Ayami ma niedobór pisania to zrobiła ładne oczka i piszemy kolejny rozdział~! Trochę
się już tego nagromadziło x3 yaaaay~! Mam tak bardzo niedobór pisania
ToT ale biorę udział w dwóch konkursach, wznowiłam swoją indywidualną
działalność na blogu i do tego dwa opowiadania wspólne... niby mam
niedobór pisania, ale nie wiem, w co ręce wsadzić! XD
Taa, słodkie oczka.. Nio~ Z takiego powodu, że dosyć lekko mi się to pisze to kontynuujemy tę historię i będzie jej trochę więcej niż z góry to zakładałam :3 Nie wiem co jeszcze dodać.. Miłego czytania~!
Szli wśród
ulewnego deszczu. Krople, łącząc się wręcz w wodospad zalewały wszystko,
zagoniły ludzi do domu. Ale nie tę dwójkę. Shizuo szedł dzielnie przed
siebie, z Izayą na baranach. Woda wpadała mu do oczu i kompletnie
przemoczyła ubranie, jednak on zdawał się tego nie zauważać.
Sam
nie wiedział jak, ale nogi zaprowadziły go do mieszkania Izayi.
Czarnowłosy wyglądał, jakby to przewidział. Westchnął ciężko i wdrapał
się na górę. Postawił Oriharę przed drzwiami. Ten wydał się
niezadowolony, jednak wyjął klucze i już po chwili moczyli podłogę w
przedpokoju.
Shizuo zadał sobie w głowie pytanie: "Po co ja tutaj w ogóle przyszedłem?"
Jeszcze nie wiedział, co się tutaj wydarzy.
Weszli do
mieszkania Izayi. Brunet od razu poszedł do łazienki po jakieś ręczniki.
Cieszył się jak mysz do sera, a to dlatego że wszystko było dobrze. Tak
jak chciał. Zabrał ręczniki i wrócił się do przed pokoju gdzie stał
Shizuo. Brunet jednak poślizgnął się na panelach i upadł twardo na podłogę.
Jęknął z bólu, zamykając oczy.
Shiuzo
parsknął śmiechem, widząc, jak Izaya efektownie zalicza spotkanie
pierwszego stopnia z podłogą. Jednak... nie był to do końca szyderczy,
złośliwy śmiech. O nie. On był... jakiś inny. Dziwne...
Zaraz
jednak podszedł do Orihary i nachylił się nad nim. Nic nie mówił,
jedynie patrzył, czy wszystko z czarnowłosym w porządku. Złapał go za
zdrową rękę i pociągnął do góry, trochę za bardzo na siebie.
Shizuo
pociągnął go w górę, ale o wiele za mocno, bo Izaya wpadł na niego i
blondyn poślizgnął się na mokrych panelach. Orihara upadł na
Heiwajime... Złączając ich usta. Poczuł ciepło rozchodzące się po całym
ciele i to łaskotanie w brzuchu. Czuł to wszystko w sobie.
Shizuo chciał
syknąć, tym samym otwarcie pokazując swoje niezadowolenie z uderzenia o
podłogę... jednak usta na jego ustach to stłumiły. Podczas upadku
odruchowo objął Izayę w pasie. Wpatrywał się teraz w niego szeroko
otwartymi, brązowymi oczami. Był zaskoczony... ale jednocześnie jakiś
taki miły dreszcz przebiegł po jego kręgosłupie.
Sam
nie wiedział dlaczego, ale przygarnął trochę mocniej to drobne ciałko
do siebie i lekko poruszył ustami, jakby chcąc... odwzajemnić
przypadkowy pocałunek...?
Jakie było
jego zdziwienie gdy Shizuo nie dosyć, że go objął i przyciągnął do
siebie to odwzajemnił przypadkowy pocałunek. Oczywiście sam zareagował
tak samo, napierając na jego usta. Ułożył przedramiona po obu stronach
głowy Shizuo, a gdy ten uchylił nieco wargi, Izaya wślizgnął się do nich
językiem.
Shizuo zaklął w
myślach. Przez moment był nieostrożny i uchylił wargi, co Orihara
natychmiast wykorzystał. Czuł, jak język czarnowłosego dokładnie bada
wnętrze jego ust. Shizuo nie mógł na to pozwolić. Trącił swoim językiem
odpowiednik należący do Orihary. I kolejny raz. I kolejny. Aż w końcu
rozpoczęła się zażarta walka o dominację w pocałunku. Pocałunku, który
zaczął się od przypadkowego, niewinnego muśnięcia. A aktualnie? Ich usta
napierały na siebie dziko, nieokiełznanie, namiętnie...
Toczyła się
dzika walka o dominację. Izaya naparł na niego mocniej, wpijając się w
jego usta. Nagle Shizuo przewrócił go na plecy. Brunet objął jego szyję
ramionami, całując namiętnie w jego wargi.
W pewnym
momencie ta pozycja przestała odpowiadać Shizuo. Czuł, jakby z góry
skazywała go na porażkę. Dlatego jednym, pewnym ruchem przerzucił Izayę
pod siebie. Zaczął całować jego zapraszająco rozchylone wargi z jeszcze
większą zachłannością i namiętnością.
Shizuo
nie miał pojęcia, dlaczego kilka chwil temu zdecydował się na
odwzajemnienie przypadkowego pocałunku. Co go skłoniło? A może odpowiedź
na to pytanie będzie też odpowiedzią na wszystkie, które zgromadziły
się przez ostatnie dni?
Nie
miał pojęcia. Na razie nie był w stanie myśleć. Dużo bardziej zajmowało
go to drobne ciałko pod nim, z idealnie wykrojonymi ustami.
- Shizu -
chan.. - szepnął między pocałunkami. Zamknął oczy oddając się
pieszczotom. Sam nie wiedział co nim kierowało do tych czynności.
Całował się z własnym wrogiem. Ale czy aby na pewno? Tyle się ostatnio
zmieniło, więc nie wiedział kim Shizuo stał się dla niego. Czuł to
wszechogarniające ciepło, a miejsca, w których Shizuo go dotykał,
płonęły.
Cichy szept
Izayi podziałał na blondyna w znacznym stopniu. Wystawił na próbę
rozszalałe i wyostrzone zmysły. Odsunął się od Izayi na bardzo niewielką
odległość, czując, jak Oriharze zaczyna brakować oddechu. On sam też
miał z tym drobny problem. Spojrzał mu prosto w te czerwone oczy. Obaj
nie wiedzieli, co nimi kierowało. Ale... nie mieli zamiaru przerywać. A
przynajmniej nie Shizuo. Dlatego wykonał niewielki manewr i po chwili
obaj stali już na własnych nogach, ponownie łącząc swoje usta w tym
razem niezbyt przypadkowym pocałunku. Shizuo gładkim ruchem zsunął z
Izayi przemoczoną, czarną kurtkę, która upadła na ziemię z głośnym,
mokrym tąpnięciem. Poczuł zimne, szczupłe palce, błądzące w okolicach
muszki na jego szyi.
Gdy jego
ukochana bluza upadła na panele zaczął zdejmować muszkę Shizuo, a zaraz
potem kamizelkę z koszulą. Ciało bruneta było rozpalone, a oddech
przyspieszony. Serce biło tak głośno iż sądził, że słychać je w całym
mieszkaniu. Po kilku minutach oboje byli pozbawieni górnej części
garderoby. Izaya błądził opuszkami palców po nagim torsie Shizuo.
Dotyk Izayi
elektryzował. Sprawiał, że po ciele Shizuo przebiegały przyjemne
dreszcze. Nakręcał. Dlatego nie zawahał się, gdy ściągał koszulkę z
Izayi. Wiedział, że pomału kończą im się inne możliwości. Zaraz nie
będzie odwrotu.
Zjechał
ustami na szyję Izayi. Zrobił mu malinkę w najbardziej widocznym
miejscu z możliwych. Izaya warknął cicho. Shizuo nie przejął się tym.
Zaraz jednak został zmuszony do wykonania kroku w tył. To Orihara
skierował ich wgłąb mieszkania. Shizuo ukazał zęby w uśmiechu pełnym
satysfakcji. Przyciągnął do siebie mocniej Izayę. Zrobili jeszcze kilka
kroków w tył. Izaya, jakby chcąc choć minimalnie przejąć dominację,
zrobił mocniejszy krok w przód przez co Shizuo wylądował na dywanie, z
Izayą na swojej klatce piersiowej. Z początku zaskoczony blondyn, za
chwilę uśmiechnął się drapieżnie i ponownie przekręcił Oriharę pod
siebie. Błyskawica rozdarła niebo.
Izaya warknął
gdy znowu znalazł się pod nim. Pocałował go mocno, jedną ręką masując
jego tors, a drugą próbując zdjąć jego spodnie. Zapomniał o całym Bożym
świecie. Teraz liczyło się tylko jedno. Liczył się Shizuo. Reszta nie
miała znaczenia.
Shizuo
parsknął śmiechem w usta Izayi, czując, jak ten dobiera się do jego
spodni. Jedynym źródłem światła były błyskawice. Burza rozszalała się na
dobre. Ale to przestało mieć znaczenie. Blondyn badał językiem wnętrze
ust Izayi, a ręką szybko i zdecydowanie zdjął jego spodnie. Odsunął się
od niego, obserwując całe jego drżące ciało w świetle błyskawic. Izaya
wyraźnie drżał. Z zimna, czy...?
Brunet
usłyszał parsknięcie, ale tego nie skomentował. Cały aż drżał z emocji.
Gdy Shizuo odsunął się od niego i zaczął się w niego intensywnie
patrzeć, przeszły go dreszcze. Nigdy nie widział go w takim stanie.To
było dla Orihary fascynujące! Widzieć w nim więcej nieznanych emocji..
Cudowne.
- Patrzysz się tak, jakbyś chciał mnie zjeść. - szepnął przymykając oczy.
Shizuo
uśmiechnął się asymetrycznie, ukazując swoje białe i równe zęby. Tak
sobie Izaya chciał pogrywać...? Żaden problem. Shizuo przesunął swoją
ciepłą dłonią po torsie bruneta. Nachylił się nad nim i przygryzł skórę w
kilku miejscach, tworząc wyraźne znaki. Przesunął po nich językiem.
Palcami drażnił skórę przy gumce od bokserek Izayi, jednak nie próbował
ich zdjąć. Trącił językiem sterczący z zimna i podniecenia sutek, a
Orihara uraczył go cudownym jękiem.
Zadrżał gdy
poczuł jego gorącą dłoń na klatce piersiowej. Zaraz potem Shizuo zaczął
go gryźć. Nie mylił się w swoim stwierdzeniu. On go zaraz pożre, ale
brunet nie miał nic przeciwko. Jęknął zaskoczony czując jego język na
sutku. To było podniecające. Coraz bardziej się nakręcał i tonął w
przyjemnościach.
-
Shizu - chan.. - szepnął. - N-Nie baw się.. - wydusił. Jego oddech był
nierówny i szybki. W pokoju przez chwilkę zabłysło ukazując całą twarz
blondyna. Tak pragnącą tego..
Shizuo
spojrzał z dołu na twarz Izayi. Miał półprzymknięte oczy, rozchylone
usta. Łapał powietrze, a klatka piersiowa unosiła mu się w
przyspieszonym, nierównym rytmie. Blondyn uśmiechnął się szerzej i jakoś
tak... wręcz podstępnie. Izaya leżał pod nim, całkowicie bezbronny i
niemal nagi. Drżący z oczekiwania... Shizuo miał świadomość, że jeszcze
nikt nie oglądał go w takim stanie. To tylko bardziej go nakręcało. A
ten głos, tak proszący o przyspieszenie oczywistego... Shizuo nie był w
stanie się zbyt długo kontrolować. Pewnym ruchem zdjął z bruneta
ostatnią część ubrania, jaką był okryty.
Widział w jego
oczach coś co mu się nie podobało. Jakby wyższość? Zadowolenie z
siebie? Coś dziwnego. Nagle jego bokserki gdzieś zniknęły. Zdziwił się
nieco.
I
zaraz potem znowu się całowali. Shizuo wisiał nad nim w samych
bokserkach całując go. Brunet błądził po jego ciele opuszkami palców.
Zanim wpił się
w wargi Izayi, przesunął ponownie wzrokiem po jego ciele. Kolejny błysk
rozjaśnił salon, dzięki czemu Shizuo miał przez chwilkę okazję ujrzeć
całe jego ciało. Mimo tego, że wydawał się być taki wątły i drobny...
jego ciało było całkiem imponujące.
Delikatny
dotyk Izayi działał na Shizuo. Nie wiedział, ile będzie w stanie się
kontrolować. Wybrzuszenie w jego bokserkach rosło. Przesunął dłonią po
ciele Izayi, błądząc w okolicy jego podbrzusza.
Dotyk Shizuo w
okolicach podbrzusza irytował go. Był taki przyjemny, że aż
denerwujący. Jego zdrowy rozsądek wyłączył się całkowicie. Teraz główną
rolę grało pożądanie. Wpił się w usta Shizuo, jedną rękę wplątując w
jego włosy, a drugą masując jego ramię. Shizuo był umięśniony. Przez te
wszystkie lata kiedy walczyli, Shizuo wyszło to na dobre.
Shizuo
zamruczał gardłowo w usta Izayi. Działał na niego. I to strasznie.
Zastanawiał się przez chwilę, jak to teraz będzie. Walczyli tyle lat... a
co teraz...?
Po
chwili nie był jednak zdolny do myślenia. Izaya za bardzo na niego
działał. Nie robił wiele, ale tak go pobudzał... Shizuo odsunął się
trochę od ust Izayi. Poślinił sobie dokładnie palce, patrząc wyzywająco w
te czerwone oczy. Bokserki boleśnie go uciskały... był ciekawy, czy
Izaya sam je z niego zdejmie...?
Shizuo
patrzył na niego.. wyzywająco? I do tego nic nie robił. Tylko patrzył.
Izaya zorientował się o co chodzi po czym uśmiechnął się nieco
złośliwie.
-
Zaklinowały się, he? - szepnął śmiejąc się lekko. Teraz naszła go myśl:
co będzie jutro? Co będzie kiedy się obudzą? Shizuo nagle zniknie?
Odejdzie? Zostanie? Miałby powód, by zostać? Izaya czuł się nieswojo z
myślą, że mógłby tak po prostu zniknąć. Ale Heiwajima zawsze robił
inaczej niż brunet myślał.
Shizuo z początku się zdenerwował na słowa Izayi, jednak zaraz na jego usta wkradł się złośliwy uśmieszek.
- No wiesz, w końcu mają na czym. W przeciwieństwie co do niektórych. - odparł na to spokojnym, jednak wrednym tonem.
Skoro
Izaya się nie kwapił do tego, Shizuo zdecydował, że sam sobie poradzi.
Ale dopiero, jak to będzie niezbędne. Teraz jednak nachylił się nad
brunetem i wsunął w niego pośliniony palec, rozpoczynając rozciąganie
Orihary. Nie wierzył, że to dzieje się naprawdę... że, nie wiedząc jak,
czemu, po co, ale będzie się kochał ze swoim największym wrogiem...
Świat jest jednak pełen niespodzianek.
Zaśmiał się.
-
Shizu - chan, to ty jesteś niewyżyte zwierzę i mnie rozebrałeś. -
odparł złośliwie. gdy poczuł w sobie jego palec, jęknął. Przeszedł go
dreszcz. Czuł się dziwnie. Tak.. nigdy nie robił tego i możliwe, że to
jest przyczyną dziwnego uczucia.
- W sumie to
nie wiem, po co to zrobiłem, zapewne nie miałbyś zbyt ciasno w
bokserkach... - odparł uszczypliwie. Taaaa, to się nigdy nie zmieni...
dalej Shizuo odzywał się tak wrednie do Izayi... a Izaya do Shizuo... I
to się nigdy nie zmieni. Shizuo poczuł się dzięki temu trochę lepiej. Że
jest jedna, stała rzecz, która za nic nie ulegnie zmianie. Zniszczeniu.
Pozostanie taka sama.
Zaczął
go rozciągać, przygotowując go. Po co to robił? Chciał, żeby Izayę nie
bolało aż tak...? Shizuo nie poznawał ostatnio sam siebie, więc nie był w
stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Shizu -
chan, czyżbyś miał na tym punkcie jakiś kompleks? - spytał cicho. Jego
oddech był nierówny i głęboki. Serce biło tak szybko jakby chciało uciec
z jego piersi, a w głowie.. W głowie tkwiło pożądanie. Tak ogromne, że
przyćmiewało wszystko inne. Tylko ono się liczyło. Tylko...
- Shizu - chan.. - jęknął.
- Ja?
Kompleks? Skąd~! Tylko rzucam sobie takie uwagi. - stwierdził dobitnie i
dołożył drugi palec. Izaya syknął niezadowolony. Jednak oboje
wiedzieli, że to konieczne. Żeby potem nie bolało aż tak... choć, znając
Izayę, rano będzie narzekał, że go boli tyłek.
Jednak
teraz się tym nie przejmowali. Shizuo widział w zamglonym wzroku Izayi
czyste, niczym niezmącone pożądanie. Nakręcało go to. Dołożył więc
jeszcze jeden palec, rozciągając go bardzo dokładnie.
Bolało go. I
wcale nie było przyjemne. Zamknął oczy i przysuwając się kawałeczek w
jego stronę, pocałował go. Przeszły go miłe dreszcze, a poliki zaczynały
go piec. To wszystko.. Czuł jakby nie panował nad swoim ciałem, nad
emocjami. Było to frustrujące, bowiem zawsze miał nad tym kontrolę, a
teraz nagle jest inaczej.
Shizuo pozwolił Izayi na ten gest. Domyślał się, że go boli po wyrazie jego twarzy...
Jednak
po chwili brunet był już odpowiednio przygotowany. Shizuo zdjął z
siebie bokserki, uwalniając tym samym swoją męskość. Blondyn złapał go
pod kolana i troszkę rozsunął jego nogi. Odwrócił uwagę Orihary od tego
wszystkiego, wciąż całując jego usta. Wszedł w niego powoli.
Jęknął
blondynowi w usta czując jak ten w niego wchodzi. Powoli i delikatnie,
co było niepodobne do Shizuo. Ten dzień chyba jednak jest tym
najdziwniejszym.
Shizuo wszedł
cały w Izayę i zamarł, czekając, aż chłopak przyzwyczai się do nowego
uczucia. Sam nie wiedział, dlaczego tak mu na tym zależało. Ale przestał
już nad tym myśleć. Teraz już nic się nie liczyło. Nie było odwrotu.
Cichy jęk
wydobył się z jego ust gdy nagle Shizuo się zatrzymał. Izaya uspokoił na
chwilę oddech i pocałował blondyna, poruszając lekko biodrami
jednocześnie dając mu znak, że może kontynuować.
Shizuo tylko
czekał na ten znak. Złapał Izayę za biodra i zaczął się poruszać. Nie
silił się nawet na subtelności. Z każdym pchnięciem wychodziło coraz
mocniej, agresywniej... jak zwierzę. Był jak wygłodniałe zwierzę. Ale
Shizuo tego nie hamował. Taki po prostu był. Oriharze też to raczej nie
przeszkadzało, sądząc po jękach i westchnieniach, które były tłumione
przez usta Shizuo.
Z każdym
pchnięciem oprócz bólu czuł przyjemność wypełniająca jego ciało. Ich wargi po raz kolejny łączyły
się w dzikich i namiętnych pocałunkach. Izaya wiedział, że już nie ma
odwrotu. Jutro zresztą okaże się czy jego przypuszczenia były słuszne.
Nagle Orihara jęknął głośniej gdy blondyn uderzył w jego czułe miejsce.
Shizuo widział
po zachowaniu i minach Izayi, że ból mu przechodzi. Zostaje podniecenie
i pożądanie... które bolesnym ukłuciem dawało o sobie znać. Męskość
blondyna pulsowała we wnętrzu Izayi. Chłopak był przyjemnie ciasny...
zapewne nie był przez nikogo w ten sposób dotykany...
W
pewnym momencie Shizuo pchnął mocniej, sięgając tego jednego punktu.
Izaya jęknął głośniej. Shizuo jedną dłoń przeniósł na męskość bruneta i
zaczął ją masować, w rytmie swoich pchnięć.
Izaya
pomyślał, że to dosyć zabawna sytuacja. W końcu dwóch największych
wrogów kocha się że sobą na dywanie. To dosyć dziwna i zabawna sytuacja.
Jęknął zaskoczony gdy Shizuo chwycił w dłoń jego męskość. Tak, to
zabawna sytuacja.
Shizuo
spojrzał na twarz Izayi. Oprócz pożądania i przyjemności widział też na
niej to charakterystyczne coś... co upewniło go, o czym Izaya myśli.
Pokręcił głową sam do siebie i przyspieszył ruchy, żeby wybić z
Izayowatej głowy wszystkie myśli. To nie jest czas na myślenie. W ogóle.
Wcale. Nigdy. Na potwierdzenie swoich słów ścisnął jego męskość
mocniej.
Gdy Shizuo
przyspieszył ruchy, Izaya zapomniał o czym myślał. Widocznie Shizuo
zauważył, że o czymś intensywnie myśli. Serce biło tak mocno, że nie
zdziwiłby się gdyby blondyn je usłyszał.
Shizuo
uśmiechnął się drapieżnie. Izaya mocniej oplótł biodra blondyna nogami.
Shizuo wpił się drapieżnie w jego rozchylone wargi, nie zaprzestając
ruchów biodrami. Zarówno jego, jak i Izayi męskość pulsowała
intensywnie, sygnalizując zbliżające się drobnymi kroczkami zbliżenie.
Ich jęki i westchnienia mieszały się ze sobą. Jakby stali się jednym. To
było dość śmieszne. Zjednoczył się, stał jednością ze swoim największym
wrogiem. Ale czy na pewno wrogiem...?
Shizuo ruszał
się w nim szybko i gwałtownie, pobudzając w nim wszystkie zmysły.
Pocałowali się mocno i dziko. Nie było czasu na subtelności. To była
walka. Walka dwóch osób, które pozbyły się nienawiści.
Nie odrywali
od siebie swoich ust, całując się tak namiętnie, jakby świat miał się
zaraz skończyć. Burza za oknem szalała w najlepsze, pioruny co jakiś
czas rzucały na nich swoje jasne światło. Na dwa ciała splecione ze sobą
na dywanie. Połączone... no właśnie czym? Nienawiścią...? Nie. Tego już
w nich nie było.
Zjawiska
za oknem tylko dodawały namiętności i wyostrzały zmysły tej dwójki.
Pogrążonej w amoku przyjemności. Nie rozumiejąc, jak to się stało. Jak
do tego doszło.
Oddechy
przyspieszyły. Ciało pod blondynem wygięło się w piękny, sprężysty łuk.
Poczuł jakąś substancję na swoim brzuchu. Shizuo poruszył się więc
jeszcze kilka razy i z przeciągłym jękiem doszedł we wnętrzu Izayi.
Shizuo położył
się na nim. Oboje strasznie się kleili. Izaya przez dobre kilka minut
nie mógł uspokoić oddechu. W głowie było tyle myśli, że Izaya po prostu
zamknął oczy oddając się chwili. Niebo rozdarła błyskawica, a potem
oboje usłyszeli potężny grzmot. Brunet westchnął płytko obejmując
rozpalone ciało blondyna.
Shizuo opadł
na Izayę, próbując uspokoić oddech. Udało mu się to dopiero po kilku
minutach. Blondyn westchnął i objął bruneta ramionami. Nigdy nie
podejrzewał, że będzie przeżywał coś takiego. To wszystko było...
niesamowite. Czy ktokolwiek z was myślał, że będzie uprawiał upajający
seks ze swoim dawnym-największym wrogiem? Gdyby ktoś mu to powiedział
jedzie wczoraj, wybuchłby ogromnym śmiechem. Ale dzisiaj... to wydarzyło
się naprawdę. Czuł to. Boże... świat się kończy.
Obaj
drżeli. Ze spełnienia, którego chwilę temu doświadczyli i niestety z
zimna. Zmokli na deszczu, a podłoga też nie była najcieplejszym
miejscem.
- Idziemy
spać? -spytał cicho zamykając oczy. Był okropnie zmęczony tym seksem.
Jutro pewnie nie wstanie z łóżka.. Ale było warto.
Shizuo zaśmiał
się cicho. Jak nie on. On się praktycznie nigdy nie śmieje. Teraz
jednak miał przez co. Czuł się dziwnie... Tak lekko. Tak, jakby stało
się coś, co powinno stać się już dawno. Shizuo nie znał tego uczucia.
Pociągnął więc Izayę do pionu, uważając na jego zranione ramię. Za prośbą bruneta przeszli do sypialni.
Poszli do
sypialni. Izaya wyciągnął z komody bokserki i wsunął je na siebie po
czym wszedł na łóżko. Ciekawiło go co będzie jutro. Jak będą rozmawiać?
Jak zachowywać? Jak będą żyli? Chciał wiedzieć, ale jedyne co mógł
zrobić to czekać. Obrócił się i wtulił w klatkę piersiową Shizuo. Na
razie było dobrze.
Shizuo wsunął
się od razu pod pościel, obserwując spod przymrużonych oczu, jak Izaya
kręci się chwilę po pokoju. Zaraz położył się obok niego. Izaya leżał
plecami do niego. Blondyn wyciągnął rękę, żeby go objąć, jednak zawahał
się. Czemu? Sam nie wiedział. Jednak za chwilę to Izaya obrócił się
twarzą do niego i wtulił w jego pierś. Shizuo objął go mocniej i
przyciągnął do siebie. Chciał go w swoich ramionach... ciepło jego ciała... chyba już zawsze. Ale nie przyznał tego głośno. Jeszcze nie.
O mamusiu. O tatusiu. O teściowo.
OdpowiedzUsuńTo było piękne Q.Q
Aww, muszę wam powiedzieć, że świetnie potraficie opisywać uczucia. Podoba mi się to *-*
3... 2... 1...
TAK, W KOŃCU BYŁY DZIKIE SEKSY!
http://img689.imageshack.us/img689/5342/szopsuke.jpg
... Mój plan dobiegł końca XD
Nie mogę się nacieszyć tym,że Shizu i Izaya w końcu się ruchnęli. Teraz będzie wielkie tru loff story.
Znaczy ja mam takie przypuszczenia, ale nie czytam wam w myślach i nie wiem co planujecie. Może akurat nas, waszych wiernych fanów czymś zaskoczycie XD
Jutro o tej samej godzinie czekam na kolejny rozdział Q.Q
*wie, że błaga o coś niemożliwego, ale nadzieję warto mieć*
Po prostu was kocham. I tego bloga też. Chyba powinnam dziękować wam w pokłonach, że go założyłyście XDD
Boże, ale ja pierdolę. Dostałam jakiejś dziwnej euforii po przeczytaniu tego rozdziału, ale oby tak dalej! ♥♥ *serduszkowy spam*
Bodże. Świetnie opisane uczucia i sceny. Cieszę się, ze tu trafiłam. Róbcie z tego tasiemca jeżeli ciągle ma się coś dziać, jeśli to potrzebnę, będę do końca. <3
OdpowiedzUsuńMeggu~
Dzikie seksy !!! <3333
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział , jest taki ...... normalnie rzygam tenczom ♥♥♥♥♥♥