Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

poniedziałek, 4 listopada 2013

Nienawidzę dzieci - 14

Tak to już u nas chyba jest, że rozdziały pełne akcji przeplatają się z tymi nudniejszymi. No ale cóż... to je Aiko i Ayami, ona zmarnują rozdział na opisanie jednego popołudnia XD Kimichi, co do Twojego pytania: tak, ja piszę za Shizusia, a Aiko za Izę Izę. Nu. Nie wiem... nie przynudzam już. Miłego czytania~! c: 

Taak, ten rozdział zawiera głównie przemyślenia i coś tam o fochu Shizusia ♥ A Iza Iza powolutku wie dlaczego, co i jak? :D W każdym razie nie jest to aż tak nudne, żeby przysypiać. Miłego czytania~! Następny z 3 dni ^^



Gdy dostrzegł Izayę na ławce, z wyciągniętymi przed siebie nogami i dziwnym wyrazem twarzy, nie miał pojęcia, jak zareagować. Nawet nie poczuł żadnego impulsu. Zwolnił tylko kroku. Zauważył moment, w którym Izaya przeniósł na niego dziwny wzrok. Shizuo raczej nie bawił się w odczytywanie emocji z ludzkich twarzy.
Nie wiedział, czy ma coś powiedzieć. Stanął przed ławką i gapił się na Izayę. A Izaya gapił się na niego. Walczyli w pewien sposób na spojrzenia. Shizuo w końcu westchnął ciężko. To, że Orihara teraz milczy… Shizuo odebrał to jako ciszę przed burzą. Ale… ciężko było mu to przyznać, ale na jakiś dziwny, zupełnie pokrętny sposób pożądał tej ciszy. Chciał chwili spokoju, ustabilizowania.​ Nawet, jeśli miałoby być to tylko kilka godzin. Czy nawet mniej.
Shizuo odwrócił wzrok. Mruknął coś pod nosem. Skinął ręką na Izayę, żeby ten poszedł za nim. Nie wiedział, czy ma coś mówić…

Gdy zauważył Shizuo, słowa ugrzęzły mu w gardle. Przeprosić nie miał za co, więc zwyczajnie siedział cicho czekając aż blondyn coś powie. Po chwili jednak uśmiechnął się pod nosem, widząc, że Shizou chce, żeby Izaya z nim poszedł. Szedł kilka kroków za nim, będąc cicho. W sumie to mogliby coś do jedzenia kupić. Chyba że coś jest jeszcze w lodówce. Schował dłonie do kieszeni, spoglądając na Shizuo. Nie wydawał się być już taki zdenerwowany. A to chyba dobrze, nie? W końcu możliwe, że nie będzie na niego krzyczał czy coś. Izaya naciągnął rękawy wyczuwając bandaże. Nie chciał by Shizuo dowiedział się o kolejnych ranach... Pewnie znowu by krzyczał i się denerwował. Spojrzał w szare niebo po czym odetchnął.

Shizuo dziwnie się czuł, mając Izayę za plecami. W końcu… mógł się po nim spodziewać… wszystkiego. Dosłownie. Jednak zniósł to. Nie miał ochoty na kolejne spięcia. Miał dziwny humor. Jakby… smutny? Tak, chyba się smucił, że coś takiego miało miejsce. Dziwne to było dla niego. Miał nadzieję, że do rana mu przejdzie.
Wsadził ręce w kieszenie i odetchnął. Szedł powoli, niespiesznie. Nie miał ochoty wracać do domu… ale nie miał też ochoty siedzieć na dworze. Wszystko nagle stało mu się obojętne. To przez ten przedziwny nastrój… Potrząsnął głową. Poprawił okulary, które zsunęły się z nosa. Zerknął w bok, przy okazji dostrzegając Izayę. Szedł i gapił się w niebo. Blondyn westchnął ciężko. Miał dość tego dnia…

Westchnął po czym spojrzał na Shizuo. Był jakiś inny. Czy to przez to co się stało?
- Shizu - chan? Coś taki zgaszony? - zapytał zrównując z nim krok. W końcu ktoś się musiał odezwać, a blondyn szybko by tego nie zrobił. W końcu możliwe, że jeszcze nie ochłonął po tym wszystkim i może wywiązać się jedynie kolejna kłótnia. Izayi kojarzyło się to z małżeństwem gdzie on gra rolę męża, a kobieta wychodzi z domu oburzona jego zachowaniem. Było to dosyć zabawne.

Shizuo zerknął na Izayę, który zrównał z nim kroku. Irytowała go trochę jego wesołość. Jak zawsze zresztą. Prychnął pod nosem.
- Tak po prostu - burknął. Przecież Shizuo mu nie powie, jaki to powód! Może po części dlatego, że sam nie wiedział? Zapewne. A po części nie chciał. Nie miał ochoty ciągnąć tego tematu, bo... tak było dobrze. Po prostu minie dzisiaj i będzie dobrze. Będzie po staremu, tylko dziś Shizuo musi przejść ten dziwaczny humor. I tyle.
Westchnął cicho. Zerknął na Izayę kątem oka. Ten uśmiechał się lekko. Jak zawsze zresztą... No dobra, zazwyczaj. Czy to znak, że wszystko będzie normalne? Czy jednak cisza przed burzą? Shizuo nie wiedział. Nie miał pojęcia.

- Tak? - zapytał. Szczerze powiedziawszy to spodziewał się tego, że Shizuo mu nie powie o tym. - To trochę dziwne, bo nigdy nie bywasz taki - oznajmił z lekkim uśmiechem. Przecież i on nie będzie się dołował o coś co i tak już w nim ugrzęzło. Powód Shizuo do smutku był łatwy do zagadnięcia. Między innymi dlatego, że blondyn rzadko taki bywał oraz to, że ostatnio nie dochodziło między nimi do większych spięć oprócz tego wczorajszego. Chociaż czy Shizuo mógł się smucić o to, że Izaya próbował go zabić?

- No to najwyraźniej kiedyś musi być ten pierwszy raz - syknął złośliwie, odgarniając włosy. Westchnął. Izaya to domyślna bestia, miał tego świadomość. Prawdopodobnie już zgadł... więc dlaczego nie miałoby to pozostać tajemnicą Poliszynela?
Zapalił papierosa. To już z odruchu. Niedaleko było do jego mieszkania. Wrócą, blondyn coś ugotuje, zjedzą... W sumie Shizuo doszedł do wniosku, że ostatnio nie miał czasu na leniwe nic nierobienie. Nic dziwnego... tyle się działo... Zaciągnął się wilgotnym powietrzem.

Zaśmiał się perliście.

- Taak - oznajmił patrząc przed siebie. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Zagryzł dolną wargę. Coraz bardziej mu się to podobało, ale z drugiej strony czuł, że powinien się od niego oddalić by wszystko wróciło do tego jak było kiedyś, ale.. Czy teraz nie czuł się lepiej? Ten prawdziwszy uśmiech, świadomość, że jednak nie jest się samemu w domu. No i były też te złe strony jak oba nadgarstki w bandażach i siniak na przedramieniu. - Co dzisiaj właściwie jest? - zapytał odchylając głowę do tyłu. Całkowicie zgubił się w tych dniach tygodnia.

Shizuo uśmiechnął się pod nosem, słysząc śmiech Izayi. Szybko skarcił się w myślach. Ten uśmiech był jakiś dziwny... wpłynął na jego wargi odruchowo... Co było aż dziwnie. Miał nadzieję, że Izaya tego nie zauważył.
- Dziś czwartek - mruknął. Jeszcze tylko jutro w pracy... Jakie to piękne! Bo już kończyły mu się siły... No ale sytuacja była unormowana. Gniewał się na Izayę, ale tylko trochę. Wciąż czuł się oszukany w jakiś dziwny sposób, jednak ignorował to uczucie. Nie ma co roztrząsać.

- O, to się nawet dobrze składa. - oznajmił. Był jakoś tak zadowolony z wszystkiego. - Straciłem poczucie czasu.. - westchnął. Gdyby miał strzelać to powiedział by, że jest wtorek, bo to wtorki są zawsze dziwne. - Ne, Shizu - chan? Gniewasz się o to rano? - zapytał obserwując jadące samochody. Nie wiedział czy do końca chcę znać odpowiedź na to pytanie, ale.. Jednak musiał je zadać.

Shizuo westchnął. Zacisnął mocniej ręce w kieszeni spodni. Jego zwyczajowy humor powoli wracał, ale... Izaya znowu poruszył tę sprawę. Zagryzł wargę.
- Trochę... - mruknął niechętnie, uciekając spojrzeniem w bok. Nie chciał, żeby Izaya wiedział. Sam nie wiedział, czy powinien się czuć tak... urażony, skrzywdzony? Głupie to to...
Zapalił kolejnego papierosa. W ciągu dnia wypalił już z pół paczki, ale to chyba przez nerwy. Teraz wyjął używkę chyba tylko z przyzwyczajenia.​ Zaciągnął się dymem. Poprawił okulary. Dziwne uczucie...

Przyjrzał się uważnie jego reakcji. Cóż, przynajmniej był szczery. Już po chwili szedł tyłem, przed Shizuo.
- Przecież nic nie zrobiłem. - wzruszył ramionami. No właśnie. Nic oprócz próby. A ona się nie liczy. - Zauważyłeś nóż i już, że chciałem Cię zabić. - westchnął. Przyjrzał się mu, ale przez to, że miał okulary, w ogóle nie widział jego oczu. Spojrzał w niebo po czym obrócił się, prawie zderzając się z latarnią. Uśmiechał się lekko idąc koło niego. Po chwili wpadł na pewien pomysł. Spojrzał na blondyna po czym jednym zwinnym ruchem zabrał mu okulary. - Jak można w taki dzień nosić okulary? - zapytał nakładając je. - Jak ciemno.. - mruknął rozglądając się.

- Po tobie to się można wszystkiego spodziewać, to dlatego - odburknął, jakby... w usprawiedliwieniu? Bo może faktycznie zareagował źle? Może rzeczywiście nie powinien się tak złościć? Ech... nie wiedział.
Szedł spokojnym krokiem, z rękami w kieszeniach. Co jakiś czas zerkał na Oriharę. Parsknął śmiechem, gdy ten nieomal zderzył się z latarnią. Zachowywał się jak dzieciak no... To było zabawne.
- Przeszkadza ci to? - prychnął. Dziwnie się czuł, gdyż okulary ściągał tylko w domu i gdy się bił... Zmarszczył brwi przez różnice w naświetleniu. Jasno...

- To tym bardziej nie powinieneś był o to zły. - oznajmił wzruszając ramionami. Mimowolnie uśmiechał się. Spojrzał na niego jak się śmieje. Chyba nawet polubił ten śmiech. Wydawało mu się, że Shizuo tak naprawdę pierwszy raz się do niego uśmiecha. - Dziwię się, że Tobie to nie przeszkadza. - oznajmił poprawiając okulary. Ciemno.. Strasznie ciemno.. Musiał zmrużyć oczy by coś dostrzec. Po chwili jednak poddał się i nałożył je na głowę. - O wiele lepiej. - oznajmił z uśmiechem.

Shizuo westchnął ciężko i pokręcił głową z politowaniem. Ściągnął brwi i próbował przywyknąć do tego, że chmurny są ciemnoszare a nie niemal czarne. Wszystkie ulice i chodniki też były jaśniejsze... dziwnie się czuł.
Ciekawe, czy jest coś w lodówce... ostatnio był w sklepie, więc powinno co nieco się tam znajdować. Głodny był noo... dzień był męczący. Nigdy nie sądził, że może czuć się tak zmęczony przez jedno, dziwne nieporozumienie!​ Najwidoczniej wielu aspektów tego życia ziemskiego jeszcze nie zna...
- Skoro nie są ci potrzebne, to oddaj - zażądał, wyciągając rękę po swoją własność.

Odskoczył od niego zdejmując okulary z głowy.
- Chciałbyś co? - zaśmiał się obserwując go. Jakoś lepiej czuł się z okularami. Odetchnął idąc nieco przed nim, kątem oka go obserwując. - Przyzwyczajaj się do światła dziennego potworku. - zaśmiał się lekko. Przez to wszystko zapomniał o bandażach na rękach, które trochę wystawały.

- Tak, oddawaj okulary! - zawołał wojowniczo, choć nie zaczął gonić Izayi. Jakoś tak... nie chciało mu się? Zapewne. Albo - co było dziwniejszą opcją - chciał się jedynie podroczyć z Izayą. Nieważne.
- Za jasno... - mruknął pod nosem. Zmarszczył brwi jeszcze mocniej i spojrzał na Izayę. Spod rękawów bluzy wystawał biały materiał. Izaya nie widział dokładnie, co to. To futerko przy rękawach, czy...? Zwolnił znacznie kroku, przyglądając się uważniej. Cholera, za jasno...

Spojrzał na niego rozbawiony po czym zaśmiał się widząc go.
- Oya, Shizu - chan, na przyszłość zapamiętam, że bez okularów jesteś niczym ślepiec. - oznajmił zdejmując je z głowy. - Łap. - mruknął rzucając je do niego. Już po chwili szedł dalej, nawet nie zwracając uwagi na to czy blondyn idzie czy nie. Chciał być już w domu. I zjeść coś. I się położyć. A dzisiaj prześpi się w łóżku nawet jeśli Shizuo będzie protestował.

Shizuo założył okulary. Już nie musiał ściągać brwi.
- Nie jestem ślepy, tylko jest za duża różnica... - burknął i przyjrzał się jeszcze raz nadgarstkowi Izayi. Był ciekaw, czy tylko mu się wydawało? Dostrzegł tylko futerko. Czyli mu się przywidziało...
Wsadził ręce w kieszenie. Widział już swój blok, okna od mieszkania... Odetchnął cicho. Zje coś, chwilę posiedzi, pójdzie pod prysznic i spać. Tak. Cudowna wizja. Był wykończony... podczas jednej bójki chyba oberwał w plecy, bo nieźle go bolały. To musiało być mocne...

Kiwnął tylko głową i już po chwili znaleźli się w bloku. Izaya wyciągnął klucze spod wycieraczki i otworzył drzwi. Wparował do mieszkania i pierwsze co zrobił to odkręcił grzejnik. Dopiero potem zdjął buty i w skarpetkach powędrował do kuchni, jak co dzień wstawiając wodę na herbatę i siadając do stołu. Resztę zrobi Shizuo. Przynajmniej tak powinno być.

Shizuo pokręcił głową z politowaniem, widząc jak Izaya dorwał się do grzejników. Zamknął za nimi drzwi i zdjął buty. Okulary odłożył na stolik stojący w przedpokoju. W domu już nie są mu potrzebne. Przeszedł do kuchni, gdzie Orihara już siedział przy stole i wpatrywał się w czajnik, jakby miał w ten sposób przyspieszyć gotowanie się wody. Shizuo prychnął pod nosem i zabrał się za robienie jakiegoś obiadu. Znowu ta rutyna... ale na jakiś pokrętny sposób mu odpowiadała. Przyzwyczaił się już na tyle, że odwyknąć... byłoby bardzo ciężko. Baaaardzo...

Izaya zaczął stukać palcami o stół patrząc jak Shizuo coś tam gotuje. Był głodny. Bardzo głodny. Nawet w Rosyjskim Sushi nic nie zjadł..
- Shizuś, pośpiesz się trochę.. - mruknął rozkładając się na stole. - Shizu - chan.. - mruknął przykładając polik do drewna. Wpatrywał się w niego swoimi dużymi, szkarłatnymi oczami. Stukając w stół, przymknął oczy.

Shizuo stał sobie spokojnie i pichcił obiad, gdy Izaya zaczął narzekać. Prychnął cicho i przewrócił oczami.
- Uspokój się, twoje narzekania nic nie dadzą. Nie ugotuje się od tego szybciej - wyjaśnił, jakby mówił do kilkuletniego dziecka. Irytowało go trochę bębnienie w stół, ale jakoś to zniósł. Stwierdził, że niedługo obiad będzie gotowy. Zrobił w międzyczasie herbatę, bo głodny Orihara nie raczył podnieść tyłka z krzesła. Blondyn zerknął na niego kątem oka. Wyglądał jak w okresie liceum, a jednocześnie... jakoś tak inaczej. W negatywnym, czy pozytywnym sensie? Nie miał pojęcia.

- Szkoda.. - mruknął wybijając palcami melodyjkę. - Dango, dango daikazoku.. - nucił nieco rozbawiony tym, że jeszcze pamiętał tę piosenkę. Shinra kiedyś na jednym obozie zaczął to śpiewać, a Izayi utkwiło to w głowie. - Ne, Shizu - chan? Shinra też Ci zaśpiewał tę piosenkę? - zapytał stukając palcami w rytm melodyjki. - Dango, dango, daikazoku~ - zaśmiał się patrząc na niego. To było takie zabawne..

Shizuo chciał ponownie uciszyć Izayę, ale wiedział równocześnie, że skutku to jako-takiego nie przyniesie. W dodatku Orihara przypomniał mu o tej irytującej melodyjce, która tak cholernie zapada w pamięć...
- Mhm, mi też - mruknął krótko. Zajrzał do garnków i, nawet siebie nie kontrolując, wymruczał spowolniony rytm tej melodii. Gdy zorientował się, co zrobił, pokręcił do siebie przecząco głową i nałożył obiad. - Orihara, podnieś ten łeb - prychnął, stając z dwoma talerzami przy krawędzi stołu.
Gdy Shizuo zaczął to nucić, zaczął chichotać patrząc się na niego. Ah ta melodyjka. Obserwował poczynania Shizuo nad obiadem aż wreszcie doczekał się chwili, której tak oczekiwał. Podniósł się że stołu.

- Dlaczego od razu po nazwisku? - zapytał uśmiechając się asymetrycznie. Jakoś mu to nie przeszkadzało, ale automatycznie musiał się do tego przyczepić. Odebrał swój talerz i pełen radości wyjął dla nich widelce i zaczął jeść. Tego mu brakowało.

- A czemu nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Blondyn pokręcił z politowaniem głową, widząc tempo, w którym Izaya zaczął pochłaniać obiad. Uśmiech na jego twarzy wyglądał, jakby dla Orihary w tym momencie nie było nic cenniejszego. Shizuo prychnął cicho pod nosem, uśmiechając się niemal niezauważalnie. Szybko jednak powrócił do normalnego wyrazu twarzy i zaczął jeść, czasem zerkając na Izayę, czasem zerkając za okno... Deszcz zaczął padać. Krople uderzające o parapet wybijały swój cichy rytm.

- To tak jak bym mówił do Ciebie Heiwajima. - oznajmił patrząc na niego. - Okropnie brzmi. - zaśmiał się. Już po chwili skończył. Wstawił talerz do zlewu i usiadł zabierając się za herbatę. - Ne, Shizu - chan, jak będziesz tak wolno jadł to zima przyjdzie. - oznajmił mieszając herbatę. Spojrzał na Shizuo po czym odetchnął opierając się na krześle. Czyli teraz jeszcze się umyć.

- Nie przesadzaj już - mruknął, przewracając oczami. W spokoju i swoim tempie dokończył obiad. Odetchnął i zabrał się za zmywanie. Wciąż w głowie siedziała mu ta melodyjka, którą Izaya wcześniej śpiewał. Mimowolnie nucił ją pod nosem, bardzo cicho. Wątpił, że Izaya to słyszy. Bardzo wątpił. Skończył zmywanie i oparty biodrami o blat, zapatrzył się na okno. Ciepły kubek przyjemnie ogrzewał jego dłonie.


4 komentarze:

  1. "czy Shizuo mógł się smucić o to, że Izaya próbował go zabić?" =w= skądże znowu xD Oh jej, dziwny ten uśmiech Shizusia, odruchowo wyłazi na wierzch do Izayi xD
    Nawiasem mówiąc, bardzo się cieszę, że dodajecie notki regularnie. Dzięki Wam mam po co przetrwać szkołę quq Doceniam Wasze poświęcenie, ja tak nie umiem xD
    Wiecie, że ja tak bardzo, ale to bardzo cierpliwie czekam na jakąś żywszą akcję? Już wiecie =w= I że nastroje Shizuo mnie przerażają xD
    Dobra, nie truję już, Weny tam~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jestem, kurna, pierwsza! Opyla się wracać wcześniej do domu xD

      Usuń
  2. Takie nudne komentarze w Waszym wydaniu, są niesamowicie ciekawe~! Po prostu nie mogłam się oderwać, gdy czytałam to rano w autobusie xD Aczkolwiek, tak, jak Watercooler Freak czekam na jakąś większą akcję C: I, kurna, Shizuś uśmiechający się na myśl o Izayi? Wow~! A co do nazywania po nazwisku... Heiwajima zdecydowanie brzmi, conajmniej, dziwnie o.o

    Pozdrawiam i weny życzę,
    Kimi~

    P.S. : Po raz pierwszy zgadłam, kto co pisze~! Wi~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kimi, mam to uznać za pochwałę czy jak? Bo nie wiem XD

      Usuń