No i tak dotrwałyśmy do kolejnego już rozdziału. Przedmowę piszę od dwudziestu minut xD No dobra, tu zaczynają się schodki, bo Izie Izie się nudzi i rozwala dom Shizusia! :D To było takie ekscytujące~! ♥ Czekamy na komentarz Ayami. Halo, halo, jesteś tam?
Ayami loguje się na blogera, fanfary proszę.
A tak poważnie to na śmierć zapomniałam, że od dwóch tygodni w ogóle my nad tym nie pracujemy ._. to przez moje wyjazdy ._. nie mam weny na dopiski ToT to lepiej idźcie czytać~! Z Bogiem Shizayi. I dzieci. I czego tam chcecie.
- Ne, Ne Shizu - chan! A może jednak tę kolorową? - spytał Izaya rozglądając się po półkach. Koniec końców wylądowali w sklepie, a Celty zaoferowała się pomóc. - A może lepiej jakąś czarną. - zamyślił się. Izaya nie znał się na modzie, ale robił wszystko by wkurzyć Shizuo.
- Ty będziesz w tym chodził, nie ja. - warknął w odpowiedzi, zaglądając do pudełka z papierosami. Wypalił chyba swój rekord. Ale to ze zdenerwowania. Zignorował fakt, iż stoi pod znakiem, który mówił o zakazie palenia. Miał to gdzieś. Nienawidził zakupów. Nienawidził Izayi. Nienawidził dzieci. A to wszystko, połączone... tworzyło wyjątkowo ogromną mieszankę złości i nienawiści. Ledwo powstrzymywał się od zdemolowania sklepu.
[ Może weźmiemy tę fioletową? Dobrze wyglądała. ] napisała Celty i pokazała Izayi. Ten kiwnął głową i uśmiechnął się. Dullahan wzięła bruneta na ręce i poszła z nim po ową koszulkę. Spodenki już mieli znalezione, tak jak buty. Po zakończonych zakupach szli razem w kierunku domu Shizuo. Cała trójka wyglądała jak rodzina.
Shizuo nie był zadowolony z tego wszystkiego, co się stało. Musiał się zająć Izayą... który się drastycznie zmniejszył. Był małym dzieckiem. Zachował świadomość, wspomnienia, ale... był malutki. Shizuo nienawidził ich. Małe dzieci go odstraszały. Krzykliwe, płaczliwe.
W dodatku wyglądali jak rodzina, kiedy Celty niosła Izayę. To już w ogóle go dobiło. Warknął wściekle, wyładowując się na jakimś śmietniku.
- Shizu - chan~! Jesteś zły? - spytał niewinnie Izaya. Bawiło go to, że Shizuo był wkurzony i nie mógł nic zrobić. Nie mógł go uderzyć, bo Shinra by go nawyzywał, a Celty.. Użyłaby cienia. Czyli co by Shizuo nie zrobił to i tak jest bez wyjścia. Tylko jak pogodzić obecną sytuację z pracą? Może jakoś się uda.. Będzie trudno, bo ma inny głos i będzie wiadomo, że Izaya albo się zmniejszył albo klienci będą myśleli że to żart. Na razie trzeba było zająć się Shizuo.
- Izaya... po prostu się zamknij. - odwarknął, zapalając kolejnego papierosa. Irytowało go, że nie mógł nic zrobić Izayi. Irytowało go to jeszcze bardziej, niż jakby Izaya zaczął go prowokować i uciekać... będąc w normalnej postaci. Nie rozumiał, jak to się wszystko stało. I dlaczego akurat on musiał się zająć brunetem. A nie mogła zrobić tego ta jego cała asystentka...? Phie. Kolejny kłopot na głowie. Chociaż właściwie ten sam, tylko w innej postaci. Same problemy z nim...
- Czyli jesteś zły? - dopytał z miną niewinnego, bezbronnego dziecka. - No bo wiesz.. Będziesz musiał się kontrolować. - zaśmiał się. Niedługo potem dotarli do mieszkania Shizuo. Celty zostawiła blondynowi szczegółowe instrukcje i upomniała że nie wolno bić małego Izayi. Ten natomiast przemierzał przez mieszkanie swojego wroga przez którego to wszystko się zaczęło. Dom nie był jakoś specjalnie urządzony, więc Izaya się nudził. Poszedł do sypialni Shizuo i rozejrzał się.
- Nuudaaa. - mruknął, przekrzywiając głowę. - Koszmarna nuda. - westchnął wracając do przedpokoju. Celty już wyszła. - Ne, ne Shizu - chan~! - zawołał. - Gdzie mam spać? - spytał.
Shizuo zrobił się jeszcze bardziej wściekły. Izaya nie musiał mu przypominać o tym, że musi się kontrolować... Pamiętał o tym.
Wysłuchał instrukcji Celty tylko po to, aby ta się nie czepiała. Wiedział, co by się stało, gdyby nie słuchał. Wolał, żeby do tego nie doszło... a Izayę drepczącego po jego mieszkaniu zignorował. Gdy Celty wyszła, Shizuo syknął wściekle i uderzył pięścią w ścianę. Ta się zatrzęsła, z góry posypały się niewielkie odłamki farby. Shizu spojrzał na Izayę, który zaraz był obok i wlepiał w niego wielkie, czerwone oczy.
- Gdzie chcesz, nie dbam o to. Byleby z dala ode mnie. - warknął więc tylko i skierował się do kuchni. Musiał się napić. Czegokolwiek. I musiał odejść od Izayi. Jego widok... totalnie wyprowadzał Shizuo z jako-takiej równowagi...
- To zajmuje łóżko! - krzyknął i podążył za Shizuo do kuchni. - Shizu - chan? Nudno mi. - oznajmił smutno próbując wejść na krzesło, niestety bez skutku. Jęknął niezadowolony po czym spojrzał w kierunku blondyna. - Posadź mnie. - rozkazał wbijając w niego intensywne spojrzenie.
Shizuo ledwo pohamował w sobie przemożną ochotę złapania Izayi i rzucenia nim gdzieś, gdziekolwiek. Byleby z daleka od siebie.
- Chyba sobie żartujesz. - warknął. Było to w odniesieniu zarówno do łóżka, jak i do posadzenia. Nie uśmiechało mu się usługiwać Izayi. Co to, to nie. Nie będzie jego służącym. - Mogę ci co najwyżej nogę podsunąć. - jak powiedział, tak zrobił. Podsunął nogę do krzesełka, żeby w razie czego Izaya miał jakąś drabinę. Shizuo nie zamierzał mu usługiwać. Phie....
- Ty sobie chyba żartujesz, Shizu - chan. - parsknął patrząc na to co blondyn wyczynia. - Jesteś idiotą. - dodał po czym ziewnął. Zwykle o tej porze nie był zmęczony, ale teraz? Nawet oczy mu się kleiły. Ziewnął jeszcze raz po czym tracąc równowagę, upadł na tyłek.
- Spać.. - szepnął po czym niezdarnie podniósł się, kierując swoje kroki w stronę sypialni.
- Ja jestem całkiem poważny. - odburknął, robiąc sobie coś do jedzenia. Nagle jakieś cichy łoskot zmusił go do spojrzenia w dół. Zobaczył tam Izayę. Dalej takiego małego. Teraz ledwo trzymał powieki uniesione. I chwiejnie szedł w kierunku sypialni. Shizuo westchnął ciężko. Zajmował się teraz dzieckiem. Boże, widzisz a nie grzmisz...? Czemu ty to w ogóle zrobiłeś, co?
Gdy dotarł do sypialni miał problem z wejściem na łóżko, bowiem było wysokie. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś co posłużyło by mu za podstawkę, zajrzał pod łóżko i ujrzał stare pudełko po butach. Wyciągnął je i wdrapał się na łóżko. Gdy tylko na nie opadł, zasnął cicho pomrukując. Nie wiedział dlaczego tak strasznie 'chciało mu się spać. Może to przez to, że był w tej chwili dzieckiem? Dzieci szybko się męczą.
Shizuo zjadł jakieś kanapki i poszedł do sypialni po swoją piżamę. Izaya był szybszy. Znaczy się: szybciej zachciało mu się spać. Shizuo spojrzał jednak na bruneta, takiego... małego... skrzywił się, to fakt, ale... poczuł coś jeszcze. Pokręcił głową i poszedł pod prysznic, gdzie też towarzyszyło mu to uczucie. A jak wrócił, żeby odłożyć swoje ciuchy... tylko się wzmogło. Tknięty impulsem, położył się koło Izayi i przykrył ich kołdrą. Sam nie wiedział, czemu to zrobił. Życie jest popieprzone...
Rano obudziły go promienie słoneczne wpadające przez okno. Poczuł, że jest przykryty. Otworzył niepewnie oczy i rozejrzał się wokół. Był w czyimś mieszkaniu. W dodatku powoli przypominał sobie dlaczego. Westchnął ciężko i wstając, podreptał do kuchni.
Gdy Shizuo się obudził, Izaya jeszcze spał. Blondyn usiadł na łóżku, przecierając oczy. Czyli to rzeczywistość... westchnął ciężko i poszedł do kuchni.
Nie minęło dużo czasu. Shizuo kończył swoje śniadanie, gdy usłyszał kroki. W progu stanął zaspany Izaya. Shizuo musiał przyznać, że kiedy był zaspany wyglądał całkiem... uroczo. Spojrzał ostatni raz na Oriharę i dopił swoją kawę.
- Shizu - chan.. Jestem głodny. - mruknął patrząc na niego jak pije kawę. Był jeszcze trochę śpiący i głodny. W sumie czy dziecko nie powinno pić mleka? Ale on miał około 3 lat.. To go jeszcze dotyczy? Nie miał w ogóle pojęcia. Nigdy go to jakoś szczególnie nie interesowało.
Shizuo westchnął ciężko. Musiał zrobić Izayi coś do jedzenia, przecież ten sam sobie nie zrobi. Problem w tym, że nie miał pojęcia co i jak miał przygotować dla trzylatka?
- Grrrr... co chcesz? Tylko szybko, nie mam całego dnia. - warknął. Naszła go jeszcze jedna myśl. Co z pracą? Ma zostawić Oriharę samego i iść do pracy? Nie miał pojęcia.
- Nie wiem. - odparł w zamyśleniu. - Zrób coś. - dodał po czym podszedł do krzesła, próbując na nie wejść. - Shizu - chaaan.. - jęknął nie mogąc nic zrobić. Westchnął ciężko po czym stuknął głową o krzesło. - Wczoraj widziałem w tym plusy, a dzisiaj.. - westchnął. - To jest strasznie męczące. - przyznał. Shizuo posadził go na krześle i tu pojawił się kolejny problem. Gdy usiadł, stół miał na wysokości oczu. To wszystko było irytujące.
Shizuo westchnął ciężko, widząc, jak Izaya ma stół na wysokości wzroku. Westchnął ponownie. Uznał, że trzy lata to już nie jest wiek na mleko, więc zrobił chłopakowi kanapki. Coś go tknęło i odciął skórki. Ponownie westchnął ciężko i usiadł na swoim krześle. Chwilę pomyślał, co zrobić z dzieciakiem. Przecież nie posadzi go na stole! Pozostała więc jedyna opcja... Shizuo z cichym warknięciem wziął Izayę i posadził go sobie na kolana. Nie wierzył, że to robi... ale przynajmniej Orihara nie powinien narzekać. Miał stół na w miarę normalnej wysokości.
- Shizu - chan, nareszcie zacząłeś myśleć. - oznajmił złośliwie po czym sięgnął po kanapkę. Bez skórek. W końcu naszła go myśl: Shizuo musi pracować. Zostawi go samego? Zostanie? A może po kogoś zadzwoni? Ciekawe. Jeśli miał obstawiać jakąś opcję to obstawiałby pierwszą. Heiwajima jest bestią Ikebukuro, ale raczej nie ma instynktu macierzyńskiego.
Shizuo obserwował małego Izayę. Czuł się dziwnie, trzymając takiego małego dzieciaka na kolanach. Nienawidził dzieci i naprawdę, resztką sił hamował się przed rzuceniem go gdziekolwiek. Dzisiaj jednak irytował go trochę mniej, ponieważ nie cieszył się tak, jak wczoraj.
- Nie mogę zostawić cię samego, zdemolujesz mi mieszkanie. - mruknął nagle, patrząc w dół.
Odchylił głowę do tyłu by spojrzeć Shizuo w oczy.
- W tym stanie to raczej nikłe. - odparł po czym wrócił do jedzenia. - Chociaż kto wie.. - dodał ciszej. Z jednej strony to nawet pasowała mu ta sytuacja, ponieważ był mały i Shizuo nie mógł nic, absolutnie nic mu zrobić, ale z drugiej strony wszystko było dla niego takie ogromne. Irytujące, ale zarazem intrygujące.
- Wolę być ostrożny, do wszystkiego jesteś zdolny. - stwierdził i już po chwili pisał smsa do Celty. Wczoraj wydawała się być pozytywnie nastawiona do tego. Więc... chyba była odpowiednią osobą. A wolał zostawić Izayę pod opieką. Inaczej jego mieszkanie nie dożyłoby popołudnia. Irytowało go to, że Izaya jest taki mały, gdyż musiał się pilnować i powstrzymywać. Nie mógł mu absolutnie nic zrobić. Denerwujące...
- Do kogo piszesz? - spytał opierając się o tors Shizuo. Odetchnął głęboko unosząc ręce. Trzeba trochę go powkurzać. - Shizu - chan, nudzi mi się. - mruknął próbując pociągnąć go za włosy. Niestety te były za wysoko.
- Do twojej opiekunki. - odwarknął wymijająco. Zaraz poczuł drobne łapki, opierające się o jego klatkę piersiową. I zaraz te same łapki kołysały mu się przed oczami, chcąc złapać go za włosy. Shizuo warknął coś kolejnym razem. - Zabieraj te łapy... - nie mógł mu nic zrobić... to go tak irytowało...
- Nie - e. - zaśmiał się. Stanął na jego kolanach, a łapkami przytrzymał się jego koszuli. - Shizu - chan, jesteś zdenerwowany? - spytał. Jego oczy były na wysokości nosa blondyna. Brunet pomachał mu przed oczami śmiejąc się radośnie.
Shizuo odetchnął głęboko, przymykając oczy. Nie. Koniec tego. On musiał stąd wyjść. Ale... jak zostawi Izayę samego... nie. Musiał poczekać na Celty. Coś czuł, że problematyczni dłużnicy będą mieli dzisiaj sporego pecha... Shizuo bowiem był zdenerwowany od rana. Jeszcze Izaya się śmiał... znowu zauważał plusy tej sytuacji...
- Nie, kurwa. Jestem jebaną ostoją spokoju. - odwarknął.
- Nie widać Shizu - chan. - oznajmił z niewinną miną. - Wiesz, że nie wolno przeklinać przy dzieciach? - spytał. - Bo wtedy one się uczą. - dodał przechylając głowę na prawo. Po chwili znowu się zaśmiał. Miał ochotę śmiać się i śmiać. W końcu Shizuo i tak już jest zdenerwowany.
- Jesteś tylko w ciele dziecka, umysł masz dalej jakbyś miał te swoje dwadzieścia cztery lata. - przypomniał mu. Izaya denerwował go samą swoją obecnością. A teraz jeszcze był dzieckiem, co go bardziej denerwowało. Na domiar złego to wykorzystywał, co wyprowadzało Shizuo z równowagi. Dlatego z ulgą przyjął rozdzierający dźwięk dzwonka do drzwi.
- Dwadzieścia jeden, Shizu - chan. - upomniał go. Blondyn posadził go na krześle i poszedł otworzyć. I co on ma robić tu przez cały dzień? Shizuo jako tako wkurzać nie może, bo zaraz wychodzi, a Celty.. Celty raczej nie można wkurzyć. Izaya nigdy nie widział wkurzonego Dullahana.
Shizuo lubił spędzać czas z Celty, jednak teraz... musiał wyjść z domu. Za dużo Izayi. Za dużo. Za dużo dzieci. Za dużo. Za dużo Izayi w formie dziecka. STANOWCZO ZA DUŻO. Dlatego porwał tylko klucze i kolejne pudełko papierosów i skinął głową Celty. Zaraz wychodził z klatki. Wyładował się na śmietniku i ruszył na miejsce spotkania z Tomem.
Gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami wiedział że Shizuo już wyszedł. A szkoda. Izaya jakoś zszedł z krzesła i podreptał do salonu gdzie stała Celty.
- Ohayo Celty~! - przywitał się radośnie. Dullahan wzięła go na ręce w między czasie pisząc coś na PDA.
[ Co chcesz robić? Shizuo wróci dziś późno. ] napisała. Mały Iza Iza uśmiechnął się tajemniczo. Heiwajima przekona się jak to jest mieć dziecko na głowie.
Nabuzowany szedł w kierunku Toma. Był bardzo zdenerwowany. Bardzo. Izaya tak go denerwował... Shizuo zapalił kolejnego papierosa i uniósł dłoń w geście powitania. Dredowiec spojrzał na niego dziwnie.
- A ty coś taki wkurzony? - zagaił.
- Nie pytaj... dzieciaki to zło... - warknął w odpowiedzi. Tom spojrzał na niego, nic nie rozumiejąc.
- Czyli że ty... - zaczął, patrząc na niego zszokowany. Blondyn dopiero zauważył, jak brzmiała jego odpowiedź.
- Nie! Nic z tych rzeczy! Nie jestem ojcem!!!!
- Goń mnie Celty! - krzyknął radośnie Izaya biegając po mieszkaniu. W czasie tej zabawy brunet zdążył strącić doniczkę że stolika, rozwalić pilota i przypadkowo zbić szklankę. W końcu Celty go złapała i z ulgą usiadła na kanapie. - Ceelty. - jęknął. - Bawmy się! - krzyknął próbując wstać. Dullahan przytrzymała go.
[ Shizu będzie zły. ] napisała wyraźnie zmieszana.
Kilka osób obejrzało się na nich. Posyłali różne spojrzenia - zdziwione, zdezorientowane, niedowierzające... Shizuo pokręcił głową sam do siebie.
- Nie powinieneś krzyczeć tak głośno... - upomniał go Tom. Shizuo prychnął i wetknął sobie kolejnego papierosa do ust.
- Nienawidzę dzieci... - warknął. Zabawne, że wcześniej często powtarzał "Nienawidzę przemocy". I miał dziwne przeczucie, że w jego mieszkaniu coś złego się dzieje...
Izaya poczuł się trochę zmęczony, więc przystał na propozycję Celty i razem pooglądali telewizję.
- Celty.. Jestem głodny. - mruknął patrząc na nią ze słodkimi oczkami. [ Poczekaj chwilę. ] napisała i zniknęła w kuchni. Po chwili przyszła z talerzem kanapek. Teraz Izaya czuł się jak jeszcze większy Bóg. Chociaż jego rozmiary mówiły co innego...
Shizuo naprawdę był zły. Nie dość, że Izaya go denerwował, mimo że nie było go obok... to jeszcze przed nim dłuuugi dzień w pracy. Blondyna drażniła sama świadomość, że Izaya jest w jego mieszkaniu i zapewne coś knuje. Każdy dłużnik, który stawiał opory nie miał dziś łatwego życia... Zdenerwowany do granic możliwości Shizuo złapał faceta za fraki i przycisnął do ściany.
- Albo grzecznie oddasz te pieniądze albo porozmawiamy inaczej... - warknął wściekle, wolną rękę zaciskając na pobliskiej nodze od założonego na stół krzesełka. Ta zgięła się wpół. Przerażony facet kiwnął tylko głową.
- Ciekawe jak idzie Shizusiowi w pracy. - oznajmił nagle Izaya, przełączając na wiadomości.
Nic ciekawego nie działo się w Ikebukuro. Policja wciąż ścigała Czarnego Jeźdźca, a gangi na chwilę obecną ucichły. To dobrze. Przynajmniej Izaya nie musi na razie nic robić. Nagle Celty zabrała mu pilota i przełączyła na jakiś film. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.
Z ulgą przyjął fakt, że szli do ostatniego dłużnika. Był zmęczony, zdenerwowany, poirytowany. Wszystko go dzisiaj denerwowało. A w domu wcale nie zazna ukojenia... to go w ogóle dobijało. Poszedł jeszcze do sklepu i z zakupami, paląc kolejnego papierosa, ruszył do domu. Musiał kupić kilka paczek na zapas. Czuł, że i to nie wystarczy, skończy się po chwili... Blondyn palił teraz niemal jak smok. Ale to wszystko ze zdenerwowania...
Izaya wtulił się w Celty gdy nagle usłyszał jak ktoś trzaska drzwiami. Brunet wydał z siebie niezadowolony pomruk. Dobrze mu się spało i nie chciał by ktoś mu przerywał. Nagle Celty położyła go na kanapie i pogłaskała po głowie i chyba wyszła. Izaya postanowił nasłuchiwać.
Shizuo trzasnął drzwiami. Celty pokazała mu gestem, że powinien być cicho, ale Shizuo był zbyt zdenerwowany, żeby zwrócić na to uwagę. Szedł do kuchni odstawić zakupy, gdy w coś wdepnął. Spojrzał w dół. Na podłodze leżała zbita szklanka, a szkło wbijało mu się w stopę. Krew brudziła podłogę, ale to nie miało dla blondyna znaczenia. Reklamówki upadły, a Shizuo wyjął sobie szkło ze stopy. Zauważył zepsutego pilota, zbitą doniczkę i kilka innych szkód.
- IIII-ZAAAAAAAAA-YAAAAAAAAA !!!
Brunet powstrzymał się od śmiechu i nadal leżał udając, że śpi. Pewnie Shizuo nadepnął na szkło albo znalazł doniczkę.. I pilota.. Ciekawe czy coś zrobi czy będzie tylko krzyczał. W końcu blondyn był Bestią Ikebukuro i Izaya nie wiedział czego się po nim spodziewać.
Shizuo trzasnął drzwiami od jednej z szafek w kuchni. Trzasnął tak mocno, że drzwiczki odpadły i musiał je przymocować. Zdenerwowało go to jeszcze bardziej. Dopiero, gdy zobaczył, jak bardzo ubrudził podłogę swoją krwią, zdecydował się opatrzyć stopę. Wrócił ostrożniej do salonu. Spojrzał na Izayę, który w najlepsze leżał sobie na kanapie. Chyba spał. Shizuo zdziwił fakt, że nie obudził się przez jego wrzask.
- Izaya, gdybyś tylko nie był w formie tego jebanego bachora... - warknął do siebie, zbierając resztki szklanki. Wziął telefon i napisał do Celty.
[ Nie mogłaś upilnować gówniarza...? ]
Izaya zaśmiał się cicho co nie uszło uwadze Shizuo. Gdyby nie zmienił formy to w sumie nie było by go tu. A jeśliby był to i tak uciekłby przy pierwszej okazji. Oczywiście priorytetem było wkurzenie blondyna tak aby pokazał jakim potworem jest.
Shizuo usłyszał cichy chichot. Momentalnie wyprostował się i spojrzał na Izayę. Nie spał, udawał! Kleszcz jebany...
- Izaya, ty pchło jedna... - warknął, pochylając się nad brunetem. Patrzył mu prosto w oczy, ciskając wyimaginowane pioruny. Miał ochotę go uderzyć.
Usiadł na miejscu i zaśmiał się.
- Ne, ne Shizu - chan~! Jesteś bardzo zły o te kilka rzeczy? - spytał z niewinną miną, patrząc mu prosto w oczy. W nich znalazł pełno gniewu. Żadnych innych emocji oprócz tej jednej.
- Zły? Niee, nie jestem. Ja jestem wkurwiony. - warknął. Zdjął okulary i wsunął je do kieszeni marynarki. Zawsze tak robił, gdy miał się bić z Izayą. Teraz jednak nie mógł go uderzyć. Izaya był dzieckiem... A Shizuo nie bił dzieci. - Mam ochotę cię uderzyć... - dodał, prostując się.
- Taak? - spytał klękając. - No to masz problem, Shizu - chan. - zaśmiał się po czym przyjrzał się blondynowi. Jak by go jeszcze bardziej wkurzyć? Te jego reakcje robią się już nudne.. - Ne, Shizu - chan jak to jest chcieć kogoś uderzyć, ale nie móc? - zapytał z drwiącym uśmieszkiem.
- Wolałbym tego więcej nie doświadczać. Jak już będziesz w normalnym stanie to zginiesz przy pierwszej okazji. - Shizuo był skłonny wykonać swoją groźbę. Był naprawdę zdenerwowany. Wyprowadzony z równowagi. Nie miał ochoty dłużej patrzeć na bruneta. Odsunął się więc i skierował pod prysznic. Miał dość. Chciał się położyć.
- Shizu - chaaaaan! - krzyknął za nim. - Ale mi się nuuuuuuuudzi! - jęknął kładąc się na kanapie. Westchnął ciężko. Przez tę drzemkę teraz najpewniej nie zaśnie. - Nuuuda.- mruknął patrząc się w sufit. Po kilkunastu minutach Shizuo wyszedł z łazienki. W sumie Izaya tez musiałby się wykąpać..
- Shizu - chan~! Wykąp mnie! - zawołał, śmiejąc się. Wstał i oparł się o oparcie kanapy.
To się dzieje haha.
OdpowiedzUsuńShizu-chan ma teraz na głowie spory kłopot hehe. Wielce wkurzający ^U^ Jestem ciekawa jak On będzie z Nim wytrzymywał kolejne dni. Izaya to taka mała, chodząca wredota :D Ale to przecież Iza Iza, ne? Demolowanie mieszkania. Shizu, Shizu. Jak będą przebiegać kolejne dni..? Tego nikt nie wie ^U^
Shizuo poczuł dziwny impuls....a, w mojej głowie rodzą się pomysły typu: Co to może być~?
Pozdrawiam i weny życzę oraz (nie)cierpliwie czekam na następny rozdział~!
Kimi~
P.S. Czyżbym dzisiaj ja była pierwsza O.O
FAK, nie byłam pierwsza XD
OdpowiedzUsuńBoże, czy tylko ja ryję ze śmiechu gdy czytam, co odwala Izaya i jak Shizuś się o to złości? XDD
Jeszcze raz muszę powiedzieć, że fajnie wam to wychodzi. Ale tu chyba nie mam co liczyć na seksy, nikt nie chciałby Shizuo pedofila xDD
Ale to miła odmiana czytać takie opowiadania, serio. W dodatku jarać się z Shizusia udającego matkę. Boże, mój mózg XDD
Cholera, nie potrafię pisać ekstra długich komentarzy, musicie się zadowolić takim D:
Weny na więcej tego gejporna życzę <3
Shizuo jako największy hejter ever. Nienawidzę wszystkiego xD TRochę tak jak ten smerf maruda xDD
OdpowiedzUsuńCała trójka wyglądała jak rodzina- w chuj xD
Rany rany Shizuo wystopuj z tymi papierosami bo nastepnego dnia będziesz miał raka xD
Namie mogła zająć się Izayą. Wypuściłaby go z jakiegoś śliskiego kocyka i byłoby po sprawie... okok przepraszam. okrpny żart
Kurdę wstał szybciej niż trzylatek O_O Shizuo ty hardcorze
Trzylatki nie piją już mleka. Wręcz przeciwnie, u niektórych wywołuje to reakcje alergiczne( miałam tak do wieku 13 lat ;-;)
"Shizuo z cichym warknięciem wziął Izayę i posadził go sobie na kolana [...]- Shizu - chan, nareszcie zacząłeś myśleć." No niekoniecznie. Wiesz, Shizu-chan, mogłeś podłożyć mu poduszkę xD Just saying xD
"Celty raczej nie można wkurzyć. Izaya nigdy nie widział wkurzonego Dullahana." Z tym się nei zgodzę gdyż iż ponieważ Izaya WIDZIAŁ wkurzonego Dullahana i było to wtedy, gdy Mikado zwołał pierwsze zebranie Dolarów w mieście i Celty zjechała z budynku i biła się z tymi szpiegami Namie. Izaya to widział C: Ale spoko, nie czepiam się, ja tylko strasznie lubię Durararę i pamiętam takie rzeczy xD
Izaya przełączył na wiadomości rozwalonym pilotem. No faktycznie bóg xD
- Shizu - chan~! Wykąp mnie- LOL NOPE
xDDD
O kurde, rozwala mnie to opowiadanie. I Izaya faktycznie jest tak wkurzający że sama mam ochotę mu przywalić ;-;
Ei no weź Tom. Jak Shizuo może być ojcem skoro jedyną odpowiednią dla niego osobą jest Izaya xDD Chociaż nie ukrywam czytałam takiego doujina i to była najdziwniejsza rzecz jaką czytałam w życiu ;-; Ale kreska była ładna xD
pozdrawiam