Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

niedziela, 21 lipca 2013

Bonus~!

Jeny, jak ja to lubię~! Lubię ten bonus ♥ rety :3 to jest takie kochane, mówię wam~! Lekko mi się to pisało. Aiko chyba miała jakieś przycięcie.. ale ona tak zawsze ma przecież~! Miłego czytania, bo nie wiem co pisać. Muszę suchać wychowawcy xD
Nju. Bo ja po prostu nie umiem pisać seksu, bo od razu spalam buraka. No i mam blokadę. Fiu fiu. Miłego czytania, bonus jak bonus ;3




Promienie gorącego, lipcowego słońca wpadały do sypialni w domu Izayi. Przepraszam - do domu Shizuo i Izayi. Powoli wędrowały po podłodze, aby sięgnąć coraz wyżej, do materaca... gdzie swoim ciepłem zaczęły ogrzewać niepościelone, puste łóżko. Tak. W sypialni nie było nikogo. Więc... gdzie była ta dwójka?
Podawanie nazw wszystkich innych pomieszczeń w ich domu jest bez sensu. Nie ma ich tam. Wygląda, jakby ledwie co stąd wyszli. Jeśli kilka godzin można nazwać czasem "sprzed chwili", to racja, niedawno wyszli.
Blondyn poprawił okulary zsuwające mu się z nosa. Nacisnął w ostatnim momencie hamulec. Samochód stanął momentalnie i gdyby nie pasy, zarówno on, jak i Izaya, zbieraliby swoje nosy z przedniej szyby.
- Kurwa, co to za chuj jeden! - warknął Shizuo, naciskając klakson. To już nie pierwsza taka akcja... Jednak na szczęście niedługo potem dotarli do swojego celu. Zajechali pod ładny, zadbany domek letniskowy. Shizuo odetchnął morskim powietrzem.
- Co za kierowcy, jechać kurwa nie umieją... - burczał pod nosem, otwierając bagażnik.

Izaya zaśmiał się gdy po raz kolejny Shizuo wyzywał kierowców, którzy "nie umieją jeździć". Na szczęście do celu dotarli cali i zdrowi. Blondyn wypakowywał walizki, a Izaya zajął się otwieraniem domku.
- No dobra. - westchnął. - Ten jest do samochodu, ten do... Nawet nie wiem. - przechylił lekko głowę wyliczając kluczyki. - Ten do mieszkania w Ikebukuro, ten do... O, to chyba ten. - przekręcił kluczyk w drzwiach i wszedł do środka. Domek był w całości drewniany. Znajdowały się w nim cztery pomieszczenia. Kuchnia, łazienka, sypialnia i salon. Na środku salonu stał stolik, kanapa i mały telewizor na komodzie przy ścianie. Cieszył się na te wakacje z Shizuo. Minęły 3 miesiące od tamtego pamiętnego dnia kiedy się pokłócili, a potem pogodzili się i żyli długo i szczęśliwie.

Shizuo wniósł ich walizki do domu, a następnie wrócił się, żeby przeparkować i zamknąć samochód. Izaya oglądał już domek. Shizuo spodobał się zapach drewna, jaki w środku się unosił. Był taki kojący... zupełne inny, niż ten w mieście.
Kilka dni temu obaj zgodnie stwierdzili, że potrzebny im jest odpoczynek. Kilka dni... mniej zgodnie stwierdzili, gdzie pojadą i jaki domek wybiorą... nie obyło się bez gonitwy po mieszkaniu i rzucaniem czym popadnie... ale to już było u nich normalne. Shizuo szybko się irytował, choć miał trochę więcej samokontroli. Izaya natomiast lubił wykorzystywać tę słabość u blondyna.
Tworzyli dziwny związek. Normą było u nich wyzywanie się, bieganie po mieszkaniu, rzucanie wszystkim, zrzucanie na siebie winy i kłótnie w kuchni o to, który ma gotować. Jednak to wszystko napawało ich jakimś takim dziwnym szczęściem. Kto by pomyślał... że najwięksi wrogowie...
- Ładnie tu... - Shizuo postanowił sam przerwać swoje dziwne rozmyślania.

- Racja. - przyznał. - A wiesz gdzie będzie jeszcze ładniej? - spytał poruszając sugestywnie brwiami. Po ostatniej gonitwie w domu, Izayi został siniak na ramieniu po tym, jak przez przypadek wleciał na szafkę potykając się o dywan. Miał dużo szczęścia, że nie wpadł na coś innego.. Dom nie nadawał się do takich gonitw, bo był za mały na to.

Shizuo parsknął śmiechem, zabierając ze stołu dopiero co tam postawioną butelkę wody.
- Dlaczego czuję, że sugerujesz wyjście na plażę? - odpowiedział pytaniem na pytanie, kierując się z powrotem do przedpokoju. Z walizki zabrał ręcznik i swoje kąpielówki. Nic więcej nie było mu potrzebne na plażę. Shizuo dawno już nie pływał na otwartej wodzie... aż go coś ciągnęło.

- Raczej myślałem o seksie na blacie kuchennym, ale plaża też może być. - oznajmił szukając w swojej torbie kąpielówek. Spojrzał na Shizui, którego mina była po prostu bezcenna. Wziął kąpielówki, jakiś krem i swoje nowiutkie okulary słoneczne po czym razem wyszli z domku. Tym razem to Shizuo operował kluczami.

Shizuo zamarł w połowie ruchu i spojrzał na Izayę. Zapewne minę miał bezcenną, bo Izaya ledwo hamował śmiech. Shizuo zaraz uśmiechnął się podstępnie.
- Plaża czy może też są dobrym miejscem na seks. - odparował na to. - W dodatku jest ten dreszczyk emocji, że ktoś zobaczy... - dodał demonicznie. Zamknął za nimi domek i ruszyli na plażę. Shizuo po raz kolejny odetchnął powietrzem. Cudownie...

- Shizu - chan, ja nie przejmuję się opinią innych. - powiedział uśmiechając się lekko. - Ale na plaży jest piasek, który wszędzie włazi. - skrzywił się na samą myśl o tym.

- Dobra, to w morzu. - zarządził Shizuo z bestialskim wręcz uśmiechem. Już po chwili gorący asfalt pod stopami zmienił się w równie gorący piasek. Blondyn, niezrażony, zdjął swoje klapki i boso przemierzał plażę, ciesząc się wręcz jak dziecko.

- Shizu - chan, a jak nie będę chciał? - zapytał z niewinnym uśmieszkiem. Po chwili byli już na plaży. Słonko grzało, ludzi była tylko garstka, a woda wydawała się być taką przyjemna~

- Phie, będziesz chciał. Już wczoraj nas skręcało. - taaa... nie mieli okazji ani czasu na seks od kilku dni, nawał pracy... dlatego między innymi zdecydowali się na te wakacje. Lipiec to idealna wręcz pora na wyjazdy, więc nie zastanawiali się długo nad wyjazdem. Shizuo rozłożył ręcznik całkiem blisko wody. Niewiele było osób, przez co nie było ścisku. I dobrze. Tłumy drażniły blondyna. I to niesamowicie.

- Chyba ciebie. - prychnął. Gdy blondyn położył się na ręczniku w celu opalania, brunet wpadł na dosyć wredny pomysł. Wszedł do wody by się do niej przyzwyczaić po czym wziął trochę w miseczkę uformowaną z dłoni i wylał na Shizuo. - Shizu - chan, woda jest taka cudowna~! - rzekł radośnie, śmiejąc się.

Blondyn od razu rozłożył się na ręczniku, aby się trochę opalić. Izaya gdzieś zniknął, ale Shizuo chwilowo nie chciało się podnosić czy chociażby otwierać oczu, żeby go znaleźć.
Niestety, został do tego zmuszony. Ktoś wylał na jego nagrzaną już skórę zimną wodę. Nawet, gdyby Izaya się nie odezwał, to Shizuo i tak wiedziałby, że to on. Usiadł i spiorunował bruneta spojrzeniem.
- Grabisz sobie, oj grabisz, Izaya - kuuuuun... - zerwał się z miejsca i zaczął gonić Oriharę. Szlag, na plaży nie było czym rzucać...

Śmiał się uciekając przed Shizuo. Na plaży nie miał czym rzucać, więc to ułatwiło sprawę. Niestety trochę ciężko się biegało po piasku, więc po chwili Orihara wskoczył do wody.
- Ne Shizu - chan nie masz czym rzucać? - spytał śmiejąc się z tego.

- Może i nie mam, ale poradzę sobie bez tego. - warknął tylko i gładko wskoczył do wody. Korzystając z zamieszania, jakie powstało na powierzchni morza, złapał Izayę i przez krótką chwilkę podtapiał. Nie miał na celu zrobienia mu krzywdy, toteż po chwili wyciągnął go spod wody. Objął go mocno.
- Mam cię, Izaya - kuuun. - szepnął demonicznie obok jego ucha i zaśmiał się cicho.

Kaszlnął kilka razy obejmując go jedną ręką wokół szyi.
- Chcesz mnie utopić? - spytał patrząc na niego spod przymrużonych oczu. - Shizu - chan, złapałeś mnie i co teraz? - spytał patrząc mu prosto w oczy.

- Hmmm... jest kilka opcji. Muszę się poważnie zastanowić... - wymruczał, patrząc na Izayę tym swoim wzrokiem. Wzrokiem szaleńca. Szeroko otwarte, brązowe oczy błysk w oku. Przysunął się bardzo blisko bruneta. Niemal stykali się nosami. Już miał go pocałować, kiedy najzwyczajniej w świecie go puścił i odpłynął gdzieś wgłąb morza.
- Tym razem uratowałeś się od zagłady! - zawołał jeszcze.

Wynurzył się i spojrzał na Shizuo marszcząc brwi.
- Jakiej zagłady? - spytał sam siebie. - Mogłem to przewidzieć w sumie. - mruknął do siebie. Odgarnął włosy z czoła do tyłu po czym zaczął dryfować na wodzie. Słonko przyjemnie kuło w twarz, a woda była tak przyjemnie ciepła. Żyć nie umierać.

Shizuo przepłynął dość spory kawałek. Brakowało mu tego. Brakowało mu tej wolności, jaką czuło się na otwartej wodzie. Gdy jednak zorientował się, że nie widzi już za bardzo brzegu, stwierdził, że czas wracać. Płynął więc sobie spokojnie w drugą stronę, robiąc niewielki hałas. Słońce przyjemnie ogrzewało jego skórę. Zapomniał już, jak cudowne jest nad morzem... a w dodatku był z Izayą. Z osobą, która - bądź co bądź - wiele dla niego znaczy. Nie spodziewał się, że ,kiedykolwiek będzie mu dane zaznać takiego szczęścia...

Izaya odpoczywał gdy nagle usłyszał ten dziwnie znajomy, irytujący głos. Rozejrzał się po plaży gdy nagle zobaczył dziewczynę z kaskiem na głowie w stroju kąpielowym. Celty. Obok niej szedł Shinra w kąpielówkach i swoich okularkach. Brunet westchnął ciężko po czym wyszedł z wody.- Shinra~! Celty~! - zawołał do nich. - Jak miło was widzieć~! - krzyknął radośnie podchodząc do nich.- Izaya? Co tu robisz? - spytał głupkowato Kishitani.- Odpoczywam. - odparł uśmiechając się ironicznie. - Wy jak widzę także. - dodał patrząc na Celty.

Shizuo był niedaleko brzegu, gdy spostrzegł, że Izaya wyszedł z wody. Spojrzał na ich ręcznik, jednak tam też nie dostrzegł bruneta.
Ale zaraz wiedział, gdzie wywiało Oriharę. Wszędzie poznałby ten jeden, irytujący głosik, który zawsze go pouczał. Shinra.
- Yo. - przywitał się, mijając ich i kładąc się na ręczniku. Słońce zaraz zajęło się osuszaniem jego skóry z wody. A mina Kishitaniego była bezcenna. Gdyby Celty miała głowę - zapewne zrobiłaby podobną.

- Co tu robi Shizuo?! - prawie wykrzyczał z wrażenia Shinra. - I to we.. wy dwaj.. - załamał się chłopak z nadmiaru emocji. Orihara zaśmiał się lekko.- Też odpoczywa Shinra. - prychnął. - Nie wszyscy ludzie pracują dzień w dzień. - powiedział po czym rozejrzał się. - Mamy taki piękny dzień~! Co nie Shizu - chan? - spytał patrząc na niego i sugestywnie poruszając brwiami.

Shizuo rozchylił powiekę i spojrzał na grupkę stojącą niedaleko. Prychnął pod nosem.
- Prawda, prawda... a teraz daj mi się w spokoju opalać, albo nie usiedzisz na tym kościstym tyłku przez tydzień... - warknął złowieszczo. Po kolejnym zaskoczonym krzyku domyślił się, jaką minę może mieć Shinra. Ech... ktoś przy nim przycupnął. Otworzył oczy wkurwiony. Celty podstawiła mu pod nos ekran telefonu.
"Więc to dlatego Ikebukuro było takie spokojnie..."
Shizuo uśmiechnął się tylko asymetrycznie i zamknął oczy, wystawiając twarz na słońce.

- Shizu - chan to była groźba czy propozycja? - spytał zamyślony, wpatrując się w niego z niewinną miną. Shinra chyba miał dosyć informacji jak na ten dzień.- My już pójdziemy.. gdzie indziej. - oznajmił i zabierając Celty poszli dalej. Izaya zaśmiał się gardłowo.- Nee, Shizu - chan. - mruknął. - Spłoszyłeś ich. - ponownie się zaśmiał. Podszedł do niego i sięgnął po krem po czym wylał na jego klatkę piersiową. - Shizu - chan, będziesz czerwony~ - oznajmił obserwując jego reakcję.

- Phie. Jak wolisz. - odparł, ukazując zęby w potwornym uśmiechu. Nie otwierał oczu, jednak poczuł po chwili obecność Izayi obok siebie. I zaraz pożałował, że nie zareagował odpowiednio.
- Izaya, kurwa jego psia mać! - ryknął. - Zimne, kurwa no! Zajebie cię... - wyrzucił z siebie, patrząc na Izayę. Gdyby wzrok mógł zabijać, to brunet wydawałby z siebie właśnie ostatnie jęki, wijąc się w agonii bólu.

Shizuo się wkurzył, a Izaya wybuchł śmiechem łapiąc się za brzuch.- Widziałbyś swoją minę! - krzyknął cofając się kilka kroków do tyłu. Przez to, że stał na piasku, upadł na tyłek dalej się śmiejąc.

Blondyn zignorował plamę kremu na klatce piersiowej. Już po chwili nachylał się nad Izayą.
- Izaya - kuuuun..... - warknął mu koło ucha. Wpatrywał się w niego zmrużonymi ze złości oczami.
Takie akcje jednak były u nich w związku jak chleb powszedni. Izaya codziennie denerwował Shizuo, no chyba, że nie miał na to sił, albo blondyn wracał tak wkurzony, że... Izaya wolałby nie ryzykować rozwaleniem mieszkania.

- Oya, oya Shizu - chan~! - zamruczał obejmując go ramioanmi wokół szyi. - Jesteś zły? - spytał cicho, wprost do jego ucha. Zaśmiał się krótko, a jego ciało drżało z tego powodu. - Ale ciepło.. - westchnął. Shizuo zawsze się wkurzał. To byla nieodłączna część ich wspólnych dni.

- A nie widać? - odwarknął, jednak przyciągnął Izayę do siebie bardziej. Przez ten gest "podzielił się" z nim kremem do opalania. Teraz to z Izayi wyrwało się ciche syknięcie. Shizuo wyszczerzył się w uśmiechu. Wgryzł się lekko w szyję Izayi.

- Shizu - chan! Zimne! - jęknął próbując się od niego odsunąć, lecza chwilę potem poczuł jego zęby na szyi. - Shizu - chan... - zaczął niepewnie. - Nie gryź mnie, bo będę miał ślady. - fuknął mrużąc oczy i próbując go od siebie odsunąć. Co to to nie.

Shizuo uśmiechnął się tylko do siebie. Odsunął się minimalnie od jego szyi. Tak, aby móc się odezwać.

- I wtedy nikt nie będzie próbował cię tykać. - uświadomił mu. Mimowolnie przypomniał sobie, jak tamci kolesie chcieli zrobić Izayi krzywdę. Shizuo nie mógł do tego dopuścić. Dopiero po dłuższym czasie uświadomił sobie, że Izaya jest zbyt cenny, aby ktokolwiek mógł mu go zabrać. Za bardzo blondynowi zależało.

- Ale mnie nikt nie tyka. - zaśmiał się nerwowo. Widząc ten upór u blondyna połozył się na piasku, który z kolei okazał się parzyć w plecy. Patrzył prosto w oczy Shizuo. - Wiesz, że jak dwie osoby patrzą sobie w oczy dłużej niż 6 sekund to albo chcą się zabić albo uprawiać seks? - spytał po czym zaśmiał się. Cały czas patrzył w jego oczy. Brązowe, głębokie, błyszczące..

- Jeszcze trzy miesiące temu powiedziałbym, że chcemy się zabić. Jednak teraz... - Shizuo uśmiechnął się bestialsko i poruszył sugestywnie brwiami - Sugerujesz coś? - mruknął. Wpił się w rozchylone wargi Izayi, już po chwili badając wnętrze jego ust.

- Tylko tak mówię. - szepnął i już po chwili oboje połączyli usta w pocałunku. Izaya ujął jego twarz w dłonie pogłębiając pocałunek. - Chodźmy... do domku.. - szepnął między pocałunkami. Wiedział, że będąc tu narażą się na widoczność.. i piasek. Piasek był wszędzie.

Shizuo niechętnie odsunął się od Izayi. Musiał się z nim zgodzić. I to nawet nie dlatego, że ludzie. Ludzie to mu akurat najmniej przeszkadzali, nie przejmował się nimi. Ale... piasek. Tak, piasek chciał wkraść się wszędzie. To nie byłoby zbyt... fajne. Shizuo zabrał więc ręcznik i przerzucił go sobie przez szyję, uśmiechając się na swój sposób. Na szczęście do domku mieli blisko...

Shizuo tak bardzo nakręcił się na to, że po chwili był gotowy. Izaya wstał i otrzepał się z tego okropnego piasku po czym wziął krem, okulary i powędrował za Shizuo w kierunku domku. Po kilku minutach byli już w środku. Orihara zamknął drzwi.- Ne, Shizu - chan.. chyba mi się odechciało. - oznajmił nagle. Spojrzał na Shizuo i wiedział, że i tak zignoruje to.

Nie wiedział, czy Izaya mówił prawdę, czy zwyczajnie chciał go zdenerwować. Wątpił w prawdziwość pierwszej opcji. Przecież to Izaya zaproponował, żeby poszli do domu, więc... Shizuo spojrzał w czerwone oczy Izayi. Postanowił zrobić inaczej, niż zapewne Izaya myślał. Jak zwykle zresztą. To się nie zmieniło, mimo, że trochę bardziej się poznali.
- Hmmm... no trudno. - wzruszył ramionami i zabrał jedną z walizek, żeby rozpakować ją w sypialni.

- Co? - spytał patrząc jak Shizuo zabiera walizkę i znika w sypialni. - Shizu - chan? - spytał jeszcze raz idąc za nim. - Czy woda czasami nie dostała się do twojego mózgu? Bo chyba coś ci się przestawiło. - powiedział złośliwie. Obserwował jak blondyn wypakowuje ciuchy. Oparł się o framugę drzwi gdy nagle wpadł na pewien pomysł. Zdjął koszulkę i w samych kąpielówkach rzucił się na łóżko.- Ne, Shizu - chan~! Patrz jakie miękkie~! - oznajmił radośnie. Splótł dłonie i ułożył je na tyle szyi.

Zignorował uwagi Izayi i zaczął rozpakowywać ich ciuchy. Wiedział, że swoim zachowaniem zdziwił Izayę, ale cóż... taki był zamysł, taki miał plan.
Zerknął na Oriharę, który bez koszulki leżał na łóżku niczym jakiś Bóg. Którym w sumie był. Wziął sobie teraz wolne, ale... Shizuo wiedział, że może pociągał za jakieś tam sznurki, kiedy on nie patrzył.
Nie wiedząc, co ma odpowiedzieć, przytrzymał dłużej wzrok na ciele Izayi, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do rozpakowywania. Chciał, żeby to wyglądało, jak gdyby nigdy nic... zagryzł wargę.

Shizuo wręcz pożerał go wzrokiem. Izaya punktuje. Jednak po chwili Shizuo wrócił do pakowania. Mina Orihary zrzedła, ale miał jeszcze jeden pomysł. Uśmiechnął się wrednie po czym wyszedł z pokoju. Wziął portfel i nałożył jakieś spodenki. Po chwili już go nie było w domku. Skierował się do sklepu, który był niedaleko.
- Zobaczymy Shizu - chan, zobaczymy. - mruknął do siebie ze swoim uśmieszkiem. Gdy wszedł do sklepu od razu wybrał kilka lodów śmietankowych i czekoladowych po czym zapłacił i zaczął wracać. Był cały w skowronkach, bo wiedział, że wygra. Miał asa i wystarczyło by Shizuo się poddał lub postawił na niewłaściwą kartę. Telefon zostawił w domu - wyciszony - a firmę zostawił Namie. Miała informować klientów o urlopie informatora i zapisywać ich na wizyty. Zabrzmiało jak zapisy do psychiatry..

Shizuo zdziwiło nieco wyjście Izayi z pokoju. A po chwili i z domu. Sam nie wiedział, co ma o tym myśleć, więc... nic nie myślał. Wiedział, że Orihara wróci. Więc Shizuo dalej rozpakowywał ich rzeczy. Jedną walizkę, drugą... w końcu wszystko stało na swoich miejscach, a blondyn stanął w progu sypialni, z butelką wody w dłoni. Obejrzał uważnie pomieszczenie. Ładne, skromne i przytulne... całkiem miłe. Urządzone w inny sposób niż to u nich, w mieście, ale... wcale nie gorsze.
A z rozmyślań wyrwał go odgłos otwieranych, a następnie zamykanych drzwi. Zerknął kątem oka na przedpokój.

Zignorował fakt, że Shizuo stał w drzwiach pokoju i patrzył się na niego. Zaniósł lody do zamrażalnika, biorąc sobie jednego, śmietankowego. Wrócił do salonu i usiadł po turecku na kanapie. Wyjął lód z opakowania i zaczął go lizać patrząc prosto w oczy Shizuo. To musi się udać.

Shizuo zmrużył gniewnie oczy, jednak obserwował poczynania Izayi. Już po chwili wiedział, że mała gnida zwyczajnie go prowokuje. Miał świadomość tego, jak działał na blondyna. I tak perfidnie to wykorzystywał...
Shizuo starał się zachować spokój, ale przychodziło mu to z największym trudem. W pewnym momencie pokonał dzielący ich dystans i złapał Izayę za rękę, zaciskając się na nadgarstku. Spiorunował go wzrokiem. Wiedział, że Orihara zrobił to celowo, aby tylko sprowokować Shizuo i wygrać.

- Co Shizu- chan? - spytał niewinnie gdy ten chwycił go za nadgarstek. Oblizał lubieżnie wargi i uśmiechnął się lekko. - Jak chcesz to są w zamrażalniku. - oznajmił po czym kontynuował jedzenie nie zważając na Heiwajime. - Mmm.. Shizu - chan, wiesz jakie dobre są śmietankowe? - zapytał niewinnie, robiąc słodkie oczka. O to mu chodziło, Shizuo już jest jego..

Shizuo w odpowiedzi zacisnął mocniej palce na nadgarstku Izayi. Nachylił się nad nim. Izaya był już świadom swojej wygranej, ale pogrywał dalej z Shizuo, przez co wybitnie go złościł. Dlatego jednym kłapnięciem zębami pozbył się blisko połowy loda. Nie miał ochoty potem sprzątać...
- Izayaaaa.... przecież już mnie sprowokowałeś... ale wiesz co...? Nie pomyślałeś o jednym. Pokazujesz w ten sposób, jak bardzo chcesz uprawiać dziki seks na kuchennym blacie. - uświadomił mu, ukazując zęby w potwornym wręcz uśmiechu.

Pomyślał chwilę i w jego głowie zapaliła się czerwona lampa. Chciał go sprowokować - do seksu. I to jeszcze na blacie w kuchni. Ale trzeba próbować nowości, ne?
- Zdaję sobie z tego sprawę. - poruszył sugestywnie brwiami.

- Więc się z tego powodu niezmiernie cieszę. - odparł, przyciągając do siebie Izayę w niemal brutalny sposób. Lód chyba mu wypadł, ale nie przejął się tym. Objął go mocno, wpijając się w jego usta. Wręcz niczym wygłodniałe zwierzę. Ale cóż... Izaya sam go sprowokował.

Zaśmiał się lekko. Shizuo wpił się w jego usta natomiast Izaya wplótł jedną dłoń w jego włosy, a drugą dłonią masował jego ramię, nakręcając go. Ręką powędrował pod jego koszulkę, gładząc jego ciało.

Shizuo uniósł Izayę, stwierdzając w myślach, ze blat kuchenny czeka. Obie dłonie Shizuo, z początku spokojnie spoczywające w pasie Izayi, teraz zaczęły badać jego plecy. Jego usta smakowały jak lody śmietankowe.

Po chwili kierowali się do kuchni.
- Aleś się uparł na ten blat. - mruknął rozbawiony. Gdy znaleźli się w kuchni, Shizuo posadził go na blacie nie przerywając pocałunków. Po chwili Shizuo nie miał już koszulki, a Izaya siedział w samych kąpielówkach.

Shizuo pozwolił chłopakowi zdjąć z siebie koszulkę. Dłońmi masował klatkę piersiową Izayi, a ustami zsunął się na szyję. Wiedział, że Izaya nie lubił, kiedy Shizuo zostawiał na nim ślady swojej działalności. Jednak... blondyn i tak miał to gdzieś. Zassał się więc na jego szyi, tworząc tam malinkę. W dość widocznym miejscu. Zresztą... jak się jest nad morzem, każde miejsce jest widoczne. Shizuo poczuł paznokcie Orihary, które ostrzegawczo wbiły mu się w plecy.

- Shizu - chan. - warknął ostrzegawczo gdy ten zaczął robić mu malinkę. Wiedział, że tego nie lubi, a i tak to robił. - Nie przesadzasz trochę? - spytał. Opuszkami palców przejechał po jego torsie, zahaczając o twarde już sutki.

- Niee. - mruknął w odpowiedzi. To była kara. Izaya denerwował Shizuo, więc teraz blondyn się odpłacał. Westchnął cicho, gdy poczuł palce Izayi na swoim torsie. Blondyn nie pozostał mu dłużny - już po chwili kreślił wilgotny ślad na klatce piersiowej Orihary.

Przeszły go dreszcze gdy poczuł jego język na klatce piersiowej. Nagle tak po prostu Izaya zaczął rozmyślać. Myślał o nich, o ich związku. Bo w sumie.. wtedy na tamtym dachu Orihara powiedział, że jest szczęśliwy. Shizuo również, ale.. tak naprawdę nigdy nie powiedzieli sobie "kocham cię". Niby tylko dwa słowa, ale trudno je powiedzieć. Brunet nigdy nie myślał nawet by je wypowiedzieć myśląc, że Shizuo to wie.

Shizuo zauważył, że Izaya się zamyślił. Nie wiedział, nad czym tak namiętnie rozmyśla, ale... z tego, co Shizuo zdążył zauważyć i zapamiętać przez te trzy miesiące, Izaya zawsze w takich momentach rozmyślał o ich związku. Taka już natura bruneta. Wiedział to i... nie przerywał jego rozmyślań. Często potem Izaya był drażliwy. Więc... Shizuo niespiesznie badał językiem jego klatkę piersiową, zahaczając o twarde sutki. Zsuwał się coraz niżej.

Jego rozmyślania przerwał język Shizuo na jego sutkach. Westchnął przykładając do ust dłoń. Czuł, że nie powinien myśleć o takich rzeczach w takiej chwili. Chociaż.. jakby się zastanowić to właśnie w takich chwilach myśli o związku.. Shizuo zjechał niżej całując jego podbrzusze.

Shizuo zahaczył zębami o gumkę podtrzymującą kąpielówki Izayi na miejscu. Drapieżnie uniósł kącik ust do góry i wsunął pod materiał palce. Drażnił paznokciami wrażliwą skórę na udzie chłopaka. Ręce Izayi błądziły po plecach Shizuo. Blondyn uniósł głowę na wysokość twarzy Orihary i spojrzał mu głęboko w oczy. Gdzieś za oknem zaskrzeczała mewa

Izaya patrzył teraz prosto w jego oczy. Jego własne przykryte były lekką mgiełką. Oddech miał lekko przyspieszony. Oplótł jego szyję ramionami, całując namiętnie.

Shizuo przesunął językiem po wardze Izayi, domagając się dostępu. Już po chwili badał wnętrze jego ust. Tak bardzo znane... a zarazem inne, za każdym razem. Dłoń Shizuo przesuwała się po udzie Orihary. Palcem drugiej, wolnej ręki dotknął męskości chłopaka przez materiał bokserek.

Dłońmi błądził po jego ciele coraz bardziej tonąc w tym wszystkim. Czuł dłoń Shizuo w dolnych partiach ciała. Shizuo wydawał się być pochłonięty wszystkim, jakby nagle się wyłączył i to instynkt brał górę. Zawsze brał, bowiem Heiwajima był "potworkiem" Izayi. Po chwili Izaya siedział bez kąpielówek.

Nigdy nie myślał w takich chwilach. Jego umysł był wolny, pusty. Zero myśli. Puszczały mu niemal wszystkie hamulce. Dalej pilnował się, aby Izaya nie cierpiał za bardzo, jednak... wszystko inne go opuszczało. Dlatego teraz objął Oriharę mocniej, unosząc troszkę jego pośladki z blatu. Przesunął po nim palcem, kręcąc się blisko wejścia chłopaka. Czekał na jakiś wyraźny sygnał.

Irytowało go to jak Shizuo się z tym cacka. Chociaż wiedział, że chce być delikatny.. Pocałował go mocno w usta, poruszając lekko biodrami.
- Shizu - chan.. - szepnął opierając czoło o jego ramię. Nagle usłyszał skrzeczące mewy. Nie lubił tych ptaków. Skrzeczą i skrzeczą.

Shizuo dostrzegł kolejną szansę na zirytowanie Izayi. Nie wiedział jednak, czy za to nie będzie się gniewał... no cóż...
- I to niby ja myślałem tylko o tym... - mruknął, wsuwając jeden palec w Izayę. Zaczął go rozciągać. Baardzo powolnie i baardzo dokładnie... tak, robił to z premedytacją.

- Nienawidzę cię. - prychnął, słysząc co mówi. Dotarło to do niego nieco z opóźnieniem. Westchnął gdy poczuł w sobie jego palec.

- Phie, a ja ci chciałem coś dzisiaj powiedzieć... - Shizuo nieco się z Izayą droczył, co było do niego niepodobne. Ale... raz na jakiś czas... Zmusił Izayę, by ten oplótł go nogami wokół bioder. Dołożył drugi palec.

- Tak? Ciekawe co.. - szepnął. Odnalazł jego usta i po raz kolejny w tym ciekawym dniu złożył na nich pocałunek. Zastanawiał się co chciał mu powiedzieć blondyn. No bo co mógł? Coś o seksie? O tym że jest głodny? O plaży? O planach? Irytowało go to, bo nie wiedział. Jak zwykle Shizuo był nieprzewidywalny.

- Może się dowiesz... - odparł na to. Odwzajemnił jego pocałunek, rozciągając ponownie jego wnętrze. Po dłuższej chwili pełnej czułych pocałunków kąpielówki Shizuo zsunęły się z jego ud z cichym łoskotem. Objął Izayę mocniej i wszedł w niego powolnie.

Jęknął gdy Shizuo zaczął wchodzić w niego wolno.
- Może? - wyszeptał. Shizuo się z nim droczył, a brunet zdawał sobie z tego sprawę. Gdy Heiwajima wszedł w niego cały, Orihara sam poruszył biodrami. Z jego ust wydobywały się ciche westchnienia i jęknięcia.

Shizuo nie miał pojęcia, że Orihara zdecyduje się choć trochę przejąć dominację. Zdarzyło im się to... może ze dwa razy... więc było to dla blondyna niemałe zaskoczenie. Zaraz jednak uśmiechnął się do siebie i zaczął się poruszać w ciepłym wnętrzu Izayi. Jego jęki i westchnienia tylko go nakręcały. Informowały go, że Izayi jest przyjemnie. A o to mu chodziło. Zaskakujące, jak bardo się zmienił...

Nigdy by nie pomyślał, że będzie się kochać z największym wrogiem. I nigdy nie pomyślałby, że to już trzy miesiące odkąd wszystko tak naprawdę się zmieniło. Zwykły zakład mógł zmienić tak wiele, w tak krótkim czasie. Bowiem był to ledwie tydzień. Brunet spojrzał prosto w jego brązowe oczy zakryte mgiełką. Tak, dużo się zmieniło..

Shizuo przechwycił spojrzenie Izayi. Jego oczy także zamroczyła przyjemność. Shizuo strasznie to ucieszyło. I sam nie wiedział czemu. Tak po prostu było. Zawsze, jak kończyli się kochać to czuł... jakieś takie szczęście. Z początku miał problem, jak nazwać to uczucie... gdyż przy Izayi poznawał całą gamę nowych uczuć. I to pozytywnych. A to było dla niego po prostu... szokujące.
Przesunął jedną dłonią po torsie Izayi. Skóra była rozgrzana, całe ciało bruneta zdawało się płonąć. Parzyć opuszki palców Shizuo.


Poczuł dłoń Shizuo na klatce piersiowej. Złapał ją przyciągając do miejsca gdzie jest serce i uśmiechnął się lekko.

Shizuo zdziwił się nieco, gdy Izaya sam pokierował jego dłonią. Do miejsca, gdzie jest serce. Czuł pod palcami rozszalałe tempo, siłę, z jaką uderzało... to było niesamowite. Shizuo przyspieszył trochę swoje ruchy. Nachylił się mocniej i wpił się przeciągle w usta Izayi, spijając z nich wszystkie jęki i westchnienia.

Izaya był już blisko spełnienia. Powoli oddech mu się urywał, a jego ciało wręcz płonęło. Pocałowali się przeciągle. Shizuo wdarł się do jego ust pieszcząc podniebienie. Brunet błądził po jego klatce piersiowej  zahaczając o twarde sutki.

Shizuo zaczynał tracić oddech, zbliżając się do granicy spełnienia. Izaya dodatkowo potęgował jego podniecenie przez delikatny dotyk na klatce piersiowej. Blondyn nie chciał się oderwać od ust bruneta, mimo że z trudem łapał oddech. Czując, że obaj są blisko finału, zaczął pieścić męskość Izayi.

Gdy poczuł dłoń na swojej męskości, jęknął maskując to pocałunkiem z Shizuo. Już po chwili Izaya doszedł brudząc tors blondyna. Czuł, że nie może złapać oddechu.

Shizuo uwolnił usta bruneta na chwilę przed upragnionym spełnieniem. Ten uraczył go cudownym, przeciągłym jękiem. Sam poruszył się w Izayi jeszcze kilka razy i doszedł chwilę po nim. Oparł czoło o ramię Orihary. Zarówno jego ciało, jak i bruneta całe się trzęsło. Dreszcze świadczące o przeżytej moment temu ekstazie wciąż były silne.


Drżał od napływu przyjemności, ciepła. Izaya wręcz dyszał próbując uspokoić oddech. Przyłożył polik do włosów Shizuo czekając aż rozszalałe serce znajdzie właściwy rytm. Podobał mu się seks na blacie kuchennym. Może oprócz skrzeczących mew. Nie lubił tych stworzeń.

Dopiero po dłużej chwili wysunął się z Izayi. Próbował złapać oddech. Czuł, jak szybko bije serce Izayi, słyszał krew szumiącą w jego żyłach... miał wyostrzone zmysły. Skrzeczenie mewy też dotarło do niego bardzo wyraźne. Mimowolnie się skrzywił. Wredne ptaki.
Oparł drżące nieco dłonie o blat, próbując zapanować nad swoim własnym tętnem. Było... rozszalałe. Pędziło. Serce uderzało tak mocno, jakby chciało wyrwać się z jego klatki piersiowej. I uciec. Do jednej, jedynej osoby. Do niego...

Odetchnął głębiej i zaśmiał się krótko.
- Nie mogę się uspokoić. - parsknął obejmując go wokół szyi i opierając czoło o jego obojczyk. Czuł się po prostu cudownie, a jego serce szalało tak jakby miało zaraz uciec. Wsłuchiwał się w nierówny oddech Shizuo, uśmiechając się pod nosem. Tak, to cudowne wakacje.

Shizuo pokiwał tylko twierdząco głową, łaskocząc włosami szyję i ramię Izayi. Blondyn walczył sam ze sobą. A celem tej walki było wyrównanie oddechu i uspokojenie serca. Ich ciała się kleiły, co powoli zaczynało przeszkadzać Heiwajimie. Nie miał jednak ochoty odsuwać się od Izayi. Przekręcił głowę. Opierał teraz prawy policzek na ramieniu Izayi, a na wysokości wzroku miał szyję chłopaka. Musnął ją ustami, delikatnie się zasysając. Zrobił mu delikatną malinkę.

- Shizu - chan.. - jęknął. - Wiesz, że tego nie lubię? - zapytał ponuro, ale mimo tego pozwolił mu na to. Po chwili jednak odsunął się. - Idę pod prysznic. - rzucił po czym drapiąc się po karku poszedł do łazienki. Spojrzał w lustro i zmrużył oczy. Kilka bardzo widocznych malinek znalazło się na jego szyi. - Yare, yare.. - westchnął wchodząc do kabiny prysznicowej.

- Wiem. Tak samo, jak ja nie lubię być denerwowany. - stwierdził, pozwalając Izayi się odsunąć. Obserwował, jak brunet zmierza w kierunku łazienki. Ślady przeżytej niedawno rozkoszy widniały na jego udach i pośladkach.  Shizuo westchnął cicho i pozbierał z podłogi ich ubrania. Oparł się o ścianę przy łazience, czekając, aż Izaya umożliwi i jemu umycie się. Do uszu blondyna docierało szumienie wody z prysznica.

Westchnął ciężko opierając głowę na chłodnych kafelkach. Był rozpalony, a ciepła woda nie ułatwiała mu chłodzenia. Przekręcił kurek i po chwili odetchnął głęboko. Przeanalizował cały dzisiejszy dzień i sam nie wiedział co myśleć. Wrócił do swoich przemyśleń podczas seksu. Mógłby w sumie mu powiedzieć te dwa proste słowa, ale.. skoro dotąd nie powiedział to chyba za bardzo nic to nie zmieni, prawda? To będzie jak powiedzenie: "Ładną mamy dziś pogodę." w słoneczny dzień. Nic nie wniesie ani nic nie straci. Przynajmniej mu się tak zdawało.

Gdy woda ucichła, Shizuo przymknął oczy. Zastanowił się nad tym, co powiedział dzisiaj Izayi. Że... może mu coś dzisiaj powie. Tak naprawdę myślał o tym już dłuższy czas. Jakby się przygotowywał. Jakby... no bo nie wiedział. Nigdy nie był z nikim w tak długim związku. I nie wiedział, czy to dobrze, czy to źle, że te dwa słowa jeszcze nie padły... w końcu to trzy miesiące... nie wiedział. Nie wiedział, jednak... jakoś tak... coś w środku mówiło mu, że może to już czas...? Czas schować dumę...? Drgnął lekko. Rozmyślania przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi.

Wychodząc z łazienki zauważył jak Shizuo wzdrygnął się. Jakby Izaya wyrwał go z potoku myśli. Blondyn rzadko miewał stany refleksyjne, więc Izaya nieco się zdziwił. Shizuo w większości sytuacji w ogóle nie myślał, bo działał instynktownie.
- Będę na zewnątrz. - rzucił idąc w kierunku drzwi.

Shizuo skinął tylko głową i wszedł do łazienki, pełnej nagrzanego powietrza. Skrzywił się nieznacznie, gdyż było mu gorąco. A ta para unosząca się w górę... nie pomagała. Shizuo wszedł pod prysznic i zaraz chłodna woda spływała po jego ciele, skutecznie studząc. Nie myślał o niczym, po prostu się odprężał. Jakby... szykował się troszkę na później? Nie wiedział. Sam nie wiedział, co zrobi. Rzadko myślał o czymś tak intensywnie. Zazwyczaj działał impulsywnie.
Wyszedł spod prysznica i przeszedł do sypialni. Założył luźne spodenki, a na ramiona zarzucił rozpiętą koszulę. Spojrzał w kierunku drzwi wejściowych. Zaraz westchnął głęboko i skierował w ich kierunku swe kroki.

Ubrany w jakieś krótkie szorty i koszulkę wyszedł z domku i usiadł na schodach, opierając się o nie. Odrzucił temat "dwóch słów", bo i tak sam nie wiedział czy powinien to powiedzieć. Poczeka trochę i ewentualnie powie mu przy lepszej okazji. Zamknął oczy i kąpał się w promieniach słońca. Nagle usłyszał odgłos kroków. Zapewne Shizuo skończył brać prysznic. Westchnął płytko po czym uśmiechnął się pod nosem.

Shizuo niespiesznie wyszedł z domku. Przysiadł na schodach obok Izayi. Słońce oświetlało ich postacie swoimi pomarańczowymi promieniami. Zachodziło. Shizuo poczuł chęć pójścia na plażę. Zobaczenia zachodu słońca nad morzem... to w końcu wyjątkowo piękny widok. Zaraz więc stał przed Izayą i obserwował go uważnie. Blondyn nie miał swoich okularów.
- Chodź. - polecił mu i zaczął powoli stawiać kroki w kierunku plaży. Wychodziła na zachód...

Wstał i po chwili szedł ramię w ramię z blondynem. Już niedługo potem wędrowali po plaży. Widok był niesamowity. Słońce powoli tonęło w morzu, barwiąc niebo i kilka chmur na róż i pomarańcz. Szli brzegiem, nie spiesząc się nigdzie. Nagle Orihara splótł ich dłonie, patrząc gdzieś w bok.

Shizuo zapatrzył się na zachód słońca. Dochodził do wniosku, że natura fundowała im naprawdę piękne widoki. Może takie myślenie było niepodobne do Shizuo... ale nastrój refleksyjny najwidoczniej się go trzymał. Dlatego nieśmiały z początku dotyk palców Izayi wyrwał go z zamyślenia. Zerknął na bruneta, który uciekał spojrzeniem gdzieś w bok. Shizuo zaśmiał się lekko. Przystanął i ujął podbródek Izayi, kierując jego twarz w swoją stronę.

Spojrzał prosto w jego oczy - brązowe, w których odbijał się zachód słońca. Izaya uśmiechnął się lekko.
- Kocham cię, Shizu - chan. - szepnął po czym pocałował go lekko. Nie mógł uwierzyć, że tak po prostu to powiedział. Pod wpływem jego wzroku.. ciepłego, kochanego..

Shizuo zdziwił się, gdy usłyszał wyznanie Izayi. Jego serce zabiło mocniej. Poczuł się... po prostu szczęśliwy. Nie wierzył, że te dwa słowa mogły zmienić aż tyle...
Po chwili dotarł do niego komizm tej sytuacji. Którego Izaya oczywiście nie mógł załapać. Shizuo zaśmiał się lekko i objął Izayę w pasie. Ten spojrzał na niego niezrozumiale i... trochę smutno? Shizuo pokręcił głową.
- Wiesz, co mnie tak bawi? Przez dłuższy czas przymierzałem się do powiedzenia tego samego. - obwieścił mu. W czarnych włosach Izayi tańczyły promienie zachodzącego słońca. Nachylił się nad nim.
- Kocham cię. - szepnął i złączył ich usta w przeciągłym, czułym pocałunku. Czuł się... lekko...

- No patrz, Shizu - chan. - zamruczał, uśmiechając się lekko. Gdy usłyszał jego wyznanie poczuł, że poliki go trochę pieką. Czuł, że jest naprawdę szczęśliwy. Ścisnął jego dłoń, uśmiechając się.

Shizuo uśmiechnął się lekko, niemal niezauważalnie. Jednak zawsze coś. Widział rumieńce Izayi. Sam chyba był nieco czerwony na twarzy... Jedną ręką obejmował go w pasie, a drugą miał splecioną z dłonią Izayi. Serce podrygiwało mu radośnie, gdy dotarła do niego cała ta sytuacja. Gdy zrozumiał, co się właśnie stało...
Shizuo był już w stanie nazwać to uczucie, które towarzyszyło mu od trzech miesięcy. To było szczęście. To była miłość.



3 komentarze:

  1. Aww, o kurwa, ale się jaram *-*
    Dostałam banana na pół ryja, gdy zobaczyłam, że jest jakiś bonusik. Chyba właśnie uczyniłyście mój dzień tysiąc razy szczęśliwszym, nie przesadzając.
    Lubię takie radosne zakończenia, szczególnie jeśli tym zakończeniem są seksy C:
    Znowu czuję żal, że skończyłyście do opowiadanie. Ale dobra, kończymy ten temat cieszymy się tym, że Shizuś przeruchał Izayę na blacie kuchennym.
    A potem jeszcze to wyznanie miłości. Zachód słońca. Cmok, cmok, macanie po dupie... Boże, coś pięknego Q.Q
    Nie mogę się nacieszyć. Chyba przez resztę dnia będę hasała po domu jak po dobrym towarze. W sumie to wasz blog, nie można się dziwić, że działa na mnie jak ciekawy proszek kupiony od tego pana stojącego w ciemnym zaułku C:
    Czekam na jeszcze coś. Chuje <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Właście uczyniłyście mój beznadziejny dzień - szczęśliwym *_* Kocham wasze opowiadaniaa !!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Shinra "załamał się chłopak z nadmiaru emocji." Hahaha świetne opowiadanie kochaaam <3 <3

    OdpowiedzUsuń