Witam~! Jest sobota. Wróciłam z kościoła i piszę sobie przedmowę~! Tsa, musiałam być w sobotę w kościele ._. aż na początku napisałam, że jest niedziela xd No. Piję sobie herbatkę i myślę, co napisać. Przeczytałam sobie rozdział i myślę, co o nim napisać. Huh... Chłopaki dyskutują o miejsce do spania~! No i potem każdy rozchodzi się do swoich obowiązków dnia codziennego, a tam czekają na nich trudności... Zapraszam i nie przynudzam~!
Ahn, mój biedny Iza Iza D: Tak sobie przypomniałam.. że tu był w dosyć niekomfortowej sytuacji.. Dwa razy Q.Q No, ale cóż. Iza pakuje się w kłopoty, Shizu - chan zabija ludzi, a Simon wciąż wierzy, że Iza Iza i Shizu - chan się pogodzą :D Więc bez przedłużania - miłego czytania :D
Shizuo wzruszył ramionami. Po chwili dostał złożone wcześniej zamówienie. Izaya miał po części rację. I blondyn już przestał czuć się jakoś dziwnie, gdy przyznawał brunetowi rację. Wciąż zdawało się to nierealne, jednak... powolnie było akceptowane.
- Najwidoczniej świat ma się naprawdę skończyć - stwierdził Shizuo i zabrał się za jedzenie. Czuł na sobie spojrzenia zdziwionych ludzi. Zignorował je.
Kiwnął głową jedząc. Musi się skończyć, żeby powstało coś nowego, nie? Tylko co nowego? Zjadł po czym odetchnął. Czyli teraz do domu.. Spojrzał na blondyna obracając się do niego przodem.
- Ne, idziemy? - zapytał podnosząc się. W sumie mógłby się już położyć. Tylko musi zobaczyć reakcje Shizuo gdy wpakuje mu się do sypialni. Uśmiechnął się pod nosem.
Shizuo dokończył swoje sushi i westchnął cicho, kolejny raz poprawiając okulary. Zerknął na Izayę. Skinął jedyne głową i wstał. Panowała między nimi teraz jeszcze większa różnica wzrostu, niż normalnie... dziwne to trochę było, chociaż z drugiej strony Shizuo przywykł, że zawsze musi patrzeć w dół, aby przyjrzeć się Izayi.
Ruszyli w drogę. Blondyn wsadził ręce w kieszenie i stąpał niespiesznie obok Izayi. Jakie to dziwne...
Izaya wsadził dłonie do kieszeni płaszcza, uprzednio naciągając kaptur na głowę. Płaszczyk trochę na nim wisiał, ale nie przeszkadzało mu to. Szedł tak w stronę domu, nie odzywając się. Nie wiedział czy ma coś powiedzieć czy nie. Ta cisza trochę go dobijała w jakiś sposób. Westchnął cicho. I to tyle z tego dnia. Spojrzał na słońce, które już prawie zaszło, a potem rozejrzał się. Ludzi było niewielu w tych okolicach.. Niedługo potem dotarli do mieszkania, które Izaya otworzył.
Przez całą drogę między nimi panowało milczenie. Shizuo trochę to drażniło, jednak nie przerywał tej ciszy. Trzymał ręce w kieszeniach i stopniowo oddalał się do spokojniejszej okolicy. Jego okolicy. Mieszkanie miał w spokojnym miejscu, gdzie nie było wielu ludzi. Dopóki się tam nie wprowadził, okolica była spokojna. A potem... cóż, różnie bywało.
Izaya otworzył drzwi. Shizuo zamknął je, gdy wszedł. Zdjął buty i westchnął cicho. Spać... tak bardzo chciało mu się spać... Wyminął Izayę i skierował się do łazienki. Nie chciał wdawać się w żadne dyskusje z brunetem, bo te potrwałyby do rana. A Shizuo był zmęczony. Chciał po prostu pójść spać.
Gdy Shizuo poszedł do łazienki, Izaya skierował się do sypialni. Ściągnął po drodze płaszczyk, który rzucił na podłogę po czym położył się na skraju łóżka. Miękka poduszka i kołdra to coś czego potrzebował. Kanapa była taka twarda... Przymknął powieki czując, że zaraz chyba odleci... Chciał jeszcze zobaczyć reakcje Shizuo nim uśnie... Co chwilę szczypał się w ramię, próbując nie zasnąć.
Shizuo niemal zasypiał pod prysznicem. Ciepła woda dodatkowo sprawiała, że blondyn robił się senny coraz bardziej. Gdy czuł, że jeszcze chwila, a zaśnie na stojąco, postanowił wyjść w końcu z kabiny. Zostawiając za sobą mokre ślady stóp skierował się do sypialni. Na progu leżała kurtka Izayi, natomiast na łóżku... sam brunet. Szczypał się w ramię. Shizuo westchnął ciężko. Czyżby atrakcji ciąg dalszy...?
- Izaya, złaź - warknął ostrzegawczo, patrząc na Oriharę morderczym wzrokiem. Był zbyt zmęczony, żeby przejść do rozwiązania siłowego. Zrobi to w ostateczności...
Spojrzał na niego. Czyli jednak go wywali.
- Chyba sobie żartujesz - mruknął układając się wygodniej. Duże łóżko pomieści dwie osoby, więc jak Shizuo chce to niech się kładzie. - Kanapa jest strasznie niewygodna - oznajmił sennie. No, bo co on może mu zrobić? Wyprowadzić tylko dlatego, że się tu położył? Chyba nie. Odetchnął. Chociaż skoro Heiwajimą to działający instynktownie potwór to zapewne tak czy siak, Orihara wyląduje na kanapie z jakimś kocem...
Shizuo westchnął ciężko. Nie będzie łatwo wygonić stąd Izayę. A nie miał dziś siły zupełnie na nic... Też miał swoje limity!
- No może i jest niewygodna, ale trzeba sobie jakoś radzić - prychnął. Położył się z drugiej strony. Jak Izaya sam nie pójdzie, to spadnie z łóżka, bo Shizuo potrafi się dość mocno wiercić w nocy.
- Za kilka minut ma cię tu nie być... - mruknął, już na pół śpiąc. Był naprawdę wykończony. Nawet się nie przykrył. Po prostu leżał i czekał, aż Izaya się ruszy. Przy okazji zasypiając...
Nie słuchał go już. Czuł, że dochodzi do niego jakiś pomruk Shizuo, ale nie umiał tego skleić w całość. Przesunął się jeszcze trochę bardziej do Shizuo by nie spaść w nocy i niedługo potem usnął. Było mu wygodniej i o wiele cieplej niż w salonie. Do tego mógł normalnie się położyć. Cudownie.
Blondyn zamknął oczy i nasłuchiwał, czy Izaya się porusza. Szybko jednak dźwięki zlały się w jedną całość. Cichy szum. A po nim nic.
Zasnął. Nie wiedział, jak i kiedy. Po prostu zasnął. Chwilę się pokręcił, przykrył przez sen. I spał snem mocnym i nieprzerwanym. Nie wiedział, czy Izaya sobie poszedł, czy nie. Najwyżej obudzi się na podłodze i będzie to tylko i wyłącznie jego wina. Blondyn ostrzegał.
W nocy budził się parę razy gdy Shizuo zaczynał się wiercić. W pewnym momencie zrobiło mu się zimno, a kołdrą przykrył się Shizuo, otulając się nią. Izaya musiał wstać, wyciągnąć jakąś bluzę z szafy blondyna i nałożyć ją by było ciepłej. Rano nie miał zamiaru opuszczać łóżka. Było mu wygodnie i ciepło. Poza tym Shizuo idzie do pracy, a on może sobie pospać.
Shizuo nie budził się w nocy. Spał mocnym i równym snem. Trochę się wiercił, trochę się przewracał. Przez chwilę myślał, że usłyszał jakiś ruch, jednak zaraz wrócił do spania. Tego było mu trzeba... trochę odpoczynku i normalnego snu... a nie takiego nie wiadomo czego.
Przez chwilę nawet pomyślał o Izayi. Ciekawiło go, czy ten śpi? A może znowu zarywa nad czymś nockę? Poszedł sobie do salonu? Czy został?
Promienie słoneczne ogrzewały trochę odkryte plecy blondyna. Shizuo westchnął, jednak nie miał zamiaru otwierać oczu. Jeszcze chwila...
Westchnął ciężko kładąc się na plecach. Spojrzał na Shizuo po czym przeniósł wzrok na sufit. Dzisiaj wieczorem też mu się do łóżka wpieprzy. Zaśmiał się na tę myśl. Shizuo pewnie go zignoruje i położy się po drugiej stronie. Chciał już powiedzieć, żeby Shizuo nie spał, bo okradną, ale powstrzymał się. Gdyby blondyn spał to to nie miałoby sensu, a jeśli nie.. To zapewne powiedziałby, że Izaya by coś ukradł. Chociaż sam nie wiedział...
Blondyn był jeszcze bardzo mocno zaspany. Ciepła kołdra przyjemnie go grzała, słońce leniwie wędrowało po plecach... ach, cudownie. Żyć, nie umierać~!
Mruknął coś pod nosem i postanowił jeszcze chwilę pospać. Wtulił mocniej policzek w poduszkę.
Zdawało mu się, że czuje kogoś przy sobie. Izaya jednak tu był? Czy może Shizuo wciąż drzemał? Blondyn nie miał pojęcia. Mruknął coś i otulił się jedynie bardziej kołdrą. Nie chciało mu się nic robić... najchętniej zostałby w domu cały dzień. Przeleżał sobie tak...
- Shizu - chan, śpisz? - zapytał, a gdy nie usłyszał odpowiedzi westchnął. - Wiesz.. - zaczął. Co chciał powiedzieć? Zastanowił się chwilę. - Mam dosyć tego wszystkiego - westchnął. - Tego, że tak naprawdę sam siebie oszukuje... - oznajmił przymykając powieki. To było bez sensu. - Jeszcze gadam do siebie - mruknął podnosząc się. Przeczesał swoje włosy po czym wyszedł z pokoju nawet nie patrząc na blondyna. W kuchni wstawił wodę na kawę po czym podszedł do okna, patrząc jak wschodzi słońce.
Shizuo usłyszał jakiś pomruk, jednak zignorował go i zapadł w drzemkę. Wybudził się dopiero po dłuższej chwili. Usiadł na łóżku i westchnął ciężko, drapiąc się po głowie. Niby wszystko było takie samo, a jednak... czuł, że jest inaczej.
Zdziwiło go to, że słońce dopiero wschodziło. Zazwyczaj, jeśli zapomniał nastawić budzików - czyli tak, jak dziś - wstawał dopiero około dwunastej. Czyli dawno po tym, jak słońce wzeszło. Po chwili wróciły do niego wspomnienia. No tak... przecież położył się strasznie wcześnie...
Przekręcił się na brzuch. Spojrzenie wbił w ścianę naprzeciw. Jeszcze trochę sobie poleży... i zaraz wstanie.
Wypił kawę. Pomimo głodu, który czuł nie zamierzał nic jeść. Nie miał humoru... Objął kubek dłońmi po czym westchnął. Chyba pójdzie dzisiaj do mieszkania i trochę popracuje. Podniósł się i po chwili brał prysznic w łazience. Odchylił nieco głowę, przymykając powieki i pozwalając wodzie spływać po jego ciele.
To był jeden z tych gorszych dni. Westchnął zakręcając kurek. Już po chwili ubierał bokserki gdy spostrzegł, że nie wziął ciuchów na przebranie. Przeklął pod nosem po czym wyszedł z łazienki.
Gapił się w ścianę, gdy nagle usłyszał szumienie wody w łazience. Izaya już wstał i łazi po mieszkaniu... ech. Shizuo wstał z łóżka, nie kłopocząc się jego pościeleniem. Drapiąc się po tyle głowy dotarł kuchni, gdzie w zlewie dostrzegł kubek po kawie. Westchnął i zaparzył napój dla siebie. Zabrał się za robienie śniadania. Nagle usłyszał trzask drzwi od łazienki i ciche przeklnięcie. Rzadko kiedy słyszał, jak Izaya przeklina. Wzruszył jednak ramionami, jak gdyby nigdy nic. No bo w sumie... przyzwyczaił się, że poza nim, ktoś jeszcze może chodzić po mieszkaniu...
Wyciągnął z torby czarne spodnie po czym próbował je ubrać, ale gdy założył jedną nogawkę zaplątał się i upadł na tyłek. Odetchnął głęboko. Bo grunt to spokój, nie? Założył na siedząco drugą nogawkę po czym podniósł się i je dopiął. Teraz pozostaje znalezienie podkoszulka i pójście po bluzę do sypialni. Cudownie.
Shizuo zdziwił się, słysząc hałas z salonu. Chwilowo miał jednak zupełnie zajęte ręce, a stał zbyt daleko od drzwi, żeby wyjrzeć za próg. Pozostały mu więc tylko domysły. Pewnie Izaya coś potrącił. Albo czegoś szuka. Albo sam się przewrócił. Opcji mogło być wiele.
Shizuo dopiero po chwili spostrzegł się, że zaczął robić za dużo śniadania jak na niego samego. Po jeszcze dłuższej chwili stwierdził, że taka ilość starczy idealnie dla niego i dla Izayi.
Potrząsnął głową. Dziwne to było.
Ubrał się i zabierając płaszcz wszedł do kuchni. Spojrzał na Shizuo po czym wstawił wodę i zrobił sobie kawę. Usiadł przy stole obejmując kubek. Utkwił wzrok w drewnie, nie mając nawet ochoty rozmawiać. Westchnął pijąc kawę.
- To już druga, ktoś chyba źle spał - stwierdził dość złośliwie Shizuo i zabrał się za dalsze robienie śniadania. Westchnął cicho. Po dłuższej chwili na stole spoczęły dwa talerze ze śniadaniem. Z kubkiem kawy usiadł przy stole i zabrał się za jedzenie. Było mu trochę chłodno w samych spodniach od piżamy. Pora roku już nie ta... Przetarł twarz dłonią i zerknął na Izayę, który miał dość niemrawą minę.
- Strasznie złośliwy się zrobiłeś - mruknął. Spojrzał na talerz po czym westchnął. - Dobrze spałem - oznajmił opierając się o oparcie krzesła. Spojrzał na niego unosząc brodę. - Ubrałbyś się - mruknął lustrując wzrokiem jego tors. Blondyn był nieźle umięśniony w przeciwieństwie do niego. Chociaż Izaya też miał swoje ciało. Był wręcz mistrzem parkouru, więc musiał mieć jakieś mięśnie.. Odwrócił wzrok czując się nieco krępująco po czym napił się kawy.
Shizuo uśmiechnął się wrednie.
- No cóż, czasem trzeba. - Wzruszył ramionami i zabrał się za śniadanie. - Zaraz pójdę, jeny... - Przewrócił oczami. Nie wiedział, o co chodzi Izayi. Jakoś zazwyczaj mu to nie przeszkadzało no... Niczym nieskrępowany spokojnie zjadł śniadanie, wypił swoją kawę i dopiero wtedy wyszedł z kuchni. Dostrzegł jeszcze dziwnie rozbiegany wzrok Izayi.
Spojrzał za nim po czym zaczął jeść. Zaczął się czuć inaczej w obecności Shizuo.. Nie wiedział jak to ubrać w słowa.. Westchnął, a gdy skończył jeść odłożył talerz i wypił do końca kawę. Wyszedł z kuchni
- Shizu - chan! Wychodzę! - krzyknął chowając telefon do kieszeni. Właściwie mógł już iść, ale.. Jakby na coś czekał?
Shizuo stał przy zlewie jakiś czas. Czuł, że minęło już dość sporo czasu. Mimo to nie przejmował się ewentualnym spóźnieniem. Oj no rzadko mu się zdarza... Wyszedł z łazienki i w samych bokserkach przewędrował do sypialni. Kończył zapinać koszulę, gdy usłyszał okrzyk Izayi. Westchnął, założył kamizelkę i z muszką w ręku wyszedł z sypialni.
- Czekasz na coś? - zdziwił się, wpatrując w Izayę. - Miłego dnia, czy coś w ten deseń? - prychnął, zawiązując muszkę i zerkając na bruneta.
Właśnie. Czekał na co? Aż ten mu coś miłego powie? Przecież to bez sensu. Shizuo i tak nic nie powie. Westchnął.
- Bo akurat to od Ciebie usłyszę. - mruknął wsadzając dłonie do kieszeni. Spojrzał na niego po czym wyszedł. Czuł się głupio. Tak dziwacznie. Oczekiwał czegoś od Shizuo? Sam nie wiedział.. Może tak, może nie.
Shizuo wzruszył ramionami i nic już więcej nie powiedział. Zebrał swoje rzeczy, odnalazł kolejną paczkę papierosów i okulary. Nie myślał raczej nad zachowaniem Izayi, choć to było zastanawiające. Brunet nie okazywał raczej uczuć i nie zachowywał się tak... dziwnie.
Blondyn westchnął. Wsadził ręce w kieszenie i wyszedł z domu, zamykając drzwi na klucz. Poprawił okulary i ruszył do pracy...
Szedł wolno nie wiedząc co dzisiaj będzie robił. Wyszedł bo wyszedł. Gdyby miał siedzieć w domu to chyba by zwariował. Skierował się do centrum Ikebukuro. Raczej dziś nie popracuje w takim stanie. Poza tym jest duża szansa, że ktoś go rozpozna. W końcu 15 lat, a 23 lata w wyglądzie to nieduża różnica.
Pogwizdując coś pod nosem dotarł na miejsce spotkania. Nie spóźnił się. Jak przewidywał. Zaciągnął się papierosem. Poprawił okulary i skinął głową Tomowi na przywitanie. Jak zwykle, nie mówiąc wiele, ruszyli do pierwszego dłużnika. Shizuo rozglądał się wokół siebie, choć sam nie miał pojęcia, dlaczego to robi. Pokręcił głową do samego siebie i przekroczył próg pierwszego mieszkania.
Idąc w tłumie ludzi czuł odrazę do nich. Egoiści, spieszący się wszędzie tylko po to żeby zarobić pieniądze, które wydadzą na głupoty. Spojrzał w niebo uświadamiając sobie, że będzie padać. Szary dzień.. Naciągnął kaptur na głowę po czym skierował się w stronę Rosyjskiego Sushi. Miał ochotę posłuchać co ciekawego do powiedzenia ma Simon.
Miał nadzieję, że nie będzie musiał się za wiele wysilać. Obserwował każdy najmniejszy ruchu kogokolwiek zza swoich ciemnych szkieł. Zdawał sobie sprawę, że w takich chwilach wygląda groźnie, ale przecież o to chodzi, prawda? Zresztą Shizuo raczej nie bywa miły, więc nawet by się zgadzało. Wypalił spokojnie papierosa i już miał go gasić, gdy dłużnik zaczął stwarzać problemy. Blondyn przewrócił oczami i żarzącą się końcówkę papierosa przyłożył do wyciągniętego nadgarstka mężczyzny. Dogasił na nim używkę.
- Albo się ruszysz i dasz tę kasę, albo inaczej porozmawiamy... - syknął.
Tak. Czasem lubił tę pracę.
Trochę czasu spędził w Rosyjskim Sushi, rozmawiając z Simonem po rosyjsku o tym co się dzieje, a potem chodził po mieście bez żadnego celu. W pewnym momencie usłyszał jak ktoś krzyczy jego nazwisko. Obrócił się gdy ujrzał, że w jego stronę idzie kilku gości wyglądających dosyć niebezpiecznie. Zagryzł wargę i już po chwili biegł miastem uciekając przed czwórką ludzi. Nie chciał wiedzieć kim byli i czego od niego chcą. Wolał ich zgubić niż się z nimi skonfrontować.
Wraz z Tomem wędrował od mieszkania do mieszkania. Dłużnicy byli różni - jak to bywa. Shizuo czasem dziwił się, ile jest zadłużonych osób w tym mieście.
Szli sobie ulicę, gdy idealnie przed nimi przebiegła grupa mężczyzn. Rzucali do siebie jakieś komendy. Shizuo wzruszył ramionami, choć był trochę zirytowany. Ruszyli w dalszą drogę, jednak gdy ta sama grupka znowu ich minęła, potrącili Shizuo. Ten cofnął się do tyłu o krok, a papieros wypadł mu z ręki. Tamci jednak nawet się nie obejrzeli, zapewne zajęci pościgiem za kimś. Shizuo chwilę stał oniemiały. Do czasu. Gdy przypadkowa osoba rozdeptała jego papierosa stwierdził, że dość tego. Krzycząc coś ruszył za grupką.
Biegł nieco zziajany, nie mogąc ich zgubić. Skubani byli szybsi od niego. I w lepszej kondycji. Ludzi było coraz mniej dlatego będzie musiał się gdzieś schować.. Do tego nie miał przy sobie noża sprężynowego. To był pechowy dzień. Skręcił w jakąś uliczkę chcąc wejść na dach po drabince przeciwpożarowej, ale.. Nie było tam jej. A przysięgał, że znał tę dzielnicę i kiedyś tu drabinka była.. Usłyszał za sobą krzyki. Jego serce biło strasznie szybko. Czyli teraz granie na czas albo użycie śmieci jako element obronny? Czyli opcja numer jeden. Odwrócił się do nich przodem mierząc ich lodowatym spojrzeniem.
- Oh, Orihara, czyżbyś zmalał? - zaśmiał się jeden z nich. Wszyscy mieli kije baseballowe.. Będzie ciężko.
Shizuo był wściekły. Ktoś go popchnął, ludzie rozdeptali mu papierosa... no to już przesada! Dodatkowo nigdzie nie mógł znaleźć tych dupków. Dopóki ich nie znajdzie, nie wróci do pracy! Za nic!
Szukał chyba wszędzie. Tłum na mieście rozstępował się przed nim, a on zaglądał wszędzie. Na każdy dach i w każdą uliczkę. Sam nie wiedział, czemu się aż tak zirytował... No ale teraz musiał się wyładować jakoś!
Więc szukał. I rzucał śmietnikami.
- Może zmalałem, ale wasze mózgi nie urosły od poprzedniego razu. - oznajmił sucho z rękoma w kieszeniach.
- Dostaniesz wpierdol, Orihara. - oznajmił drugi, stojący po prawej. Brunet zmierzył ich wzrokiem i spojrzał za siebie. Budynek. Żadnych drzwi, żadnych schodów pożarowych - nic. Brak ucieczki. Zacisnął dłonie w pięści. Może uda mu się ich wyminąć i uciec? To było by dobre. Już po chwili pierwszy z nich zamachnął kijem, chcąc go uderzyć, jednak Orihara odskoczył do tyłu, unikając ciosu.
Kolejny znak drogowy poleciał w bliżej nieokreślonym celu w głąb czarnej uliczki. To też nie ta. Zajrzał więc do kolejnej, zaciskając dłoń na metalowej rurze od kolejnego oznakowania. Był wściekły, choć sam już nawet nie wiedział, za co. Ale po prostu był wściekły.
Zastał swój cel. Kilku chłopaków z kijami bejsbolowymi skupiało się w jednym miejscu i patrzyli na kogoś. Na kogo? Shizuo nie wiedział. Ale jeszcze chwila i ta grupka nie będzie patrzeć na nikogo. Bo blondyn był wściekły.
Zdjął okulary i wsunął je w kieszeń marynarki. Rzucił jakimś kamykiem w plecy jednego z nich. Uśmiechnął się szaleńczo, zapominając, że tak naprawdę jest w pracy.
Goście obrócili się, a Orihara stał jak wryty.
- Shizu - chan? - zapytał ledwo słyszalnie. Co on tu robił? Nie powinien być w pracy? Dwóch z czterech zdenerwowało się na blondyna, nawet nie wiedząc w jakie tarapaty wpadli, a pozostała dwójka rzuciła się na Izayę, który ledwo unikał ciosy. Brunet spojrzał kątem oka na Heiwajime. Chyba jeszcze nie wie, że Izaya tu jest, więc lepiej było by ulotnić się nim się dowie. Przez te rozmyślania kij basebollowy przeciął powietrze przed jego oczami. Odskoczył do tyłu, a chłopak rzucił się na niego w furii. Szczerze to Izaya ich nie pamiętał. Pewnie są z jakiegoś gangu.. Izaya nie zauważył, że tamten zagonił go w kąt i nijak mógł uciec. Spojrzał na przeciwnika po czym zacisnął pięści. Chłopak zacisnął dłonie na kiju po czym zamachnął się. Izaya zasłonił twarz ramieniem. Syknął czując ból po czym uderzył chłopaka w twarz. Wykorzystując fakt, że napastnik upadł Izaya minął go i spojrzał na blondyna. Jeszcze on..
Dwóch z czwórki gości postanowiło zająć się Shizuo. Blondyn uśmiechnął się szerzej. Zaraz w ruch poszły pięści, okazjonalnie stojące w alejce śmietniki. Shizuo znów mógł się wyładować, a w dodatku nikt mu nie będzie robił wielkich pretensji. No bo... oni zniszczyli mu papierosa! I w ogóle, że go potrącili! To już w ogóle...!
Jakiś cień przemknął koło niego, ale nie przejął się, ponieważ widział, że tamta dwójka została w miejscu. Czyli ta osoba, którą chcieli pobić, zdążyła uciec. Shizuo nie myślał, czy to dobrze, czy to źle. Zatrzymał dwóch gości, którzy chcieli uciec. Z poprzednią dwójką niemal skończył, więc... zajął się teraz tamtymi. Kolejna koszula w plamach krwi, ech... ale należało im się!
Shizuo uśmiechnął się szyderczo. Cóż za miły dzień...
Odetchnął. Całe szczęście, że nie musiał słuchać jak Shizuo drze się, że Izaya powinien uważać i takie tam. Brunet wsadził ręce do kieszeni i syknął. Spojrzał na swoje ramię po czym zatrzymał się i podwinął rękawy. Miał tam strasznie dużego siniaka.. Westchnął po czym poszedł dalej. Dzisiaj nie chciał iść do domu, nie miał zamiaru nawet wracać.. Pobłądził trochę po mieście, tak po prostu by pomyśleć.
Nie potrwało to długo. Po kilku minutach pobita czwórka mężczyzn leżała w uliczce, cicho błagając o litość. Shizuo nachylił się nad jednym i złapał go za włosy, żeby pociągnąć do góry. Właśnie miał zacząć się drzeć, gdy usłyszał Toma za sobą.
- Boże, coś ty narobił, człowieku... - Dredowiec pokręcił z politowaniem głową. Shizuo prychnął i puścił włosy tamtego faceta, przez co uderzył on twarzą o beton. Shizuo wyprostował się i poprawił rękawy koszuli. Założył okulary na nos. Minął Toma, wsadzając ręce do kieszeni. Ze zdenerwowania zapalił papierosa. Teraz już nikt mu go nie wytrąci...
Tom wezwał jeszcze karetkę i jak gdyby nigdy nic odeszli z miejsca zdarzenia.
Zaklepuję~!
OdpowiedzUsuńDżemdobry. Postanowiłam w końcu się ujawnić. Taaak, miałam to zrobić już dawno, wybaczcie ;-; Czytam wasze notki od… naprawdę długiego czasu i nie zawiodłyście mnie ani razu. Tak na poważnie C:
OdpowiedzUsuń*dostaje ADHD* Niedobry Izaya, już się Shizusiowi do łóżka pakuje c: Spotkanie trzeciego stopnia z podłogą… Skąd ja to znam… xD Oho, ten rozbiegany wzrok mówi sam za siebie *fangirlsuje jeszcze bardziej* Dobra… Chyba powinnam się trochę uspokoić c: 15 lat, a 23… Tylko 8 latek… Tylko T.T *Czyta, czyta, czyta* Oho, będzie pościg. Nie myliłam się c: Mhm, ledwo wpadli na Shizusia, a on już poleciał za nimi ze śmietnikami i znakami drogowymi. Nie ma to jak mówić, że się nienawidzi przemocy xD
Ja wię. Nie potrafię zbytnio pisać komentarzy T.T Wybaczcie. Od teraz będę regularnie komentować c: Podsumowując wciągnęło mnie tak, że prawie zapomniałam gdzie jestem. Czekam z niecierpliwością na kolejne części, weny~! c:
Owwww, miło mi niezmiernie ♥
UsuńW moim innym opowiadaniu, na innym blogu, jest różnica 8 lat właśnie! O.O Ukeś ma 18 lat, a seme 26 lat XD
...
Jebne se reklamę, a co tam XD
Zapraszam na http://dary-losu.blogspot.com/ :3 Dzisiaj postaramy się ogarnąć 6 rozdział XD
A no bo to Shizuś, to wiadomo, że leci ze znakami drogowymi XD Zabawnie mi się pisze jako on XD
Cieszę się, że się podoba ♥ Miło mi, że zdecydowałaś się ujawnić. Postaramy się stanąć na wysokości zadania~! Do kolejnego~! Jak nie zapomnimy to będzie we wtorek c:
Jak będę miała czas, to z miłą chęcią wpadnę c:
Usuń