Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

piątek, 4 października 2013

Nienawidzę dzieci - 7

Jest 5:37 i jadę do szkoły :3 cieszcie się że nie wstajecie tak jak ja o 4:40.. Co do rozdziału to teraz wchodzi ta żywsza akcja~ lubię ten rozdział, bo nie jest jako tako nudny, ale zapowiada coś większego c: rozdziały publikujemy jak zwykle co 3 dni ^.^ miłego czytania C: 

A teraz jest 15:10 i siedzę w domu już od półtorej godziny, bo nie miałam dziś w-f'ów! Ale o 17tej muszę iść do kościoła ._. Bierzmowanie... ech. Masakra.  No ale cóż, trzeba. Lubię ten rozdział~! Wiem, tamten był nudny i te sprawy ._. Aiko... jesteś pewna, że wracamy? XD Co prawda, mamy trochę zapasu, jednak szczerze nie wiem, jak to będzie dalej wyglądać, a nie chcę znowu robić takiej przerwy ToT Miłego~!


- Czego ode mnie chcecie? - zapytał. Weszli do jakiegoś pomieszczenia, a Izaya został popchnięty na chropowaty i twardy dywan przez co przewrócił się i zdarł trochę kolana.
- Orihara. Nie sądziłem, że okażesz się takim małym gnojkiem. - zaśmiał się jakiś gruby mężczyzna stojący jakieś 3 metry przed nim.  Izaya spojrzał na niego po czym zrobił niewinną minę.
- Ja? - zapytał podnosząc się. - Niech mnie pan wypuści! - krzyknął płaczliwie. W tym wypadku trzeba było udawać, bo nie miał żadnej broni. Poza tym przeszkadzał mu wzrost.
- Nie zgrywaj się, Orihara. - mruknął dając znak swoim dwóm ochroniarzom by wzięli Izaye. Chwilę potem Izaya stał centralnie przed mężczyzną trzymany za ramiona. - Potrzebuje informacji, więc gadaj. Co wiesz o niebieskich kwadratach? - zapytał. Izaya westchnął.
- Co ja mogę wiedzieć? - zapytał cicho. - Ja chcę do taty! - krzyknął szarpiąc się. Już po chwili dostał w twarz z otwartej dłoni. Uciszył się, pociągając nosem.
- No to zadzwonimy do niego. - oznajmił sięgając do kieszeni. Już po chwili Izaya podyktował mu numer co chwilę zmieniając liczby by w końcu podać numer Shizuo.

Blondyn rozejrzał się wokół siebie. Nigdzie nie dostrzegał czarnej czupryny, ani małego Izayi. 
- Izaya-kun, ty szujo! Wyłaź, gdziekolwiek się schowałeś! - krzyczał i szukał go wszędzie, gdzie się dało. Patrzył w górę, po drzewach. Zaglądał pod ławki, na plac zabaw niedaleko... pod krzaki, za fontannę, a nawet na jej dno! Jakby spodziewając się, że Orihara kręcił się za nim i z braku lepszego pomysłu schował się pod powierzchnią wody, byleby on go nie zauważył. 
Ale nigdzie go nie było. Shizuo nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo się... boi? Martwi? Nie miał pojęcia, jak nazwać uczucia, które nim kierowały. Możliwe, że obawiał się gniewu Celty i Shinry, gdy się dowiedzą, że nie upilnował dzieciaka. Więc lepiej, żeby się nie dowiedzieli.
Rozmyślania Heiwajimy przerwał dzwoniący telefon.


- Dzień dobry. - przywitał się mężczyzna. Izaya wpatrywał się w niego, wczuwając się tak, że zaczął wierzyć że ten dzwoni do jego ojca.. Zacisnął ręce w piąstki obserwując mężczyznę. - Czy ma pan może syna? - zapytał lekko. - Chodzi o to, że znaleźliśmy chłopca i mówi, że jest pan jego ojcem. - oznajmił patrząc się w Izayę. Brunet zacisnął usta w wąską linię. Shizuo na pewno się do tego nie przyzna! Chociaż.. Nigdy nie robił niczego po jego myśli..

Shizuo ściągnął brwi, patrząc na nieznany numer na ekranie telefonu. Zdecydował się odebrać. Przywitał go męski głos. 
- Syna? A po co komu taka informacja? - zapytał, nie rozumiejąc sytuacji. Dopiero po usłyszeniu kolejnych słów załapał, o co może chodzić. - Ma pan mojego syna? Zniknął mi jakiś czas temu... Przepraszam bardzo za kłopot! Mam nadzieję, że nie narobił panu kłopotów... Gdzie mam się po niego stawić? - Shizuo niemal szczebiotał do słuchawki. Gdy skończył, skrzywił się okropnie i kopnął śmietnik stojący obok ławki. Ruszył w kierunku wyjścia z parku. Nienawidził być uprzejmy, ale... od tego poniekąd zależała przyszłość Izayi. Jeśli jemu się oberwie - Celty i Shinra będą obwiniać Heiwajime. Blondyn oczami wyobraźni już widział tę scenę, więc... wolał zapobiec.

- Cóż.. - zaczął gdy się rozłączył. - Nie mamy pewności, że jesteś Oriharą, ale będziemy Cię obserwować. - oznajmił splatając dłonie.
- Jest pan złym człowiekiem. - mruknął zakładając ręce na piersi. Został mu siniak na poliku po uderzeniu.
- A Ty małym gnojkiem. - skwitował. Brunet oburzył się nadymając poliki.

- Przynajmniej wyrosnę z tego. - wytknął język. Mężczyzna zaśmiał się tylko. Już po chwili usłyszał jak ktoś otwiera drzwi.

Po chwili rozmówca Shizuo się rozłączył. Blondyn westchnął cicho i skierował się do wskazanego miejsca. Zastanawiał się nad kilkoma rzeczami. Jak to się stało, że w ogóle gówniarza porwali? Musieli go śledzić, czy co. I on nic nie zauważył?
Z frustracji kopnął stojący nieopodal śmietnik.
Strasznie irytowało go, że musi grać teraz ojca Orihary. Jakby ten mały szczyl nie mógł wymyślić czegoś innego! Krewny, wujek, nawet brat byłby lepszy! Ale ojciec...? Ech...
Westchnął. Znalazł się przed budynkiem, w którym trzymali Izayę. To wszystko wydawało mu się za proste. Pozostał czujny, choć przez narastającą irytację było mu coraz ciężej.

Jacyś dwaj odprowadzili go na dół co jakiś czas popychając go. Gdy wreszcie wyszli przed budynek, Izaya zauważył Shizuo i niemal od razu rzucił się do niego.
- Tato! - krzyknął przytulając się do jego nogi. W oczach miał już nawet łzy. Tamci dwaj stali przy wyjściu. Najwyraźniej chcieli sprawdzić jak zachowa się "ojciec".

Shizuo stał i tupał już nogą. Czekał, aż Orihara wreszcie łaskawie zejdzie na dół. Niecierpliwił się. A sytuacja była dziwna.
W końcu Izaya zszedł. Z obstawą. Dwóch facetów w garniturach sprowadzało Izayę. A ten zaraz przytulił się do nogi Shizuo. Blondyn z początku zdziwił się, jednak po chwili podjął przedstawienie. Wziął Orihare na ręce, przytulając do siebie.
- Nie strasz mnie tak więcej! - zawołał, starając się utrzymać ton zmartwionego ojca. - Zamorduje cię, Izaya - kun - warknął tak cicho, żeby tylko sam zainteresowany mógł go usłyszeć. - Przepraszam za kłopot - rzucił w kierunku dwóch facetów w garniturach.

Niemal zaśmiał się gdy Shizuo zaczął się o niego martwić. Mimowolnie uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Dobrze, tato. - oznajmił po czym przytulił go. Zignorował słowa Shizuo, o tym że go zabije. W sumie.. To nawet miło, że się zainteresował. Jego ojciec nie poświęcał mu tyle czasu, a gdyby ktoś go porwał to najpewniej stwierdziłby, że Izaya po prostu robi sobie żarty i poszedł by do domu. Zawsze tak było.. Izaya przypomniał sobie te wszystkie sytuację, w których ojciec nie miał dla niego czasu, te kłótnie, które potem prowadzili.. Zacisnął łapki na koszuli Shizuo przymykając powieki. Ale ojciec mu nie potrzebny, nie? Przecież teraz jest Bogiem. Nie potrzebuje nikogo..

Shizuo zdziwił się, że Izaya nic mu nie odpowiedział. Zamiast tego mocniej wtulił się w blondyna. Aż tak wczuł się w to przedstawienie? Na pewno...
Spuścił głowę, opierając czoło o ramię Izayi. Nie chciał, żeby ci faceci widzieli jego twarz. Jeszcze by coś zauważyli... W dodatku poczuł swego rodzaju ulgę, że Oriharze nic nie jest. I nie chciał, żeby ktokolwiek to zauważył... nie rozumiał tych uczuć i bał się ich okazywać. Zawsze ukazywał tylko złość i nienawiść, więc... trochę się obawiał.

- Idziemy? - zapytał cicho. Chciał wrócić do domu, pooglądać telewizję co rzadko robił i iść spać. Siniak dawał o sobie znać i przy każdym ruchu bolał. - Masz w domu jakieś maści? - zapytał nie odrywając się od niego. Przez to, że stał się dzieckiem nie jest aż taki wredny.. To aż dziwne i dosyć frustrujące, bo Izaya nie miał wpływu na to. Chcąc wczuć się w rolę musiał porzucić tę cechę, która stopniowo zanikała. Miał nadzieję, że wróci prędzej czy później.

Shizuo po chwili uniósł głowę, słysząc pytanie Izayi. Skinął głową do dwóch mężczyzn w garniturach. Już chciał odchodzić, gdy spojrzał na twarz Izayi i... zamarł. Na policzku dzieciaka zobaczył siniaka. Ewidentnie od uderzenia. Zdenerwował się i to mocno. Jak można uderzyć małe, siedmioletnie dziecko?! Przecież nawet Shizuo się pohamował! On! Ponoć Bestia! Nie uderzył małego dziecka, gdyż nie pozwalał mu na to honor! A oni co?!
Odstawił go na ziemię i powoli podszedł do nieznajomych. Złapał jednego za fraki i przyciągnął do siebie. Spojrzał mu w oczy, ponad szkłami okularów.
- Dlaczego mój syn ma siniaka na policzku? - zapytał wściekle. Żyłka na czole mu pulsowała. Ale... jak miał być spokojny?!

Spojrzał na blondyna nieco zdziwiony.
- Shizu - chan? - zapytał cicho. Tak się przejął jednym siniakiem? Przecież jak oni się ganiają i walczą to ma pełno sińców, a wścieka się o jednego? Okej, przecież to Shizuo.
- T-To szef nam kazał. - oznajmił przestraszony chłopak. Izaya zaśmiał się pod nosem. Cóż.. Będzie potrzebna karetka.

- Ej, ty. - Skinął na tego drugiego, który przerażony patrzył na blondyna. - Idź po swojego "szefa" - syknął.
Po dłuższej chwili trzech facetów w garniakach leżało na ziemi. Karetka już jechała. Shizuo słyszał jej syrenę gdzieś w oddali.
Blondyn rozprostował ręce i założył wcześniej zdjęte okulary. Skinął na Izayę.
- To idziemy? - zapytał, wybierając ubrudzone krwią ręce o kamizelkę. - Pierdoleni... będą bili dziecko... - prychnął do siebie. Wątpił, że Izaya go usłyszał. I dobrze... Westchnął cicho i ruszył w kierunku domu. 

Kiwnął tylko głową i chwycił łapką materiał jego spodni. Żeby tak się wkurzyć? Czy to nie blondyn mówił, że Izaya to największa szuja w mieście i powinno mu się za to oberwać? Przecież miał 23 lata i był dorosły tyle, że w ciele dziecka. A może właśnie o to chodziło? Bo jak się raz uderzy to drugi przyjdzie z łatwością. Pewnie o to.. Wpatrywał się w chodnik zamiast obserwować ludzi. Jakoś tak.. Czuł się nieswojo.

Shizuo odetchnął zadowolony. Wyładował swoją złość, kumulowaną już od jakiegoś czasu. Czuł się lekko. Zapewne tylko do momentu, w którym Izaya znowu go zdenerwuje, jednak... wydawało mu się, że dziś sobie daruje. Orihara szedł obok, trzymając blondyna za nogawkę i patrząc w chodnik. Shizuo dziwił się. Izaya... jakby zgasł. To był... niecodzienny widok.
Po dłuższym czasie dotarli do mieszkania Shizuo. Blondyn od razu skierował się do szafki z lekami. Szukał jakiejś maści...

Gdy weszli do domu Izaya puścił Shizuo i niemal od razu wdrapał się na kanapę i włączył telewizor. Same nudy.. Położył się na kanapie przymykając oczy. Nie liczył ile dni już jest w tej formie.. Ale na pewno długo. I długo potrwa nim urośnie te 16 lat.. Westchnął ciężko. Żałował, że w ogóle zabrał mu te okulary i wpakował się w takie coś. O mało nie pobili go. Dobrze, że Shizuo załapał o co mu chodziło i nie wydał ich.

Blondyn przeszukał szafkę w kuchni. Raczej nie używał żadnych leków, więc... nie wiedział, czy ma cokolwiek na siniaki. Znalazł jakąś maść i przeszedł do salonu. Podał ją Izayi. Usiadł na kanapie i przymknął oczy. Odetchnął cicho. To było dziwne. Wietrzył jakiś podstęp, ale na szczęście nic się nie stało. No i wyładował chwilowo swoją frustrację, więc... chyba ostatecznie wyszło całkiem nieźle. Ech... mimo wszystko miał dość opiekowania się Izayą. Chociaż tamci faceci go dziś zdenerwowali...

Usiadł po czym wycisnął trochę żelu i nasmarował polik, krzywiąc się przy tym. Chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się. Odłożył maść na bok po czym położył się na brzuchu.
- Nudzi mi się. - oznajmił cicho, przymykając oczy.

Shizuo uchylił powiekę i zerknął w bok, na Izayę. Ten leżał na brzuchu, a śliwa pod okiem robiła się widoczna coraz bardziej. Blondyn westchnął.
- No i co mam ci poradzić? - zapytał, znowu odchylając głowę do tyłu. Patrzył w sufit swojego mieszkania. Czuł, że jeszcze chwila i chyba zaśnie. Dawno nie mógł siedzieć tak leniwie..

- Nie wiem. - mruknął. - Zadzwoń po Shinre. Może powie coś ciekawego. - zaśmiał się słabo. Nie miał siły by wstać i coś zrobić. - Zgubiłem humor. - powiedział wzdychając. Nie wiedział po co to powiedział. Chyba tak po prostu. Może chciał się przekonać co powie Shizuo? Tyle opcji, a żadna nie jest przekonująca.

Blondyn przewrócił oczami i spojrzał ponownie na Izayę. Faktycznie nie wyglądał najlepiej. I zachowywał się dziwnie. Był taki... wręcz spokojny... w ogóle nie dokuczał Shizuo... to aż dziwne.
- To idź spać. Albo zainteresuj się swoimi kochanymi ludźmi, jako ich Bóg - prychnął i wyciągnął papierosa z paczki. Poszedł na balkon i obserwował miasto, powoli wypalając używkę.

Chwycił się za włosy po czym krzyknął zamykając oczy. Miał dosyć. To nie było na jego nerwy! Minęło tyle czasu, a on nie zajmuje się ludźmi! Nie jest już Bogiem! Cholera.. Chcę już wrócić do siebie, chcę szukać informacji, ćwiczyć parkour uciekając za Shizuo i pakować się w niebezpieczne rzeczy, a nie siedzieć w domu największego wroga i bezkarnie oglądać telewizję! Nie chce, żeby jego wróg się nim opiekował okazując litość. Zacisnął dłonie na kosmykach, uderzając nogami o kanapę. Znów, nieświadomy, urósł do wieku 15 lat.

Shizuo zachłysnął się powietrzem, gdy Izaya zaczął krzyczeć. Obserwował go z nieskrywanym szokiem. Nigdy nie widział TAKIEGO Izayi! Przecież informator był wiecznie opanowany! Zawsze miał jakąś ripostę! Nigdy nie ukazywał emocji! A teraz co? Leży i krzyczy! I rośnie.
Rośnie.
Izaya znowu urósł. Wyglądał teraz tak, jak Shizuo pamiętał go z kiedyś. Wygląd jak piętnastolatek..​. Co tu się dzieje?!

Odetchnął głęboko czując, że teraz jest chyba trochę lepiej. Co się z nim dzieje? Jak tylko wróci do swojej normalnej postaci to pomoże komuś popełnić samobójstwo. Tak, to będzie dobre. Albo zepsuje komuś życie albo pomiesza coś.. Ugiął ręce w łokciach podpierając się na przedramionach po czym zaczął nucić jakąś piosenkę. Już sobie wyobrażał jakiś skok człowieka z piętrowego budynku. Ten strach, krzyk, a potem plama na betonie. Zaśmiał się nieco histerycznie. Tak, ta twarz wykrzywiona w grymasie bólu, która miała być ulgą. Ta satysfakcja z tego, że pomogło się komuś podjąć decyzję. To takie piękne.

Shizuo ze zdziwieniem przyglądał się Izayi. Ten jakby nie przejął się. Po prostu siedział i myślał nad czymś. I miał ten swój błysk w oku. I charakterystyczn​y uśmieszek. Wraca stary Izaya.
Blondyn westchnął. Stwierdził, że nie musi się już nim więcej przejmować. Zaciągnął się papierosem i zapatrzył na miasto. Coraz bliżej było tego, żeby wszystko wróciło do normy... 

Usiadł na kanapie po czym stwierdził, że ma dłuższe nogi. I ręce. I w ogóle urósł. Podniósł się i zauważył, że faktycznie zmienił sie. Powędrował do łazienki. Miał z 15 czy 16 lat. Przyjrzał się sobie po czym mruknął coś niewyraźnie przeczesując włosy. Mógłby kupić jakieś nowe ciuchy, bo te są trochę za małe. Chociaż bluza Shizuo leży na nim nawet dobrze:

Uśmiechnął się trochę. Cieszył się, bo Izaya był już na tyle samodzielny, że Shizuo nie musiał go pilnować. Mógł w spokoju zająć się swoimi sprawami. Zdał sobie sprawę, że chyba opuścił dziś dzień w pracy. Musi jutro pójść.
Wciąż był w lekkim szoku po tym, jak Izaya wybuchł. Był to dla niego naprawdę... niecodzienny widok. Stwierdził, że może jakoś to wykorzysta w przyszłości...
Uśmiechnął się i zaciągnął papierosem. Spojrzał na zatłoczone ulice miasta. Tu jakiś gang, tam jakaś bójka... Norma...

Poszedł po cichu na balkon po czym założył ręce na piersi.
- Zadzwoń do Shinry. - mruknął. - Niech przyjedzie tutaj. - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu. Musiał pogadać z Shinrą, powyżywać się i tak dalej.

Blondyn nawet nie drgnął, słysząc głos Izayi. Spokojnie dopalił papierosa. Wyjął z kieszeni telefon i rzucił go Oriharze. Wiedział, że ten zdąży go złapać. Przez liceum, a potem i przez późniejsze życie Shizuo zadbał, żeby Izaya miał odpowiedni refleks...
- Sam zadzwoń. Przecież potrafisz... - prychnął.

- Dupek. - mruknął po czym chwytając telefon jedynym, zwinnym ruchem, wybrał numer do Shinry. - Hej, Shinra wpadniesz tu, do Shizu - chana? - zapytał przechadzając się po pokoju. - Nie, jeszcze nie. - westchnął. - Przyjedź to.. To pogadamy. - oznajmił. Pomieszało mu sie wszystko. Miał 23 lata, tak? Westchnął ciężko. Za mało rzeczy miał pod kontrolą i dlatego..

Blondyn westchnął. Niemniej jednak, był trochę ciekawy. Jak będzie przebiegało "dojrzewanie" Izayi? Tak jak w liceum? Czy może inaczej? Dalej będzie tak samo wredny, jak wtedy? A może zupełnie inny? Shizuo miał świadomość, że takie myślenie jest jak stąpanie po cienkim lodzie, jednak... jakoś nie mógł się powstrzymać.
Wypalił papierosa i odetchnął. Nic, tylko czekać na Shinrę. Ciekawe, co powie... 

Siedział na kanapie do czasu gdy przyszedł Shinra. Poszedł otworzyć mu drzwi, a gdy Kishitani zobaczył w jakim stanie jest Izaya, zaczął paplać jak to się stało? I jak się czujesz?
- Shinra, zamknij się okej? - zapytał nieco zezłoszczony. - Chodź, musimy pogadać. - mruknął ciągnąc go do sypialni. Nie chciał by Shizuo słyszał cokolwiek. Jeszcze tego brakowało, żeby ten pierwotniak wiedział o wszystkim. Zamknął drzwi i westchnął.
- Widzisz? - zapytał wskazując na siebie.
- No widzę. Tak po prostu urosłeś? To dosyć nie bywałe, że z..
- Shinra, urosłem drugi raz. Najpierw byłem 3latkiem, a potem 7latkiem, a teraz 15latkiem. - wyjaśnił mu. - Za każdym razem zachowywałem się tak jak powinienem w tym wieku. - oznajmił. Shinra chyba załapał o co chodzi Izayi, bo zmarszczył brwi i usiadł na łóżku.
- Czyli teraz okres liceum. - mruknął w zamyśleniu. - Huh, nie mogę pilnować Cię 24 na dobę, bo sam wiesz, że pracuję. - powiedział przyglądając mu się. Izaya zagryzł wargę.
- A jeśli coś sobie zrobię? Nie zamierzam gryźć piachu tylko dlatego, że miałem taki durny okres. - powiedział. Zaczął chodzić nerwowo po pokoju, myśląc jak z tego wybrnąć. - A jak zabije Shizu - chana? - zapytał cicho.
- Przecież zawsze tego chciałeś, nie? - zapytał Shinra. Izaya odetchnął kręcąc głową.
- Nie. Chciałem niszczyć mu życie, bawić sie jego uczuciami i sprawiać, że pokazuje jakim jest potworem, ale nigdy nie chciałem go zabić. - oznajmił cicho. Kishitani westchnął ciężko. - A teraz przez ten wiek, mogę zrobić coś głupiego. I nie mogę tego zatuszować, bo mieszkam z nim! Sam też nie mogę, bo sam wiesz jak to się skończy. - oznajmił nieco nerwowo.
- Pozostaje samokontrola. - oznajmił Shinra, podnosząc się. - Nic nie mogę poradzić, Izaya. Jeśli będziesz chciał pogadać albo zwątpisz to zadzwoń. - powiedział stojąc już przy drzwiach. Izaya zagryzł wargę wsadzając dłonie do kieszeni. Już po chwili wyszli z sypialni.

Shizuo zdziwił się trochę, gdy Izaya zaciągnął Shinrę do innego pokoju. Popatrzył za nimi. Ostatecznie wzruszył ramionami. To nie jego problem. Nie do końca wszystko ogarniał, jednak... nie musi już troszczyć się o Izayę, jak o małe dziecko. Shizuo nawet się cieszył, bo powoli mógł wrócić do porządku codziennego. Orihara sam będzie w stanie się sobą zająć. Blondyn nie będzie musiał nad nim skakać. A może nawet zamieszka z powrotem w swoim mieszkaniu? Miło by było... wreszcie trochę spokoju...
Mina Shinry sprawiła, iż te myśli trochę zbladły. Heiwajima przywołał do siebie medyka.
- Ile to jeszcze potrwa? - zapytał bez ogródek. Czuł spojrzenie Izayi na swoich plecach.
- Nie wiem. No i mam dla ciebie złą informację. Wciąż musisz zająć się Izayą~! - zawołał śpiewnie. Żyłka na czole Shizuo zapulsowała niebezpiecznie. Złapał Shinrę za fraki i chwilę patrzył mu w oczy. W końcu puścił go i odetchnął.
- Znajdź lek na tę całą popierdoloną sytuację... - warknął cicho.

2 komentarze:

  1. To dzieje się coraz więcej, nee~? Podoba mi się to c: I poznamy okres dojrzewania Izayi~ * ^ * Mój mózg jest dziwny o.o Pokazuje mi obrazy, jak 15nasto letni Izaya tnie sobie żyły o.o xD Jestem.inna xD
    Czekam na następny rozdział~!
    Pozdrawiam i weny życzę,
    Kimi~

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedział, że ten zdąży go złapać. Przez liceum, a potem i przez późniejsze życie Shizuo zadbał, żeby Izaya miał odpowiedni refleks..." Jaki kurna przykładny ojciec co rozwija swoje dziecko xD
    Ei smutam, myślałam ze Izaya dłużej będzie dziekiem. Był na swój sposób uroczy D:
    Wgl skoro on rośnie jak robi rzeczy odpowiednie do wieku to ciekawe co będzie musiał zrobic zeby wyjść z okresu dojrzewania. To jest tak poryty okres ze cokolwiek zrobisz to jest na opak D: ale skoro jest dojrzewającym chłopcem to wystarczy psykowac do taty i oglądać redtuba jak nikogo nie ma w domu XDD
    Wgl to przedstawienie u porywaczy było mocne. Nie no ja sie wzruszyłam. Najlepsza akcja.
    No ciekaw co będzie dalej ^^

    OdpowiedzUsuń