Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

wtorek, 29 października 2013

Nienawidzę dzieci - 12

Znowu masło maślane, ale cóż~! Muszą być jakieś nudne momenty w opowiadaniu. W tym Iza Iza rozmawia z Shizusiem o tym, że od czegoś trzeba umrzeć c: no i wiecie, Iza myśli trochę inaczej od Heiwajimy ^.^ Miłego czytania~!

Wchodzę sobie, żeby dopisać przedmowę, i co widzę? Że kurwa akapity wcięło >.< W dodatku zrobiłam coś sobie z małym palcem lewej ręki i boli jak piszę na klawiaturze :< rozcięłam sobie skórę pomiędzy tymi kosteczkami, bliżej tej od góry XD No dobra, whatever! Nie chcę mi się czytać, o czym jest ten rozdział XD Ach, dzisiaj o dokarmianiu raczka~!
Kurwa, i tak muszę rozdział przeczytać, bo akapity trzeba wstawić >.<



Izaya przesiedział trochę czasu w Shinjuku, krążąc niedaleko mieszkania by w końcu zdecydować się tam wejść. Oczywiście zastał tam Namie, która uzupełniała jakieś dokumenty. Bez słowa przeszedł przez salon i usiadł do komputera. Nie miał ochoty pracować, ale musiał nadrobić zaległości. No i miał dzisiaj spotkać się z jednym klientem. Westchnął.
- Namie, zaparz mi kawy. - powiedział wyciągając z szuflady jeden z telefonów. - Zaraz padnę.. - mruknął do siebie. To będzie ciężki dzień.. W dodatku na zewnątrz zaczynało kropić.

Shizuo wrócił do pracy. Chodzili od dłużnika, do dłużnika. Zaczynało kropić, co nieco zirytowało Shizuo. Miał jednak nadzieję, że się nie rozpada. Nie uśmiechało mu się wracać do domu w deszczu...
Musiał interweniować dziś kilka razy. Dłużnicy nie byli zbyt ugodowi, jednak też nie buntowali się za bardzo. Shizuo więc się nie przemęczał. Tylko te kropelki spadające z nieba... zmywały krew z rąk Shizuo i stopniowo coraz bardziej moczyły jego ubrania. Starał się to ignorować. Dzień był ciężki i ponury...

Klientem okazał się jakiś młody facet, którego Orihara kojarzył. Chciał wiedzieć coś o osobie zwanej Biały Kruk. Podobno jest w jakimś kolorowym gangu. Orihara oczywiście przygotował sobie w głowie informacje o tej osobie i wszystko za odpowiednią cenę powiedział. Nie przykładał zbytniej wagi do wyglądu mężczyzny co by zrobił gdyby był w normalnej formie. Po godzinie był sam w mieszkaniu, bo Namie wyszła wcześniej. Orihara zebrał swoje rzeczy i wyszedł z mieszkania. Opuścił Shinjuku, wkraczając do Ikebukuro - terytorium Heiwajimy, który zawsze powtarzał, że Izaya ma się tu nie pokazywać. Ostatnio nawet tu mieszkał. Włożył dłonie do kieszeni i z kapturem na głowie wstąpił do dobrze znanego mu sklepu by zakupić nowy nóż sprężynowy. W końcu tamten gdzieś zgubił. Potem poszedł do parku. Usiadł na ławce i oparł się o nią, obserwując pustą okolicę. Nikogo nie było.. Tylko on i deszcz. Zawsze w takich chwilach siedział w mieszkaniu, w sypialni, opierając się o łóżko i patrząc w okno. Nie mając nic do roboty, siedział i myślał. Izaya naciągnął kaptur czując, że deszcz się nasila po czym spojrzał na jezioro, w które wczoraj się wpatrywał. Ciekawe ile ludzi zabija się przez utopienie? Czy coś czują oprócz strachu, pieczenia i ucisku w płucach? Czują ulgę? A może myślą, że popełnili błąd? Orihara uśmiechnął się. Żeby się dowiedzieć trzeba spróbować, nie?

Deszcz się nasilał. Tom miał kaptur. Shizuo w gruncie rzeczy mokre ciuchy nie przeszkadzały. Już wcześniej trochę zmókł, więc jaka to teraz różnica?
Materiał ściśle przylegał do jego rąk i nóg. Zdaje się, że nawet papierosy mu zamokły... Syknął cicho.
Gdy już był wolny, wstąpił do sklepu po jakieś jedzenie i zapas papierosów. Udał się w drogę powrotną do domu. Niespiesznie przemierzał opustoszałe ulice. No tak... Wszyscy siedzieli teraz w domu. Kto chciałby łazić w deszczu? Shizuo raczej to nie przeszkadzało. W dzieciństwie też chodził po ulicach, gdy padało. Zdawał sobie sprawę, że cała ta sceneria jest dość... smutna? Jakoś tak... zgarbił się jeszcze bardziej i wszedł na teren parku. Na ławce dostrzegł Izayę, zapatrzonego w jeziorko. Znowu na niego czekał... Shizuo parsknął gorzkim śmiechem. Czuł się... dziwnie. Niespiesznie podszedł do ławki.

Gdy usłyszał kroki, spojrzał w stronę, z której dobiegały i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem.
- Zmokłeś nieco, Shizu - chan. - oznajmił odchylając głowę do tyłu by moc ujrzeć jego twarz. To przez tę jeszcze większą różnicę wzrostu.. Westchnął. Ciekaw był czy gdyby Shizuo, któregoś dnia wybrał inną drogę do domu to czy brunet naprawdę zrobił tak jak myślał. - Ne, Shizu - chan, co masz w reklamówce? - zapytał patrząc na niego. Pewnie zapasy papierosów. Pewnie gdyby nie deszcz to od razu zacząłby karmić raczka. Deszcz szumiał, ale nie przeszkadzało mu to. Najwidoczniej Shizuo też, bo ciuchy lepiły się do niego, idealnie obrysowując jego sylwetkę i mięśnie.

- W końcu pada - mruknął, odgarniając mokre włosy z twarzy. Dostrzegł, że Izaya jakby... uśmiechnął się? Dziwne to by było... Może mu się przywidziało? Choć... Shizuo też poczuł jakieś dziwne coś, gdy dostrzegł Izayę czekającego na ławce. Do czego to doszło...?
- Jedzenie kupiłem - odparł najzwyczajniej w świecie. Dostrzegł wzrok Izayi. - No dobra... papierosy też - parsknął śmiechem i zaczął iść przed siebie, w kierunku domu. Izaya zaczął iść obok niego. W formie piętnastolatka Izaya był naprawdę niski... i o wiele drobniejszy.

- Wiedziałem. - zaśmiał się idąc z dłońmi w kieszeni płaszcza. Scyzoryk włożył do kieszeni spodni by nie wypadł. - Założę się, że nie przetrwałbyś nawet dnia bez palenia. - westchnął patrząc na niego z ukosa. Dnia, nie mówiąc już i dwóch na bank by nie przetrwał. Ledwo godzinę wytrzymuje bez tego świństwa. Izaya spojrzał w niebo po czym rozejrzał się. Pusto. Ludzie pouciekali i pochowali się do domów, a Shizuo i Izaya nie zwracali uwagi na deszcz. No bo co on może? Jedynie rozchorują się. U Izayi to bardzo prawdopodobne, bo już raz tak się zdarzyło.

- Od czegoś trzeba umrzeć. - Wzruszył ramionami i zdjął okulary. Krople deszczu osadzały się na nich i tylko zamazywały pole widzenia. Wsunął je do kieszeni zupełnie przemoczonej kamizelki. Stawiał kroki po żwirowanej ścieżce pustego parku. Wszyscy uciekli przed deszczem. Dlaczego? Deszcz nie jest taki zły...Shizuo westchnął. Trzymał ręce w kieszeniach. Mokre ubrania ściśle do niego przylegały, jednak nie przejmował się tym. Chory raczej nie będzie, a deszcz mu nie przeszkadzał. Wsłuchiwał się w jego szum. Po ulicy przejechał samochód, rozchlapując wodę na chodniki.

- Właśnie, od czegoś.. - westchnął. Skoro od czegoś trzeba to równie dobrze można się pociąć, pomyślał. Pokręcił głową i spojrzał na Shizuo. - Nic więcej nie powiesz, nie? - zapytał rozbawiony. Zauważył, że Shizuo odpowiada na pytania, a w wyjątkowych chwilach sam coś od siebie powie. Nic więcej. Wciągnął powietrze do płuc. Wyciągnął dłoń przed siebie, wewnętrzną stroną i zaczął przyglądać się kroplom deszczu spadających na nią.

- A chcesz coś jeszcze usłyszeć? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Zerknął na Izayę, który aktualnie z wielką pasją i zainteresowaniem​ gapił się na swoją dłoń. Blondyn westchnął. Izaya to człowiek-zagadka​. Ogólnie założenia tejże zagadki znasz, ale szczegóły, o czym ona myśli? Za nic. Trzeba się naprawdę natrudzić.
Izayi podwinął się na moment rękaw. Shizuo zagryzł wargę, dostrzegając cięcia. Niby kilka minut temu powiedział, że od czegoś trzeba umrzeć, jednak... Jego zdaniem, pewnych rzeczy jednak nie powinno się robić. Dlaczego? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Ale po prostu się nie powinno. Skutki nie są tego warte.
Shizuo odetchnął cicho. Po ulicy z szumem przejechał kolejny samochód.

- Nie wiem. - wzruszył ramionami po czym wstrząsnął dłonią by woda zleciała. - Ale zwykle to ja dużo mówię, a Ty rzucasz groźby. - oznajmił. Zły humor gdzieś zniknął, więc Izaya był ucieszony z tego. Spojrzał na Shizuo. On jak zawsze nerwowy. Chociaż teraz jakby się uspokoił... To aż niewiarygodne.

- Najwidoczniej taka nasza natura - odparł. Czasem uważał gadulstwo Izayi za jego zaletę, czasem za wadę. Które myślenie dominowało? Hmmm... Blondyna zazwyczaj irytowało, ile Orihara może gadać. Teraz jednak... przywykł? Niesamowite. Kolejna dziwna rzecz.
Deszcz wciąż padał tak samo, mocno i równo. Shizuo odgarnął mokre włosy z twarzy. Okolica była coraz bliższa jego osiedlu, jednak... Blondynowi nie przeszkadzał ten deszcz. Ba - było mu nawet przyjemnie tak iść! I co najśmieszniejsze​, Izaya mu nie przeszkadzał.
Mokre ciuchy swoje ważyły. Lepiły się do ciała Shizuo. Przemókł totalnie.

- Żadnego tematu się nie łapiesz, Shizu - chan.. - westchnął rozglądając się. - Jeszcze trochę i się utopisz. - oznajmił. Wsadził ręce z powrotem do kieszeni. Był już całkowicie mokry, a jego kaptur opadał mu na czoło. To było nieco denerwujące. Po chwili zdał sobie sprawę, że jest głodny. Jadł tylko śniadanie, więc.. Spojrzał na reklamówkę Shizuo zastanawiając się, co tam może być? Na pewno sushi, to wiadomo, ale jakie? Westchnął ściągając kaptur. Denerwował go.

- Dlaczego niby miałbym się utopić?! - obruszył się, przystając na chwilę i patrząc na Izayę. Prychnął pod nosem i ruszył w dalszą drogę. Na horyzoncie dostrzegał już swój blok. Ledwo, bo ledwo, ale jednak zawsze coś.
Było szaro. Szare niebo, nieprzerwanie padający deszcz - przez to miasto wydawało się ponure. Ściana wody stopniowo ograniczała widoczność. Zerknął na Izayę. Brunet właśnie wzdychał i ściągał przemoczony kaptur. Shizuo uśmiechnął się pod nosem i spojrzał znowu na bloki. Już niedaleko... Mokre ubrania zaczynały mu już ciążyć.

- To miała być aluzja, Shizu - chan.. - oznajmił drwiąco. Shizuo w ogóle jej nie załapał. - A tak bez aluzji to utoniemy jak nadal będzie tak padać. - powiedział patrząc w niebo. Jeszcze chwila i będą w domu. W chłodnym domu.. Grzejniki nie były odkręcone.. Izaya skrzywił się. Nie lubił zimna.. Przeczesał mokre włosy, które przylepiały się do czoła po czym wytarł dłonie w płaszczyk. Będzie musiał wyprać te ciuchy.

- Już nie narzekaj, zaraz będziemy. - Shizuo przewrócił oczami. Deszcz przyjemnie uderzał o chodnik i ulice. Shizuo całkiem lubił taką pogodę. Siedząc w domu, wpatrywał się w krople sunące po szybach. Taka pogoda mu odpowiadała.
Po chwili stanęli przed drzwiami od mieszkania Shizuo. Otworzył drzwi i westchnął cicho. - Masz, ciepełko - prychnął i poszedł do kuchni, żeby odstawić siatkę z zakupami. Poszedł do łazienki po dwa ręczniki i rzucił jeden Izayi.

Wszedł do mieszkania, w którym było trochę cieplej niż na zewnątrz. Odkręcił kaloryfer i chcąc zmienić ciuchy, podszedł do torby przy kanapie. Zaraz potem chwycił ręcznik rzucony przez Shizuo i wytarł włosy. Wziął czystą, szarą koszulkę 3/4 i spodnie po czym poszedł do łazienki i przebrał ciuchy. Wytarł porządnie włosy i wyszedł. Kiedyś tam się wypierze te ciuchy. Wszedł jeszcze do sypialni po jakąś bluzę Shizuo - tym razem czerwoną. Drapiąc się po głowie wrócił do salonu.
- Ne, Shizu - chan. Kiedy robisz pranie? - zapytał. Bo w sumie on wolał się nie tykać pralki.

Shizuo stanął przy oknie, wycierając włosy w ręcznik. Zapatrzył się na ulice, których nie szczędził deszcz. Woda kapiąca z jego ubrań utworzyła niewielką kałużę na podłodze. Westchnął. Z zamyślenia wyrwał go Izaya, zadając pytanie. Machnął jedynie ręką.
- Zaraz nastawie - stwierdził tylko i zerknął na Izayę. Jego czerwona bluza trochę na nim wisiała, jednak wyglądał całkiem ciekawie. Nie rozumiał, dlaczego Izaya chodził tylko w tych czarnych ciuchach...
Zdziwiły go jego myśli. Pokręcił głową i poszedł po jakieś ubrania do sypialni. Wziął pierwsze lepsze spodnie dresowe i jakąś koszulkę. Przebrał się i nastawił pranie z mokrymi ciuchami. Wytarł jeszcze raz włosy i poszedł do kuchni zrobić coś do jedzenia. Ziewnął przeciągle.

Usiadł na krześle w kuchni i spojrzał na widok za oknem. Całe szczęście, że już jest w mieszkaniu. Przeniósł wzrok na Shizuo, który robił coś przy blacie po czym wstał i wstawił wodę na kawę. Wyjął dwa kubki i rozejrzał się. Nie widząc nigdzie kawy, zaczął szukać po szafkach aż znalazł. W sumie takie wspólne przygotowywanie obiadu było nawet fajne. Izaya zerknął na Shizuo, który był zmęczony po czym uśmiechnął się pod nosem. W przeciwieństwie do niego, Orihara nie był aż tak zmęczony. Usiadł na krześle czekając na wodę gdy uderzył się ramieniem o kant stołu co spowodowało, jęknięcie z bólu. Zapomniał o tej ranie..

Shizuo westchnął pod nosem i zabrał się za gotowanie. Nie przeszkadzał mu Izaya krzątający się gdzieś za jego plecami. Co było dziwne, blondyn zaufał Oriharze na tyle, żeby nie obawiać się, gdy ten znajdzie się za jego plecami. Uznał to za normalny fakt. Ciekawe, czy kiedyś to się zmieni...
Shizuo drgnął nagle, gdy usłyszał zbolałe jęknięcie. Obejrzał się za siebie. Izaya krzywił twarz w grymasie bólu. Pewnie uderzył się o stół... Choć uderzenie w kant stołu nie powinno wywołać aż takiego grymasu. Nawet u normalnego człowieka. Przyjrzał się uważnie twarzy bruneta.

Zastanawiał się czy powiedzieć mu o tym co się stało czy nie.. Bo na dobrą sprawę Shizuo nie wiedział, że mu pomógł w tym. Szczerze mówiąc Izaya zginąłby gdyby Shizuo nie wszedłby wtedy do tego zaułka. Pewnie o coś go wkurzyli..
- Shizu - chan? Nadal masz tę maść, która nakładałem na polik? - zapytał patrząc na niego. Chyba umrze jak tego nie posmaruje.. Ostrożnie podwinął rękaw. Że ten nie czuł tego gdy się rozbierał..

Shizuo wciąż przyglądał się Izayi. Ściągnął brwi. Coś Izaya musiał sobie dziś zrobić, gdy wyszedł do pracy. Blondyn zagryzł wargę. To chyba nie jego sprawa, więc dlaczego zainteresował się tym siniakiem, którego nawet nie zobaczył? Westchnął.
- W tej szafce. - Skinął głową w kierunku mebla. Tam trzymał wszystkie leki, choć nie było ich dużo... zwyczajnie raczej ich nie stosował. Przyglądał się Izayi, jak ten wstaje, krzywiąc się i kierując we wskazane miejsce. - Gdzieś się tego nabawił? - zapytał mimowolnie.

Wstał z grymasem na twarzy i wyjął jedną ręką maść by następnie usiąść i delikatnie podwinąć rękaw. Na przedramieniu miał dosyć dużego siniaka. Skrzywił się. Otworzył maść i posmarował ranę. Czy powinien powiedzieć Shizuo o tamtym? Bo w sumie co za różnica czy wie czy nie? Jeśli go okrzyczy to trudno, bo w sumie co on ma do tego, że Izaya pracuje?
- Pobiłem się dzisiaj. - mruknął jedynie. Pobicie to w sumie nie było, bo jedyne co zrobił mu tamten chłopak to ta rana, a Izaya przywalił mu w twarz... Raczej krótka wymiana ciosów. Spojrzał na Shizuo, a następnie zsunął rękaw i odłożył maść.

- Mhm... - odmruknął Shizuo, wracając do krojenia. No tak... nawet, jeśli Shizuo nie jest już tak agresywny w stosunku do Izayi, ten i tak się bije... Westchnął ciężko. Sam nie wiedział, czemu. To sprawa bruneta, co robi w pracy.
Blondyn przetarł wierzchem dłoni czoło. Kończył przygotowywanie obiadu. Zmęczenie go dopadło. Stwierdził jednak, że jeszcze trochę wytrzyma. A zaraz pójdzie sobie spać...

- A Ty jak spędziłeś dzień w pracy? - zapytał opierając się o blat, niedaleko Shizuo. Wpatrywał się w niego z ciekawością. Powie mu o tym co zrobił czy przemilczy sprawę? Albo rzuci jakiś tekst "Od kiedy tym się interesujesz? ". Shizuo to Shizuo. Wszystkiego mógł się po nim spodziewać. Uśmiechnął się pod nosem zakładając ręce na piersi i zapominając o ranie przez co syknął. W sumie gdyby Shinra coś z tym zrobił to chyba mniej by bolało.. A tak to lipa, musi czekać aż zejdzie..

- Pracowicie - syknął, przypominając sobie, co się wydarzyło. - Było małe... spięcie.
Tu nie chodzi o to, że zniszczyli mu papierosa i go popchnęli...
...
No dobra, właśnie o to.
Westchnął. Krzątał się chwilę po kuchni, kończąc robienie obiadu. Wymijał Izayę i, jak się potem zorientował, uważał, aby go przypadkiem nie potrącić. To pewnie przez to, że trzymał gorący czajnik i każdy niekontrolowany ruch Izayi mógł ich obu sporo kosztować... Tak, to pewnie przez to.
Postawił dwa talerze na stole i zabrał się za jedzenie. Westchnął. Cóż za dziwny dzień... Deszcz wciąż uderzał o parapet okna.

- Pracowicie.. - powtórzył w zamyśleniu. - Małe spięcie? Czyżby jakiś dłużnik postawił się Bestii Ikebukuro? - zapytał siadając do stołu. Wiedział, że nie o to chodziło, ale cóż.. Shizuo nie wiedział. Zaraz potem zabrał się za jedzenie. W jakiś sposób to stawało się już niemal rutyną. Izaya nawet to lubił. Chociaż olał trochę pracę, swoich ludzi to chyba lubił takie inne życie. Spojrzał na Shizuo. Dziwił się mu, że nie złości się tak jak zwykle choć nadal jest trochę spięty. Pewnie zmęczenie.

- Heh, nie do końca... Przynajmniej teraz wiedzą, że mi nie niszczy się papierosów... - prychnął. Z tamtej bójki pamiętał tylko tyle, że pobił czterech chłopaków, a jakiś czarny cień przemknął obok. Tyle.
To wszystko to było już przyzwyczajenie.​ Shizuo przywykł, że Izaya u niego mieszka, je z nim posiłki i w ogóle... To aż dziwne, ale... przywykł. Wciąż był nerwowy i spięty w obecności bruneta, ale przynajmniej nie wyrywał śmietników z ziemi.
Odetchnął. Skończył obiad i zabrał się za zmywanie. Zmęczony... Zaraz pójdzie spać.

Zaśmiał się lekko.
- Za łatwo się wkurzasz, Shizu - chan. - oznajmił wskazując na niego widelcem. - Przecież to tylko papieros. - mruknął wracając do jedzenia. Zwykły papieros, który spowoduje, że będzie miał raka. Chociaż kto wie? Może ilość adrenaliny w jego ciele spowoduje neutralizację raka? Albo jego organizm wyprze chorobę? Stałby się na wszystko odporny i tym sposobem niezniszczalny..​ Chociaż zostaje strzał w głowę, serce i oczywiście śmierć biologiczna. Jakby się zastanowić to blondyn nie przeżył nawet połowy życia. W końcu 21 lat to 1/5 całego życia. Izaya westchnął.

- Nie o to chodzi! - prychnął. Zresztą... co on będzie mu tłumaczył? I tak go nie zrozumie... Wszyscy wiedzą, że Shizuo jest nerwowy, ale nikt tego w gruncie rzeczy nie rozumie. Przywykł do tego. Zresztą nie musi się nikomu tłumaczyć. Ech...Zmył po sobie i wziął kubek z herbatą. Zapatrzył się na chwilę na deszcz. Krople uderzały o parapet. Było szaro. Shizuo popadł w zamyślenie, ponownie tego dnia. To ta pogoda... Ech...


4 komentarze:

  1. Przeczytałam! I to obydwa rozdziały jeden po drugim, chociaż literki radośnie skaczą mi po ekranie, tańcząc macarenę... Taak, zawdzięczajmy te objawy wczesnej ślepoty ciągłym gapieniem się w moje krzywe pismo, próbując się czegoś nauczyć ;_;

    Szkoda, że jak na razie nic takiego się nie dzieje, jeśli chodzi o bliższe relacje Shizusia i Izayi, ale da się przeżyć. D:
    Nie ukrywam, że mam w sobie ciągłą nadzieję na jakiegoś całuska, a przy dobrych wiatrach nawet seksy xD
    Ale mimo wszystko przełamię się i powiem, że dobrze robicie. Wolę być trochę potrzymana w niepewności, przeczytać więcej tych zajebistych rozdziałów, niż żebyście streściły wszystko w góra 10. Przynajmniej jest na co czekać, co przekłada się na większą radość, gdy wreszcie coś do siebie poczują.
    Boże, jakie ja mądre wywody dzisiaj prawię. Idę zaraz drugą epopeję narodową napisać, nie ma bata xD
    I szkoda mi Izayi, ciągle męczony przez jakichś bandziorów z pałami. Eheh, tyyylko bez spojrzeń @-@
    Pff, Iza mógł powiedzieć Shizusiowi, że ten uratował mu życie. Byłoby truu loff, ślub i odjechanie na białym rumaku ku zachodowi słońca.
    Tak.
    Streszczając całość w jednym zdaniu, znowu macie moje wierne uwielbienie, pedalskie serduszka i świadomość, że utrzymujecie poziom przez co was kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciłam~! Prawie umarłam T.T Tyle rzeczy do zrobienia, nadrobienia, zaplanowania... Tyle pisania... Wybaczcie, czasu nie miałam, żeby nawet przeczytać tę notkę. Ale ostatecznie znalazłam trochę czasu, zebrałam trochę siły, żeby to przeczytać. Jak zwykle nie zajęło mi to tyle ile sobie tam kalkulowałam. Chyba moi znajomi mieli rację, że naprawdę szybko czytam o.o

    Ale dość zapychaczy i substancji spulchniających, teraz o notce~! Deprecha i ten teges, dosłownie przypomina mnie sprzed 3 lat t.t Deszcze, deszcze wszędzie. Też nie lubię jak pada, ale podczas tych deszczy mam wenę, dziwne... Btw. O czym myśli Shizu? Czyżby już teraz Izaya zaczynał mu się podobać...? Mogę jedynie się domyślać, bo cały ten diabelski plan pozostaje w waszych głowach c:
    Dobra, tak jak pisałam wcześniej, albo nie, bo nie pamiętam... Nigdy jeszcze mnie nie zawiodłyście i teraz też nie. Gratulacje,proszę dwa bony towarowe Tesco dla was~! Nie, no żartowałam. xD Dobry humor jeszcze mi się udziela, normalnie cud się zdarzył. A skoro dobry humor, to trza go wykorzystać~! Tak więc lecę pisać komedię na swojego bloga. Do następnego~! Weeeny~! c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Karmienie raczka, lekko zdenerwowany Shizuś i Izaya z łokciem w tle... Oraz pytanie: Czego chcieć więcej~? Bo jak mi, na ten dzień to wszystlo wystarcza, ale ciekawość co do następnego rozdziału też zżera xD Mówiłam Wam już, że 15nasto letniego Ize-Ize lubię bardziej, niż tego dorosłego? Pewnie tak, ale zwalmy to ma skleroże, bo to i tak jej wina :D
    Pozdrawiam i czekm na następny rozdział,
    Kimi~

    P.S. U mnie krucho z czasem, więc wybaczcie, jeżeli nie będę regularnie komentować ; ~ ;

    OdpowiedzUsuń