Witaj!

Blog został zamknięty, a kolejne posty nie będą na nim umieszczane. Dziękujemy za komentarze!

wtorek, 6 sierpnia 2013

Nienawidzę dzieci - 3

No siemson ludzie! Piszę przedmowy na zaś, żeby potem nie było XD Loolz, zapobiegawcza Ayami XD No więc tak. W tym rozdziale... co my tu mamy.... ah, Shizuś się wkurwia~! Krzyczy na Izayę, a ten reaguje.... afjanvcskabdvabnacnanacbnabwbe, jakaś nieznana siła zatkała mi usta~! Tak więc idźcie czytać, drogie dzieci :3


Ooo, Ayami napisała przedmowę O-O A.. w tym rozdziale Iza Iza jest taki słodki *w* Ayami coś tam paprze, zapewne z pełną buzią, a ja wam powiem, że ten rozdział najbardziej mi się podoba :D Miłego czytania~!


Zagłuszył głos Izayi wodą lejącą się z prysznica. Jednak gdy tylko wyszedł, usłyszał go znowu. Warknął pod nosem.
- Chyba sobie żartujesz. - odpowiedział tylko, wycierając ręcznikiem kark. Wyszedł z łazienki w tym, w czym zazwyczaj spał, czyli w długich spodniach od dresu. Kropelki wody w połączeniu z chłodnym powietrzem salonu chłodziły jego skórę na klatce piersiowej. Spojrzał na Izayę jak na wariata.

- A jak sam mam się wykąpać? - spytał opierając brodę o oparcie. Izaya przeleciał wzrokiem po ciele Shizuo po czym westchnął.
- Sam nie dam rady. - oznajmił spokojnie. 

Shizuo pokręcił głową. Nie miał wyjścia. Inaczej Izaya go zamęczy... 
- Chodź. - warknął zły i skierował się do łazienki. Słyszał szybkie, drobne kroczki za sobą. Ciekawe, ile to jeszcze potrwa...

Poszli do łazienki. Izaya zdjął z siebie wszystko oprócz bokserek po czym wszedł pod prysznic. Blondyn puścił wodę i pomógł mu się umyć. Oczywiście Izaya jak to Izaya oblał Shizuo przy pierwszej okazji..

Shizuo całkiem spokojnie - choć był zdenerwowany - pomagał Izayi się umyć. Jednak brunet ochlapał go przy pierwszej możliwej okazji. Grrrrrrr... wściekły blondyn niemalże rozerwał ręcznik. Był wkurzony, a Izaya tylko go podjudzał... jednak po długim czasie łazienka pływała, pudełka się walały po podłodze, a Izaya był umyty. Blondyn westchnął ciężko. Chciał się położyć...

- Shizu - chan? W czym mam spać? - spytał wycierając się ręcznikiem. Spojrzał na blondyna, a potem westchnął. - W czymś muszę spać...

Shizuo westchnął ciężko. Zmęczony, spać... tylko o tym myślał. Machnął ręką.
- Weź sobie cokolwiek. Nawet mój T-shirt... - mruknął tylko i wyszedł z łazienki. Był wykończony pracą i Izayą... który wcale mu nie ułatwiał...

Izaya zauważył, że blondyn jest strasznie zmęczony, dlatego pewnie nie wkurzy go już bardziej. Wyszedł z łazienki i skierował się do sypialni. Z komody z dolnej szuflady wyjął jakąś koszulkę i nałożył ją. Była o wiele, wiele za dużą, ale nie miał nic innego. Spojrzał na łóżko gdzie spał Shizuo po czym wszedł na pudełko po butach aż w końcu na łóżko. Przykrył się kołdrą, obserwując Shizuo. Jego twarz wyrażała spokój.

Shizuo nie chciał nawet wiedzieć, co robił Izaya. Miał dość. To był pierwszy dzień... a on miał już dość. Położył się na miękkim materacu. Nie miał nawet sił się przykryć. Zamknął oczy, czując jeszcze tylko lekkie ugięcie się łóżka. Nie miał nawet sił wygonić Izayi gdzieś daleko... nie miał sił... 

Izaya usiadł i po chwili znalazł się przy Shizuo. Zastanawiał się czy po wkurzać go jeszcze czy dać mu spokój. Na serio był zmęczony, więc może jednak.. Po chwili w pokoju rozniosło się ciche "plask!". Orihara dosyć mocno klepnął blondyna w polik. Dosyć ciekawe jak zareaguje.. 

Shizuo skrzywił się, czując małą dłoń na policzku. Niewiele poczuł, ale... zdenerwował się. Znowu. Który to już raz...? Uchylił jedną powiekę i posłał brunetowi gniewne spojrzenie. Przyciągnął go do swojej klatki piersiowej. 
- Jak się nie uspokoisz to wygonię cię do salonu...

- Shizu - chan! Puść! - próbował się wyrwać, ale bez skutku. Westchnął ciężko. - Zgnieciesz mnie zaraz.. - mruknął, ale mimowolnie wtulił się w niego.

- Nie. - odpowiedział tylko i zamknął oko. Był zmęczony... poczuł, jak mimo wszystko Izaya wtula się w jego tors. Parsknął śmiechem i odetchnął cicho. W końcu może odpocząć... nie sądził, że tak się zmęczy...

Po kilku minutach zasnął twardym snem. Rano obudził się dosyć wcześnie. Jakie było jego zdziwienie gdy ujrzał przed sobą Shizuo i to strasznie dużego. Wtedy przypomniał sobie o tym dziwnym zdarzeniu. Westchnął tylko siadając na miejscu. Shizuo leżał na plecach, więc Izaya wdrapał się na jego brzuch.
- Shizu - chan~! - zawołał go radośnie. - Pora wstawać. - oznajmił przenosząc spojrzenie na zegarek, który mówił, że jest dopiero pięć po siódmej. - Shizu - chan! - krzyknął uderzając małymi piąstkami w jego tors.

W duchu ucieszył się, że mały Izaya po chwili zasnął. Nie miał już na niego siły. Chciał się po prostu wyspać.
Co oczywiście nie było mu dane. W pewnym momencie poczuł jakiś ciężar na brzuchu i coś, jakby niewielkie piąstki, uderzające w jego klatkę piersiową. Ściągnął brwi i przekręcił się na bok, zrzucając to "coś" z siebie. Bez otwierania oczu wiedział, że to Izaya.
- Zamknij się... - warknął, zakrywając głowę poduszką.

Upadł na pościel obok i niezadowoleniem stwierdził, że Shizuo go olewa. Nie miał przy sobie ani scyzoryka ani innych ostrych rzeczy.. Nie wiedział jak może wkurzyć Shizuo. Do tego był trochę głodny.. Zszedł z łóżka i wpadł na pewien pomysł. Okrążył mebel i podszedł do stolika nocnego na którym stała lampka podłączona do kontaktu. Brunet pociągnął za kabel przez co lampa spadła i potłukła się.
- Ups. - mruknął.

Shizuo usłyszał dźwięk tłuczonego szkła. I zdawać by się mogło, że cichy chichot Izayi. To było za dużo. Już od samego rana.
- IZAYA! - krzyknął, siadając na łóżku. Złapał Izayę pod ramiona i pociągnął w górę, zaglądając mu prosto w oczy. - Mało ci?! O co ci chodzi?! Co jeszcze masz zamiar rozpieprzyć?! Jak nie moje życie to meble, prawda?!
Shizuo się zdenerwował. Naprawdę się zdenerwował. Izaya to wiedział. Zapewne o to mu chodziło. Ale blondyn naprawdę miał dość.

Gdy Shizuo zaczął krzyczeć Izaya poczuł coś dziwnego.. jakby chciało mu się płakać? Przez to, że zmienił się w tego dzieciaka ma więcej cech dziecka.. Irytujące. Już po chwili zaciskał w wargi w prostą linię by tylko się nie rozpłakać. Bo jak to by wyglądało? Chciał zdenerwować Shizuo, bo mu się to podobało. Lubił gdy blondyn się wkurzał i niszczył. Żaden inny człowiek tego nie potrafił.

Shizuo zdziwił się brakiem odpowiedzi. Zdziwił go też fakt, że Izaya nie robił żadnych min. Wręcz zacisnął usta w wąską linijkę. Blondyn przysunął Izayę jeszcze bliżej swoich oczu. Nagle zamarł. 
- Nie mów... że będziesz ryczał. - powiedział szczerze i prawdziwie przerażony. Nienawidził dzieci. Ale płaczące dzieci... to było jeszcze gorsze.

- Nie krzycz na mnie! - krzyknął zasłaniając twarz. - Przez to, że jestem w takiej formie inaczej pzyjmuję wszystko! - dodał w swojej obronie. Pociągnął noskiem i zaczął bujać nogami w powietrzu. Nie wiedział co robić, ale im dłużej myślał tym bardziej czuł, że jest głodny.

Blondyn westchnął ciężko i ostrożnie odstawił Izayę na pościel. Przetarł zmęczony skronie. Już wiedział, co czują wszyscy rodzice. Zdecydowanie nie chciałby być rodzicem. To było... męczące. Pracochłonne. Nie można myśleć o niczym innym... a to zdecydowanie nie dla niego.
Stwierdzając, że już dłużej nie pośpi, podniósł się z łóżka i przeczesał włosy. Poszedł do kuchni. Pewnie gówniarz jest głodny... Shizuo nie mógł sobie odmówić nazywania tak Izayi. Chociażby w myślach.

Otarł oczy po czym odetchnął głęboko. Shizuo poszedł do kuchni.. Izaya zszedł z łóżka i także tam poszedł. Chciał już wrócić do swojej normalnej postaci, bo ta był zwyczajnie męcząca i irytująca. To tak jakby nagle zostać sparaliżowanym albo zostać kaleką. Nic nie można zrobić.

Shizuo usłyszał, że Izaya idzie za nim. Nie przejął się. Był zły. Był po prostu zdenerwowany... zrobił jakieś  śniadanie sobie i Izayi. Gdyby postąpił inaczej, ten zacząłby narzekać. Usiadł na krześle i pociągnął łyka kawy. Spojrzał na małego Izayę. Westchnął głęboko i wciągnął go sobie na kolana. Chciał zapobiec wrzaskom Izayi chociażby rano..

To było takie.. monotonne jakby. Znowu nowy dzień i znowu ta sama sytuacja. Znowu siedzi mu na kolanach i je kanapki. To już się robiło nudne.
- Skoro jestem taki denerwujący to czemu nie oddasz mnie Shinrze? - zapytał po czym zjadł kanapkę. Gdyby Shizuo tak po prostu zrezygnował z tego to mógłby iść do Shinry i powiedzieć, że odpada. Lekarz wtedy musiałby się nim opiekować lub zadzwoniłby do jego sióstr czy coś...

- Kazał mi się tobą zająć. - mruknął między kolejnymi kęsami. Sam nie wiedział, czemu Shinra podjął taką decyzję. Znając okularnika sądził, że to pomoże im zakopać topór wojenny. Jakże się pomylił... Konflikt zaostrzył się chyba jeszcze bardziej. Bo Izaya był sfrustrowany. Denerwował go fakt, że nie mógł uderzyć Izayi, zrobić mu krzywdy, gonić go po mieście... nic nie mógł. Bo Izaya jest tylko dzieckiem. Znaczy dorosłym, ale w ciele dziecka. Irytujące...
- W sumie mogłem. - Shizuo wzruszył ramionami i skończył jeść śniadanie. Siedział z małym Izayą na kolanach. - Ciekawe ile to jeszcze potrwa... - mruknął do siebie, stawiając bruneta na podłodze. Poszedł się przebrać. Nie wiedząc czemu, w mieszkaniu było chłodno...

Chłodne kafelki nie były najfajniejszym uczuciem... Izaya podreptał do pokoju i zauważył, że drzwi balkonowe są uchylone. Stąd to zimno.. Wyszedł na zewnątrz i odetchnął głęboko. Przyjemne uczucie. Podszedł do barierki i przytrzymał się prętów. Spojrzał w dół. Wysoko.. Jest tu uwięziony.

Shizuo poszedł do łazienki, aby się odświeżyć. Był zdenerwowany od samego rana. Izaya go irytował. Wiedział, że ten to robi specjalnie... ech. Wyszedł z łazienki już ubrany i wyjrzał za Izayą. Dostrzegł go na balkonie. Głupi dzieciak. Wiedział, że jest wysoko a i tak narażał się na niebezpieczeństwo...

Słyszał ciężkie kroki, które z czasem się nasilały. Usiadł sobie i wpatrywał się w miasto. Żyło tak jak zawsze. Ludzie gdzieś się spieszyli wykonując różne czynności. To było fascynujące.

Shizuo oparł ramię o futrynę i obserwował Izayę, który z kolei obserwował tętniące życiem miasto. Nie myślał o niczym, po prostu... patrzył na plecy dzieciaka ubranego w jego szarą koszulkę. Wyglądał co najmniej śmiesznie. 

Odetchnął głęboko.
- Shizu - chan, wyjdźmy dzisiaj gdzieś. - mruknął po czym położył się na zimnym betonie. Nie miał zamiaru siedzieć w domu i bezczynnie siedzieć na kanapie. Nie zniósł by tego.

Blondyn wzruszył tylko ramionami i spojrzał w niebo. Było mu obojętne, czy gdzieś wyjdą, czy nie... i tak miał dzień wolny. Dzisiaj była niedziela. I tak był wściekły, że obudzono go w tak piękny i wyjątkowy dzień, kiedy nie musi nic robić, o tak barbarzyńskiej porze... ale cóż. Jeszcze się kiedyś Izayi odpłaci... 

Westchnął tylko po czym wstał. Musi się przebrać. Poszedł do łazienki gdzie zostawił rzeczy i po chwili wyszedł ubrany.
- Idziemy, Shizu - chan? - zapytał kierując się do drzwi.

Shizuo wrócił do mieszkania, zabrał papierosy i okulary. Oparł się o ścianę w przedpokoju i czekał na Izayę, który po chwili przydreptał. Blondyn skinął tylko głową i po chwili zamykał już drzwi na klucz.

Wyszli z bloku i kierowali się ku centrum. Ludzi było coraz więcej, a jemu coraz trudniej było iść wśród tłumu. Średnio mu się to podobało, ale jakby się zastanowić to jest to dla niego ciekawe doświadczenie. Skierował się na plac zabaw gdzie zwykle siedział i obserwował ludzi.

Shizuo zapalił papierosa i po prostu kierował się za Izayą. Obserwował, jak ten sobie radzi wśród nawarstwiającego się tłumu.  Szło mu całkiem nieźle, jednak Shizuo nie spuszczał z niego uważnego spojrzenia. Jakby się troszczył. 
Prychnął. To głupie...

Na placu zabaw nikogo nie było. To nawet i lepiej. Wszedł do drewnianego domku postawionego na wysokich balach po czym wdrapał się na dach. Stąd widział całą okolicę. Shizuo przystanął gdzieś dalej.

Shizuo przystanął kilka kroków od domku, obserwując Izayę. Musiał mieć go na oku, bo jak gówniarz spadnie i połamie sobie kręgosłup, to oczywiście będzie to jego wina. Ech... to było męczone... ale Izaya jakoś tak... był teraz dziwnie spokojny. To do niego niepodobne.... 

Usiadł spokojnie. Nudziło mu się. Nie miał co robić, a gdyby zaczął denerwować Shizuo to ten by znowu krzyczał, a Izayę ogarnęłoby to dziwne uczucie. Nie wiedział co ze sobą zrobić..

Blondyn obserwował uważnie Izayę. Tak po prostu. W sumie to nigdy nie widział, co Izaya robi w wolnym czasie... poza uciekaniem przed Shizuo przez całe Ikebukuro. Zawiał lodowaty wiatr. Niebo było zachmurzone. A zapowiadał się tak pogodny dzień... chłodny powiew przeniknął przez każdą szczelinę w ubraniu Shizuo. 

Chłodny wiatr zmierzwił jego włosy. Izaya miał na sobie koszulkę na krótkim rękawku.. Chociaż i tak pewnie nie będzie chory. Nigdy nie chorował, więc teraz pewnie też się to nie zdarzy. Wstał nagle z dachu i obrócił się do Shizuo.
- Shizu - chan~! - zawołał radośnie. - Złapiesz mnie? - zapytał szczerząc się.

- Gówniarzu, nie strasz mnie tak! - krzyknął na początku Shizuo. Naprawdę się wystraszył, gdy Izaya nagle się poruszył. Kręcąc głową rzucił papierosa na ziemię. Zgasił go butem. W tym samym momencie poczuł jakąś kroplę, która uderzyła w jego dłoń. Spojrzał gniewnie na Izayę. Jak będzie musiał, to złapie bachora... 

- Nie wolno bluźnić przy dzieciach! -krzyknął, oskarżycielsko wskazując na niego palcem. Zaśmiał się. - Kropi. - mruknął gdy poczuł coś na dłoni. - Ale złapiesz mnie Shizu - chan? - dopytał po czym zwyczajnie w świecie skoczył.



 

1 komentarz:

  1. Aww, wracam z wakacji, a tu nowy rozdział. Najpiękniejszy prezent powrotny. Przyznajcie się, kochacie mnie że tak obsypujecie moją skromną osobę rozdziałami? *___*

    Podoba mi się. W chuj.
    W sumie ten rozdział nie wprowadził niczego nowego, jednak miał w sobie to coś. Tak, Izayę. Ta cholera była taka słodka, że próbowałam zjeść monitor. Nie polecam. XD
    Poza tym, jakoś nie mogę sobie wyobrazić go płaczącego. No nie mogę, pomóżcie mi Q.Q
    A Shizuś gdy się wkurza, to za każdym razem zwijam się ze śmiechu. Uwielbiam widzieć go podkurwionego, jest wtedy taki zabawny. Ale mimo wszystko gratuluję mu cierpliwości do tego małego brzdąca, zwanego również Izayą Pospolitym XDD
    Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, ale jaram się tym rozdziałem.
    Chcę więcej♥♥

    OdpowiedzUsuń