Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

czwartek, 7 listopada 2013

Nienawidzę dzieci - 15

W tym rozdziale Iza Iza rozmawia szczerze z największym wrogiem Shizusiem ;3 Ale czy na pewno największym? I co tak naprawdę zrobi Shizuo? Co sobie pomyśli? Ludności moja, czytajcie, a zobaczycie :D Miłego czytania~! Aya - chan zaraz się dopisze tu C:

Dobra, tak, jestem, dopisuję się~! Pławcie się w blasku mej chwały~! W tym rozdziale Shizu trochę luzuje z kontrolowaniem samego siebie: zarówno świadomie, jak i nie świadomie. Co to znaczy? ; > Nie powieeeem~! I specjalnie będę przedłużać~! Mwhahahaha, jaka ja zła :3 no ale no... tak, wiem, przewiniecie te przedmowę i zaczniecie czytać, więc po chuj ja się produkuję? Miłego~! 


Obserwował Shizuo, który był zamyślony. Ostatnio często taki bywał. Ciekawe o czym myśli? Albo o kim? Wątpił, żeby Shizuo się zakochał czy coś w tym stylu. Gdy wypił herbatę, odstawił kubek do zlewu i wyszedł z kuchni prosto do pokoju po swoje rzeczy. W łazience wziął szybki prysznic, uważając by nie zamoczyć bandaży, bo potem będzie trudno je założyć. Nie myślał o niczym konkretnym, a jedynie o tym, że Shizuo może się dowiedzieć o ranach jeśli ich nie ukryje. Wcześniej był to lewy nadgarstek, a teraz prawy, więc musi zapamiętać by czegoś nie palnąć. Wyszedł spod prysznica i ubrał się w piżamkę i jakąś bluzę Shizuo, która akurat sobie leżała by następnie wyjść z łazienki i skierować się do sypialni.

Shizuo wpatrywał się w krople za oknem i rozmyślał. Zazwyczaj nie wpadał w takie stany, jednak... myślami wciąż wracał do dzisiejszego poranka. Dlaczego osądził Izayę o to, że chciał go zabić? Zapewne przez pryzmat doświadczeń w ciągu trwania tych wszystkich lat. A jak było naprawdę? Chyba nigdy się nie dowie. Nie wiedział, czy w sumie tego chce.
Ocknął się, gdy do szumu deszczu dołączył szum wody w łazience. Wstawił pusty już kubek do zlewu. Gdy Izaya opuścił łazienkę, Shizuo zabrał jedynie spodnie od piżamy i zamknął za sobą drzwi. W pomieszczeniu było gorąco i duszno. Odetchnął wilgotnym powietrzem i wszedł pod prysznic. Jak miło tak po całym dniu pełnym nerwów...

Trochę się dusił w tej bluzie, ale da radę. To przecież tylko trochę ciepła. Gdy znalazł się w sypialni zakręcił kaloryfer i położył się na swoją część. Już miał zamiar podwinąć rękawy gdy zwyczajnie przypomniało mu się i tym jakże dołującym fakcie. Rozpiął trochę bluzę i odsuwając od siebie kołdrę zamknął oczy. Od razu lepiej. Ułożył się na boku, wkładając rękę pod poduszkę by było wygodnie.

Woda uderzała w jego plecy, które go bolały. Dziwne... nie pamiętał, żeby oberwał w plecy. Choć w sumie... w ogóle niewiele pamiętał z bójek. Więc... wszystko się mogło wydarzyć.
Wyszedł spod prysznica, a po chwili i z łazienki. W salonie było ciemno. Chyba Izayi nie było na kanapie... Shizuo nie miał pewności. Przeczesując mokre włosy wszedł do sypialni. Tu był Orihara. Leżał na łóżku, na boku, z rękami pod poduszką. Shizuo westchnął ciężko i usiadł na brzegu materaca. Dźgnął Izayę w ramię.
- Zabieraj się stąd, nie mam siły żeby cię nosić... - burknął, kładąc się na plecach. Syknął. Przewrócił się na bok i wbił spojrzenie w Izayę.

Zaśmiał patrząc się na niego.
- Chciałbyś - mruknął ignorując go. Gdy Shizuo syknął obrócił się i spojrzał na niego. - A Tobie co? - zapytał zdziwiony. On go pod żadnym względem nie uszkodził, nie zostawił żadnych ostrych narzędzi na łóżku ani nic innego. Więc? Wpatrywał się w niego wyczekująco. Chciał wiedzieć. Chociaż jest opcja, że się z kimś pobił. Choć jutro już nie powinien mieć tej rany. Izaya jeszcze siniaka miał. No i dwa nadgarstki w bandażu. Westchnął kładąc się na plecach.

- No chciałbym, potrzebuje miejsca... - mruknął, przewracając się na brzuch i teatralnie rozkładając na całym łóżku. Szybko jednak powrócił do wcześniejszej pozycji. - Sam nie wiem, musiałem gdzieś oberwać... Nie pamiętam - dodał obojętnie, wtulając policzek w poduszkę. Szansa, że wygoni Izayę jest bardzo niska... Brunet sam sobie pójdzie, jak przypadkiem wyląduje na podłodze. Nie chodzi tu o sarkazm! Blondyn przykrył się kołdrą i westchnął cicho. Spaaaać...

- Masz miejsce - mruknął próbując zignorować fakt, że leżał koło niego. - Shizu - chan, jak tak dalej pójdzie to nawet nie zauważysz, że ktoś Ci wbił nóż w serce. - oznajmił odwracając się do niego tyłem. Nie mówił o sobie tylko ogólnie. On nie potrafił go zabić.. Z jednej strony to było dosyć głupie. Nie mógł zabić wroga? Ale.. Izaya nigdy nie zabił. Zlecał różne rzeczy, ale własnoręcznie nikogo nie zabił. Westchnął. Z drugiej zaś strony to nawet to dobrze.

- Sugerujesz coś? - mruknął nieprzychylnie. Chciał spojrzeć Izayi w oczy, jednak ten już obrócił się plecami do niego. Shizuo westchnął i ostrożnie przewrócił się na drugi bok. Naprawdę coś mu zrobili w te plecy... a nie chciało mu się wstawać i sprawdzać, co to. Do rana przejdzie.
Otulił się bardziej kołdrą. W pokoju zaczynało robić się chłodniej. Nie przeszkadzało to Shizuo, jednak różnica była wyczuwalna. Czyżby Izaya zakręcił grzejniki? A w bluzie siedzi... mógłby ją zdjąć. Ale w sumie... to nie problem Shizuo, czy Oriharze nie będzie za gorąco. Nie mówił już nic, że to jego bluza. Jakoś tak... było mu obojętne, czy Izaya je zabiera, czy nie. Rzadko kiedy w nich chodzi...

- Nie - mruknął jeszcze, odpływając powoli. Już czuł, że zaraz uśnie. Powoli wraz z cichnącym, spokojnym oddechem zatracał się w tym cieple. Nawet nie pamiętał kiedy zasnął. Przewrócił się parę razy z boku na bok, słysząc jakieś hałasy zza okna.

Shizuo odetchnął cicho. Próbował zasnąć, ale nie mógł. Izaya za jego plecami przewracał się z boku na bok. Raz nawet dłoń Orihary uderzyła Shizuo w plecy, na co ten zareagował zbolałym syknięciem. Odwrócił się twarzą do bruneta. Ciemne włosy zlewały się z mrokiem w pokoju. Twarz miał spokojną, ubrania w nieładzie. Trzymał dłonie blisko twarzy. Shizuo z czystej ciekawości tym razem, chciał spojrzeć na tamte cięcia. Były na lewym nadgarstku...
Oba nadgarstki Izayi przykrywały bandaże.
Shizuo zdziwił się i ostrożnie odsunął rękaw z ręki Orihary. Jeszcze wczoraj ich nie było... Czy Izaya znowu...?

Mruknął coś niewyraźnie, czując, że coś go dotyka w rękaw.
- Shizu - chan, posuń się.. - mruknął układając się wygodniej. Było chłodno, więc skulił się nieco. Uchylił jedno oko by spojrzeć na Shizuo gdy zobaczył, że ten wpatruje się w niego. - Czemu nie śpisz? - zapytał cicho, nie wiedząc czemu Shizuo jeszcze nie spał.

- Powiedz mi lepiej, co mają znaczyć te bandaże - odparł dziwnym głosem. Jakby... ze smutkiem...? Nie miał pojęcia, co czuje w tym momencie. Smutek, złość, zawód? Nie wiedział. Czekał na odpowiedź. Wpatrywał się w zaspaną twarz Izayi zupełnie przytomnymi oczyma. Nie wiedział, co ma sobie myśleć o tej sytuacji... Czuł się, jakby miał deja vu. Bo Izaya znowu się pociął. Tym razem po obu nadgarstkach. Shizuo już wiedział, że Izaya ponownie sięgnął po ostrze, ale... jakby miał zamiar to od niego usłyszeć...?

- Hm? - usiadł na miejscu ziewając. Zmrużył oczy nie mogąc niczego dostrzec. - Bandaże? - zapytał. Po chwili doszło do niego o chodziło. Spojrzał na nadgarstki. Bluzę miał podwiniętą. - Są.. Po prostu - mruknął wzruszając ramionami. Chciał spać, a Shizuo mu na to nie pozwalał. Przetarł oczy. - To wszystko? - zapytał. Pewnie da sobie spokój. Bo co on może poradzić? Izaya w tej chwili myślał tylko o tym by się położyć ale czekał na jego reakcje.

- Tsa, jasne, po prostu, a ja jestem prima balerina - warknął niebezpiecznie. Złapał Izayę mocniej za rękę. - Bo je odwinę. Co ci znowu strzeliło do głowy?! - dodał nieco podniesionym głosem, uważnie obserwując każdą najmniejszą reakcję zaspanego Orihary. Shizuo nie myślał o tym, że jest późno i to zapewne nie pora na tego typu rozmowy. Sam nie wiedział, czemu rany na nadgarstkach Izayi wywoływały u niego dziwne uczucie... niepokoju. To na swój własny, przedziwny sposób przerażało blondyna. Nie uważał, żeby to wszystko było dobrym pomysłem... no i sam sobie zadawał pytanie. Co też Izayi odbiło?

Jęknął czując, że Shizuo trzyma go tam gdzie miał siniaka.
- Nie nadajesz się na balerinę - oznajmił patrząc gdzieś w bok. Nie wytrzymałby jego wzroku. Czy powinien mu powiedzieć? Westchnął. - Nic mi nie strzeliło! - krzyknął przenosząc na niego wzrok. Może trochę mu strzeliło... Ale miał do tego uzasadniony powód!

- Jakby nic nie strzeliło ci do głowy, to byś się nie ciął! - krzyknął, ciskając pioruny w Izayę. Spojrzenie bruneta było urażone i niepewne zarazem. Phie. - Dobrze. Uzasadnij, że nic nie strzeliło ci do głowy. Podaj mi powód. - Puścił jego dłoń i usiadł na łóżku. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o ścianę, wbijając w Oriharę wyczekujący wzrok.

Spojrzał na niego po czym zastanowił się. Jeden powód, że nie strzeliło mu nic do głowy. Zmarszczył brwi po czym westchnął.
- Właściwie to dlaczego się tak o to martwisz? - zapytał cicho. - Nawet jeśli powiem Ci dlaczego to zrobiłem to co to zmieni? - zapytał wpatrując się w niego. Naciągnął rękawy na dłonie. Może i czuł coś innego niż nienawiść, ale co to zmieni? Shizuo przecież traktuje go jako wroga numer jeden, którego trzeba zabić i traktować jak trędowatego. Może i ostatnio było inaczej, ale gdy wszystko wróci do swojego porządku znowu się to zacznie.

- Jeszcze nie wiem, co to zmieni. Ale nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz - stwierdził Shizuo, wciąż wpatrując się w Izayę uporczywym, wyczekującym wzrokiem. Sam nie wiedział, co zrobi z informacją, dlaczego Izaya znowu się pociął. Shizuo... doskonale wiedział, że jest, jaki jest i raczej nie pomoże Izayi. Fakt, faktem, przez te wszystkie dni coś się zmieniło i nie uważał go już za wroga - przynajmniej nie numer jeden - no ale... Shizuo zawsze był zamknięty na innych. Zwyczajnie nie wiedział, co tak naprawdę powinien zrobić... I dlaczego tak przejmował się Izayą? Pytania bez odpowiedzi normalnie...

Zagryzł wargę po czym usiadł wygodniej. Podobno w nocy są najlepsze rozmowy gdyż nikt nie ma siły kłamać.
- To było rano, jak wyszedłeś po tym gdy znalazłeś nóż. Nie wiem dlaczego, ale.. Po prostu - mruknął drapiąc się po głowie. - Bo z góry założyłeś, że chciałem Cię zabić i o mało co tego nie zrobiłem. Chodzi o to, że oceniasz mnie z góry i.. - urwał. I zmieniłem swoje zachowanie do Ciebie. Zabawne.

- ...i? Dokończ - rzekł Shizuo, wpatrując się w Izayę. Normalnie ludzie tną się, gdy coś ich boli lub czegoś żałują. Zazwyczaj. Czyżby Izayę bolało to, co chciał zrobić? Albo... żałował tego? Dziwne... Jak nie Izaya. Choć może... właśnie taki był? Przez ostatnie dni Izaya zachowywał się inaczej. Pokazywał, jaki jest naprawdę, czy to może wina przemian? Shizuo nie wiedział. Wszystkie reakcje - i jego, i Izayi - stały się dziwne, niestandardowe. No bo kto widział, żeby Shizuo martwił się o innych? I przejmował się ranami na nadgarstkach? No nikt! Proszę... wszystko się zmienia...

- I.. Wszystko się zmieniło. Ty, ja, nasze relacje - mruknął przenosząc wzrok na okno. - I w ogóle nie jest tak jak było, jak powinno - oznajmił z wyrzutem. Czuł się nieco sfrustrowany przez to. Wszystko się plątało i było inne. - Wiem, że jak wrócę do 23 lat to i tak nie będzie normalnie - oznajmił. Spojrzał na niego po czym zagryzł wargę i opadł na poduszkę. - To wszystko jest żenujące - wymamrotał, wzdychając.

Shizuo uważnie słuchał Izayi. On... powiedział głośno to, o czym blondyn myślał. Czyli dostrzegli podobne rzeczy... Ech.
- I to jest twoje uzasadnienie na to, że nic ci nie strzeliło do głowy, hmmmm? - mruknął, unosząc brwi i patrząc na tył głowy Izayi. Pokręcił głową z politowaniem.
- Dobra, nieistotne. Nie rób tych głupot więcej - rzucił Shizuo i ostrożnie położył się na bok.

- Taaa. - mruknął ściągając bluzę. Nie chciało mu się już wstawać, więc zwyczajnie zepchnął ją z łóżka i przykrył się kołdrą. - Nie mam gdzie - wymamrotał przymykając powieki. Już po chwili mógł kontynuować swój sen. Spał o wiele spokojniej niż wcześniej i nie budził się już tyle razy.

Shizuo prychnął cicho. O dziwo, nie wygonił Izayi. Pozwolił mu zabrać część kołdry. Zamknął oczy i już po chwili spał spokojnie, odpoczywając przed jutrzejszym dniem. Ostatnim dniem pracy...
Jak zwykle, trochę potrwało, zanim Shizuo ułożył się w odpowiedni sposób. Oczywiście, wiercił się przez sen. Nie miał pojęcia. Ostatecznie wtulił policzek w poduszkę, a lewą rękę przerzucił nad sobą i drobnym ciałkiem Izayi. Machinalnie przyciągnął mocniej Izayę do siebie, dalej śpiąc. Spał nieprzerwanie. I przespał spokojnie całą noc, nie kręcąc się już po łóżku.

Mruknął coś niewyraźnie czując jak zmienia pozycję, a gdy wyczuł tajemnicze źródło ciepła, wtulił się w nie. Nie wiedział dokładnie czym to źródło było, więc nie przejmował się.
Rabo gdy się obudził, czuł się inaczej niż zwykle. Gdy spróbował się podnieść, nie udało się mu to, dlatego, że ktoś go trzymał. Spojrzał nieco wyżej i trochę się przestraszył. On, leżał zaraz przy blondynie, który jeszcze go obejmował. Zagryzł wargę próbując unieść rękę Heiwajimy, ale ten mocno go trzymał. Izaya westchnął.
- Shizu - chan? - zapytał cicho.

Shizuo czuł przy sobie przyjemne ciepło, które dodatkowo ogrzewało go w nocy. Było mu bardzo miło i wygodnie, toteż gdy nieznane źródło chciało się od niego odsunąć, Shizuo zareagował instynktownie. Przyciągnął do siebie mocniej owe ciało. Shizuo większą częścią świadomości był jeszcze w świecie snów, jednak ta niewielka, świadoma część umysłu zdążyła zarejestrować to, że palce Shizuo dotknęły ciepłej skóry. Blondyn westchnął cicho i spał dalej. Było mu tak przyjemnie... aż nie chciało się wstawać...

Nie wiedział jak zareagować na to. Shizuo spał, nie miał zamiaru chyba się budzić, a teraz jeszcze zaczął go obmacywać. Zagryzł wargę.
- Shizu - chan, nie molestuj mnie. - mruknął chwytając jego dłoń by odsunąć ją od brzucha. - Shizu - chan.. - mruknął. To było żenujące no.. Do tego blondyn nie zdawał sobie sprawy z tego co robi! Jego dłoń przeszkadzała mu, nawet jeśli było mu ciepło i wygodnie.

Shizuo mruknął coś niezrozumiale pod nosem, słysząc jakieś słowa. Kto mówił? Co mówił? Nie wiedział. Skrzywił się przez sen i pozwolił nieznanej osobie sterować jego dłonią. Westchnął cicho. Jego palce już nie dotykały ciepłej i miękkiej skóry. A szkoda... teraz wyczuwał tkaninę. Tylko. Buuu... ale przynajmniej źródło ciepełka zostało! Przygarnął do siebie owe ciepło. Mruknął coś cicho pod nosem i dalej drzemał, jednak coraz większa część jego umysłu odzyskiwała świadomość.

Odetchnął czując że Shizuo go puścił. Już miał się podnosić, gdy ten go znowu do siebie przyciągnął.
- Gdybyś tylko wiedział co robisz.. - westchnął mrużąc oczy. Po kilku minutach stwierdził, że to nie ma sensu. - Shizu - chan, to już jest molestowanie no.. - mruknął dźgając go w brzuch. Może to coś zdziała?

Shizuo skrzywił się, słysząc słowa, które powoli wyrywały go ze snu. Budził się i to tak już totalnie. W dodatku ktoś dźgnął go w brzuch! Nie bolało go ani nic, właściwie to mógłby to olać, ale... irytujące. Irytowało go to.
Usiadł na łóżku i przeciągnął się. Przetarł oczy. Miał potargane włosy. Przeczesał je palcami, ziewając przeciągle. Nadal miał trochę zaspany wzrok. Tak przyjemnie mu się spało... ale się wybudził. I dupa.
Spojrzał na niego z wyrzutem po czym przykrył się kołdrą.

- Następnym razem Cię zrzucę z tego łóżka za molestowanie mnie - oznajmił przytulając się do poduszki. I na serio zrobi tak jak powiedział! Zrzuci go. O ile da radę. Ale ile Shizuo może ważyć? Na pewno nie tonę.

Shizuo warknął, gdy Izaya zabrał mu niemal całą kołdrę.
- O co ci chodzi? - zapytał szczerze zdumiony, przechylając się przez Izayę. Próbował dojrzeć jego twarz, przytuloną do poduszki. Ściągnął brwi. Nie rozumiał, a co chodzi Izayi. Jakie molestowanie? Na pewno nic mu nie zrobił!

- Molestowałeś mnie! - mruknął z wyrzutem. Jeszcze będzie udawał, że nic nie zrobił! Tsa. - Moja klatka piersiowa czuje się zagrożona - oznajmił. Przymknął oczy i ziewnął. Był jakiś taki.. Niewyspany. A w nocy przecież... Rozmawiał z Shizuo o nadgarstkach, które teraz ma odkryte. Izaya powiedział mu niemal wszystko.. Czuł się tym faktem zażenowany. No, bo co mu odbiło? Zmęczenie. Jak on mógł mu powiedzieć co mu na sercu leży?! Miał nadzieję, że Shizuo weźmie to jako sen i zapomni.

- Nie wierzę ci... Po prostu ci nie wierzę... - burknął sennie, kładąc się i ciągnąc trochę kołdry dla siebie. Ziewnął przeciągle i wtulił policzek w poduszkę. Przyglądał się plecom Izayi. Zastanawiał się, czy Orihara pamiętał o tym, co powiedział w nocy. W końcu na pół spał, więc... wszystko jest możliwe. Może mówił tylko przez sen? Shizuo nie wiedział. Westchnął cicho i przymknął na moment oczy. Chrzanić pracę...


2 komentarze:

  1. Nadrobiłam dwa rozdziały, mistrz ze mnie! XD
    Nie wiem, jak skomentować 14. Po prostu nic mi nie przychodzi do głowy, a oczy się zamykają. Toż to jeszcze młoda godzina D:

    Wiedziałam, że w końcu sobie wszystko wytłumaczą. Po prostu to przeczuwałam, ale to dobrze. Przynajmniej im teraz łatwiej będzie się dogadywać, dążąc do wspólnej miłości i seksów. Zdecydowanie.
    Shizuuooo to zbooczeeeniec XD
    Ale dobrze, że w końcu zmolestował Izayę. Orihara to takie niewyżyte uke, więc jeśli chodzi o zachowanie Shizusia - jestem na tak.
    Poza tym Iza powinien się cieszyć z tego gestu miłości. Co z tego, że stało się to przez sen, ale pierwsze lody już przełamali!
    Teraz wystarczy włożyć coś tu i ówdzie...

    Ehehe, tak. Czekam na następny C:

    OdpowiedzUsuń