Nareszcie mamy 5 rozdział ~! Cieszę się, że tak dobrze nam to idzie - ahahahaha, jasne - No i ogólnie dziękujemy za komentarze ♥W sumie to nie wiem co jeszcze powiedzieć XD Ayami może się wysili ~!
Tsa, Ayami po wczorajsze harówce dzisiaj jest nie do życia i na pewno się wysili~! Ale dobra tam, nothing important *macha ręką* Tylko dziwne jest słyszeć na każdym kroku, że słodko wyglądam w japońskim mundurku o.o W każdym razie - wiecie, jakie to dziwne? Skończyłam rozdział dokładnie tak, jak chciała tego Aiko ale nic o tym nie wiedziałam o.o Po prostu napisałam swoją kwestię tak, jak uważałam, że będzie najlepiej i jej wysłałam. A ona stwierdziła, że tak chciała i jest idealnie o.o no nic~! Nie zanudzam, zapraszam~!
*przewija na sam koniec sprawdzić, czy jest obrazek* Ty, Aiko, całkiem długie nam to wyszło O.O
Tom i Izaya nie wrócili już do tego co zaszło. Nie czuli potrzeby by o tym mówić, szczególnie iż sytuacja była niespotykana i zadziwiająca. Shizuo był spokojny - w miarę - kiedy zobaczył Izayę, a Izaya .. no i to tyle. Teraz zmierzali w stronę kolejnych domów po drodze zahaczając o Rosyjskie Sushi. Za dwie godziny kończyli pracę, a Orihara zgłodniał.
- Orihara - san, kiedy właściwie kończy się wasz zakład? - zapytał niepewnie Tom.
- W piątek. - odparł spokojnie, radosny brunet. - Już niedługo wygram. - mruknął.
Shizuo zdenerwowany przechodził między półkami. Ludzie unikali go gdy tylko dostrzegali jego posturę. Miał dość tych ciekawskich spojrzeń, w efekcie czego kupił jeszcze dwie paczki papierosów. Prędko zapłacił a jeszcze szybciej wyszedł. Zmierzając w stronę domu myślał. O tym, dlaczego był - jak na niego - taki spokojny. Shizuo był zaniepokojony faktem, że w ogóle zaczął o tym myśleć. Bo zazwyczaj tego nie robił. Ten cały popierdolony zakład miał na niego taki wpływ. Gdyby nie to, wszystko byłoby normalnie. A tak to... rolę się odwróciły, świat przewrócił się do góry nogami.
Shizuo, niezadowolony z kierunku, w jakim podążają jego myśli kopnął śmietnik przed wejściem do swojej klatki. I poczuł się lepiej. Tak bardziej... Po staremu.
Weszli do kilku mieszkań, a ludzie znajdujący się w nich nie odważyli się nawet wznieść agresji. Plotka o tym, że informator robi za windykatora szybko się rozniosła. Była już godzina 18:30 i Izaya wraz z Tomem kierowali się w stronę ostatniego miejsca, które muszą odwiedzić. Brunet cały czas rozmyślał o dziwacznym zachowaniu Shizuo i stwierdził, że zwariował. Albo on albo Shizuo. Innego wyjścia nie było. Chociaż myślał nad tym czyżby czasami Heiwajimy nie porwało UFO albo Shinra nie dał mu więcej uspokajających leków niż trzeba. W każdym razie to nie było w stylu blondyna, a Orihara był zdenerwowany, bo Bestia z Ikebukuro znowu zrobiła coś nie tak jak tego oczekiwał.
Blondyn stał przed szafą i z niezadowoleniem przekręcał głowę w bok. Nigdy nie przykładał uwagi do ciuchów, ale teraz uważał, że musi wmieszać się w tło. W końcu powinien pozostać niezauważony. Czemu? Sam nie wiedział. Za oknem było już ciemno, więc potrzebował czegoś czarnego. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że ma na sobie czarną koszulkę i wystarczy namierzyć spodnie.
Nieświadomie jego myśli powędrowały do Izayi. Do małego, zwinnego kleszcza, który w za dużym stroju wyglądał... dziwnie. Niczym ktoś pożyczający ubrania od starszych osób.
Shizuo zrobił efektywnego facepalma, aż plask rozszedł się echem po mieszkaniu i, już przebrany, opuścił swoje mieszkanie. Sprawdził godzinę i ruszył na asfaltowy parking w jednej z najbardziej nielubianych przez ludzi dzielnic. Była to dzielnica brudna, straszna i niewiele osób się tam zapuszczało. Bardzo niewiele. Shizuo też tam nie lubił chodzić, ale cóż... trzeba.
Izaya i Tom powoli ruszali w kierunku granicy Shinjuku - Ikebukuro. Bruneta od kilku godzin męczyła jedna myśl: Dlaczego Shizu - chan dziwnie się zachowuje? Odpowiedzi było tysiące, ale żadna nie była przekonywująca. Myślał też o tym, że Shizuo w zwykłym, normalnym stroju wygląda inaczej. A to "inaczej" znaczyło tyle, że jest lepsze i ładniej na nim wygląda. Sam nie wiedział czemu zawraca sobie tym głowę, ale nie chciał przestać. Chciał znać odpowiedź. A może Shizu - chan się w kimś zakochał? - zapytał się w myślach po czym wybuchnął śmiechem. Dredowiec spojrzał na niego lekko przestraszony. Shizu - chan nie może się zakochać, to potwór. - pomyślał. Po chwili znaleźli się już w budynku koło parkingu. Ostatni człowiek z długiem.
Blondyn nie mógł przestać myśleć.
Myślał dosłownie o wszystkim. A potrzebował wyciszenia. I spokoju. Ale jego myśli wracali do Izayi. Cały czas. Nieustannie. I strasznie go to denerwowało. Kilka automatów ucierpiało przez jego frustrację. Jednak obraz Izayi uparcie siedział w jego głowie. Dostrzegł, jak drobnej budowy jest ten wredny osobnik. Znaczy wiedział to, ale... teraz rzuciło mu się to jeszcze bardziej w oczy. I kolejny raz zdumiał się, jak wiele siły, sprytu i wredoty może pomieścić całkiem wysokie, lecz dalej drobne ciało.
Potrząsnął głową i zapalił papierosa, próbując wygonić z umysłu Orhiarę. Nie mógł się skupić, a to mu teraz było potrzebne. Shizuo spokojnym krokiem doszedł do parkingu. Nikogo jeszcze nie było.Postanowił ukryć się w jakimś ciemnym miejscu, z którego miał dobry widok na wszystko. Cisze rozdarło skrzeczenie ptaka. Takie złowieszcze...
Dłużnik nie robił większych problemów i obiecał, że jutro wszystko spłaci. Orihara się nudził, bo wszyscy Ci ludzie byli strasznie przewidywalni. Razem z Tomem zeszli na dół i przy wyjściu Dredowiec wrócił do Ikebukuro. Izaya natomiast zauważył dosyć ciekawą sytuację. Kilku kolesi stało na parkingu przy jakiejś dużej ciężarówce, czekając na kogoś. Schował się za jednym samochodem niedaleko krzaków i obserwował całe zajście.
Shizuo siedział i się nudził. Właśnie chciał coś rozpieprzyć, jednak dostrzegł, że coś zaczyna się dziać. Ktoś podjechał i czeka. Niebo pokryło się ciemnoszarymi chmurami, zwiastującymi nadejście deszczu. Zerwał się porywisty, jednak ciepły wiatr. Mimo tego, mężczyzna ubrany w jakieś eleganckie ciuchy stał dalej przy ciężarówce. Wyglądał jak jakiś prywatny ochroniarz. To w sumie było całkiem możliwe, zważywszy na okoliczności tego, co tutaj się będzie działo.Shizuo bystrym spojrzeniem złotych tęczówek obserwował wszystko. Dziwiło go, że przejął się tym tak bardzo. Chyba po prostu jego duma nie pozwalała mu przegrać. Nie dopuszczał do siebie tej świadomości. Nagle przyjechała druga ciężarówka. Ktoś z niej wysiadł. Kilka osób. W tym jakaś szycha. Oho, trzeba wytężyć wzrok i zwiększyć czujność jeszcze bardziej...
Zbierało się coraz więcej ludzi co wcale nie zdziwiło Izayę. Sądząc po ilości ciężarówek i ludzi będą coś nielegalnie przewozić, sprzedawać. Orihara rozejrzał się wokół gdy nagle dostrzegł ukrytego w krzakach Shizu - chana i omal nie wybuchnął śmiechem. Shizuo obserwujący jakieś nielegalne przemyty? To wręcz niemożliwe, absurdalne. Miał ochotę zrobić mu zdjęcie. Powstrzymał się od jakichkolwiek uwag i ponownie spojrzał na parking. Rozmawiali o czymś, ale nie słyszał niczego. Musiał podejść bliżej.
Shizuo jako człowiek popierający uczciwość i nienawidzący przemocy ledwo siedział w tych krzakach. Gdyby nie fakt, że chodziło o ten zakład to już dawno ujawniłby się i poobijał mordy tym wszystkim garniaczkom. Zacisnął dłonie w pięści. Aż go świerzbiło. Jakiś cień czmychnął mu między samochodami. Nie zdążył zauważyć, kim jest ta osoba. Jeśli odbiorcą to się ujawni. Jeśli kimś ważny to też się pokaże. Za to Shizuo nie mógł się pokazać. Więc siedział tak i obserwował sytuację.
Gdyby Izaya go teraz zobaczył, prawdopodobnie wybuchłby ogromnym śmiechem. Jak to on. Tak szczerze, to przez ten zakład został zaburzony porządek dzienny. Na swój pokrętny sposób, ale jednak.
Shizuo zganił się w myślach za rozważanie tego tematu i ponownie skupił się na tym, co działo się na asfaltowym parkingu. Ludzie się niecierpliwili...
Izayi się nudziło. Ludzie stali tam i czekali nieco zdenerwowani. Brunet westchnął cicho po czym wyjął telefon i spojrzał na godzinę. 20:00. Ciekawe ile jeszcze mają zamiar tu siedzieć? Rozejrzał się i spróbował przemknąć między samochodami, żeby było bliżej.
- Mieli być pół godziny temu, zadzwoń do nich. - polecił jeden z nich. Orihara spojrzał za siebie gdy zauważył, że Shizuo chyba niewygodnie w tych krzakach.
W końcu, po dość długim czasie, coś się zaczęło dziać. Jeden ze stojących na parkingu facetów wyjął telefon i zadzwonił do kogoś. Mówił zdenerwowanym głosem, jednak po chwili niby uprzejmie się pożegnał. Gdy tylko nacisnął czerwoną słuchawkę, wyrzucił z siebie całkiem pokaźną wiązankę przekleństw pod adresem swojego rozmówcy. Shizuo przeciągnął się, aż mu coś przyjemnie w kręgosłupie przeskoczyło. Czekał tak, obserwując dalsze poczynania mężczyzn. Jednocześnie dalej miał wrażenie, że ktoś się chowa między samochodami. Chyba był przewrażliwiony. W pewnym momencie na parking wjechało kolejne auto. Zaczyna się...
Ziewnął gdy nagle przyjechała ciężarówka. Trochę większa niż te które stały na parkingu. Przejechała obok schowanego Orihary i zaparkowała koło reszty. Brunet wychylił się lekko, obserwując zaistniałą sytuację gdy nagle poczuł jak ktoś przykłada mu coś do pleców. Momentalnie zamarł.
Drugi samochód przyjechał, a Shizuo pokiwał głową na boki, masując kark. Podszedł bliżej, pozostając niezauważony. Jeden facet w garniaku podszedł do tego z drugiej ciężarówki i o czymś rozmawiali. Jednak Shizuo zainteresowało co innego. Mianowicie jakieś drobne zamieszanie w okolicy zaparkowanych samochodów osobowych. Jakieś dwie postacie. Jedna stała za plecami drugiej. I przykładała coś do pleców swojej "ofiary". Nie widział, kto to jest, mimo że wytężał wzrok mocno. To chyba przez te czarne ciuchy zlewające się z nocą... Niewiele osób, które zna Shizuo jest takiej budowy i chodzi ubranych na czarno. Właściwie, to tylko jedna. Izaya. Co ten cholerny szkodnik tutaj robi? Przez niego Shizuo jest teraz rozdarty. Powinien obserwować przebieg akcji, jednak... Jak ma pozwolić, żeby Izaya zginął? To on ma go zabić, do cholery! Tylko Bestia z Ikebukuro ma wywołać u Izayi skomlenie, błaganie o litość. Nikt więcej.
Izaya spojrzał przez ramię i ujrzał mężczyznę w czapce, z niezadowolonym wyrazem twarzy. Trzymał w ręku pistolet, który był wycelowany właśnie w Oriharę. Brunet pomyślał wcześniej o takiej opcji, ale uważał, że zdarzy się na 10%.
- Wstawaj. - warknął mężczyzna. Izaya w mgnieniu oka obmyślił plan ucieczki.
- Chyba nie wiesz z kim zadzierasz. - odparł uśmiechając się wrednie. Mimo to wstał, reszta spojrzała na nich.
- Co z nim zrobić? -spytał mężczyzna.
- Zabij i po sprawie. - rzucił drugi. Brunet słyszał dźwięk odbezpieczania pistoletu, a potem.. Strzał. Oczywiście zdążył go uniknąć i ugodzić nożem mężczyznę z bronią.
Shizuo błądził wzrokiem po całym parkingu, nie wiedząc, na czym powinien skupić uwagę. Po jednej stronie dwa garniaczki gadały o jakichś szczegółach, po drugiej było kilku facetów. I Izaya. I facet celujący z pistoletu do niego. W momencie wystrzału wszystko zamilkło, nawet cykady świerszczy. Wszystko spojrzeli się tam. Shizuo też.
Przez chwilę naprawdę myślał, że trafili Izayę. I... blondyn nawet nie był w stanie opisać to, co wtedy poczuł. Shizuo, korzystając z zamieszania wyszedł zza krzaków. A tamten facet był zdenerwowany. I znowu celował do Izayi. Shizuo zacisnął dłonie w pięści.
Mężczyzna był silny i znowu próbował w niego strzelić, ale tym razem wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Izaya wyprostował się, ocenił sytuację i już miał zrobić unik gdy kątek oka zauważył Shizuo, który zaciskał pięści.
- Shizu - chan? - spytał sam siebie. Rozległ się strzał. Ostry ból przeszył lewą część jego ciała. Upadł na tyłek chwytając się za postrzelone ramię po czym spojrzał na napastnika.
Shizuo widząc, co się właśnie wydarzyło, przestał nad sobą panować. I sam nie wiedział czemu.
...
Ah, no tak. Tylko on może wyrządzić krzywdę Izayi. I wszystko jasne.
Zdenerwowany pokonał odległość dzielącą go od strzelającego faceta. Złapał go za poły ubrania, posłał wściekłe spojrzenie złotych tęczówek, po czym najzwyczajniej w świecie zaczęła się bójka. Shizuo nie wiedział co robi, jak to robi ani po co. On po prostu wyładował całą swoją frustrację i złość skumulowaną przez ostatnie dni.
Kiedy Bestia Ikebukuro zaczęła niszczyć wszystko i wszystkich Izaya wpatrywał się w niego zdziwiony i pełen zaciekawienia. Nie spodziewał się takiego wybuchu z jego strony tym bardziej że Shizuo chyba powinien się cieszyć, że Orihara został postrzelony. Przyciskał dłonią zranione miejsce, które strasznie piekło i bolało.
Shizuo niszczył, i niszczył, aż w końcu się opamiętał. Rozejrzał się wokół. Plamy krwi na asfalcie, zwijający się z bólu ludzie... Kilka podniszczonych samochodów.... Blondyn przeczesał palcami włosy i zapalił papierosa. Dopiero wtedy uraczył Izayę spojrzeniem.
- Ej, pchło, dasz radę iść? - rzucił, na pozór obojętnie. Prawda była taka, że nie mógł pozwolić Izayi umrzeć przez kogoś innego niż on. Tylko Shizuo Heiwajima mógł go załatwić.
Spojrzał na Heiwajime a potem rozejrzał się wokół. Ściągnął brwi i ignorując ból, podniósł się.
- Oczywiście, że t-tak. - odparł. Przy każdym ruchu bolało bardziej i mocniej. Izaya przyjrzał się Shizuo, który stał obok, zupełnie obojętny.
Shizuo zaciągnął się papierosem, spoglądając w niebo. Nie wiedział, po co tak się troszczy o Oriharę. W końcu to jego wróg, a teraz blondyn będzie go prowadził do Shinry. Gdzie tu logika...? Nie ma jej. Tak samo, jak w większości życia Shizuo.
Zaczęli iść. Blondyn dostrzegł jeszcze, że przez jego napad furii wszyscy ci, którzy mogli uciekli z parkingu, a do nielegalnego przekazania broni ostatecznie nie doszło.
Szli powoli, jednak Shizuo dostrzegł wyraźny grymas bólu na twarzy Izayi. Chłopak szedł z wielkim trudem, nie będąc w stanie dotrzymać kroku Shizuo. Blondyn przystanął, patrząc na niego dziwny wzrokiem.
- Co? - spytał widząc jak blondyn stanął. Ramię bolało go niemiłosiernie, ale trzeba było dojść do Shinry. - Shizu - chan? Patrzysz na mnie jak na jedzenie. - prychnął. Do przekazani broni nie doszło, bo Shizuo zaatakował wszystkich uczestników. Izaya nie spodziewał się tego po nim. Myślał, że ten po prostu ucieknie stąd albo pomoże im go zabić, ale pomoc? Orihara znowu czuł frustrację. Znowu było nie tak jak myślał i tym razem został jeszcze ranny! Absurd.
Shizuo pokręcił głową przecząco. Uderzył się otwartą dłonią w czoło i zacisnął powieki. Boże... co on właśnie miał zamiar zrobić? Pokręcił głową do swoich myśli. Ale w takim tempie to, po pierwsze, zgubi Izayę a po drugie... prędzej rozszarpie go na strzępy niż będzie przystawał, żeby poczekać. A dla blondyna niehonorowe było atakowanie osłabionego przez osoby trzecie przeciwnika. Nie mógłby teraz wyrządzić mu większego uszczerbku na zdrowiu. To byłoby wbrew jego zasadom. Podszedł więc do Izayi i bez słowa kucnął przed nim, wyciągając ręce za swoimi plecami.
- Rusz się pchło, bo się rozmyślę.
- Ne, Shizu - chan, ale Ty chyba wiesz, że po wszystkim wszystko wróci do normy? - spytał po czym wszedł na jego plecy. Czemu Shizuo to robił? Poza tym dziwnie się zachowywał ostatnio.. Izaya także. Czy ten zakład mógł aż tak na nich wpłynąć? To chyba mało możliwe, prawda?
- Wiem, wiem... - Shizuo westchnął ciężko i podniósł się z kucek. Izaya był bardzo lekki, blondyn nie poczuł zbyt bardzo, że ten siedzi na jego plecach. Złapał go bezpiecznie, pod kolanami. Czarnowłosy, może niechętnie, jednak oplótł Shizuo ramionami wokół szyi, bojąc się upadku. Blondyn zaczął iść w kierunku mieszkania Shinry. Tak było lepiej. Nie musiał oglądać kleszcza, a dodatkowo ten nie wlókł się gdzieś za nim. I nie był ciężki. Zresztą dla Shizuo niewiele rzeczy było ciężkie.
Na myśl, że już niedługo wszystko będzie po staremu... Shizuo poczuł się dziwnie. I nie wiedział, z czego to może wynikać.
To było urocze, słodkie, piękne, uroczeeee~!!!
OdpowiedzUsuńWidok Shizuo w krzakach xDD to musiało być, na prawdę, zabawne xDD
Biedny Izaya, być postrzelonym xD W sumie....aż tak bardzo nie jest mi jego żal...
O.O jestem sadystą xD
Już widzę minę Shinry, gdy do niego przyjdą hehehhe xD
Branie na barana jest strasznie uroooooczeee •~•
Narobiłyście mi straaaaasznego smaka na nowy rozdział *3*
Piszcie, piszcie xD
Powodzenia życzę i
.
.
.
POZDRAWIAM~!
Niech wena będzie z Wami xD
Mój biedny Izaya Q.Q Mój kochany psychopata ranny! Q.Q
OdpowiedzUsuńAle coś tak czułam, że Shizuo mu pomoże, to takie piękne *__*
Rozkręca się coraz bardziej, cieszy mnie to i się tym jaram! XD
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! ;3
JESTEM, WRÓCIŁAM NO I ŻYJĘ XD
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o moją AoKisową gejozę, może jutro coś dodam, o ile uda mi się wyciągnąć wenę spod szafy. Zrobiła sobie tam piknik i kurwa za nic nie chce wyjść.
Łoo, trochę mnie tu nie było, ale co poradzić, w szkole niezły zaryp, koniec roku, nauczyciele szaleją, uczniowie beczą bo zagrożenia, jednorożce rzygają... Nie, to jednak nie ta bajka.
Co do rozdziału, zajebisty. Cóż ja widzę, Shizuś zaczyna sobie uświadamiać, że darzy tą pchłę prawdziwą, namiętną i gorącą miłością XDD
Omg, a któż to postrzelił Izayę. Zrzucę go z jakiegoś klifu, nawet jeśli Shizuś zdążył już go zabić -w-
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Tak w ogóle, w którym skończy się ten zakład Shizuo i Izayi? Jestem ciekawa wyniku -w-