Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Pierścionek - 1

Drodzy kochani/ kochane yaoiści/yaoistki!
Wracamy i to w wielkim stylu, bo z nowym, trzy-rozdziałowym opowiadaniem o wielkiej miłości Izy Izy i Shizu - chana C: Opowiadanie jest jakby bonusem/dalszą częścią "Nienawidzę dzieci" gdyż jest dużo nawiązań do tego :) Huhu, jest więcej przemyśleń i opisów uczuć, przeżyć wewnętrznych, dlatego uważam, że jest dosyć... Specyficzne jak na nas. Ale udało nam się. I dodam, że opowiadanie wymyślone zupełnie na spontana!

Tak, wymyślone na spontana (Zjarana Ayami XD) ale co tam, jakoś poszło. Ej no, Aiko, teraz piszesz jakbyśmy nie potrafiły nic bardziej refleksyjnego napisać ;-; to że piszemy takie nie wiadomo co zazwyczaj to nie znaczy że... a zresztą! Trzeba się było czasem pośmiać, ale teraz czas na trochę refleksji. Więc nie przedłużając: zapraszam do czytania c:




Pierścionek

~ 1 ~


- Ne Shizu - chan? Wychodzisz? - zapytał Izaya, widząc, że blondyn ubiera buty. Brunet siedział przy komputerze i pracował. Był wczesny sobotni ranek dlatego zdziwił się, że Shizuo gdzieś wychodzi. Od kilkunastu miesięcy są szczęśliwą parą. Oczywiście niemal o każdej godzinie sobie dogryzają, czasem się kłócą, ale zawsze kończy się to dobrze. Izaya cieszy się tym i jest szczęśliwy, że ma obok siebie blondyna. Brunet spojrzał na ekran poprawiając okulary zlatujące mu z nosa.

- Tak, wychodzę. Tobie nic do tego, pchło - mruknął, jak zwykle. Mimo, że byli parą z Izayą od kilku dobrych miesięcy, wciąż się wyzywali. To się już nigdy nie zmieni... Dziś Shizuo miał do załatwienia sprawę, o której Izaya absolutnie nie mógł się dowiedzieć. Mimo, że jest tym pieprzonym informatorem, po prostu nie może.
Shizuo mimowolnie uśmiechnął się perwersyjnie. Taaaaak, Izaya zdecydowanie był pieprzony...
Blondyn założył buty. Sprawdził, czy ma klucze od mieszkania Izayi. Zabrał swoje papierosy.
- Nie wiem, kiedy będę! - zawołał i wyszedł. Wciąż miał w głowie treść dziwnego smsa.
"Przyjdź sam do opuszczonej fabryki o 9 rano. Tylko spróbuj się nie zjawić."

Wywrócił oczami przyglądając się mu. Pewnie idzie kupić fajki. Znowu mu się skończyły? Westchnął ciężko. Przyjrzał mu się marszcząc brwi. Znowu miał ten uśmiech.. Pewnie o czymś zboczonym. Zresztą jak codziennie. Odmruknął coś i chwilę po tym jak Shizuo wyszedł Izaya odwrócił się na krześle i spojrzał jak Shizuo wychodzi z mieszkania.

Shizuo zerknął za siebie. Izaya chyba gapił się za okno, bo blondyn czuł to specyficzne spojrzenie na plecach. Westchnął głośno i założył okulary. Było późne lato, więc słońce świeciło dość mocno, nawet przed tą dziewiątą. Shizuo zapalił papierosa i udał się na wskazane w wiadomości miejsce. Ciekawiło go, o co może chodzić? Co by się stało, jakby nie przyszedł? Ciekawiło go to, ale wolał nie robić dymu czy innego zamieszania. Ostatnio Shinra musiał go zszywać... Brrrrr, nie miał ochoty tego powtarzać. Nigdy.
Dotarł na miejsce. Nikogo nie zobaczył przed budynkiem. Zdziwił się. A do środka wolał nie wchodzić. Co, jeśli to pułapka jakaś?
Ktoś go pociągnął za kołnierz. Blondyn uderzył o ścianę w środku budynku. Okulary z brzdękiem upadły o ziemię. Poczuł chłód stali na swojej szyi. Że co...?
- Co kurwa...?
- Jak miło, że się zjawiłeś...

Wrócił niedługo potem do pracy. Miał kilka rozmów z klientami. Widząc, że zegar wskazuje kawałek po dwunastej wyszedł na miasto coś zjeść. Shizuo jak wróci to pewnie do niego zadzwoni i wtedy gdzieś razem pójdą. Orihara włożył ręce do kieszeni z uśmiechem obserwując ludzi. Kolejny piękny dzień.

- Czego chcesz? - warknął Shizuo. Gdyby nie miał noża na gardle, rzuciłby się już na nieznanego kolesia. Ale... Izaya aż zbyt dobrze go wyszkolił, co może nóż na gardle. A blondyn miał w planach jeszcze pożyć!
- Czego? Zniszczyć twoje życie. Bo ty zniszczyłeś moje - wyjaśniła nieznana osoba, jednak Shizuo nic z tego nie zrozumiał. Zniszczył komuś życie? Nie przypominał sobie... Już prędzej Tom niszczył ludziom życia. Shizuo był tylko ochroniarzem...
- O czym ty pieprzysz?! - warknął głośniej. Nóż przesunął się po jego skórze, jednak jej nie przeciął. Blondyn wziął głębszy oddech, próbując się uspokoić.
- Och, już nie pamiętasz? Trudno... nie musisz. - Postać wzruszyła ramionami. - Odsuń się od Orihary. Wymarz go ze swojego życia. Zniknij z jego życia - zażądał nieznajomy. Shizuo zdziwił się i zdenerwował jednocześnie. Co...?
- A to niby z jakiej paki? Co ci do tego, z kim się zadaje?! - krzyknął, chcąc odepchnąć od siebie kolesia. Nóż delikatnie przeciął skórę na gardle Shizuo. Jeszcze niegroźnie. Blondyn syknął niezadowolony.
- Jeśli do jutra nie wyniesiesz się z jego życia, on zginie. To tak w ramach zrujnowania ci życia.
Shizuo świat zawirował przed oczami. Nie rozumiał... po co? Dlaczego? Co tu się w ogóle, do cholery jasnej, dzieje?!

Orihara był niezadowolony. Shizuo powinien się z nim skontaktować. Rozumiał że "gdzieś" sobie wyszedł, ale gdzie taka ameba mogła pójść? Fajki kupił i poszedł do mieszkania? Nikłe.. Jak już to Namie pewnie by do niego zadzwoniła, że taka sytuacja zaistniała. Westchnął stukając palcami o barierkę. Spojrzał na panoramę miasta, a następnie niżej, na swoich ludzi. Lecz zamiast o nich, on myślał o kimś innym. O kimś kogo miał ochotę zabić w tej chwili. Spojrzał na wyświetlacz telefonu i zastanowił się czy nie powinien sam do niego zadzwonić? W sumie.. To nie będzie ani trochę podejrzane. Po prostu się zapyta gdzie on do cholery jest, tak? Huh, to jednak jest dziwne. Orihara wywrócił oczami chowając komórkę do kieszeni. Poczeka jeszcze trochę.

Gościu zaśmiał się złowieszczo i zniknął tak niespodziewanie,​ jak i się pojawił. Blondyn dopiero po chwili pozwolił sobie na głębszy oddech. Podniósł okulary i nałożył je sobie na nos. Palcami przesunął po rance na szyi. Trochę krwawiła... Izaya pewnie zauważy.
Właśnie... o co chodzi w tej całej sytuacji? Rzekomo zniszczył życie jakiegoś faceta, a teraz ten facet grozi, że zabije Izayę. Dla Shizuo... Izaya był zbyt ważny, żeby pozwolić mu umrzeć przez taką głupotę. Blondyn pogodził się z myślą, że Orihara stał się dla niego kimś wyjątkowym. Nie mógł pozwolić, żeby teraz umarł... Przez takie coś. To będzie bolesne, ale woli... woli odejść, niż narazić bruneta...
Wcisnął ręce do kieszeni i ruszył w drogę powrotną. Po drodze zatrzymał się przed witryną jednego sklepu. A może by tak...? Huh...

Izaya zajął miejsce gdzieś w kącie, ale nie zamówił jeszcze sushi. Odetchnął przez nos wpatrując się w komórkę leżącą przed nim na stole. Splótł dłonie i ułożył na nich brodę. Zastanawiał się nad tym jaką wymówkę Shizuś ma dla niego. Westchnął po czym wybrał numer, opierając się o krzesło. Musiał zadzwonić, bo chyba by nie wytrzymał w tej niepewności.
- Shizu - chan, jak tam? - zapytał niemal od razu. Wiedział, że Shizuo robi "coś" ale to "coś" jest zbyt tajemnicze, dlatego Izaya chciał się dowiedzieć o owym czymś.

Shizuo wszedł do owego sklepu, a po chwili wyszedł z tym, z czym chciał. Wciąż nie rozumiał tej sytuacji. Przez te wszystkie miesiące, w których byli parą, Shizuo przywiązał się do Izayi. Ciężko było mu to przyznawać, nawet przed samym sobą, ale Izaya stał się dla niego najważniejszy. Zawsze się wściekał, gdy brunet wplątał się w coś niebezpiecznego.​ Shizuo się o niego martwił i troszczył. Na swój własny sposób, ale jednak.
Jeśli ten facet groził, że zabije Izayę, jeśli Shizuo przy nim pozostanie... To blondyn nie widział innego wyjścia, niż tylko... odejść.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu. Odebrał.
- Normalnie - warknął po swojemu. Izaya nie może nic wiedzieć. - Co, kontrolujesz mnie? Gdzie jesteś? - zapytał. Dotknął rany na szyi. Izaya zauważy... cholera. Coś się wymyśli.

Izaya zmrużył oczy wzdychając.
- Tak Shizu - chan, kontroluję Twój pusty umysł. - parsknął rozglądając się po lokalu. - A gdzie ja mogę być? W Rosyjskim Sushi - oznajmił stukając palcami o blat. Postanowił, że wypyta go o wszystko gdy tylko Shizuo przyjdzie tutaj. Poza tym ma wolny calutki dzień i zamierza go wykorzystać. Uśmiechnął się do siebie. - Za ile będziesz? - zapytał nieco milej. Nie mógł się przecież długo na niego złościć.

- Ja ci dam pusty... - warknął Shizuo do słuchawki. Gdyby tylko Izaya wiedział... Na szczęście nie wie. I nie może wiedzieć. - Niedługo będę. A tylko się stamtąd rusz, to po prostu zabiję! Na tyłku nie usiedzisz! - zagroził. Tak naprawdę... Shizuo chciał spędzić z Izayą cały możliwy czas, jednak... równocześnie wiedział, że nie może dać po sobie nic poznać. Żeby Izaya się nie domyślił.
Zaciągnął się papierosem, przybierając na powrót swój wyraz twarzy. Chyba wyszło, tak stwierdził. Czuł się paskudnie, jak chyba nigdy, ale... musiał to ukryć. Izaya nie może się dowiedzieć. Bo inaczej... zabiją go...

Zaśmiał się perliście do telefonu.
- Shizu - chan, pośpiesz się - mruknął wzdychając. Przechylił głowę w bok po czym uśmiechnął się. - Będziesz coś jadł, Shizuś? - zapytał mimowolnie rozglądając się. Zaczął bawić się solniczką. W sumie sam był głodny bo wypił jedynie kawę w domu. Zjadłby ootoro.. Zagryzł wargę odchylając się nieco na krześle.

- No idę przecież - burknął, nie przyspieszając kroku. - Możesz mi coś zamówić - mruknął jeszcze, czując, jak skręca mu żołądek. Nie dość, że nie zjadł nic, tylko wyszedł z domu, to jeszcze się denerwował... Nie wiedział, co ma myśleć o tej całej dziwnej sytuacji. W dodatku nic nie rozumiał. Jakiś kolo groził, że zabije Izayę. Shizuo nie mógł na to pozwolić. Po prostu nie mógł. To by i jego zabiło...
Prawdopodobnie ten gościu zdawał sobie z tego sprawę. Zmuszał Shizuo do życia w cierpieniu, z dala od Izayi. Blondyn już czuł jakiś dziwny ścisk w sercu. Na samą myśl o jutrze.
Potrząsnął głową i zapalił kolejnego papierosa. Tylko spokojnie... nie dać nic po sobie poznać. Tylko tyle.
- Kleszczu, niedługo będę - oznajmił obojętnie.

- Coś? - zapytał wzdychając. - Twoje "coś" wcale nie pomogło mi w wyborze, wiesz? - zapytał śmiejąc się lekko. Był ciekaw w ogóle skąd Shizuo wraca, że tak wolno mu to idzie. Pewnie z drugiego końca Ikebukuro, tsk. Tyle pytań kłębiło mu się w głowie, że nie wiedział od czego zacznie. - Shizuś, pośpiesz się, co? Założę się, że idziesz spacerkiem mając kompletnie gdzieś fakt, że czekam na Ciebie - powiedział odkładając solniczkę i siadając normalnie.

- Zamknij się! Normalnie idę! Zresztą jestem już blisko! - wykrzyczał do telefonu, widząc już Rosyjskie Sushi na swojej drodze. Zaciągnął się papierosem. Pewnie Izaya zasypie go pytaniami... uch. Trzeba wymyślić dla niego jakąś bajeczkę... Oby tylko się nabrał. Shizuo musi po prostu odkryć w sobie zdolności aktorskie i dobrze je wykorzystać.
Poprawił okulary i spojrzał na niebo. Było idealnie niebieskie, słońce świeciło... idealny dzień na groźby. Masakra...
Otworzył drzwi od Rosyjskiego Sushi. Stanął na progu.
- Już jestem! - krzyknął do słuchawki, patrząc na Izayę z szaleńczym uśmiechem. Jak zawsze. Przedstawienie czas zacząć.

- Oho, blisko. 1,5 kilometra, zgadłem? - zaśmiał się patrząc się w stół. Poprawił zlatujący z ramion płaszczyk i odetchnął. Już po chwili spojrzał w kierunku drzwi wejściowych z wrednym uśmieszkiem. - Jak zwykle musisz ogłaszać to całemu światu - parsknął patrząc na niego. Mimowolnie uśmiechał się widząc go.  - Shizu - chan, bądź w jakimś stopniu kulturalny i zgaś papierosa - mruknął do niego nadal trzymając telefon przy uchu. Tak, żeby go lepiej słyszał. Podparł polik na nadgarstku.

- Jak wrócić, to z przytupem. I odczep się od mojego papierosa! - stwierdził blondyn, rozłączając się i chowając telefon do kieszeni. Już po chwili siedział naprzeciwko Izayi. Widział uśmiech bruneta i to w jakiś sposób... sprawiało, że czuł dziwne ciepło w sercu. Jak nie on. Och, to co się z nim stało... przecież jest bestią! Parsknął śmiechem w myślach.
- To co tam zamówiłeś? Głodny jestem! - mruknął. Niechętnie zgasił papierosa. Izaya by się wkurzał...

- Shizu - chan, zero kultury - oznajmił wzdychając. Przyjrzał się każdemu jego ruchowi, ale nie zauważył niczego podejrzanego. - Nawet buziaka nie dostanę na dzień dobry? - mruknął z wyrzutem patrząc na niego. Rano też blondyn nie raczył się pofatygować by cokolwiek zainicjować. A ponoć to on jest domniemanym mężczyzną w związku. Taa, jasne. - Nic nie zamówiłem, bo czekałem aż przyjdziesz - oznajmił prostując się. Dał znak Simonowi stojącemu za ladą, że chcę coś zamówić. - Ootoro jak zwykle, proszę - oznajmił z uśmiechem. Ostatnimi czasy ciągle to robił. Uśmiechy, śmiechy, radość i inne emocje.. Było ich coraz więcej.

- Jakbyś mnie nie znał, phie. - Shizuo wzruszył ramionami, rozsiadając się wygodniej. Nie potrafił w stu procentach rozkoszować się tą chwilą, jakoś tak... wciąż czuł ciężar na sercu.
- Coś co lubię, Simon - mruknął do Rosjanina i westchnął ciężko. Uważnie obserwował Izayę. Jego wesołe spojrzenie, uśmiech na ustach, lekko zaróżowione policzki. Bolało go, że nie zobaczy już tego widoku. Czuł się, jakby szedł na jakąś zasraną wojnę czy przeprowadzał się stąd. Bo... to dziwne uczucie w sercu mówiło mu, że to ostatni dzień. Ostatnie momenty, w których może cieszyć się Izayą...
- A podobno nie lubisz słodkości i innych dupereli... - mruknął do siebie, łapiąc Izayę za płaszczyk. Pociągnął go do góry, sam wstając. Wpił się w jego usta namiętnie, chcąc ich posmakować. Zapamiętać... wryć sobie w serce tę miękkość, smak i ciepło. I nie zapomnieć. Nigdy...

Izaya zapomniał całkowicie o tym, że miał wypytać Shizuo o.. Oddał z chęcią pocałunek, choć był on.. Inny? To chyba dobre określenie. Izaya oparł jedną dłoń na stole, a drugą wplótł we włosy blondyna.
- Ne, Shizu - chan, bardzo jesteś głodny? - zaśmiał się lekko, jeszcze raz go całując. Podobało mu się to. Te momenty, w których byli że sobą blisko. W końcu odsunął się od niego siadając. Odetchnął podpierając polik na nadgarstku. - Więc? Gdzie byłeś? - zapytał obserwując go uważnie. Zlustrował wzrokiem jego twarz - czekoladowe oczy patrzące na niego z tym uczuciem, usta ułożone w lekkim uśmiechu.. Rana na szyi.. Muszka.. Izaya zamarł wpatrując się w ranę na szyi. Kto mu to zrobił? Czym? Dlaczego? - Nie chcesz mi czegoś wytłumaczyć? - zapytał nie odwracając wzroku od jego szyi. Prawdopodobnie nóż.. Albo scyzoryk.. Nie wygląda na głęboką, ale sam fakt, że jest..

Całował wargi Izayi, dopóki ten się nie odsunął. Mruknął coś niezadowolony i usiadł na swoim miejscu, rozpamiętując, jak Izaya na chwilkę przejął dominację. Miał takie mięciutkie i sprawne usta...
Nim Shizuo zdążył odpowiedzieć na jedno pytanie, Izaya zadał kolejne. Zdecydowanie mniej przyjemne. Blondyn odruchowo złapał się za szyję. Starał się nie uciec spojrzeniem, tylko zachowywać się normalnie. Po prostu... Być normalnym. Nigdy nie spodziewał się, że to takie trudne!
- Biłem się trochę po drodze, spokojnie - stwierdził w miarę obojętnym tonem. Normalnie też by tak powiedział. - Miałem po prostu drobną sprawę do załatwienia. Nic strasznego, kretynie! A ty co sobie pomyślałeś? - zapytał. Wolał usłyszeć wersję Izayi niż wymyślać jakieś durne, własne. Bał się, że Izaya się dowie... A jeśli Orihara się dowie, to mogą mu coś zrobić... Shizuo nie mógłby do tego dopuścić. - Byłem na mieście, zorientować się trochę w tej sprawie z mieszkaniem, pamiętasz? - wymyślił na szybko. Ostatnio rozmawiali o mieszkaniu... Shizuo uważał, że bez sensu są te dwa mieszkania i swoje chciał sprzedać... Może Izaya uwierzy, że właśnie po to był na mieście...?

Spojrzał na niego badawczo. Chyba wszystko było..
- Co myślałem? Myślałem, że wybiłeś jakiś gang - mruknął nadal patrząc na niego. Nie miał w głowie jakoś opcji, ale zakładał by że pobił jakąś grupę. Chociaż innych obrażeń nie miał.. - Pamiętam - odparł prostując się. Uśmiechnął się lekko. - I co? - zapytał. Simon przyniósł im jedzenie. Izaya złożył rece i przymknął oczy. - Smacznego - oznajmił po czym zabrał się za jedzenie. Spojrzał na blondyna czekając na odpowiedź.

Shizuo zignorował poprzednie pytania Izayi. Choć może nie tyle zignorował, ile nie chciał w nie brnąć dalej. W kolejne kłamstwa. Mimo wszystko bolało go, że okłamywał Izayę. Bo... nie chciał. Nie chciał, ale musiał. Żeby tylko Izaya był bezpieczny. To... to było dla Shizuo najważniejsze.
Ach... co ta miłość robi z ludźmi...
- Smacznego - mruknął i zabrał się za jedzenie. - I na razie nic. Pewnie sprzedam tamto mieszkanie, czy coś... szykuj się. - Poruszył sugestywnie brwiami i zaśmiał się gardłowo. Patrzył, jak Izaya lekko się rumieni i kłopocze.

Kaszlnął w nerwowym geście po czym wrócił do jedzenia.
- Lepiej jedz, Shizu - chan - oznajmił nie patrząc na niego. Już wolał nie pytać o nic więcej. - Właśnie - uśmiechnął się szeroko przypominając sobie ważna rzecz. - Celty i Shinra wyjechali na dwa tygodnie - oznajmił patrząc na Shizuo. Może się domyśli..? Może ruszy głową? Izaya wpatrywał się w niego z gwiazdkami w oczach w głowie już układając plan. To tak świetnie wyglądało w jego głowie~!

- Mhm. Wyjechali. No i co? - zapytał Shizuo, przeżuwając kolejny kęs posiłku. Nie wiedział zupełnie, o co chodzi Izayi. Jednak... brunet miał ten swój błysk w oku, więc... To wyglądało trochę podejrzanie. Pewnie już coś zaplanował... Shizuo zrobiło się dziwnie na sercu. W końcu... jutro już go tu nie będzie... i w ogóle...
Nie! Nie chciał o tym myśleć. Chciał po prostu cieszyć się dzisiejszym dniem... Może to i dziwne, bo nigdy nie był taki uczuciowy, ale... nigdy też nie był w takiej sytuacji! To było dla niego po prostu trudne...

Westchnął ciężko.
- Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że Twoja czaszka jest pusta - mruknął stukając w stół. Spojrzał na niego po czym pokręcił głową. - Pojedźmy gdzieś razem - zaproponował próbując wyłapać jakieś emocje z jego twarzy. - Za miesiąc na przykład. Najlepiej nad morze - uśmiechnął się do niego. Chciałby pojechać z blondynem gdzieś poza Tokio. W końcu przydałby się im odpoczynek.

- Zamknij się, Orihara, nie jest pusta - warknął Izaya. Mimo wszystko dogryzali sobie. I to często. Shizuo nie mógł odnowić sobie przyjemności nazywania Izayi po nazwisku. Ale tylko czasem. - Okej, pojedziemy gdzieś. Trzeba będzie poszukać jakiegoś domku, czy coś... - mruknął. Wbił spojrzenie w swoje danie. Był trochę smutny, ale... nie chciał tego pokazać. Zagryzł wargę. To nic...

Zaśmiał się lekko. Nie przejął się tym, że nazwał go po nazwisku. Uśmiechnął się po czym spojrzał na niego.
- Nie jesz, Shizuś? - zapytał sam kończąc swoje. - Domek to najmniejszy problem. Będzie trzeba się spakować, wziąć od Shinry jakąś apteczkę i załatwić jakieś auto - oznajmił wyliczając na palcach. Już miał wszystko w głowie. Chciał już się tam znaleźć, słyszeć morze i mieć czas tylko i wyłącznie na swojego kochanka. Bez pracy, bez zbędnych ludzi.

- Jem, jem - mruknął, unosząc spojrzenie na Izayę. Jego chłopak się uśmiechał, a w oczach błyszczały mu ogniki. Zapewne planował już wszystko, jak zawsze... Shizuo odetchnął cicho. Uspokój się, uspokój się...
- To pewnie dopiero jak Shinra wróci, skoro musimy wziąć apteczkę... - mruknął, zabierając się za swoje jedzenie. - To będzie trochę czasu na zorganizowanie reszty - dorzucił, poprawiając okulary. Może kiedyś pojadą...? Shizuo mimo wszystko nie miał zamiaru tak zostawić tej sprawy. Dowie się, o co chodzi i wyeliminuje problem. I wróci. To tylko trochę czasu...

- Nie podoba Ci się ten pomysł? - zapytał nagle. Odłożył talerz na bok. Ułożył łokcie na stole, a brodę na splecionych dłoniach. Nie rozumiał.. Shizuo był jakiś taki..? Przygaszony? Może nie podobał mu się pomysł z wyjazdem? Albo miał zły dzień? Taa, jak Shinra wróci.. - Zdejmij okulary - oznajmił. Denerwowało go trochę to, że Shizuo ich nie zdejmuje. Trudno wtedy cokolwiek dostrzec.

- Podoba, podoba - uspokoił go Shizuo, choć pewnie nic to nie dało. Nie wiedział, czy Izaya mu uwierzy... Cholera. Jak się zwykle zachowuje...? - Jak będzie nudno to przypłacisz bólem dupy i tyle! - parsknął śmiechem, kończąc jedzenie. Czuł się... co najmniej dziwnie. Ale musiał. Musiał udawać... Choć i tak średnio mu to wychodziło. Ale się starał. Żeby tylko Izaya był bezpieczny...
To zaskakujące, jak bardzo ta mała, czarnowłosa pchła stała się dla niego ważna. Gdyby ktoś kiedyś dał mu niemal na tacy śmierć Izayi, tylko by się do tego przyczynił! A nie to, co teraz...
- Nie zdejmę - burknął, zapalając papierosa. No, trochę nikotyny na odstresowanie...​

Spojrzał na niego po czym pokręcił głową.
- Tylko to byś robił - parsknął rozglądając się mimochodem po lokalu. Chociaż jak będzie nudno to i tak pewnie Shizuo nic innego niż seks nie wymyśli. W pewnym momencie podniósł się i zabrał mu okulary. Usiadł wygodnie nakładając okulary na głowę. - Nie pal tutaj - westchnął. - Wiesz, że nie lubię tego dymu - oznajmił patrząc na niego. Spojrzał na zegarek w telefonie. - Idziemy?

Shizuo warknął tylko gardłowo, gdy Izaya zabrał mu okulary. Pieprzony... Teraz będzie mu jeszcze gorzej.
- Jakoś podczas pocałunków ci to nie przeszkadza, phie - prychnął, ale posłusznie zgasił papierosa. Podniósł się z krzesła. - To chodź - mruknął, wsadziwszy ręce w kieszenie spodni. Dziwnie mu było bez okularów... Zaraz je zabierze od Izayi. Orihara zawsze mu zabierał! Już niby przywykł, no ale... kurde no! Ileż można?!

- Przeszkadza, ale jakbym powiedział to i tak byś nic nie zrobił - oznajmił wzruszając ramionami. - Poza tym o ile pamiętam, miałeś rzuć gumę - mruknął gdy wychodzili. Izaya skierował się do parku, trzymając ręce opuszczone wzdłuż ciała. Dokładnie pamiętał jak Shizuo mówił, że będzie rzuć gumę! Ale i tak tego nie robi. Taki jest Shizu - chan.. Gdy szli w parku, Izaya spojrzał na dłonie Shizuo po czym westchnął. Serio? Czy on w ogóle myśli?
- Shizu - chan? - zapytał patrząc na niego. - Kochasz mnie? - zapytał. Skoczył przed niego idąc tyłem. Spojrzał na niego z kamienną twarzą.

Shizuo przesunął sobie ręką po twarzy.
- Zwyczajnie mi się zapomniało, od co... - bąknął blondyn, choć obaj doskonale wiedzieli, że to nieprawda. No ale... zapalanie papierosa to już u niego odruch bezwarunkowy! A żucie gumy nie... Ale czy mają się pokłócić o głupią gumę?
Pytanie Izayi zaskoczyło Shizuo. Blondyn spojrzał na niego szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
- No tak... kocham cię... A czemu pytasz? - odparł na to, obserwując z zainteresowaniem​ twarz idącego przed nim Izayi. Przetarł dłonią twarz.

Wzruszył ramionami. Czemu pytał? Chyba po prostu chciał to usłyszeć. Jako takie potwierdzenie. Obserwował ja przeciera twarz i wykorzystując odpowiedni moment złapał go za dłoń, idąc na powrót obok niego.
- Bo też Cię kocham - odparł po prostu. Kiedyś gdyby ktoś mu powiedział, że będzie zakochany w Bestii Ikebukuro to by go wyśmiał, ale teraz? Teraz jest inaczej. - Shizuś? Nadal masz dziwny humor? - zapytał patrząc na niego z ukosa. Chyba była to wina tego, że go ktoś zaatakował.. Jak zwykle zresztą. Przypomniało mu się nawet jak wkurzył się o to, że przez jakiś smarkaczy spadł mu papieros. Pobił ich wtedy. Zaśmiał się na wspomnienie.

Shizuo uśmiechnął się kącikiem ust, bardziej splatając swoje palce z palcami Izayi. Westchnął cicho. Czuł, że chyba nawet zarumienił się odrobinę, ale to szybko zeszło. Szedł sobie parkiem z Izayą. Za ręce. I było miło. Najważniejsze dla niego było, że Izaya się uśmiechał. To wydało mu się niesamowite, że aż tyle może dla niego znaczyć jeden uśmiech odpowiedniej osoby...
- Już przechodzi, zaraz będzie okej - mruknął, uśmiechając się odrobinę do Izayi. Ścisnął lekko jego dłoń.
Odrzucił od siebie chmurne myśli. Dzisiaj chce się cieszyć tym dniem. Tymi chwilami...

Uśmiechnął się patrząc przed siebie. To dobrze, że przechodzi. Pochodzą sobie tu trochę i pewnie wrócą do domu. Do wspólnego domu.
- Ne, Shizu - chan, może obejrzymy jakiś film? - zapytał nagle. Miał ochotę coś obejrzeć. Tak sobie, dzisiaj.. Może jakiś film akcji? Albo kryminał?

- To co, idziemy do wypożyczalni po drodze? Czy masz już coś w zanadrzu? - zapytał Shizuo z lekkim uśmiechem. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że przy Izayi stawał się nagle łagodniejszy, godził się niemal na wszystko... Zachowywał się jak typowy, zakochany człowiek. Nie jak Bestia... Izaya też już chyba nie myślał o nim w tej kategorii...
Shizuo spojrzał w niebo i uśmiechnął się lekko. Spędzi cały wieczór z Izayą. A później... a później jakoś się coś ułoży...

- Nie mam nic w domu - odparł. Spojrzał na niego. Mogliby jakiś horror obejrzeć albo film akcji.. Gdy dotarli do wypożyczalni Izaya nadal trzymał dłoń Shizou idąc do konkretnej półki. - Horrory? - zapytał spoglądając na płyty.

- Spoko, niech będą horrory. Może... - Shizuo zamyślił się przez chwilę, spoglądając na grzbiety kolejnych pudełek z płytami. Ścisnął mocniej dłoń Izayi. Zamknął oczy i wskazał pierwsze-lepsze pudełko. Otworzył oczy i wziął film. Pokazał Izayi.
- To co? Bierzemy? Jeszcze po jakieś jedzenie przydałoby się pójść... bo ty nic, tylko byś jadł. - Shizuo zaśmiał się cicho i spojrzał na naburmuszonego Izayę.

Spojrzał na płytę po czym kiwnął głową. Zaraz potem zmrużył oczy. On by tylko jadł? Po prostu lubi jeść dobre rzeczy!
- Ty tylko byś palił i uprawiał seks - mruknął chcąc odejść do kasy. Spojrzał na niego. W ogóle cud, że teraz nie zapalił papierosa. Ale dobrze, że przynajmniej nie pije. Bo Izaya chyba by go z mieszkania wywalił. Nie pił jako tako alkoholu.. Tylko czasami z jakiś okazji, ale tak to nigdy. A Shizuo? Z tego co pamiętał to jak była ta dziwna sytuacja z jego wzrostem to pił wódkę.. Było czuć przynajmniej.

- Nie tylko! - burknął, płacąc za płytę i ciągnąć Izayę za sobą do wyjścia. Już po chwili szli ramię w ramię do sklepu. - Przesadzasz... - mruknął, uciekając wzrokiem i rumieniąc się odrobinę. Przesunął kciukiem po wierzchu dłoni Izayi. Korzystając z chwili nieuwagi bruneta, zabrał swoje okulary z jego głowy. Uśmiechnął się szaleńczo, a Izaya posłał mu pełen politowania wzrok. Cóż... takie życie~!

- Jasne - mruknął. Spojrzał na niego po czym parsknął. - A tylko spróbuj je nałożyć - mruknął patrząc na niego. Po co mu okulary? Izaya musi widzieć jego oczy! Weszli do sklepu, a brunet wziął koszyk. - Co bierzemy? - zapytał. Miał ochotę na jabłka.. I może jakiś sok? I chipsy.

- Cokolwiek, wrzucaj. - Wzruszył ramionami, zabierając Izayi koszyk. W końcu to Shizuo jest mężczyzną w tym związku! Co oczywiście nie zaprzecza temu, że Izaya jest bardzo męski.. Mrau...
Chciał odruchowo nasunąć okulary na oczy, w końcu było tu tak jasno... jednak powstrzymał się. Izaya zaraz by mu je zabrał. Westchnął cicho i wsunął okulary do kieszeni kamizelki. Ściągnął gniewnie brwi i dorzucił jeszcze jedną paczkę chipsów.

Wziął chipsy, jakieś ciastka, a potem jeszcze butelkę picia gazowanego. Oczywiście nie zapomniał o jabłkach.
- Coś jeszcze? - zapytał patrząc na niego. Na szczęście nie założył okularów. Chociaż jego wyraz twarzy może wydać się trochę.. Agresywny. - Shizuś, nachyl się trochę - mruknął, a gdy blondyn to zrobił Izaya chwycił go za kołnierz koszuli przciagając do pocałunku. - Nie bądź taki zły, bo ludzi straszysz - zaśmiał się lekko do jego ucha.

Shizuo nachylił się nad Izayą, a ten pocałował go w usta. Shizuo wolną dłoń wplótł we włosy Izayi i odrobinę pogłębił pocałunek. Przymknął oczy.
- A co mnie obchodzą ludzie? - burknął, rumieniąc się odrobinę i uciekając spojrzeniem w bok. Rzeczywiście - ludzie mieli dziwne miny. Niektórzy nawet przerażone. W końcu... "Bestia Ikebukuro" przyszła na zakupy ze swoim chłopakiem...
- Chyba już wszystko - mruknął, sprawdzając stan koszyka. No. To tylko zapłacą i mogą wracać do domu.

- Nie wiem - wzruszył ramionami rozbawiony. Pociągnął go w kierunku kasy. Ten wieczór będzie wprost cudowny. A jutro Izaya zacznie planować wyjazd i załatwi domek nad morzem. Już czuł tę ekscytację. - Tylko weź reklamówkę Shizuś - oznajmił Orihara. Przecież sam tego dźwigać nie będzie. Od tego jest Shizuo.

- No tak, ktoś tu musi robić za faceta w tym związku... - Shizuo westchnął teatralnie. Zapłacił za zakupy i wyszli ze sklepu. Wcześniej musiał puścić dłoń Izayi. Teraz nie chował swojej do kieszeni. Czekał na jakiś gest z jego strony. Jednak najwyraźniej brunet również wystawił ich obu na próbę. Kto ulegnie pierwszy...?
Shizuo kilka razy zbliżał swoją dłoń do dłoni Orihary, jednak dopiero za którymś tam razem splótł ich palce. Kątem oka dostrzegł, jak Izaya uśmiechnął się zwycięsko.
Niedługo później dotarli do domu. Shizuo udał się do kuchni po jakieś szklanki i chwilę później już był w salonie. Izaya robił coś przy odtwarzaczu. Blondyn przeciągnął się.
- Izaya, pośpiesz się!

- Masz już wszystko? - zapytał sięgając po pilota. Zgasił jeszcze światło i usiadł koło Shizuo włączając film. - Tylko się nie przestrasz - zaśmiał się gdy ukazały się pierwsze sceny. Zazwyczaj nie oglądał filmów, więc sam nie wiedział jak zareaguje. Odetchnął przez nos przyglądając się scenom. Chwycił jeszcze miskę z chipsami i trzymając ja na kolanach zaczął jeść.

- No chyba ty - prychnął i spojrzał na ekran. Zaczął się film. Blondyn raczej z obojętnym wyrazem twarzy oglądał, jak flaczki walają się na ekranie. Objął Izayę jednym ramieniem, a drugą dłonią podbierał mu chipsy z miski.
Szczerze powiedziawszy, nie bardzo skupiał się na filmie. Tak naprawdę myślał o tym wszystkim... nie chciał odchodzić... Tak strasznie chciał zostać przy Izayi... Podjął jednak decyzję. Odejdzie, żeby go ochronić. Pozbędzie się tamtych typków i wróci. O ile... o ile Orihara wciąż będzie na niego czekać...
Zagryzł wargę, oglądając film na ekranie. Nie powinien o tym myśleć...

Jakoś.. Film sam w sobie straszny nie był. Jedną bohaterka została zabita, drugą gdzieś "lata" po ekranie, a facet.. Gdzieś zniknął. Izaya wtulił się w Shizuo z lekkim uśmiechem. Spojrzał kątem oka na blondyna, który wyglądał.. Dziwnie.
- Shizuś? O czym tak myślisz? - zapytał biorąc chipsy. Zastanawiało go.. Bo w sumie cały dzień sie tak zachowywał..

Shizuo drgnął, gdy głos Izayi dołożył się do pisków kobiety w filmie. Zerknął na Izayę, który miał ciekawość wypisaną w oczach. Blondyn przysunął go jeszcze bardziej do siebie, składając pocałunek na jego ustach.
- Nic takiego, oglądaj lepiej. - Skinął głową w kierunku telewizora i sam skierował wzrok na ekran. Musi bardziej uważać... Izaya nie może absolutnie nic wiedzieć. Zupełnie... inaczej...
Nie. Shizuo wolał nie myśleć, co będzie, jeśli Orihara się dowie. Bo się nie dowie. Na pewno.

Przymknął oczy by zaraz westchnąć ciężko. I tak to z niego wydusi. Cały dzień się dziwnie zachowywał.. Może coś się stało? Nie miał zielonego pojęcia toteż wywoływało to u niego frustrację. Skupił się na filmie, który nie przeraził go zbytnio. Niektóre momenty były straszne, ale całość nie zaliczył by do horroru.

Shizuo przymknął oczy i rozkoszował się ciepłem ciała Izayi. Odetchnął cicho. Nie pozwoli Izayi nic z niego wydusić. Nie pozwoli...
Przygarnął Izayę mocno do siebie. Skoncentrował się na filmie, co jakiś czas podbierając chipsy z miski. Czuł jakieś takie... zmęczenie. Wykończyła go ta dziwna sytuacja. Skoro już teraz czuł się tak paskudnie to... bał się, co to będzie jutro... Bo jutro musiał odejść. Boże... jak to strasznie brzmi...
Shizuo wsadził nos we włosy Izayi i odetchnął ich zapachem. Jak...? Jak miał odejść i zostawić takiego bezbronnego Izayę samego sobie?

Uniósł głowę spoglądając na niego.
- Moje włosy są ciekawsze od filmu? - zapytał śmiejąc się. Usiadł do niego przodem i przytulił go. - Następnym razem to ja wybieram film - oznamił cicho. Nie chciało mu siejuz tego oglądać. Szczególnie, że Shizuo rozpraszał go za każdym razem. Pocałował go w polik, obejmując go wokół szyi.

- Trochę... - zaśmiał się cicho, obejmując Izayę w pasie i przysuwając bliżej siebie. Spojrzał mu w oczy. W ciemności zdawały się być jeszcze bardziej mroczne, szkarłatne... Tak powiedziałby kiedyś. Teraz dostrzegał w oczach Izayi jakieś takie ogniki. Wesołe, roztańczone iskierki. Brunet patrzył na niego z miłością. Shizuo wpatrywał się w twarz Izayi, chcąc zapamiętać każdy szczegół. Było ciemno, przez co pewnie Orihara nie mógł dostrzec szczegółów twarzy blondyna. To nawet lepiej. Shizuo naprawdę nie chciał dać po sobie poznać absolutnie niczego... jednakże... musiał. Chciał, żeby twarz Izayi wryła mu się w pamięć.

Uśmiechnął się po czym pocałował go delikatnie.
- Shizuś - szepnął patrząc na niego. Było zbyt ciemno by mógł cokolwiek wyłapać. Przyłożył dłoń do jego polika, gładząc go kciukiem. Nic nie mówił po prostu patrzył się na niego z lekkim uśmiechem. Był szczęśliwy, że Shizuo tu z nim był i mógł dzielić te wszystkie chwile.

- Izaya... - mruknął, przyciągając go do siebie bardziej. Objął go ciaśniej w pasie, całując jego usta dłużej i mocniej. Zamruczał cicho i dopiero po dłuższej chwili uwolnił wargi Izayi. Spojrzał mu w oczy. Tak po prostu. W ciemności dostrzegał, że Izaya się uśmiecha. Shizuo sięgnął jedną dłonią i przesunął palcem po policzku Orihary. Czuł ciepło bijące od jego ciała...
Blondyn westchnął cicho. Wtulił twarz w ciało Izayi. Brunet siedział mu na kolanach, więc był teraz wyższy. Shizuo wykorzystał to i schował twarz w jego klatce piersiowej. Odetchnął jego zapachem. Jak przyjemnie...

Przytulił go mocno, głaszcząc po plecach.
- Kocham Cię - szepnął. Spojrzał mimowolnie na ekran telewizora po czym westchnął przymykając powieki. Było mu przyjemnie. Nie chciał się stąd ruszać ani o centymetr. - Jestem szczęśliwy - oznajmił cicho Orihara. Film dalej leciał, a oni trwali razem przytuleni do siebie.

Shizuo westchnął cicho, czując dłonie Izayi na plecach. Wtulił mocniej twarz w jego klatkę piersiową. Słyszał krzyki z telewizora, tak niepasujące do tej chwili. Zaciągnął się zapachem Orihary.
- To dobrze... - mruknął Shizuo. Serce go bolało. Ale przetrwa to. Niech Izaya będzie teraz szczęśliwy. Niech ta chwila wryje mu się w pamięć. Shizuo zdawał sobie sprawę, że Izaya prawdopodobnie go znienawidzi. Zdawał sobie sprawę... Miał tylko nadzieję, że gdy już wróci to... to Izaya go wysłucha. I wybaczy. Czy to wszystko to płonne nadzieję? Gdyby miał wybór, nie chciałby sprawdzać...

- Shizuś? Idziemy spać? - zapytał patrząc w telewizor. - Bo nic innego raczej dziś już nie zrobimy, nie? - spytał śmiejąc się lekko. Blondyn wydawał się być jakby zmęczony tym dniem, dlatego Izaya wolał go nie przeciągać i się położyć. No, ale trzeba się jeszcze umyć.. A jutro zjedzą śniadanie i może.. A nie, jutro Izaya będzie szykował wyjazd. Uśmiechnął się lekko.

- Haha, no pewnie tak. To chodź - mruknął, jednak nie wypuścił Izayi. Objął go mocniej i wstał z kanapy, trzymając bruneta przy sobie. Wyłączył telewizor i już po chwili skierował się do sypialni, niosąc Oriharę na rękach. Izaya wydał się być pozytywnie zaskoczony. Uśmiechał się, co Shizuo dostrzegł w tej ciemności. Nie chciało mu się palić światła. Tak było dobrze. Ich postacie zlewały się z ciemnością i tylko oczy błyszczały w mroku.
Przeniósł Izayę do sypialni i posadził na łóżku. Sięgnął do szafy po swoje spodnie od piżamy i poszedł się myć. Zmęczony...

Opadł na łóżko po czym uśmiechnął się szerzej i przymknął oczy. Shizuo z dnia na dzień zaskakiwał go różnorakimi postępowaniami i decyzjami. To wywoływało u Orihary ekscytację czy fascynację. Uchylił powieki, ale nic nie zobaczył. Shizuś wróci i wtedy on pójdzie się kąpać, a gdy wróci.. Wtuli się w niego. Plan idealny.

Shizuo stał stosunkowo krótko pod prysznicem. Umył się, po czym chwilę myślał o całym tym dniu. O dziwnym dniu... Na samą myśl o jutrzejszym poranku bolało go serce. Przecież... nie wyobrażał sobie takiego życia. Życia bez Izayi. Nie... to zbyt trudne...
Shizuo zagryzł wargę i uderzył pięścią w ścianę. Na szczęście ślad nie został... Jeszcze Izaya by dopytywał. Blondyn odetchnął i pokręcił głową. Mokre końcówki włosów uderzyły go w twarz. Nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym... Powtarzanie tego w głowie, jak mantry nic nie dało... Shizuo westchnął cicho. Przebrał się w piżamę i poszedł do sypialni. Padł na łóżko i spojrzał na Izayę, który zaśmiał się tylko cicho i poszedł do łazienki.

Rozebrał się i wziął szybki prysznic uśmiechając się do siebie. W jego sercu panowało szczęście. Zresztą już od dłuższego czasu. W końcu miał kogoś z kim mógł dzielić swoje wszystkie uczucia. Umył jeszcze włosy po czym wyszedł spod prysznica by się wytrzeć. Ubrał szara koszulkę, bokserki i po chwili ruszył do pokoju. Spojrzał na Shizuo po czym położył się koło niego by zaraz przytulić sie do niego.

Shizuo leżał na łóżku i wsłuchiwał się w szumiącą wodę. Ta po chwili ucichła, a po upływie kolejnych kilku minut podłoga w sypialni skrzypnęła. Blondyn poczuł, jak ciepłe i świeżo pachnące ciało Izayi przytula się do niego. Shizuo uśmiechnął się łagodnie i objął go mocniej, wtulając w siebie. Nakrył ich kołdrą. Schował nos we włosach Izayi i odetchnął ich zapachem.
- Dobranoc... - szepnął cicho Shizuo, muskając ustami ucho bruneta. Zamknął oczy, choć wiedział, że nie zaśnie. Nigdy nie podejrzewał, że będzie go tak bolało serce... Z jednej strony chciał spędzić z Izayą każdą sekundę, zanim odejdzie, a z drugiej... każdy taki moment był jak miniaturowy sztylet wbijany prosto w serce. Shizuo wolałby się pobić i wylądować u Shinry, żeby ten go przez dwa dni zszywał. Serca nikt mu nie uratuje...
Dlaczego akurat oni? Dlaczego akurat ich związek?

Odmruknął ciche "dobranoc" i z lekkim uśmiechem powoli odpływał. Nawet nie miał pojęcia kiedy zasnął oddając się snu. Wiedział jedynie, że Shizuo jest obok, słysząc jego serce. I to było w tym najlepsze. Bo wiedział, że ten jest obok. Nie miał żadnych koszmarów, dlatego spał spokojnie bez żadnych obaw czy mar sennych.

Shizuo nie mógł zasnąć. Chwała Bogu, że chociaż Izaya odpłynął do krainy snów. Blondyn całą noc spędził na wpatrywaniu się w twarz Orihary. Głaskał go po policzku i odgarniał włosy z jego twarzy. Obserwował, jak światło księżyca tańczy na obliczu Izayi, przedstawiając je za każdym razem od zupełnie innej strony. Shizuo patrzył, jak Izaya uśmiecha się przez sen i wtula twarz w jego pierś. Blondyn pogłaskał go po starganych, czarnych włosach i myślał. Nie mógł wyobrazić sobie, że odchodzi. Jak... jak miał go zostawić? Tak samego sobie? Takiego bezbronnego? Co jeśli ktoś wyrządzi mu krzywdę, podczas gdy jego nie będzie obok? Co jeśli...?
Shizuo poczuł łzy w oczach. Nie chciał odchodzić. Naprawdę nie chciał odchodzić, ale... inaczej zabiją Izayę. Na to nie mógł pozwolić. Brunet może go znienawidzić, powyzywać od wszystkich najgorszych, ale niech żyje. I będzie bezpieczny. Jeśli musi przez to odejść... to niech tak będzie.
W sumie ten związek od zawsze był niebezpieczny. I Shizuo, i Izaya polowali na kogoś. I ktoś polował na nich. To się zmieniało, ale nigdy nie byli do końca bezpieczni. Jednak... wydawało się, że tak jest. A tu nagle... ktoś zniszczył tę iluzję.
Nadchodził poranek. Dzień zapowiadał się na pochmurny. Słońce nieśmiało przebiło się zza ciężkich, szarych chmur. Zaraz zostało przytłumione.
Shizuo wstał najciszej i najostrożniej, jak tylko potrafił. Izaya się nie obudził. Blondyn ubrał się i spojrzał z bólem na poduszki. Wsunął ręce do kieszeni. Wyczuł pierścionek. No tak... kupił go wczoraj... chcąc zostawić Izayi jakąś... pamiątkę...
Shizuo położył pierścionek na stoliku nocnym. Napisał kilka słów na kartce i wsunął ją pod metalową obręcz. Spojrzał na Izayę. Spał w najlepsze z uśmiechem na twarzy...
Shizuo nachylił się nad nim i ostrożnie musnął jego usta swoimi. Ten ostatni raz chciał poczuć ich malinowy smak.
Skierował się do drzwi. W progu ostatni raz obejrzał się na Izayę. Łza spłynęła po policzku blondyna. Wyszedł.



"To koniec. Muszę odejść. Przepraszam
Shizuo"



5 komentarzy:

  1. Tak długo czekałam na jakiś wpis i opłacało się. Ten rozdział był taki słodki i smutny brak mi słów. Końcówka okrutna... aż mi łezka popłynęła ;-; Zazdroszczę talentu do pisania i czekam na więcej. Już się bałam, że ten blog jest porzucony. Sens mojego życia wrócił :D

    OdpowiedzUsuń
  2. aż mi się płakać chciało Q.Q Shizu-chan no bakaa mógł mu powiedzieć a nie tak sobie zniknąć.... już się boję co wymyśli Izaya bo rozważam, że albo się załamie albo w złości powybija połowę samobójców z Tokio x.x
    No naprawdę.... i jeszcze zostawił mu kartkę q.q wygląda jakby się zaręczyli i nagle on sobie odchodzi... i jeszcze to myślenie Shizuisa "kocham go, ale jeśli tak trzeba żeby był bezpieczny to odejdę" to jest takie urocze~!
    Mam nadzieję że jednak ostatecznie będzie jakiś happy end i Izaya jednak nie zginie...
    Świetnie ich przedstawiacie, naprawdę macie wielki talent ^^ tylko pozazdrościć.
    Weny~!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, to jest takie mraśne ヽ(;▽;)ノ Aż się łezka w oku kręci. Czekam na kolejny. Pisz szybko !

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tu wrócę~ Tylko jutro napiszę spokojnie test gimnazjalny z anglika xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja.. rycze ;~; Najlepsze zakończenie. Nie spodziewałam się, że Shizu-chan zostawi bidnego Izaye na pastwę losu *płacze* żądam szybko kontynuacji i nawet nie próbuj tworzyć myśli samobójczych u Izy :(

    OdpowiedzUsuń