koszulką bandaże, które rano zawiązał mu Orihara. Przypomniał sobie, jak niesamowicie miękkie są opuszki Izayi i jak kontrastowały z jego ciepłą skórą, przyprawiając go o dreszcze...
Potrząsnął głową. To nie pora na to... w ogóle nie powinien tak myśleć.

- O czym tak usilnie nie starasz się myśleć? - zachichotał patrząc na niego. Shizuo wydawał się być jakiś dziwny.. Wyprostował się i usiadł normalnie, bo nogi go zaczęły boleć. Przyjrzał mu się uważnie, ale przez okulary nie mógł dostrzec jego wyrazu twarzy. - Shizu - chan, zdejmij okulary. - mruknął. Wolał jak Shizuo je zdejmował. Bo to tak jakby nosił je w domu. Bezsensu.

Z zamyślenia wyrwał go głos Izayi. Spojrzał na bruneta zza ciemnych szkieł. Prychnął cicho.
- Nie zdejmę - mruknął jedynie, odwracając głowę w bok. Był trochę zakłopotany... Potrzebował chwili, żeby się uspokoić. Walczył z rumieńcem... Dziwne to było, bo jeszcze nigdy nie czuł się tak zakłopotany. Z opresji wybawił go Simon, przynosząc ich zamówienia. Odetchnął cicho.

Zanim zabrał się za jedzenie, wstał i zdjął Shizuo okulary nim zdążył się zorientować. Usiadł z uśmiechem na krześle i założył okulary na głowę, zaczynając jeść. - Smacznego, Shizu - chan. - oznajmił patrząc na niego. Nie starał się być złośliwy, ale.. To jakoś samo szło. Nie odda mu tych okularów za nic, bo chcę go widzieć.

Shizuo prychnął cicho i spojrzał nieprzychylnie na Izayę. Brunet chyba upodobał sobie zabieranie mu okularów. Shizuo nie rozumiał... dlaczego? Po co Izayi widzieć jego oczy? Shizuo przywykł do chowania się przed ludźmi i jakoś nie widział potrzeby, żeby pokazywać się innym.
- Smacznego. Irytujesz mnie zabierając mi moje okulary... - mruknął, zabierając się za jedzenie. Spiorunował Izayę spojrzeniem, choć... nie wyszło mu to tak strasznie, jak kiedyś.

- Powinieneś się do tego przyzwyczaić. - zaśmiał się lekko. Przyjrzał mu się uważnie. Shizuo jakoś.. Złagodniał? Był w każdym razie mniej straszniejszy niż zwykle. I mniej wkurzony. I mniej nerwowy. W ogóle jakiś taki.. Inny. To najlepsze określenie tego wszystkiego.
Shizuo westchnął teatralnie i przewrócił oczami.

- Irytujące... - mruknął, nie patrząc już na Izayę i zabierając się za jedzenie. Orihara nucił coś pod nosem. Już bardziej przypominał starego siebie. Shizuo niemal nie myślał o cięciach na nadgarstkach bruneta. Ogólnie Izaya nie siedział już taki przerażająco blady i smutny. I Shizuo nie zamartwiał się, że zobaczy zakrwawioną podłogę w łazience...

Prychnął tylko i zabrał się za jedzenie. Ootoro smakowało jak zawsze dobrze. Czuł, że wraca do siebie i już niedługo wszystko wróci do swojego stanu rzeczy. W sumie nie za bardzo czuł się z tym dobrze, bo chciał zostawić wszystko tak jak było. Tak było dobrze i wolał, żeby tą rutyna została rutyną, a nie wspomnieniem. Podparł polik na nadgarstku. I tak wiedział że to minie. Nie powie Shizuo o uczuciach, a tym bardziej o tym, że podoba mu się to wszystko. Takie wspólne życie..

Shizuo westchnął cicho. Simon dał mu jakieś sushi. Smakowało jak zawsze dobrze. Shizuo zerkał na Izayę. Może odruchowo? Nie wiedział, ale... Przyzwyczaił się do tego. Przywykł, że razem z Izayą spędza czas, je wspólne posiłki... To wszystko kiedyś się skończy. Właściwie to za niedługo, jednak... to było jakieś takie... dziwne. Nawet bardzo. Dziwna jest ta myśl, że Izaya niedługo wróci do domu...
Shizuo pokręcił głową do samego siebie. O było dziwne, że tak bardzo zmienił się w tak krótko... Ech... Dziwne są te jego myśli...

- Shizu - chan? - zapytał patrząc na pusty talerz. - Cieszysz się, że niedługo będziesz miał wolne mieszkanie? - spytał nakładając okulary na nos. Szczerze to nie wiedział dlaczego o to zapytał. Ale skoro już.. To chciał znać odpowiedź. Chciał wiedzieć jakie jest zdanie Shizuo ten temat. Splótł dłonie po czym oparł na nich brodę wpatrując się w blondyna. - Ciemno w nich jest. - zaśmiał się lekko. - Nie wiem jak Ty coś widzisz. - oznajmił rozbawiony jakby zmieniając temat.

Shizuo zamarł z ręką w połowie dłoni do ust, gdy usłyszał pytanie Izayi. Zastanowił się, jak odpowiedzieć. Co odpowiedzieć? Sam nie wiedział, czy go to cieszyło. Na pewno czuł się dziwnie. Ale dziwnie w pozytywnym, czy w negatywnym sensie? Nie miał pojęcia. W ogóle. Wbił wzrok w swój talerz, myśląc nad odpowiedzią. Myślał i myślał, a w pewnym momencie Izaya jakby zmienił temat. To już było w ogóle niepodobne do Orihary. Shizuo jednak postanowił chwycić się tej deski ratunku.
- Normalnie, przywykłem już do nich. Nie są takie ciemne... - mruknął, posyłając Izayi rozbawione spojrzenie. Zabawnie wyglądał w nieco za dużych i tak śmiesznie niepasujących do niego okularach.

Zaśmiał się tylko. Czyli nie chciał przyznać, że będzie w siódmym niebie. Westchnął niezauważalnie.
- Gdzie idziemy? - zapytał stukając w stolik. - Bo w sumie mamy pół dnia jeszcze. - odparł rozglądając się po lokalu. Nie wiedział co jeszcze mogliby zrobić, ale wolał nie myśleć o tym wszystkim. Wolał cieszyć się póki co, niż martwić na zapas.

- Gdzieś na pewno - odparł tylko Shizuo i, nim Izaya zdążył zauważyć, odebrał swoje okulary. Wsadził ręce w kieszenie spodni. Porozmawiali chwilę z Simonem, po czym ruszyli w bliżej nieokreślonym kierunku. Spędzili cały dzień poza domem. Szli w bliżej nieokreślonym kierunku. Łazili po mieście, minęli się z Celty. Na trochę dłużej zatrzymali się nawet na placu zabaw, który upodobał sobie Izaya, gdy był jeszcze w trzyletniej formie. Shizuo poczuł dziwne ciepło na wspomnienie Orihary, który skakał z daszku. Choć blondyn był wtedy przerażony, dziś dziwnie uśmiechał się na to wspomnienie. Minęli też ławkę przy fontannie, z której porwali Izayę... Zastanawiające, ile się zdążyło wydarzyć... Ech...
Shizuo nie lubił siebie, gdy robił się tak sentymentalny. Dziwne się wtedy czuł. Szli przez park w kierunku mieszkania Shizuo, gdy słońce już niemal schowało się za horyzontem. Oczywiście, przez cały dzień byli dla siebie dość złośliwi i uszczypliwi, ale... nie było to takie, jak kiedyś. Nie było w tym jej nutki nienawiści.
Zjedli, umyli się. Shizuo znowu próbował wygonić Izayę z łóżka, ale bezskutecznie. Ostatecznie się poddał i po chwili zasnął. Ponownie, nieświadomy tego, co robi, objął Izayę ramieniem i westchnął cicho, a jego oddech połaskotał bruneta po karku.

4 komentarze:

  1. Aww * ~ * Mam wiadomość dla Izayi i Shizuo - Kiedy przyznacie się sobie nawzajem, że się w sobie zakochaliście?! Czekam na odpowiedź C: Zgodzę się z Aya-chan, że ten rodział był słodki * - * A co do artu: Aw, aw, aw * w * Czy mogłabym wiedzieć, jak nazywa się autorka tegoż arta~? Jeśli tak, to proszę o odpowiedź C: Co mogę napisać jeszcze do rozdziału? Zajebiście słodki i uroczy, jak cud, miód i maliny C: O wiem~! Jak drożdżówka z masą lukru * ^ * To wspaniale, że macie już ponad 10.000 wejść na bloga C: Oby tak dalej~!

    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział,
    Kimi~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorką arta jest niejaka Inumong, która tworzy przy okazji zajebiste doujiny *-* Szczególnie polecam "Ore no dakara kuu". Na centrum mangi spokojnie znajdziesz :3

      ~ Ayami

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo, Aya-chan C:

      Usuń
  2. Właśnie już miałam otwierać książki i wkuwać, gdy stwierdziłam, że jeszcze sprawdzę bloggera. I co? Nowy rozdział ♥
    Dałyście mi idealny powód, żeby się nie uczyć. Tak trzymać XD
    No, a teraz lecę czytać *-*

    Nie było seksów. Kiedy ja się tego doczekam?! D:
    Ogólnie rozdział w cholerę słodki, a szczególnie ta bójka na liście <3
    Nie spodziewałam się, że Shizuo będzie do tego stopnia łagodny, no ale co ta gejowska miłość robi z ludźmi... XDD
    Jak zwykle, nie mogę doczekać się następnego ♥

    OdpowiedzUsuń