Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

sobota, 23 listopada 2013

Nienawidzę dzieci - 20

Mwah. Kochani czytelnicy, oto 20 - ostatni rozdział tego opowiadania :3 Jednakże nie smućcie się bowiem będzie coś jeszcze. Właściwie parę cośków c: a żeby nie zdradzać nie powiem nic więcej xD ten rozdział jest strasznie uroczy i ogólnie ma sobie miłość i tak dalej : D miłego czytania życzę~!

Tak, przygoda z ewoluującym Izayą powoli dobiega końca, jednakże! nie lękajcie się, albowiem koniec nastąpi powoli! Czyli Ayami ma fazy. No ale no... no! Rozdział jest uroczy :3 Owwwww, milości i te sprawy ♥ Nie Kise, (jeszcze) nie seksy :3 Co do kolejnych naszych planów... musicie po prostu regularnie do nas zaglądać :3 No. Nie przynudzam, bo trochę mi się w sumie spieszy. Ach ten niemiecki... no cóż... Miłego czytania~! 


Izaya obserwował blondyna, który jakby był oszołomiony tym co Orihara powiedział. Czyli on nie miał pojęcia..? Patrzył jak ten podchodzi do niego. Czuł ciepło bijące z dłoni blondyna. Obserwował jego przybliżającą się twarz, a potem poczuł ciepłe i zarazem słodkie usta blondyna na swoich. Przymknął oczy odwzajemniając pocałunek. Podobało mu się to. Serce waliło mu w piersi jak szalone. Nie chciał tego przerywać, ale wiedział że będzie trzeba. W końcu trzeba porozmawiać trochę o tym wszystkim..
Czy Izaya chciał być z Shizuo? Czy Heiwajimą chce być z Oriharą? Czy oboje są na to gotowi? Izaya uśmiechnął się. Był i chciał. Zakochał się i nie chciał tego dławić w sobie.

Shizuo przymknął oczy, czując poruszające się wargi Izayi. Nie chciał się odsuwać od Orihary. Te przyjemnie miękkie usta, które tak ochoczo oddawały jego pocałunki. Ciepłe ciało i dłoń pod jego dłonią. Czuł, że mógłby tak już zawsze. Rozchylił oczy i zerknął na Izayę, który skupiał się tylko na tym pocałunku. Miał lekko zarumienione policzki.
Shizuo w końcu odsunął się na niewielką odległość. Przyjrzał się twarzy Izayi. Po chwili ich oczy się spotkały. Szkarłatne tęczówki Izayi błyszczały odrobinę. Jakieś takie... szczęśliwe...? Shizuo nie wiedział. Wciąż pochylał się nad stołem i trzymał dłoń Izayi. Nie potrafił się odsunąć...

Spojrzał na niego gdy się od siebie oderwali. Shizuo miał takie nienaturalnie migocące oczy. Uśmiechnął się lekko.
- I jak to jest Shizu - chan, całować swojego największego wroga? - zaśmiał się lekko. Czuł tak ogromne szczęście i ulgę.. Odetchnął przyglądając się blondynowi. Nie czuł zażenowania czy wstydu. Raczej radość. Splótł dłoń z dłonią blondyna, nadal uśmiechając się wesoło. To była wyjątkowa i niezwykła chwila.

- Największego wroga? A mam takiego? - Shizuo zaśmiał się cicho. Uśmiechnął się delikatnie, niemal niezauważalnie. Był szczęśliwy. Czuł się lekko i cudownie. Splótł bardziej ich palce. Drugą dłonią odgarnął zbłąkany kosmyk włosów z twarzy Izayi. Teraz mógł podziwiać w całości jego twarz. Bo Izaya miał naprawdę ciekawe oblicze. Nieduże, szkarłatne oczy, teraz zagadkowo błyszczące. Trochę zadarty nosek, rumieńce na policzkach. Grzywka opadająca na normalnych rozmiarów czoło. No i te usta. Te miękkie, ciepłe usta, które miały taki cudowny kształt...
Shizuo zapragnął poczuć je jeszcze raz. Ponownie nachylił się nad Izayą i połączył ich usta. Podobało mu się to. Pozwolił sobie na trochę więcej: przesunął językiem po dolnej wardze Izayi, niemo pytając o pozwolenie na dostęp. Wargi Izayi były niesamowite... i takie niewinne... W końcu, jak Shizuo się domyślał... Był pierwszym, który miał szansę na takie obcowanie z ustami Izayi.

- Nie wiem - wzruszył ramionami. Przyjrzał się blondynowi. Te rozczochrane włosy, ładnie zarysowana szczęka, brązowe oczy patrzące prosto w jego. Takie wesołe. Przymknął oczy wolną dłoń układając na szyi Shizuo. Uśmiechnął się uchylając wargi by Heiwajima mógł działać. Już to polubił. Jego miękkie usta na jego, łączące się w pocałunku miłości. Przyciągnął Shizuo do siebie uśmiechając się. Chciał trwać w tym pocałunku jeszcze długo, długo. Poza tym mają całą niedzielę dla siebie.

Shizuo wplątał palce we włosy Izayi i przycisnął go jeszcze mocniej do siebie, nie pozwalając mu się odsunąć. Wsunął język pomiędzy wargi Orihary i zaczął badać wnętrze jego ust. Było mu tak dobrze, a Izaya też chyba nie zamierzał się odsuwać, gdyż Shizuo czuł rękę oplatającą się na jego szyi. Uśmiechnął się pod nosem, nie przerywając pocałunku. Całkowicie zdominował pocałunek, powoli się w tym zatracając. Świat przestał istnieć, a czas stanął w miejscu. Liczyła się tylko ta chwila, tylko ten moment. Tylko usta Izayi, które biernie ulegały tym Shizuo. Blondyn zapomniał o wszystkim, co go otaczało. Przyciągnął do siebie Izayę jeszcze bardziej, podnosząc go z krzesła. Objął go mocno w pasie. Nie chciał się odsuwać... Pomyślał sobie, że chciałaby czuć Izayę tak blisko siebie już zawsze. To byłoby piękne...

Izaya oddał się mu, czując, że raczej nie wygra z Shizuo. Gdy blondyn go do siebie przysunął i to dosyć mocno, zaczęło brakować mu powietrza. Złapał Shizuo za ramiona, zaciskając na nich dłonie. Odsunął się od niego co było niebywale trudne.
- Sh.. Shizu - chan - mruknął patrząc mu prosto w oczy. - Udusisz mnie - zaśmiał się lekko. Ujął jego twarz w dłonie po czym pocałował w czoło i odetchnął. - Kawa wystygnie - szepnął mu na ucho, owiewając jego szyję ciepłym powietrzem. Zachichotał pod nosem.

- A co mnie kawa obchodzi - burknął zarumieniony. Izaya właśnie szeptał mu do ucha, a ciepłym oddechem drażnił jego odsłoniętą szyję. I jak w takiej sytuacji ma się skupić na czymś tak... prozaicznym, jak zwykła kawa?! Posłusznie jednak wypuścił Izayę i usiadł na krześle. Objął kubek dłońmi i pociągnął łyka. Czuł, że miał lekkie rumieńce na policzkach, no ale no... To wszystko było takie wyjątkowe! Shizuo nigdy, nawet w najśmielszych marzeniach nie oczekiwałby, że Izaya odwzajemni jego uczucie. Zanim tu przyszedł, wydawało mu się to abstrakcyjne, niemożliwe. A teraz co? Czuje się zupełnie normalnie z myślą, że Izaya go kocha. Tak po prostu. Jakby Izaya nigdy nie był jego największym i śmiertelnym wrogiem.
Shizuo odetchnął. To już przeszłość. Teraz oni nie są wrogami. Wręcz przeciwnie, znaczą dla siebie więcej, niż nawet przyjaciele. Są dla siebie wszystkim. I to się zmieniło... czy to dobrze, czy to źle?
Shizuo pomyślał sobie, że dlaczego miałoby być złe? Skoro się kochają, to dobrze. Bo miłość nie wybiera, ale jest szczera. Więc... miłość nie może być zła.
Pokręcił głową do samego siebie. Cóż za myśli...

Oparł polik na nadgarstku przyglądając się blondynowi. Tak słodko wyglądał jak był cały czerwony z zawstydzenia. Izaya westchnął mieszając kawę, która była już tylko ciepła.
- Nie myśl tyle Shizu - chan, bo Ci się coś przegrzeje - oznajmił. To, że oboje się kochają nie znaczy, że zrezygnuje z dogryzania mu! Co to to nie. Napił się kawy. Spojrzał za okno. Nie było aż tak pochmurnie jak przypuszczał, ale też nie tak pogodnie. Mimo to, to dobry dzień. Uśmiechnął się do siebie i przeniósł wzrok na Shizuo. - Co dziś robimy? - zapytał cicho.

- Sugerujesz mi coś? - warknął nieprzychylnie, piorunując Izayę spojrzeniem. Fakt faktem, są w sobie zakochani i w ogóle, ale złośliwości chyba już na zawsze będą im towarzyszyć! Nie ma innej opcji, bo mimo wszystko, mają różne charaktery. Shizuo oczami wyobraźni już widział te wszystkie docinki słowne, lekkie sprzeczki oraz nocne przytulaski na zgodę. O ile zamieszkają razem.
- Rety, cokolwiek... - mruknął. Shizuo już przywykł, że Izaya siedzi i nagle ma jakiś pomysł. I zarządza wyjście z domu, czy coś Blondynowi to nie przeszkadzało, bo jemu było to zupełnie obojętne. Tak jak teraz: jak dla niego Izaya mógłby nawet turlać się po dywanie w salonie.

- Nie, skąd - oznajmił śmiejąc się. Niczego nie sugerował. Prócz tego, że głowa Shizuo mogłaby wybuchnąć.. czy coś. Uśmiechnął się pod nosem po czym odstawił kubek do zlewu. Oparł się o blat. - Cokolwiek, tak? - zapytał uśmiechając się asymetrycznie. Za zimno jest by wychodzić z domu, więc porobią coś w domu. Miał zbyt wybujałą wyobraźnię by zrobić to co teraz pojawiło mu się w głowie. Odetchnął po czym wyjął z szafki jabłko.

Shizuo prychnął cicho i dokończył kawę. Zakręcił nim za ucho po stole.
- Tak, cokolwiek, w końcu zawsze decydujesz, co robimy - przypomniał blondyn i odchylił się na krześle. Huśtał się chwilę na tylnych nogach mebla, po czym usiadł normalnie i spojrzał za okno. Nie zabrał z domu bluzy, zbyt szybko wybiegł, a miał tylko krótki rękaw... A widział wiatr targający gałęziami liśćmi. Więc osobiście wolałby zostać w domu. Jeśli Izayę pogrzeje i stwierdzi, że wychodzą, to blondyn natychmiastowo i osobiście wybije mu to z głowy!
Shizuo przeciągnął się na krześle, po czym odstawił kubek do zlewu. Spojrzał na Oriharę pytająco.

Zaśmiał się lekko. Obserwował Shizuo zagryzając wargę. Zachowywał się jak dziecko. A niby to Izaya nim był. Brunet złapał Shizuo za dłoń i poprowadził do salonu. Posadził Shizuo na kanapie po czym przestawił kilka pionków na planszy i chwilę potem już siedział okrakiem na kolanach blondyna.
- Trzeba zrobić coś produktywnego - wzruszył ramionami. Uśmiechnął się oplatając ramionami jego szyję. - Jak tam Ci dzień mija, Shizu - chan? - zapytał patrząc mu prosto w oczy. Czuł się lekko tak jakby wszystkie problemy zniknęły. Bo zniknęły. Nie musi martwić się o to czy Shizuo myśli tak, a nie inaczej i nie musi martwić się o to czy Shizuo spotyka się nadal z tą kobietą. Chociaż... nadal go to zastanawiało. Chociaż.. skoro blondyn preferuje mężczyzn to...? To to nie mogła być kobieta. A skoro to było dawno, to musiał zakochać się w jakimś chłopaku jeszcze w liceum. Ciekawe kto to był...

Shizuo zdziwił się, gdy Izaya pociągnął go do salonu, na kanapę. Już po chwili Orihara siedział okrakiem na kolanach blondyna. Patrzyli sobie w oczy.
- Dziwnie, wiesz? Najpierw ktoś się ode mnie wyniósł, potem nie mogłem znaleźć sobie miejsca w domu, aż w końcu wylądowałem u owego ktosia w mieszkaniu. - Shizuo podjął tę grę, oplatając Izayę ramionami w pasie. Nie odrywał spojrzenia od jego oczu. Błyszczały lekko, a sam brunet cały czas się uśmiechał. - A twój dzień jak? - pozwolił sobie zapytać. Jeśli podejmujemy grę, to do końca!
Shizuo dłońmi przesunął po bokach Izayi, cały czas obejmując go ściśle. Wydawało się, że wszystko jest dobrze. Blondyn nie martwił się teraz o nic. W dodatku, gdy byli jeszcze w kuchni, ukradkiem zerknął na nadgarstki Izayi. Nie dostrzegł na nich nic nowego.

Zaśmiał się lekko. No dobra, Shizuś załapał o co chodzi.
- Niecodziennie. Najpierw wyniosłem się od kogoś z mieszkania sądząc, że tak będzie lepiej, a potem wróciłem do siebie. Strasznie mi się nudziło, aż w końcu ten ktoś do mnie przyszedł i jakoś tak mi się humor polepszył - oznajmił. Uśmiechnął się asymetrycznie. - Dowiedziałem się też kilku ciekawych rzeczy - powiedział cicho. Patrzył mu prosto w oczy przytulając go. Czuł dłonie Shizuo w pasie. Przysunął się do niego, kładąc czoło na jego ramieniu, tuż przy szyi.

- Ciekawych rzeczy, powiadasz? Jakież to ciekawe rzeczy? - dopytał Shizuo, uśmiechając się kącikiem ust. Obejmował pewnie Izayę, który oddechem delikatnie owiewał skórę Shizuo. Przyjemny ciężar jego głowy spoczywał w zagłębieniu szyi blondyna. Droczyli się ze sobą. Udawali głupich i nic niewiedzących, żeby ta konwersacja miała sens. Shizuo to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - ciekawie było poznać punkt widzenia Izayi. To było takie typowe dla nich, że nie potrafili rozmawiać jak "normalni" ludzie... Ale blondyn nie miał nic przeciwko. Słuchał Izayi z uwagą i zainteresowaniem​. Czekał na odpowiedź, powoli badając boki bruneta swoimi dłońmi.

Uśmiechnął się przekręcając głowę tak by nosem wtulić się w niego.
- Takie, że ten ktoś się we mnie zakochał - szepnął mu do ucha. - Tak słodko wygląda jak się robi czerwony - oznajmił cicho. Jakoś.. Lepiej mu się mówiło w ten sposób aniżeli miał powiedzieć mu prosto w twarz. - No i.. Uratował mnie. Choć sam o tym nie wie - powiedział przymykając oczy. Pamiętał tamten zaułek, czterech kolesi.. Kije baseballowe i siniak, który został na jego ramieniu. Chociaż teraz już chyba go nie ma. Odetchnął po kryjomu wdychając jego zapach. Od wpływem dotyku blondyna powoli usypiał. Poprzedniej nocy nie wyspał się jakoś specjalnie.

Shizuo zarumienił się nieznacznie, słysząc swego rodzaju komplement ze strony Izayi. Burknął pod nosem, że to nieprawda, jednak było to na tyle niewyraźne, że Izaya nie miał prawa zrozumieć. Blondyn przeniósł dłonie na plecy Izayi i zaczął je powolnie głaskać, tuląc do siebie to drobne ciało bardziej.
- Uratował? - zdziwił się blondyn. Grał w tym przedstawieniu dalej. Starał się nie zdradzać swojej ciekawości, choć tak naprawdę... zżerała go ona od środka. Kiedy niby uratował Izayę? Nie pamiętał czegoś takiego. Codziennie Shizuo chodził do pracy, Izaya też gdzieś wyłaził i tyle... spotykali się w drodze powrotnej do domu. A blondyn nie pamiętał, żeby bił się z kimś, gdy spacerował z Izayą. Więc... o czym Orihara mówi?

- Mhm. Uratował - oznajmił wdychając. - Pewnego dnia.. Gdy ten ktoś się bardzo wkurzył, pobił czterech facetów, ale nie wiedział kogo przed nimi uchronił - oznajmił nieco sennie. Pamiętał ten dzień dokładnie. Wypił dwie kawy i czekał aż Shizuo coś powie, ale na próżno. Izaya przytulił mocniej Heiwajimę. Oddychał miarowo, spokojnie. - Potem miałem siniaka - mruknął jeszcze. Czuł się dziwnie bezpiecznie przy blondynie w tym momencie. Wiedział, że nic mu nie zrobi i może spokojnie zasnąć. Już po chwili uścisk wokół szyi Shizuo rozluźnił się nieco, a Izaya zatracił się w krainie snów.

Shizuo mruknął tylko pod nosem, że rozumie. Starał się być spokojny i zachowywać choć trochę pozorów, ale tak naprawdę był po prostu zszokowany. Owszem, pamiętał tamten moment. Pamiętał, jak czwórka kolesi wyprowadziła go z równowagi. Pamiętał, że ich pobił i że jakiś czarny cień przemknął w międzyczasie. Ale... to był Izaya...? Chociaż, jak teraz o tym wspomniał, to wszystko układało się w całość. Bo tamten siniak później... Shizuo pamiętał doskonale, jak Izaya pytał o maść i syczał, gdy tylko otarł się o coś ramieniem.
Nagle ręce Orihary się rozluźniły. Chłopak zamilkł, a jego oddech się uregulował. Shizuo uśmiechnął się łagodnie pod nosem.
- Izaya, ty mały... - mruknął, ostrożnie biorąc Izayę na ręce i spoglądając na jego twarz. Wyglądał całkiem uroczo. Shizuo uśmiechnął się delikatnie i zaniósł Oriharę do sypialni, gdzie ostrożnie ułożył go na łóżku i przykrył. Odgarnął włosy z twarzy bruneta.

Brunet spał spokojnie. Nie wiercił się podczas snu tylko leżał i śnił. Wtulił twarz w poduszkę otulając się kołdrą. O niczym nie myślał, o niczym szczególnym nie śnił. Gdy kilka godzin później obudził się, miał wrażenie, że ta cała historia z małym Izayą i Shizuo przyśniła mu się. Podniósł się i przetarł oczy. Ciekawe czyt to tylko sen... Chociaż czuł, że naprawdę coś było... Zaraz się okaże. Przeczesał włosy wychodząc z sypialni.

Shizuo jeszcze chwilę stał i obserwował, jak Izaya przez sen wtulał się w poduszkę. Blondyn uśmiechnął się niemal niezauważalnie. Ostatnio dość często się uśmiechał... Ostatnio. Dzisiaj. Dzisiaj się uśmiechał. Pokręcił głową i zaśmiał się cicho. Wyszedł z sypialni. Skoro Izaya zasnął nawet po kawie, to poprzednia noc naprawdę musiała być ciężka...
Shizuo odetchnął i usiadł na kanapie. Jak Izaya spał, to Heiwajima nie miał co robić, ale... perspektywa pójścia do domu była zbyt dziwna, żeby to zrobić. Shizuo skręcił głowę w bok i zapatrzył się na miasto za oknem. No to się porobiło... ale nie żałował niczego. Był naprawdę szczęśliwy i nie miał zamiaru tego zniszczyć. Straciłby za dużo. Stanowczo za dużo. Droczyć z Izayą będzie się już zawsze, ale... nie może przesadzić.
Westchnął ciężko i położył się na kanapie. Położył głowę na poduszce i chwilę gapił się w ścianę. Przymknął oczy. Zasnął niemal natychmiast...

Spojrzał na blondyna i przez chwilę stał tak. Podszedł do niego i uśmiechnął się. Wyglądał tak uroczo... Przyniósł z pokoju koc i przykrył go. Zaraz potem zaparzył sobie kawę i włączył komputer. Trzeba było pracować. Nawet jeśli jest niedziela wieczór, a jego kochan... Kochanek. Czyli teraz są razem? Tak oficjalnie? Izaya mimochodem spojrzał na blondyna, uśmiechając się pod nosem.
Chłopak Izayi, Shizuo.
Chłopak Shizuo, Izaya.
Orihara założył okulary, cały czas się uśmiechając. To brzmiało dobrze, choć dziwnie. Izaya zajął się pracą. Trzeba było to skończyć.

Shizuo spał. Czy coś śnił? Nie wiedział. Jeśli tak, to nie pamiętał swojego snu. Poczuł natomiast, jak w pewnym momencie cieplutki, nagrzany materiał opada na jego ramiona. Shizuo mruknął coś pod nosem i otulił się mocniej. Było mu całkiem przyjemnie... Choć jeszcze była to dość niecodzienna sytuacja. Shizuo potrzebował trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do nowego myślenia. Przykładowo: nie śpi teraz na kanapie w salonie swojego wroga, tylko chło... chłopaka, kochanka? Chyba tak. To brzmiało tak... dziwacznie ale idealnie zarazem...
Shizuo otworzył oczy i usiadł na kanapie. Przetarł twarz. Dostrzegł Izayę na fotelu. Orihara szczerzył się szeroko do monitora. I miał okulary na nosie. Shizuo musiał przyznać, że całkiem seksownie wyglądał... Mrrrr...
Blondyn pokręcił głową do samego siebie. Miał dziwne myśli... choć może od dziś właśnie normalne?

Zagryzł wargę po czym zaśmiał się. Ludzie jednak są głupcami.. Mimochodem spojrzał w stronę Shizuo.
- Shizu - chan, wyspałeś się? - zapytał po czym wyłączył wszystko. Spojrzał na kubek po kawie. Pusty.. Westchnął wstając. Ułożył dokumenty na stosik i wyłączył komputer. Obrócił się na krześle i spojrzał za okno. Nadal padało. - Dzień się kończy - oznajmił niezadowolony. - Ne, Shizu - chan? Zostajesz na noc, co nie? - zapytał biorąc pusty kubek. Zatrzymał się na środku salonu, obserwując blondyna.

Shizuo potrzebował chwili, żeby się rozbudzić. Spojrzał na Izayę, który stał z kolei na środku pokoju. Blondyn uśmiechnął się zaczepnie.
- A co, chcesz mnie wygonić? - zapytał, rozsiadając się wygodnie. Obserwował uważnie każdy ruch Orihary. W dodatku... nie zdjął okularów... Shizuo zmrużył oczy i uśmiechnął się prowokująco. Jeśli Izaya go wygoni, to trudno. Wyjdzie. Ciekawe tylko, czy Izaya naprawdę by chciał, żeby Shizuo sobie poszedł. Szczerze powiedziawszy, to blondyn przywykł do spania z Izayą. Polubił to ciepło, które czuł, gdy ogarniał ramionami bruneta. Jednak... są u Orihary. I to właśnie Orihara zdecyduje, czy Shizuo może tu zostać.
Blondyn spojrzał pytająco na Izayę, nie przestając uśmiechać się w dość zaczepny i prowokujący sposób.

Przyjrzał się mu po czym parsknął śmiechem. Shizuo uśmiechał się do niego w ten sposób.. Odetchnął po czym zagryzł wargę. Nie wygoni Shizuo. Nie chciał by Heiwajimą w ogóle wychodził z tego mieszkania. Teraz był jego i tylko jego. Izaya spojrzał na pusty kubek po czym odniósł go do kuchni i po chwili wrócił do salonu, siadając zaraz obok Shizuo.
- Nie wyganiam się tylko pytam czy chcesz zostać - oznajmił obojętnie patrząc się na planszę. Przeniósł wzrok na blondyna. - No i trzeba jakąś kolacje zrobić. - oznajmił. Wstał i usiadł mu na kolanach, opierając się o jego tors. - Wyglądasz jakbyś chciał mnie zjeść - zaśmiał się poprawiając okulary. Uśmiechnął się i złapał blondyna za poliki. - Shi - zu - cha - n - mruknął przechylając głowę. Podobało mu się to. Bardzo. Mógł go wkurzać do woli, a on i tak będzie go kochał. I na odwrót. Chociaż Shizuo bardziej go bawił, niż wkurzał.

- Chcę cię zjeść bo jestem głodny - wyjaśnił Shizuo, krzywiąc się znacznie. Nie lubił jak ktoś tyka jego policzki no~! To takie irytujące... - Poza tym w tych okularach wyglądasz smakowicie... - dodał. Przez to, że Izaya z uporem dziecka deformował jego twarz, nie udało mu się wypowiedzieć tego takim tonem, jakim chciał. Warknął, co oczywiście wyszło jak zdeformowane. Wpił się mocno w usta Izayi. Wykorzystał moment zaskoczenia u bruneta i zdjął go ze swoich kolan. Oderwał się od jego ust i wyszedł do kuchni. Po części miał zamiar zabrać się za robienie jakiejś kolacji. Ale z drugiej strony... był lekko zarumieniony no~! W końcu niemal nigdy nie mówi takich rzeczy! Chyba zdążył umknąć, nim Izaya dostrzegł te plamy czerwieni...
Westchnął i zaczął przepatrywać lodówkę bruneta.
- To co chcesz? - zawołał w kierunku salonu.

Spojrzał na niego zdziwiony. On na serio to powiedział? Shizuo powiedział coś takiego? Chwilę potem gdy Heiwajima go pocałował nawet nie zauważył kiedy wylądował na kanapie, a blondyn się zmył. Izaya przyłożył dłoń do serca po czym odetchnął. Przecież to nic takiego. Zdjął okulary i odłożył je na stolik. Chwilę przyzwyczaił się do normalnego widzenia po czym poszedł do kuchni.
- Obojętnie - oznajmił patrząc przez okno. Robiło się już coraz ciemniej. Niedługo pójdą spać. I będzie mógł bezkarnie przytulić się do Shizusia~ Izaya uśmiechnął się pod nosem.

- Z tobą to tak zawsze - prychnął Shizuo, przewracając oczami. - Czyli mógłbym przygotować ci jakąś truciznę i też byłoby ci obojętne...? Zastanawiające - zauważył blondyn. Jednak nie zrobiłby tego. Już nie.
Już po chwili Shizuo kręcił się po kuchni i coś tam pichcił. Czuł się dziwne, gotując w kuchni u Izayi, no ale... chyba trzeba się będzie do tego przyzwyczaić. I do wielu innych rzeczy...
Shizuo mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Czuł jakieś dziwne ciepło przy sercu. To miłość... Shizuo raczej nie miał okazji odczuwać czegoś takiego. Zerknął przez ramię, na Oriharę, który gapił się za okno. Westchnął cicho. Fajnie tak było...

Zaśmiał się tylko.
- Nie zrobiłbyś tego - oznajmił siadając do stołu. - Ej, Shizu - chan, czyli Ty odgrywasz rolę kobiety, tak? - zapytał rozbawiony. No bo w sumie Shizuo gotował, zajmował się domem, prał.. Idealna pani domu. A Izaya jadł, spał, zarabiał na dom. I pełnił ważna funkcję w społeczeństwie albowiem był Bogiem. Shizuo to ma szczęście. Jego chłopakiem jest pan i władca. Izaya podparł polik na nadgarstku wpatrując się w niego.

Żyłka na czole Shizuo zapulsowała niebezpiecznie. Obrócił nóż, który trzymał w dłoni i wycelował nim w Izayę. Ściągnął gniewnie brwi.
- Jeszcze raz powiesz, że jestem kobietą... to przestanie być tak miło i przyjemnie - zagroził. Był w stanie stać się sadystyczną stroną dominującą...
Wrócił do gotowania. Niedługo później na stole stały dwa talerze z kolacją. Blondyn usiadł na wolnym krześle.

- Shizu - chan, ale przecież kobiety to takie urocze istotki - oznajmił wzdychając. Spojrzał na niego z asymetrycznym uśmieszkiem. O co on się tak wkurzał? Kobiety to przecież płeć piękna. Chociaż w sumie Shizuo i tak tego nie dostrzega. Izaya spojrzał na jedzenie po czym zaczął jeść. Czyli jutro Shizuo musi iść do pracy.. Ale to takie nudne.. Może Izaya by wyszedł na miasto? Ale teraz w sumie... nie ma po co. Mógłby pośledzić blondyna, ale.. To by było chyba dziwne.

- Co jak co, ale ja w ogóle nie pasuje do kobiety - prychnął. Stereotyp głosił, że kobieta to płeć piękna, ale i słaba. A Shizuo, ze swoją nadludzką siłą na pewno nie może należeć do płci słabej. Nawet duszą czy charakterem. Nie godzi się na to! Grrrrrrr...
Mruknął coś pod nosem i zabrał się za jedzenie. Był tylko na śniadaniu, które też zjadł razem z Izayą. Tak bardzo przywykł do wspólnych posiłków, że na myśl o samotnym jedzeniu, robiło mu się smutno. Odetchnął. Jutro znów do pracy... Jednak spoglądał na nadchodzące dnie inaczej, ponieważ... będą inne. Zapewne weselsze... Huh, miło.

- No tak... - mruknął jakby zawiedziony po czym zjadł ze smakiem kolację. W sumie racja. Shizuo był zbyt umięśniony i silny jak na kobietę. Ale tak wszystko inne spełniał. Chociaż z jego głupotą... Cóż. Izaya gdy zjadł odstawił talerz na blat po czym przeciągnął się. - Umyje się już. - oznajmił po czym wyszedł z kuchni. Zabrał swoją szarawą koszulkę, czyste bokserki i już po chwili znalazł się w łazience w wannie. Lubił prysznice, ale wanna.. Można było w niej siedzieć i siedzieć... Nawet we dwójkę. Rozebrał się i wszedł do wanny wypełnionej ciepłą, wręcz gorącą wodą. Tego mu brakowało...

Shizuo westchnął cicho i odprowadził Izayę wzrokiem. Po chwili otrząsnął się z zamyślenia i zabrał za zmywanie po kolacji. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, stanął na środku salonu i rozejrzał się po nim. Nie bywał u Izayi, więc mimo wszystko była to dla niego nowość. Stanął przy oknie, patrząc na pogrążające się w mroku miasto. Gdyby nic się nie zmieniło, Shizuo zapewne łaziłby teraz po mieście, jak zazwyczaj w niedzielne popołudnie. Za chwilę dopadłby go Izaya i goniliby się przez dłuższy czas. Ale zmieniło się dużo. Już tak raczej nie będzie, no chyba że nie na serio. Ach...
Shizuo westchnął. Ciszę w całym domu przerywał jedynie szum wody w łazience...

Izaya wszedł do wanny i odchylił głowę do tyłu. Przymknął oczy wzdychając. U Shizuo było lepiej. Taki mały, przytulny domek.. Po kilkunastu minutach wyszedł z wody i po wytarciu, ubrał się. Spojrzał w lustro i chwilę potem wyszedł z łazienki, przeczesując włosy. Spojrzał na Shizuo po czym uśmiechnął się lekko.
- Duży i pusty - oznajmił rozglądając się. Założył ręce na piersi.

Shizuo patrzył za okno, gdy nagle usłyszał głos Izayi. Drgnął, wyrwany z zamyślenia i obejrzał się za siebie. Izaya stał w salonie w szarawej koszulce i bokserkach. Kropelki wody płynące po szyi mieniły się lekko w blasku świateł z miasta. W salonie paliła się tylko mała lampka na biurku.
- Co masz na myśli? - mruknął Shizuo, nie wiedząc, jak odczytać słowa Izayi. Mogły odnosić się do wielu rzeczy. Naprawdę wielu...
Blondyn westchnął i przeczesał włosy, odwracając się z powrotem do okna. Polubił ten widok.

Westchnął podchodząc do niego.
- Mieszkanie, Shizu - chan, mieszkanie - oznajmił patrząc na miasto. - Fajny widok, nie? - zapytał opierając dłonie na szybie. Spojrzał na blondyna. Jego oczy błyszczały się nieco ze szczęścia. Wiedział, że gdy się położy Shizuo będzie koło niego, a rano nie zastanie pustego mieszkania, tak jak zwykle. Uśmiechnął się do siebie po czym spojrzał na widok za oknem. Stąd było widać wysokie budynki Ikebukuro, żarzące się neonami billboardy.

Shizuo westchnął i pokręcił głową z politowaniem. Patrzył na miasto, jednocześnie czując na sobie spojrzenie Izayi. Westchnął ponownie i przeczesał włosy.
- Zapewne nie masz tu żadnych ciuchów pasujących na mnie, co nie? - zapytał, drapiąc się po głowie. Jeśli ma iść spać, to powinien się umyć. Jeśli się umyje, to fajnie byłoby się przebrać. Choć z drugiej strony Shizuo zazwyczaj spał bez koszulki... huh... Więc w sumie nie wiedział, po co zapytał. Chyba tak po prostu. Zapewne z nadzieją, że Izaya ma jakieś dużo za duże spodnie od dresu. Bo co jak co, ale Shizuo w spodniach spał.
Spojrzał na miasto i westchnął. Przeniósł uwagę na Izayę. Zaraz jednak zaśmiał się sam do siebie z głupoty swoich myśli.

- Nie wiem.. Może mam jakieś za duże w tej dużej szafie w sypialni - oznajmił wzruszając ramionami. Siostry pomagały mu kupować ciuchy, więc nie zdziwiłby się gdyby Shizuo jednak znalazł coś na siebie. Izaya odkleił się od szyby po czym ziewnął. - Koniec tego dobrego, jutro poniedziałek - zaśmiał się lekko, drapiąc po głowie. Powędrował w stronę sypialni, jeszcze oglądając się przez ramię na blondyna.

- A weź mi nie przypominaj... - mruknął Shizuo na wieść o poniedziałku. Nie dość, że będzie musiał iść do pracy, to okoliczności zmuszają go do tego, żeby wstał wcześniej. Przyleciał do Izayi w normalnych ciuchach, jego strój został w domu... Ech.
Poszedł do sypialni za Izayą. Brunet rzucił się na łóżko, a Shizuo przepatrywał jego szafę w poszukiwaniu jakichś dużych ciuchów. Było ich wiele, ale żadne nie były odpowiednie. Westchnął ciężko. No to trudno, prześpi się dziś w bokserkach...
Pokręcił głową i przeszedł do łazienki, żeby się umyć. Chciało mu się już spać mimo drzemki, więc wskoczył pod prysznic i chwilę później już był z powrotem.

Zaśmiał się pod nosem i już po chwili leżał w łóżku przykryty kołdrą. Przymknął oczy czekając na blondyna. Czuł jakby już trochę czasu minęło odkąd oboje dowiedzieli się, że tak naprawdę czują to samo, a tymczasem to zaledwie kilka godzin. Uśmiechnął się pod nosem. Położył się na brzuchu nasłuchując. Shizuo już chyba skończył się myć.. Izaya ziewnął przytulając się do poduszki. W swoim łóżku było mu trochę wygodniej, ale jeszcze mu czegoś brakowało. Czekał aż to coś przyjdzie wreszcie.

Shizuo przetarł jeszcze ciało ręcznikiem i wyszedł z łazienki. W samych bokserkach stanął na progu sypialni. Izaya wtulał policzek w poduszkę i patrzył wyczekująco na drzwi. Blondyn pokręcił głową z politowaniem i położył się obok Orihary. Niepewnie objął go ramieniem i przyciągnął do siebie. No. To teraz można iść spać...




2 komentarze:

  1. Boziu... ten rozdział był po prostu...ah, zajebisty~! Bardzo, bardzi, bardzo zajebisty~! I co z tego, że się nie seksili ale było uroczo~! Izaya i Shizu się kochaaaają~! Wi~! No po pristu boszko~ * ^ * Skoro to opo poszło Wam tak biście, to jestem ciekawa, jakie następne wymyślicie C:

    Pozdrawiam i weny życzę oraz miłej niedzieli C:

    P.S. Szkoda, że to już ostatni rozdział ; - ; *trze patrzydła ale idzie pisać opo, bo za długo zwlekała*

    P.S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmhmhmh, muszę przyznać, że uwielbiam waszego bloga. *o*
    Od początku czytam, od pierwszego opowiadania. XD
    Za każdym razem płaczę ze szczęścia. :3
    Powiem tyle, że was kocham no!
    Jeeeej~~~
    Szczęście! Zupka szczęścia!
    No to na tyle. :33

    Mimimiuni~

    OdpowiedzUsuń