Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

piątek, 1 listopada 2013

Nienawidzę dzieci - 13

Dobra, korzystając, że jest wtorek, a ja mam w dupie fizykę, to napiszę przedmowę~! Tsa... oby do czwartku, to moja modlitwa na ten tydzień! Co w rozdziale? Mój Shizuś... moje kochanie Q.Q Nie powiem, co z nim, bo będą spoilery! Ale jestem z niego dumna na swój chory sposób ♥ No. To miłego czytania~!

To teraz kolej na mnie~! Huh, wolimy nie spoilerować, więc po prostu miłego czytania~! Mamy AKCJĘ ! Iza Iza gada coś o potworach, Shizuo się wkurza - jak zwykle? - a automaty już nie latają C: Miłego czytania ludziska~! ♥


Skończył jeść po czym sprzątnął po sobie. Spojrzał na Shizuo po czym pomachał mu dłonią przed twarzą.
- Ziemia do Shizu - chana, budzimy się. - mruknął patrząc na niego. Myślenie i Shizuo to dziwne połączenie. Przyłożył mu dłoń do czoła, stając na palcach.
- Huh, nie masz temperatury. - oznajmił wzdychając. Nie wiedział czemu tak zrobił, ale skoro już do tego doszło to cóż.. W sumie Izaya w ogóle ostatnio zachowuje się w stosunku do Shizuo inaczej.. To przez te formy.. Ugh. Izaya zamyślił się na chwilę. Skoro tak się zmieniły ich zachowania teraz to co będzie kiedy wróci do swojej normalnej, 23 letniej formy? Zostanie tak jak jest teraz, prawda? Nie będzie już tej nienawiści co zawsze, a to oznacza, że Izaya będzie się zwyczajnie nudzić. I co wtedy zrobi? Nie będzie już gonitw, bo Shizuo da sobie spokój.. A to nie jest dobre.

Shizuo dopiero po chwili wyrwał się z zamyślenia. Spojrzał na Izayę i prychnął cicho.
- Jestem przecież - syknął i lekko złapał Izayę za ramiona. Odsunął Oriharę od siebie i wyszedł z kuchni. Dziwnie się czuł ze świadomością, że może w żartach, jednak Izaya się nim... przejmuje? Martwi? Dziwne.
Wziął szybki prysznic. Pralka skończyła pracować. Rozwiesił więc i ciuchy. Nie zważając na Izayę poszedł do sypialni. Położył się pod kołdrę. Był zmęczony, do tego... dziwnie się czuł. Spojrzał na przymknięte drzwi od sypialni. Westchnął. Niech Izaya robi, co chce... on idzie spać.
Już po chwili oddychał miarowo, mając zamknięte oczy.

Brunet prychnął po czym odprowadził Shizuo wzrokiem. Czyli teraz pozostaje się wykąpać i położyć. Izaya usiadł na kanapie czekając aż blondyn opuści łazienkę. Powrócił myślami do tego, że taki stan rzeczy nie powinien istnieć. Powinien coś z tym zrobić.. Bo nie powinno być tak jak jest. Shizuo miał go nienawidzić, walczyć z nim, a nie mieszkać i gotować dla nich obu! To chore.. Odetchnął i po chwili znalazł się w łazience pod prysznicem.
Snując się niczym cień po mieszkaniu, zgasił światła i zabierając krótki nóż, poszedł do sypialni. Zacisnął dłoń na rękojeści po czym podszedł do łóżka.
- Potworku? Śpisz? - zapytał stojąc przy nim i chowając nóż za sobą. Nie słysząc odpowiedzi wdrapał się na łóżko. Przecież to tylko bestia.. Tylko bestia.. Usiadł na jego torsie i przyłożył nóż do jego krtani. Przecież to tylko jedno cięcie. Jedno cięcie i po wszystkim..
- Przecież to tylko bestia.. - mruknął do siebie patrząc na jego twarz. Shizuo.. Był taki spokojny.. Jak nie on. Izaya czuł jak jego serce obija się o żebra. A jeśli się obudzi? I co on mu powie? Albo się nie obudzi, bo nie będzie żył.. Izaya zagryzł wargę.

Zasnął niemal od razu. I... pierwszy raz, od dawna, miał sen. Wydawał się normalny i dziwny zarazem. Shizuo śnił o swoim życiu. O tym wszystkim, co się działo. O zachowaniu jego i Izayi przed tymi dziwnymi zmianami... Był niczym obserwator. Osoba trzecia. Stał i przyglądał się, jak Izaya biegnie po mieście, a on sam goni go i w szale rzuca automatami. Nie wiedział, jak to wygląda. Widział sposoby Izayi na umykanie mu. Dziwił się, że jeszcze nigdy tego nie zauważył...
Westchnął ciężko przez sen. Obrócił się na bok i śnił dalej ten realny, ale i dziwny sen. Widział teraz inną alternatywę. Inną przyszłość. Taką, w której mieszkał razem z Izayą. Obrazek, który wytworzył jego mózg pokazywał moment, w którym Shizuo robił coś przy kuchence, a Izaya złośliwie mu przeszkadzał. Shizuo jednak nie rzucał się na Oriharę z pięściami, a jedynie próbował odsunąć. Mimo wszystko... nie czuł irytacji. To było dość... dziwne.
Mruknął niewyraźnie, jakie to dziwaczne. Po chwili na jego twarzy ponownie zapanował spokój. Zaczął śnić dalej.

Gdy Shizuo przewrócił się na bok, Izaya spadł z niego na miejsce obok. Nóż zdążył złapać nim spadł. On chyba ma ciężki sen.. Spojrzał na Shizuo, który coś mamrotał po czym westchnął. Uklęknął przy nim. Nie potrafi tego zrobić.. Ale dlaczego? W końcu są wrogami tak?! Izaya zagryzł wargę podnosząc dłoń, w której trzymał nóż.. Przecież zabicie wroga nie może być takie trudne! Przecież.. Brunet przetarł oczy czując się dziwnie bezsilnym. Nie mógł tego zrobić.. Po prostu nie mógł..
- Potworze.. - mruknął. Shizuo miał nad nim tę debilną przewagę, bo on mógł to zrobić w każdej chwili, a Izaya? Nie mógł.. Opadł na łóżko, puszczając nóż, który z brzdękiem spadł na podłogę.

Shizuo śnił dalej dziwny sen. Zdawało mu się nawet, że słyszy Izayę. Ściągnął brwi i mruknął coś, że ten ma się zamknąć. Chciał się od niego uwolnić, jednak brunet śledził go nawet w snach, których Shizuo nie miał od dawna.
Westchnął. Przewrócił się ponownie na plecy. Chyba coś potrącił... nie przejął się i spał dalej. Zaczęły śnić mu się jakieś głupoty, więc starał się je zignorować. Nie miał ochoty pamiętać tego rano. Wtulił bardziej policzek w poduszkę. Po chwili wyraz jego twarzy ponownie stał się spokojny. Leżał plecami do drzwi, do połowy odkryty. Oddychał równo i miarowo, na nowo zapadając w normalny, spokojny i zdrowy sen.
Promienie słoneczne nazajutrz przyjemnie ogrzewały jego nagi tors.

Spojrzał na Shizuo i w pierwszej chwili myślał, że się obudził, ale blondyn zaraz potem znowu zapadł w sen.. Może to i lepiej? Gdy Shizuo zaczął się wiercić, Izaya wstał i wyszedł z pokoju. Nie był jakoś szczególnie zmęczony.. Po krótkim namyśle wyszedł na balkon, biorąc że sobą po drodze koc i bluzę blondyna, którą już z przyzwyczajenia ubierał. Usiadł otulając się kocem, odchylając głowę do tyłu. Niebo było zachmurzone, całe czarne.. Zapomniał wziąć noża z pokoju, ale to nawet lepiej.
Zastanawiał się kiedy to wszystko wróci do normy, a odpowiedź znalazł szybko - nigdy. Obaj się przyzwyczaili do tego, że razem mieszkają, nie walczą, a trudno jest się odzwyczaić. Ale najgorsze było to, że Izaya nie potrafił go zabić.. Czuł wtedy to kołatanie serca.. Jakby strach. Chociaż czy to na pewno strach?

Shizuo westchnął cicho i uchylił powieki. W sypialni było jasno. Miała okna idealnie na wschód, więc... jeśli blondyn zapomniał o zasunięciu zasłon, rano czekała go taka pobudka. Nie mógł się nadziwić, że o tym zapomniał. Musiał być albo pijany, albo zmęczony... Nie pił od długiego czasu, więc na pewno to drugie.
Blondyn ściągnął brwi. Przez chwilę nie mógł przypomnieć sobie, co się działo wczoraj? Dopiero po chwili do jego zaspanego mózgu dotarły obrazki z wczorajszego wieczora. I to dziwne uczucie, gdy Izaya przyłożył mu dłoń do czoła... nie umiał go opisać. Po prostu dziwne.
Postawił nogi na podłodze. Miał zamiar wstać. Pod jego jedną stopą panele były podejrzanie chłodne... jak metal...
Spojrzał w dół. Zobaczył nóż sprężynowy. Wziął go do ręki i obrócił w palcach. Znał tylko jednego osobnika, który posługiwał się takowym narzędziem... Nie rozumiał. Skąd nóż sprężynowy w jego sypialni? Co to ma znaczyć?
- Izaya, co to ma znaczyć? - zapytał dość głośno, wychodząc z sypialni i trzymając nóż na wysokości swojego ramienia. Nie dbał o to, że może obudzić Oriharę.

Całą noc wszystko analizował aż w końcu usnął. Obudziły go promienie słoneczne. Wciąż siedział na balkonie otulony kocem. Spojrzał na Shizuo, który trzymał w ręku nóż po czym ziewnął.
- A co ma znaczyć, Shizu - chan? - jeden punkt dla Shizuo za nazwanie Izayi po imieniu. Podniósł się wchodząc do środka. W salonie panował chłód, bo całą noc drzwi balkonowe były uchylone. - Żyjesz, ja żyje, to chyba wszystko jedno, nie? - zapytał idąc do kuchni. Poprawił sobie koc i wstawił wodę na kawę. Pewnie znowu wygląda okropnie.. Westchnął. Shizuo pewnie i tak to oleje. W końcu żyje nie? Właśnie, żyje. Izaya spojrzał na niego. Co teraz zrobi?

Żyłka na czole Shizuo zapulsowała ze zdenerwowania. Izaya po prostu jawnie go ignorował! Miał to gdzieś, nie miał zamiaru mu tego wytłumaczyć! Chociaż w sumie, czego innego mógł się po nim spodziewać? Domyślał się, że będzie musiał wziąć, co chce siłą. Jak zawsze...
Poszedł do kuchni za Izayą, mierząc go uważnym wzrokiem. Skrzyżował ręce na piersi uważając, żeby nie skaleczyć się ostrzem.
- A co, może powiesz mi, że miałem nie żyć? - prychnął, nie spuszczając wzroku z Izayi. Nie wiedział, co to wszystko ma znaczyć. A chciał wiedzieć.

- Oh, Shizu - chan. - udał zdziwionego. - Nie spodziewałem się tego, ale tak, przejrzałeś mnie. - oznajmił po czym parsknął i zrobił sobie kawę. Usiadł przy stole. Shizuo pewnie rzucił to od tak sobie żeby jako tako wymusić na nim odpowiedź. Po co ma ukrywać to, że chciał go zabić? To, że nie mógł z jakiejś przyczyny jest natomiast inną sprawą. Nawet nie słodząc kawy upił łyk. Czuł się nietypowo jak na poranek. Tak.. Ociężale? Jak Shizuo wyjdzie do pracy to Izaya pójdzie spać..

W Shizuo coś się zagotowało. Sam nie wiedział dlaczego. Ale się zdenerwował. I to poważnie. Może dlatego, że... Już wydawało się, że będzie inaczej. Shizuo już zdążył przywyknąć do mieszkania z Izayą. Przyzwyczaił się, że nie ganiają się po mieście. Że może spać spokojnie. A tu co? Okazuje się, że nie może! Że we własnym mieszkaniu może zginąć!
Z impetem odłożył nóż na stół. Wyszedł z kuchni. Ubrał się, zabrał telefon i okulary, oraz nową paczkę papierosów. Wyszedł, trzaskając mocno drzwiami. Te prawie wypadły z zawiasów. Stwierdził, że zje na mieście. Ale... Poczuł, że musi wyjść z tego mieszkania natychmiast. Inaczej zacznie krzyczeć na Izayę. Albo coś mu zrobi. No ale... należało mu się! I nie może zwalić tego na swój stan! W końcu dalej ma umysł dorosłego faceta! Nie rozumiał Izayi, ani sytuacji, w której się obecnie znalazł...

Wzdrygnął się, gdy Shizuo tak po prostu się zdenerwował i wyszedł. Tak.. Jakoś go zabolało. I to dosyć mocno. Izaya spojrzał na kawę, która się trochę wylała po czym zagryzł wargę i wstał. Nie miał ochoty jej dopijać.. Czuł się okropnie. Tak jakby Shizuo wykrzyczał mu najgorszą prawdę i po prostu zostawił go. Ale kim był dla niego Shizuo? To było trudne pytanie. Brunet poszedł się ubrać po czym poszedł na balkon, zabierając po drodze żyletkę z golarki. Dziwne, że Shizuo jeszcze nie zauważył, że brakuje jednej.. Usiadł na balkonie otulając się kocem. Czyli teraz może będzie jak wcześniej.. W końcu Shizuo się wkurzył i znowu go nienawidzi. Z jakiejś przyczyny bolało go to. Izaya domyślał się co to może znaczyć, ale odpychał tę myśl. Zaczął nacinać skórę na drugim nadgarstku. Czuł, że jest zmęczony, ale to go jakoś pobudzało. Widząc czerwone kropelki zaśmiał się nieco histerycznie, przecierając oczy. To nie Shizuo jest potworem, lecz on.
- Potwory nie mają prawa żyć.. - szepnął do siebie, robiąc kolejne krwawe paski.

Szedł szybkim i mocnym krokiem przez chodnik. Spieszący się do pracy ludzi rozchodzili się przed nim i ciemną aurą, jaką wytwarzał. No ale... był wściekły. Nie wiedział, czy nienawiść do Izayi wróciła. Po prostu nie mieściło mu się w głowie, jak Orihara mógł zrobić coś takiego?! Co za...! I jak Shizuo ma mu ponownie zaufać?!
Krzyknął coś głośno i kopnął stojącą niedaleko latarnię. Zapalił chyba trzeciego już papierosa. Zgarbił się jeszcze mocniej, niż zazwyczaj. Skierował się do Rosyjskiego Sushi.
- Co Shizuo, jesteś zły? Zjedz sushi, sushi zawsze pomoże. - Usłyszał głos Rosjanina. Warknął pod nosem nieprzychylny komentarz. Zamówił coś w formie śniadania i usiadł przy barze. Podparł głowę na dłoni. Zaciśnięta mocno szczęka zdradzała jego zdenerwowanie.

Izaya pociągnął nosem, co chwilę trzepocząc rzęsami. Czuł się zmęczonym. Spojrzał na szramy na nadgarstku, z których płynęły kropelki krwi po czym uśmiechnął się niczym wariat. O to mu chodziło. O taki efekt. Zaśmiał się lekko. Wszystko tak jak chciał. Zrzucił żyletkę tak jak ostatnio z balkonu i po chwili podniósł się na chwiejnych nogach. Nadgarstek go piekł, ale tak zawsze było. Postawił kilka kroków po czym złapał się ściany by nie upaść. Obraz mu się zamazywał. Doszedł do kanapy, na której położył się i natychmiast zasnął.

Próbował coś zjeść, ale był strasznie zdenerwowany. Coś tam w siebie wmusił, jednak... to bardziej z odruchu i przez własne zasady. Zawsze jadł coś rano...
Nie zjadł wiele. Zapłacił i wyszedł, trzaskając drzwiami. Był wściekły. Dawno nie był aż tak zdenerwowany. To, że mógł zginąć, było dla niego tłem, czymś nieważnym. Choć... mimo wszystko, zastanawiał się, gdzie Izaya celował. Shizuo położył sobie dłoń na sercu. Tam? Nie, Shizuo obudziłby się z bólu, bo jest tylko człowiekiem... To może po krtani? Shizuo przesunął palcem po odpowiedniej linii na szyi. Izaya mógł tam celować, to miejsce obrać za cel...
Jednak nie to tak zdenerwowało Shizuo. Mimo wszystko, chodziło mu o... zaufanie? Szczerość? Może to i dziwne, ale Shizuo nienawidził kłamców. Izaya się do nich zaliczał.
Blondyn był na miejscu spotkania sporo przed czasem. Nic dziwnego. Przecież wyszedł z domu tak szybko... Było pochmurno. I ponuro. A Shizuo palił szóstego papierosa.

Obudził się gdzieś po czternastej. Koszmary się go trzymały jak rzep psiego ogona, dlatego był cały spocony i drżał. Najgorsze były chyba te rybie oczy... Przerażające. Izaya podniósł się z kanapy wyczuwając ból nadgarstka. Rany się jeszcze nie zrosły... Westchnął. Może by je obandażować? Właściwie to dlaczego Shizuo się wściekł? Przecież żył. I tylko o to chodziło, nie? Izaya wstawił wodę na herbatę. Był tym wszystkim przygnębiony. Aż sam się sobie dziwił.
Gdy woda się zagotowała, zalał herbatę po czym poszedł do łazienki przebrać się. Ciuchy Shizuo ułożył na stosik, a swoje wyprane schował do torby. Po krótkim namyśle zdecydował się obandażować oba nadgarstki. Usiadł w kuchni i zrobił co planował by następnie wypić herbatę. Myślał nad tym, że Shizuo powinien wrócić za jakieś 2 czy 3 godziny. Westchnął. Powinien gdzieś pójść... Tylko gdzie? Poszedł do salonu z kluczami od domu, mimowolnie spoglądając na balkon. Dostrzegł ślady krwi. Zagryzł wargę po czym wytarł je jakimś papierem, który wyrzucił do kosza w kuchni. Chyba wszystko. Wyszedł z mieszkania, chowając klucze pod wycieraczką. Nawet jeśli ktoś inny je znajdzie to Shizuo pewnie wyważy drzwi. Że złości to nawet dom by przeniósł. Izaya zaśmiał się słabo. Gdy myślał o Shizuo to czuł się inaczej.. Tak lekko. Dziwnie dosyć.

Siedział na murku przy budynku. Dopalił kolejnego papierosa. Był wściekły. Coś dalej w nim buzowało. Sam w sumie nie wiedział, dlaczego zareagował aż tak impulsywnie? Przecież zawsze najpierw myślał, potem robił. A to, co stało się dziś, kiedyś było codziennością. Jeszcze kilka tygodni temu to było normalne, że Izaya go prowokuje, ucieka przed nim, próbuje zrobić mu krzywdę... Teraz wydało mu się to niemal nieprawdopodobne​. Poczuł się... oszukany? Może. Ale w głowie mu się to nie mieściło. Z drugiej strony... czego innego mógł spodziewać się po Izayi?
Prychnął pod nosem. Przyszedł Tom. Pokręcił głową. Wolał nie pytać. Wolał się nie narażać na gniew Shizuo.
Który blondyn miał okazję dziś wyładować.

Szedł wolno z dłońmi w kieszeni. Bandaże mu trochę przeszkadzały, ale starał się to zignorować. Siniak też trochę zmalał. Rozejrzał się dookoła. Pełno ludzi spieszących się do pracy, domu, załatwiają swoje sprawy. Brunet nie czuł aż tak silnej miłości do nich, ale stwierdził, że to przez ten okres. Ciekaw był kiedy to wszystko będzie jak kiedyś. Minął park, w którym wpatrywał się ostatnio w jeziorko, minął Rosyjskie Sushi ignorując Simona, który najpierw zaprosił go na sushi, a potem wygłosił po rosyjsku jakieś przysłowie. Orihara nie miał humoru, żeby go słuchać..

Po kilku wizytach u dłużników Shizuo trochę się uspokoił. Wyładował swoją złość na kilku klientach, którzy w sumie nie zawinili mu niczym. Później, po południu, chodził już tylko... smutny? Nie wiedział. Przygnębiony był na bank. Sam nie wiedział, dlaczego tak bardzo Izaya go... zdenerwował. Ale starał się już o tym nie myśleć. Szedł z rękami w kieszeniach, kolejnym papierosem w ustach i ze ściągniętymi ramionami. Było chłodno i pochmurno, ale jemu to odpowiadało. Odetchnął i spojrzał na szare niebo. Przez szkła okularów sklepienie wyglądało na jeszcze ciemniejsze. Miał dość tego dnia, ale z drugiej strony nie chciał wracać do domu. A co, jeśli Izaya tam będzie? Nie wiedział, jak powinien się zachować.

Izaya chodził po mieście bez celu, nawet nie mając ochoty iść do domu. Namie wszystko załatwi, więc on musi tylko pogadać z klientami i po sprawie. Nic wielkiego... Telefon znowu zostawił w domu. Zagryzł wargę. Przecież on musi tam wrócić po swoje rzeczy... Nie chciał widzieć Shizuo. Nie chciał na niego patrzeć. To było dosyć niecodzienne, bo Izaya zdał sobie sprawę, że Heiwajima stał się dla niego tym małym przyzwyczajeniem​, które przerodziło się w coś oczywistego. Oczywiste było dla niego to, że gdy rano się obudzi, zastanie Shizuo w mieszkaniu, że zjedzą razem, że zastanie go w domu po pracy. To stało się normalne. Najgorsze było jednak ukrywanie wszystkiego. Tego, że jakąś częścią cieszył się z tego. Z tego, że to się tak zmieniło.
Izaya odetchnął siedząc na ławce w parku. Wiedział, że Shizuo skończył pracę i prawdopodobnie będzie tędy przechodził, ale i tak zdecydował się tu zostać. Był nieco spięty. Każdy by taki był. Brunet wiedział jedno, nie przeprosi Shizuo za to, że "prawie go zabił". Gdyby coś stało się Shizuo to wtedy mógłby mieć jakieś wąty, ale nie w takiej sytuacji gdy nic mu nie zrobił. Zagryzł wargę opierając się wygodniej i prostując nogi. Dzisiaj chyba też będzie padać. Jeśli Shizuo go zobaczy to jak się zachowa? Orihara czuł frustrację, ponieważ kompletnie nie wiedział. Wcześniej mógł to jakoś zawężyć i wyodrębnić kilka opcji, ale teraz? Wszystko mogło się stać.

Shizuo zmierzał w kierunku swojego mieszkania. Nogi jakoś tak samoczynnie zaczęły wędrować w tamtym kierunku. Nie wiedział, czego ma się spodziewać. Zastanie Izayę? Co będzie robił? Uśmiechał się na ten swój psychopatyczny sposób i patrzył z balkonu na ukochanych ludzi? A może gdzieś wyszedł? Może czeka na niego na ławce w parku, jak zazwyczaj? A może w ogóle wyniósł się od Shizuo? Blondyn nie wiedział, dlaczego, ale zabolała go trochę ta ostatnia myśl. Owszem, był na Izayę wściekły za to wszystko, ale… dziwne było dla niego, że wraca do domu, a nie wie, co zastanie po drodze. Rutyna, która była rutyną od niedawna, ponownie uległa zmianie.
Shizuo wyprostował się i spojrzał w niebo. Był już niedaleko parku. Zupełnie nie wiedział, co powinien zrobić. Jak zareagować, jeśli Izaya będzie czekał na ławce? Co powiedzieć? Zignorować go, czy nie? Shizuo czuł się dziwnie, niecodziennie. Cały schemat, do którego zdążył przywyknąć, ponownie się zawalił. I nie wiedział, co ma zrobić. Zresztą… dziwił się sam sobie, że o tym myśli. Bo zawsze działał impulsywnie.


5 komentarzy:

  1. W końcu udało mi się przeczytać. Chyba z sześć razy mnie od tego odrywali y.y Ale jednak się udało, a to jest najważniejsze c:
    Ok, widzę, że kłótnia małżeńska się zaczyna? Fochy i takie tam. No tak w każdym związku musi być kryzys xD No, ale Iza-chan nie musi się razu ciąć T.T Czyżby aż tak bardzo się tym przejął, że postanowił się zamienić w emo i ciąć na prawo i lewo? t.t Mimo wszystko takie urozmaicenie w postaci tego sporu, na serio mi się spodobało. Tymczasem lecę ogarniać to, co moje i czekam na kolejne części. Weny~! c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam kawałkami, a potem normalnie i... Izaya ; ~ ; Ja wiem, że Ci czasem odwala, ale żeby chcieć zabić Shizusia? A potem się ciąć? Płakałam przez Ciebie!! D: Shizuś też to mógł na spokojnie wyjaśnić, ale też bym była zła na Izayasza, gdyby próbował mnie zabić ; ~ ; I teraz mi smutno, ale rozdział był wspaniały~! Co do rybich oczu... Zgodzę się, że są przerażające... Brr... Też sobie braciszek zwierzątko wybrał.... Ale mniejsza z tym~! Rozdzialik, mimo, że smutny i zdyszka przygnębiający, był wspaniały~ Najbardziej podobał mi się Iza - Iza * ^ * Jeszcze takie pytanko: Jako Izaya pisze Aiko, a jako Shizuś, Ayami, co ne?

    Pozdrawiam i weny życzę,
    Kimi~

    P.S. U mnie Halloweenowy one-shot xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadam, czytam i co widzę? Ten cholerny Izaya chciał zabić mojego potworka. Chodź tu Shizuś, wypłacz się na mojej piersi D:
    Cokolwiek by się działo, nigdy mu tego nie wybaczę. Ma szczęście, że tego nie zrobił, bo wywaliłabym laptopa przez okno .__.
    I jeszcze polazł się ciąć. A co on, jakieś dziecko emo? XDD
    Nie lubię Izayi.
    Ale go kocham.
    Cholera, mam rozdwojenie jaźni ;_;
    " Najgorsze były chyba te rybie oczy..." NIE ŚMIAĆ SIĘ. Moim największym strachem są rybie paczadła XD
    Aww, jestem ciekawa jak Shizuś zareaguje, gdy zobaczy Oriharę siedzącego na tej ławce. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, doodajcie. Wiem, że macie >:D
    Czekam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne *-* Nie mam żadnych zarzutów tylko czemu Izaya chciał to zrobić?? ;-; No nic... Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
    I życzę mega weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ♥
      Tak nie to żeby coś, ale na blogu jest już rozdział 14, a 15 opublikował się dzisiaj rano, więc... XD

      Usuń